Wpisy otagowane jako wypadki

Ostrożnie z elektryką

26 listopada 2018

Ostrożnie z elektryką.

W dniu 4. lipca zdarzył się w hotelu podolskim przykry wypadek. Agent handlowy Geller w przekonaniu, że wiszące druty służą do dzwonka na służbę, pociągnął za nie i rażony prądem bezprzytomnie upadł na ziemię. Po chwili przyszedł do przytomności a wezwany Dr. Lustig udzielił mu pierwszej pomocy i opatrzył dotkliwie poparzoną rękę, przyczem musiał dokonać operacyi kilku palców.

„Głos Polski. Tygodnik narodowy dla Podola” z 8 lipca 1905.

Pechowiec

26 listopada 2018

Dla Kozłowa tydzień ten był feralnym, bo koło południa dnia 13. bm. zabił piorun kobietę, męża jej nieco ogłuszył a chatę spalił. Ale jak się komu wiedzie, to się wiedzie Rolnik ten stracił dorosłą córkę i chłopca w tym roku, krowa zdechła, żonę piorun zabił, chata się spaliła a resztę pochłonęły koszta pogrzebu.

Dnia 16. bm. po południu spłonęło 7 budynków mieszkalnych nie licząc innych, wskutek czego 7 gospodarzy poniosło dość znaczne szkody, zwłaszcza dwaj, którzy mienia swego nie ubezpieczyli.

„Głos Podolski” z 23 czerwca 1898.

Zakład na śmierć

26 listopada 2018

Zakład na śmierć.

Dnia 14. października 1901 rano już pili Dmytro Jakimów z Feliksem Kosem wódkę w karczmie w Draganówce, a gdy Kos już więcej pić nie chciał, odezwała się obecna w karczmie wyrobnica Pałaszka niewiadomego nazwiska, o której powszechnie wiadomo było, że się zapija, do Kosa: wstydźcie się, jabym sama wypiła „ćwiartkę”.

Na pytanie Jakimowa, czy rzeczywiście wypije jeśli jej zafunduje, odpowiedziała, chwaląc się że piła i więcej naraz, poczem tenże kazał podać ćwierć litra wódki za 17 ct. Karczmarz Lewinter na wezwanie postawił żądaną wódkę na stole. Pałaszka wypiła tę wódkę trzy razy łyknąwszy, w całości poczem siadła i jęła dużo opowiadać i śpiewać. Następnie wyszła z karczmy a we dwie godziny później znalazł ją Lewinter w stajni nieżywą. Na podstawie dokonanej w dniu 16. października br. obdukcyi orzekli lekarze sądowi, że najbliższą przyczyną śmierci jej było ostre zatrucie alkoholem, które wywołało porażenie ośrodków mózgowych.

Z powodu fatalnego powyższego zakładu pociągnęła prokuratorya Państwa Dmytra Jakimowa i karczmarza Lajzora Lewintera do odpowiedzialności, zarzucając im, że choć mogli przewidzieć niebezpieczeństwo dla zdrowia względnie życia Pałaszki swojem współdziałaniem przyczynili się do jej śmierci (§. 335 uk). Przy rozprawie dnia 27 bm. trybunał orzekający pod przewodnictwem radcy Chomickiego, zgodnie z wywodami obrońców adw. dra Schwarza i Rosenfelda uwolnił obu od oskarżenia o występek z §. 335. uk. a zasądził Jakimowa tylko na 14-dniowy areszt za przekroczenie ustawy o pijaństwie.

„Podolanin” z 29 grudnia 1901.

Zburzenie wsi Ponikwy

20 maja 2017

Zburzenie wsi Ponikwy.

Hałyckaja Ruś
umieściła iście zgrozą przejmującą relację o kompletnem prawie zburzeniu wsi Ponikwy w pow. brodzkim przez cyklon, który tam szalał pamiętnego d. 9. bm. Podajemy główne dane z tej korespondencji z zamiarem zwrócenia uwagi jak najszerszych sfer na tę okropną katastrofę.

