Osobliwa zemsta
Niejaka pani Weightman z Chicago, przekonawszy się, że mąż ożenił się z nią jedynie dla pieniędzy, zamieniła cały swój majątek w sumie 15.000 dolarów na banknoty i spaliła je.
„Gazeta Lwowska” z 12 stycznia 1906
„Gazeta Lwowska” z 12 stycznia 1906
Kawa palona stanowi dzielny dezinfekcyjny środek, szybko niszczący szkodliwe wyziewy zwierzęce i roślinne. Zwierzyna przesypana proszkiem zmielonej kawy, długo zachowuje się w świeżym stanie. Przykry zapach towarzyszący uprzątaniu nieczystości w domach mieszkalnych, usuwa się prędko przez wykadzenie mieszkań paloną kawą. W czasie epidemii, użycie palonej kawy jako środka dezinfekcyjnego, zasługuje na pierwszeństwo przed chlorem lub kwasem karbolowym, gdyż działa prędzej i skuteczniej.
„Gazeta Narodowa” z 20 grudnia 1877
Kilka tygodni temu pojawiły się wreszcie w niektórych „bureaux de tabac” w Paryżu zapowiadane od paru miesięcy papierosy polskie „Egipskie”, „Maden” i „Złota Pani”. Po cenach bardzo przystępnych (np. „Egipskie” – 5 fr. 40 (1 zł 90 gr), „Złota pani” – 10 fr. (3 zł 50 gr), w ładnych, nawet bardzo ładnych pudełkach, zdobyły sobie zbyt bardzo szybko.
Przyznać trzeba, że są doskonałe. – „Egipski”, nabyty w Paryżu, smakuje jak doskonały papieros Laurens’a, czy Xantis’ów i dobitnie wykazuje różnicę, jaka zachodzi pomiędzy towarem na eksport, a towarem, przeznaczonym na zbyt w kraju. „Egipski” bowiem, zakupiony w Krakowie, smakuje jak… jak… no, jak „Egipski”!
Cóż, kiedy przysłowiowa już wadliwość funkcjonowania naszych czynników urzędowych zabija momentalnie to dobre, co zrobiła. Od przeszło tygodnia papierosów polskich w Paryżu – niema… Co się stało? Poprostu transport nie nadszedł… Takie nieregularne dostarczanie towaru, który zdołał sobie otworzyć rynek w bardzo krótkim czasie, jest lekkomyślnością naprawdę karygodną. Duży sklep tytoniowy na Montparnassie skarżył mi się (nie cały sklep, tylko jego miła właścicielka), że codziennie telefonuje do przedstawicielstwa polskiego monopolu, czy już papierosy nadeszły, gdyż ma nieprzyjemności od swych stałych klientów, którzy pragną palić te polskie papierosy. Tymczasem papierosy nie nadchodzą…
Natomiast nie zdarza się nigdy, by kiedykolwiek w sklepie tytoniowym zabrakło monopolów innych państw, które wprowadzone są na rynek paryski, jak monopolu niemieckiego, angielskiego, amerykańskiego, włoskiego, belgijskiego, austriackiego, egipskiego… Dlaczego tylko my wykazujemy zawsze złą organizację, co wcale nie jest rzeczą wskazaną na terenie zagranicznym?
„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 14 stycznia 1931
Niewielu jest szczęśliwców, którzyby nie odczuwali ciężaru panującej u nas drożyzny mieszkaniowej. Biedak gnieździ się w suterenie, a jak się gnieździ, wykazał to spis ludności ostatnio dokonany. W dzielnicach uboższych spotykano mieszkania, złożone z jednego pokoju a zajmowane przez 20, 30 a czasem i więcej osób. Jak takie „mieszkanie” wygląda, łatwo wyobrazić sobie można. Zresztą każdy, ktoby chciał ujrzeć je naocznie, z łatwością może zadosyć uczynić swej chęci. W pierwszym lepszym domu na Powiślu, w dzielnicy wolskiej i w innych znajdzie wzór takiego lokalu – wzór, niestety, mający liczne naśladownictwa.
