W sprawie kinematografów.
Przedstawienia kinematograficzne, cieszące się wielkim powodzeniem, przecież nie odpowiadają pomimo swej doskonałej techniki życzeniom naszej publiczności. Mamy tu na myśli napisy podawane widzowi wyłącznie w języku niemieckim, skazujące go na pobyt w środowisku obcem i wrogiem, zmuszające go do czytania i myślenia po niemiecku. Tak więc w kinematografie zamiast „marzyć i podziwiać cuda” podziwiamy napisy niemieckie, czujemy swoją bezsilność wobec wrogów którzy obrazy wyrabiane przez rozmaite fabryki francuskie, włoskie, angielskie, a nawet amerykańskie, dopiero po zaopatrzeniu ich w niemiecki stygmat wprowadzają do Galicyi.
Liczne artykuły w dziennikach nawołujące do bojkotu tych właścicieli kinematografów, którzy wprowadzają filmy z napisami niemieckimi nie zdziałały nic. Starania galicyjskich kinomatografistów o wyrób film z polskimi tytułami spełzły na niczem wobec stanowczej odpowiedzi fabrykantów.
Najlepszym dowodem tego jest artykuł w „kinematografische Rundschau” z dnia 18. lut. 1912. W dosłownem tłómaczeniu brzmi on następująco: Jako ostatni punkt posiedzenia Związku Przemysłowców kinematograficznych podniesiono pytanie czyby nie można dostarczać film z napisami polskimi. Po wielostronnem rozważaniu przyszli wszyscy do przekonania, że dla wprowadzenia tej nowości natrafia się na takie trudności których ani fabryka, ani wypożyczalnia film pokonać nie potrafi. Obradujący zrezygnowali z wprowadzenia takiej nowości i nadal wprowadzać będą tylko filmy z napisami niemieckimi dla wszystkich krajów Austro-Węgierskich. W tym też duchu postanowiono dać publiczne wyjaśnienie specyjalnem ogłoszeniem w „Kino-Rundschau”. Potem co przytoczyliśmy zdawało by się, że o napisach polskich w kinematografie ani marzyć; jednak jest inaczej.
Oto Panu Eugieniuszowi Porębskiemu asyst. politechniki udało się zebrać konsorcyum złożone z PP. A. i L. Krogulskich, Tadeusza Wolskiego oraz P. Tad. Jankowskiego, którzy dostarczyli odpowiedniego kapitału na utworzenie krajowej fabryki i wypożyczalni film. Towarzystwo to zakupywać będzie filmy (obrazy) wszelkich fabryk światowej sławy i tu na miejscu będą się dorabiać napisy polskie. Filmy wypożyczać się będzie właścicielom kinematografów w Galicyi po cenach takich samych jak filmy wiedeńskie biorą, pomimo że dorabiać się będą napisy polskie.
Tak więc trudności których się bały fabryki zagraniczne pokonali przemysłowcy polscy ufni w pomoc społeczeństwa. Zaznaczyć przytem musimy kilka bardzo ważnych zalet jakie posiada wypożyczalnia film w kraju. Po pierwsze właściciel kinematografu w Galicyi przestaje być zależny od wiedeńskich przemysłowców, którzy robili dobre interesa dając mu byle co. Po drugie nigdy film dobrze zachowanych nie dostał Galicyjski kinematograf bo Wiedeńczycy nie obawiając się konkurencyi posyłali tylko filmy już używane i to za drogie pieniądze. Po trzecie czas transportu film a tem samem i koszt przedstawia się korzystniej.
Życzenia publiczności i właścicieli kinematografów zostały spełnione – oczekujemy tylko poparcia – żądajcie więc film z napisami polskiemu
Dnia 10. marca opuszczą pracownię pierwsze filmy z napisami polskimi, zaś dnia 1. kwietnia pierwszy obraz wykonany w kraju.
W miarę rozwoju dostarczać będzie wspomniana firma coraz więcej zdjęć kinem. naszych cudownych okolic, fabryk, kopalń, zwyczajów i obrzędów ludowych. Na dalszym planie jest tworzenie przedstawień najcelniejszych arcydzieł sztuki polskiej, dramatów, romansów, epizodów z przeszłości Polski.
A teraz jedna jeszcze uwaga; PP. Porębski, Wolski i Ska starają się o stworzenie cenzury u nas w kraju na wzór cenzury we Wiedniu gdzie przedstawiciele władzy politycznej i szkolnej badają obrazy puszczane w obieg.
Wyniki cenzury ogłaszane będą co tygodnia we wszystkich pismach. Młodemu przedsiębiorstwu życzymy powodzenia, które jest tem pewniejsze, że zyskało już poparcie bojkotu, a niewątpliwie zyska uznanie w całym kraju. Dla interesowanych podajemy adres firmy: „Pierwsze Gal. Przedsiębiorstwo wyrobu i wypożyczania film kinematograficznych, Ska z ogr. odpowiedzialnością, ul. A. Potockiego l. 23. Lwów.
El.
„Głos Rzeszowski” z 24 marca 1912