D. 9. bm. około godz. 6 popołudniu nawiedziła Ponikwę trąba powietrzna. Z niezwykłą siłą uderzyła w drzwi cerkwi, otworzyła je i nawet zgjęła, następnie zerwała drewniany wierzch cerkwi z blaszanym dachem i krzyżem, który ważył około 3 cetnarów, zabrała ogromny pająk, który kosztował 800 złr., wszystko to podjęła wysoko w górę i poniosła w świat, tak że dotychczas niewiadomo, gdzie to upadło. Blacha z dachu porozrzucana wszędzie: po stawie, po wsi, po polach, po lesie i nawet we wsi Czernicy, o milę odległej od Ponikwy, zebrali ludzie 3 wozy tej blachy. Z wnętrza cerkwi zabrał wicher prawie wszystko: na ikonostasie nie masz ani jednego obrazu. Nietkniętym został tylko ołtarz i znajdująca się na nim puszka z sanctissimum, pozostały też „carskie wrota”. Dzwonnica zburzona. W samej cerkwi szkody wynoszą 15-20 tysięcy zł.

Murowana plebanja ozdobioną była dwoma gankami, opartymi na 4 kamiennych słupach. Ganki te znikły bez śladu, prócz tego uszkodził huragan ściany domu, zawalił sufit, zerwał komin, a jako odszkodowanie pozostawił na dachu zaniesiony skądciś ogromny krzyż. Okna i drzwi na plebanji porozbijane i powyrywane. Ze spichrza, w którym znajdowało się zboże, pozostała tylko podłoga, stajnia bez dachu, a z innych budynków nie ma ani śladu. Drzewa w sadzie połamane lub powyrywane z korzeniem. Czytaj dalej…

Pożar w mieszkaniu śmieciarki

20 maja 2017

Pożar w mieszkaniu śmieciarki

Przy ul. Ciepłej 4. na facjatce Il-g. piętra, zamieszkuje od pół wieku 76-letnia Maria Korzeniewska – Głowacka, wdowa, z zawodu śmieciarka. Gromadziła ona od lat na przygórku i w swej dużej izbie, a ostatnio na strychu, wszystkie zbierane po śmietnikach, lub na gliniankach rupiecie: miski, kubły, kotły, garnki, kosze, szmaty, pudełka i t. p.

W piątek około godz. 17-ej Głowacka chcąc rozpalić ogień pod kuchnią, włożyła kilka garści słomy. Po chwili buchnęły płomienie na stojącą staruszkę, która nie tracąc przytomności, szybko ugasiła tlący się fartuch, poczem chciała ugasić tlący się przy kuchni tłomok ze szmatami. Wkrótce cała izba zapełniła się gęstym gryzącym dymem. Zaalarmowano straż ogniową. Na miejsce przybyło pogotowie IV oddziału. Strażacy w ciągu kilkunastu minut pożar ugasili. Następnie przez 2 godziny wyrzucali przez okno na podwórze nagromadzone rupiecie. Strażacy, pracujący w swym zawodzie około 20-tu lat, oświadczyli, że nigdy jeszcze nic widzieli tak znacznej ilości rupieci w jednem mieszkaniu.

„Dziennik Wileński” z 25 sierpnia 1935

Jąkający się nieboszczyk

23 grudnia 2016

JĄKAJĄCY SIĘ NIEBOSZCZYK

Przed kilku dniami utonął w czasie kąpieli burmistrz małej mieściny na Morawach. Ciało jego nie zostało odnalezione. Ponieważ był on postacią cieszącą się ogólnem poważaniem, uchwalono na posiedzeniu rady miejskiej poczynić odpowiednie starania celem znalezienia jego zwłok. Podano do pism ogłoszenie następującej treści: „Wszystkie miejscowości, położone nad brzegami Waagi, proszone są o doniesienie nam w razie odnalezienia ciała naszego czcigodnego burmistrza Ondertsche, który utonął w czasie kąpieli. Znakiem szczególnym naszego burmistrza było to, że się jąkał”.