Ale nietylko dla biedaków ciężkim jest brak i drożyzna mieszkań. Weźmy człowieka, mającego 50 – 60 rs. pensyi miesięcznej, lub zarabiającego w jakikolwiek sposób sumę podobną. Ludzi takich w mieście naszem jest bardzo wielu. Każdy z nich ma jakieś obowiązki: ten ma żonę i dzieci, tamten utrzymuje matkę staruszkę i siostrę, a czasem sióstr kilka. Gnieżdżą się ci ludzie, jak mogą, zazwyczaj w dwóch pokoikach, na które poświęcają trzecią część, niekiedy i więcej zarobku. Boć każdy wie, że za 15 rs. miesięcznie trudno w Warszawie znaleźć lokal złożony z dwóch pokojów. A przecież człowiek ten ma inne jeszcze wydatki, musi ubrać się „odpowiednio,” bo nieraz jest to warunkiem jego zajęcia; ma zresztą wszelkie prawo do rozrywki godziwej po pracy. Czy zarobek starczy mu na to wszystko?.. Czytaj dalej…
Polowanie na wszystkie te czynniki, które powodują trzaski w czasie odbioru radjowego, prowadzone jest dziś przy użyciu całkowitego aparatu techniki współczesnej. Na zachodzie Europy (odniedawna i u nas) w urzędach pocztowych i telegraficznych znajdują się stałe posterunki kontrolne, których zadaniem jest przeprowadzać badania, w jakim stopniu urządzenia elektryczne innych typów wpływają na czystość odbioru radjowego. Niektóre firmy radjowe francuskie wprowadziły poza tem prywatne stacje kontrolne dla swych klientów. W Anglji powstało nawet towarzystwo asekuracyjne, gdzie za drobną opłatą można się ubezpieczyć na wypadek wadliwego odbioru, spowodowanego czy to popsuciem się odbiornika, czy też przeszkodami technicznemi natury zewnętrznej.
Dziś istnieje w większości krajów przymus prawny, na podstawie którego można zmusić właściciela przyrządu elektrycznego, wpływającego ujemnie na sąsiadujące odbiorniki radjowe do zabezpieczenia danego przyrządu wedle wskazówek radjowego urzędu kontrolnego. Przepis ten jest zrozumiały, w wypadku przeciwnym mielibyśmy do czynienia z kompletną anarchją w eterze.
Przechodząc do strony praktycznej omawianego zagadnienia, należy zaznaczyć, że każdy radjoamator, nim wezwie pomocy instytucji kontrolnej, powinien wpierw przekonać się, czy przyczyny powodujące trzaski, nie znajdują się w sieci elektrycznej jego własnego mieszkania. Wystarczy wadliwy kontakt lampy (zbyt luźny), przetarta izolacja oświetleniowa – mała niedokładność w transformatorku, czerpiącym prąd z sieci oświetleniowej do dzwonka przy drzwiach, aby odbiór wykazywał poważne przeszkody.
Dopiero gdy sprawdzimy, że w naszem własnem mieszkaniu „nie czai się znikąd wróg”, należy wezwać pomocy instytucji kontrolnej. Inżynier czy technik radjowy, przy pomocy specjalnych urządzeń z łatwością wyznaczy kierunek, skąd płynie złowroga influencja, a następnie po nitce do kłębka wyśledzi i ów przyrząd, który swem działaniem przeszkadza nam w odbiorze. – Jeżeli okaże się, że jest to – powiedzmy – lampa kwarcowa lekarza, który mieszka o piętro niżej, wówczas trzeba będzie odizolować ów przyrząd i zabezpieczyć, aby zneutralizować jego zaburzające działanie.