„Rzeczpospolita” z 15 października 1927

Pies zbawca

26 lipca 2016

Pies zbawca.

Wzruszająca scena rozegrała się niedawno temu w Berlinie, nad jednym z kanałów Sprewy. Grono drobnych dzieci, bawiących się na moście bez dozoru starszych osób, poczęło spinać się po poręczach. Naraz mała 5-letnia córeczka buchaltera K. traci równowagę i wpada do wody. Obecny właśnie w pobliżu ogromny dog, rasy niemieckiej, nie zachęcany przez nikogo, widząc co się stało, rzuca się z własnego popędu w nurty, a gdy dziecina wynurzyła się na chwilę z wody, chwyta ją za kołnierz zębami i podtrzymując nad powierzchnią, poczyna płynąć ku znajdującemu się w pobliżu statkowi. Krzyk innych dzieci przywabił wówczas flisaków, którzy, podpłynąwszy szybko czółnem, wydobyli z wody zbawcę i uratowaną przezeń od niechybnej śmierci dziecinę. Mądre psisko okazywało niekłamaną radość ze swego czynu, obwąchując i liżąc dziecinę, oraz wdzięcząc się do flisaków. Dog ten, własność jednego z miejscowych bankierów, jest dziś w Berlinie bohaterem dnia.

„Łowiec” z 1 maja 1894

Niebezpieczne lody

26 lipca 2016

Niebezpieczne lody.

Czas
dodonosi:

W tych dniach zdarzyło się w Krakowie ośm wypadków nagłego zachorowania po zjedzeniu lodów wanilowych, a to wśród wszelkich symptomatów zatrucia arszenikowegn. Lody te rozbierane chemicznie nie wykazały żadnego śladu metalicznego, a tem mniej arszeniku. Ponieważ podobne wypadki zdarzały się były już dawniej, przeto nasuwa się domysł, że strączki wanili ulegają jakiemuś przeistoczeniu a nadewszystko, że pasożytne grzybki osiadające na strączkach wanilii, wywołują przymieszane do potraw, symptomata podobne otruciu arszenikiem.

„Gazeta Lwowska” z 16 lipca 1879

Tragiczne wypadki przy nagrywaniu filmu

18 lipca 2015

Tragiczne wypadki przy nagrywaniu filmu.

Z Warszawy donoszą:

Przed kilku dniami zostały zakończone zdjęcia do filmu p. t.: „Pierwsza Brygada”.

Pewna część zdjęć batalistycznych została wykonania w Biedrusku, przy pomocy brygady ćwiczebne] korpusu poznańskiego. W czasie tych zdjęć Marjan Czauski, kreujący główną rolę w tym dramacie, oczekiwał wraz z innymi legjonistami na rozkaz „do ataku”. Atak miał nastąpić bezpośrednio po wybuchach „fugasów”, które wyjątkowo były zapalane lontami, a nie, jak zazwyczaj, elektrycznością. W zamieszaniu ktoś nagle krzyknął: „Naprzód!” Cała linja tyraljerska porwała się do ataku, lecąc wprost na fugasy już zapalone.

Realizator filmu p. Leonard Buczkowski czynił wszystkie wysiłki, ażeby nie dopuścić do tragicznych wypadków, co mu się po części udało. Jedynie p. Czauski i 2 żołnierzy towarzyszących mu nie zdołali już powstrzymać rozpędu i wpadli na pociski.

Nastąpiły liczne wybuchy. Będący na miejscu lekarz wojskowy przywrócił do przytomności ogłuszonych eksplozją towarzyszy p. Czauskiego, jego zaś samego odwieziono do lazaretu.

Pomimo ciężkiego pokaleczenia rąk i oparzenia całej twarzy, p. Czauski zażądał zastrzyku morfiny, domagając się kontynuowania zdjęć. Zdanie lekarza przeważyło. Zdjęcia musiały być przerwane na tydzień, aż do wyzdrowienia rannych.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 25 lipca 1928

Rower porwany przez samolot

5 lipca 2015

Rower porwany przez samolot
pozbawił miasteczko elektryczności

Warszawa, 15. 1. (Tel. wł.)