Niesłuszne są głosy pesymistów, jakoby warunki odbiorów radjowych w wielkich miastach stale się pogarszały; technika i nauka z każdym dniem lepiej radzi sobie z przeszkodami odbiorczemi i stwierdzić należy, że czystość odbioru radjowego w miastach stale się poprawia.
„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 8 czerwca 1937
Prawdziwe udogodnienie nastąpiłoby dopiero wtedy, gdyby skrzyneczki te umieszczono lub też wprost zrobiono otwory na dole, w sieni każdego domu. W tym wypadku przede wszystkiem skorzystaliby listonosze, których dola w ogóle zasługuje na odrobinę bodaj więcej uwagi.
Przez rok długi pędzić w deszcz, mróz, słotę po mieście tak rozległem, jak Warszawa, za pensyę, która nie wystarcza na utrzymanie jednego człowieka, cóż dopiero mówić o rodzinie, nie wesołe to doprawdy zajęcie. Nieprzeliczone prawie ilości piętr przebiegają codziennie ci tak użyteczni pracownicy, witani często z drżeniem i radością, mówiąc językiem potocznym „zdzierają sobie nogi,” ale o ulżeniu im pracy nie pomyślano jeszcze dotąd.
Drobnostka to, takie umieszczenie skrzynek, a jednak ile oszczędziłoby czasu i zmęczenia źle wynagradzanym i źle odżywianym listonoszom.
Człowiek, który u drzwi mieszkania swojego przybija skrzynkę do listów i gazet, już tem samem składa dowód, że liczną odbierać musi korespondencyę; dla jakichś dwóch lub trzech posyłek miesięcznie szkodaby było przyrządu, im więcej zaś dochodzi listów, tem więcej nadużywa się nóg roznosicieli, czy to będą listonosze, czy posłańcy, czy wreszcie chłopcy od gazet. Ci wszyscy błogosławiliby zmianę i wdzięczni byliby za przybijanie skrzynek w sieniach, na dole, mieszkańcy zaś zyskiwaliby i pisma, które (dziś dochodzą o 8-ej wieczorem lub nawet o 9-ej), mogłyby się znaleść w ręku przedpłaciciela o dwie godziny wcześniej.
Szanujcie nogi i zdrowie biedaków!..
„Ziarno” z 22 stycznia 1904
Uwaga: Cały rocznik 1904 pisma „Ziarno”, z którego pochodzi niniejszy wycinek, mamy w postaci papierowej – oprawione razem oryginalne czasopisma, podarowane naszemu projektowi przez Pana Roberta Adamowicza ze Szczecina.
„Gazeta Lwowska” z 16 kwietnia 1892
„Gazeta Lwowska” z 22 września 1897
„Dziennik Polski” z 24 sierpnia 1882
Czyszczenie miasta odbywa się w Berlinie już od miesiąca w godzinach nocnych wyłącznie. Dzienniki berlińskie podnoszą praktyczne strony tego zaprowadzenia, których w rzeczy samej niepodobna nie uznać. Zyskuje się na nocnej robocie z tego mianowicie powodu, że ani ruch wozów i przechodniów nie przeszkadza robotnikom, ani ci nie tamują ruchu; dalej, że n. p. błota, zaledwie zgarniętego, nie rozjeżdżają i nie rozdeptują jak się to zwykle we dnie dzieje, lecz można go swobodnie wywieźć przed nastaniem ruchu na ulicach o świcie. Wydatków większych czyszczenie miasta w nocy nie pociąga za sobą, ponieważ robotnicy nie są płaceni od czasu roboty, lecz godzeni do pewnej z góry określonej roboty, nie potrzebują więć koniecznie pracować jak we dnie godzin 12, lecz spełniwszy to, do czego zostali ugodzeni, choćby nawet w ciągu kilku godzin, mogą się potem rozejść do domów.
„Gazeta Lwowska” z 13 stycznia 1876
„Gazeta Lwowska” z 22 lipca 1857