Wczoraj nastąpiło krótkie spięcie na 35 tys. voltowej linii, dostarczającej prąd elektryczny dla okręgu warszawskiego w Pruszkowie. Przed dwoma dniami nastąpiło krótkie spięcie w kablu podziemnym wskutek uszkodzenia przez wilgoć osłony kabla tak że ciemności w zachodniej dzielnicy miasta trwały przeszło pół godziny. Wczorajsze zaś krótkie spięcie nastąpiło w przewodach napowietrznych w okolicznościach zupełnie niezwykłych.

O godz. 2. popołudniu z lotniska na Okęciu wystartował samolot ćwiczebny, zaopatrzony w wiszący na linie t. zw. rękaw, który służy jako cel dla artylerii przeciwlotniczej. Samolot startując zaczepił rękawem o leżący na lotnisku rower, który zawisł na linie. Samolot zaczął wznosić się w górę. Ponieważ znajdował się na nieznacznej jeszcze wysokości przelatując nad przewodami elektrycznymi, dostarczającymi prąd elektrowni pruszkowskiej do Okęcia, zaczepił rowerem o druty. Nastąpiło krótkie spięcie, lina przepaliła się momentalnie, rower spadł na ziemię, a samolot poszybował dalej. Wypadek skończył się dla lotnika szczęśliwie, a Okęcie zostało pozbawione dopływu prądu. Uszkodzenie naprawiono po godzinie.

„Ilustrowany Goniec Poranny” z 17 stycznia 1937

Kot dusicielem

5 lipca 2015

Kot dusicielem

(j)

Niezwykły wypadek zdarzył się w Choszczówce pod Jabłonną. Anna Wilk, matka kilkumiesięcznego dziecka, zostawiwszy je w kolebce, wyszła z domu. W mieszkaniu znajdował się również kot, który wskoczył do kolebki i usiadł dziecku na ustach, gdzie mu było najcieplej. Gdy matka wróciła do domu i spostrzegła kota śpiącego na buzi dziecka, spędziła go. Niestety dziecko już nie żyło. Kot ciężarem swego ciała zadusił je.

„Nowy Dziennik” z 16 lutego 1933

Bocian przejechany

24 października 2014

Bocian przejechany.

Pociąg kolei żelaznej, jadący z Berlina do Steglitz, przejechał bociana. Maszynista widząc, że na szynie stoi bocian na jednej nodze, chciał go spłoszyć silnym świstem lokomotywy; nic to jednak nie pomogło; bocian stał zadumany i nie zważał na nadjeżdżający pociąg; lokomotywa rozerwała go na drobne kawałki. Może miał on zamiary samobójcze ?

„Dziennik Polski” z 24 sierpnie 1871

Zwalczanie anarchii na drogach

4 października 2014

Okólnik p. premiera Składkowskiego w sprawie zwalczania anarchii na drogach.

Warszawa. 13. 5. (PAT.)

P. Prezes Rady Ministrów, jako minister spraw wewnętrznych, wydał do wszystkich wojewodów i starostów następujący okólnik w sprawie ruchu na drogach:

Pomimo mego zarządzenia z dnia 17 września r. ub., wykroczenia przeciwko przepisom o ruchu na drogach trwają w dalszym ciągu i nie są dość energicznie zwalczane. Oprócz wykroczeń, popełnianych przez używających drogi, którzy z reguły przepisów o ruchu nie przestrzegają, powodując tym ciągłe wypadki, szczególnie częste są wybryki nieletnich, którzy przejeżdżających, zwłaszcza samochodami obrzucają kamieniami, rozsypując szkło, gwoździe itp., powodując niebezpieczeństwo dla zdrowia jadących oraz uszkodzenia pojazdów.

Ten stan rzeczy bezwzględnie nadal tolerowany być nie może, polecam z całym naciskiem przystąpić do energicznej walki z anarchią na drogach publicznych. W stosunku do wykraczających należy z całą surowością stosować kary przewidziane w ustawie o przepisach porządkowych na drogach publicznych, szczególniej w tych przypadkach, gdy przepisy przekraczane są świadomie.

O ile chodzi o wybryki nieletnich, należy pociągnąć do odpowiedzialności za brak dozoru ich rodziców czy opiekunów. Przypominam również o przepisach porządkowych na drogach publicznych o odpowiedzialności majątkowej rodziców i służbodawców za nieletnie dzieci i służbę do lat 14, oraz o odpowiedzialności wsi, osad i miast, na których terenie dokonano szkody przez niewykrytych sprawców spośród ludności miejscowej.

W zakończeniu Minister poleca, aby szczególny nacisk położyć na szybkie załatwienie spraw karnych przy wykroczeniach przeciwko przepisom o ruchu. Sprawy takie winny być załatwiane bez żadnej zwłoki i traktowane jako bardzo pilne.

„Gazeta Lwowska” z 14 maja 1937

Atak szaleńca w kościele

4 października 2014

Obłąkany w kościele.

Z Mławskiego donoszą do „Gazety Polskiej”, w Warszawie o strasznym wypadku, jaki się zdarzył w zeszłą niedzielę w kościele parafialnym w osadzie Szreńsk.

Na sumę przybył razem z innymi włościanin ze wsi Krzywki, Maciej Kodera, od roku już obłąkany. Obłąkanie Kodery było w ostatnich czasach spokojne i nikt się nie spodziewał katastrofy, która nastąpiła w kościele. Podczas sumy Kodera wyjął ukryty pod sukmaną tasak i w jednej chwili rozciął na dwoje głowę stojącej przed nim Anny Dzierzgówny, młodej włościanki, która w dniu tym ślub brać miała. Widząc to pan młody, Józef Wyderski, rzucił się na waryata, lecz nim zdążył pochwycić go za ręce, został ugodzony w twarz i padł na ziemię ze zdruzgotaną szczęką. Przerażony lud począł uciekać z kościoła, tłocząc się straszliwie we drzwiach, a tymczasem odważniejsi walczyli z obłąkanym, do którego przystęp był trudny, bo oparłszy się plecami o ścianę, groził, że każdego zabije, kto się zbliży. Dopiero Wincenty Sadłek ze wsi Zawady, chwyciwszy chorągiew kościelną, silnem uderzeniem ogłuszył szaleńca. Anna Dzierzgówna wyzionęła ducha, a narzeczony jej, jakkolwiek ciężko ranny, zachowany będzie przy życiu, dzięki energicznemu ratunkowi, udzielonemu przez miejscowego aptekarza. Macieja Koderę związanego odwieziono do szpitala do Mławy. W zamieszania ucieczki wiele osób poniesły przy tłoczeniu we drzwiach mniejsze lub większe obrażenia. Opowiadają, że Maciej Kodera przed kilku miesiącami usiłował utopić dwoje własnych dzieci, czemu zaledwie zapobiedz zdołano. Kościół w Szreńsku, jako sprofanowany, został zamknięty i dopiero po dopełnieniu rekoncyliacyi, t. j. powtórnego poświęcenia, świątynia będzie otwartą.

„Przyjaciel Domowy” z 13 września 1884

Niebezpieczne niedopałki

4 października 2014

Niedopałki cygar rzucane na miejscach publicznych, zwłaszcza na plantach, niejednokrotnie już były powodem smutnych wypadków. Świeżo znów padła ofiarą tej karygodnej lekkomyślności mężczyzn palących cygara młoda panienka w Peszcie. W poniedziałek wielkanocny w południe, przechadzając się po plantach na placu Józefa, ogarniętą została nagle płomieniem. Towarzyszące nieszczęśliwej osoby stłumiły wprawdzie ogień, porozrywawszy na niej palące się suknie, pomimo to odniosła ona bardzo ciężkie rany z oparzenia. Nie potrzeba dodawać że wypadek powstał z niedopałki cygarowej, od której jedwabna suknia z łatwością chwyciła ogień.

„Gazeta Lwowska” z 15 kwietnia 1874

Następna strona »