Radio

Radio i telefon

20 maja 2016

Czyżby radjo nie lubiło telefonu?

W mieście Cleveland stanu Ohio (Ameryka półn.) zaszedł niedawno bardzo oryginalny wypadek, który możnaby uważać za dowód, że radjo nie cierpi aparatów telefonicznych.

Mieszkańcy przedmieścia Clevelandu, odległego o jakieś 1 i pół kilometra od miejscowej stacji nadawczej radja, pewnego pięknego dnia zauważyli, że ich aparaty telefoniczne doskonale oddawały program radjowy, chociaż w całej okolicy nie było ani śladu jakiejkolwiek anteny lub aparatu odbiorczego.

Oczywiście niktby nic nie miał przeciwko temu, by bez żadnych przygotowań i kosztów słuchać koncertów przez radjo i żaden obywatel z Cleveland nie wytaczałby skargi, gdyby nie przykry objaw, że jednocześnie aparaty telefoniczne stały się zupełnie niezdatne do użytku właściwego.

Zarząd telefonów zmienił wobec tego instrukcje, na przewodniki użył nowego drutu, ale zupełnie bez powodzenia. Dotąd jeszcze nie udało się dociec właściwej przyczyny tego zjawiska, chociaż inżynierowie radjotelegraficzni biedzą się już od tygodni nad tem, w jaki sposób zaradzić tego rodzaju „niezgodzie” między telefonem a radjo.

„ABC” z 22 grudnia 1926

Kampania przeciw trzaskom

19 listopada 2014

Kampanja przeciwko trzaskom.
(mr)

Polowanie na wszystkie te czynniki, które powodują trzaski w czasie odbioru radjowego, prowadzone jest dziś przy użyciu całkowitego aparatu techniki współczesnej. Na zachodzie Europy (odniedawna i u nas) w urzędach pocztowych i telegraficznych znajdują się stałe posterunki kontrolne, których zadaniem jest przeprowadzać badania, w jakim stopniu urządzenia elektryczne innych typów wpływają na czystość odbioru radjowego. Niektóre firmy radjowe francuskie wprowadziły poza tem prywatne stacje kontrolne dla swych klientów. W Anglji powstało nawet towarzystwo asekuracyjne, gdzie za drobną opłatą można się ubezpieczyć na wypadek wadliwego odbioru, spowodowanego czy to popsuciem się odbiornika, czy też przeszkodami technicznemi natury zewnętrznej.

Dziś istnieje w większości krajów przymus prawny, na podstawie którego można zmusić właściciela przyrządu elektrycznego, wpływającego ujemnie na sąsiadujące odbiorniki radjowe do zabezpieczenia danego przyrządu wedle wskazówek radjowego urzędu kontrolnego. Przepis ten jest zrozumiały, w wypadku przeciwnym mielibyśmy do czynienia z kompletną anarchją w eterze.

Przechodząc do strony praktycznej omawianego zagadnienia, należy zaznaczyć, że każdy radjoamator, nim wezwie pomocy instytucji kontrolnej, powinien wpierw przekonać się, czy przyczyny powodujące trzaski, nie znajdują się w sieci elektrycznej jego własnego mieszkania. Wystarczy wadliwy kontakt lampy (zbyt luźny), przetarta izolacja oświetleniowa – mała niedokładność w transformatorku, czerpiącym prąd z sieci oświetleniowej do dzwonka przy drzwiach, aby odbiór wykazywał poważne przeszkody.

Dopiero gdy sprawdzimy, że w naszem własnem mieszkaniu „nie czai się znikąd wróg”, należy wezwać pomocy instytucji kontrolnej. Inżynier czy technik radjowy, przy pomocy specjalnych urządzeń z łatwością wyznaczy kierunek, skąd płynie złowroga influencja, a następnie po nitce do kłębka wyśledzi i ów przyrząd, który swem działaniem przeszkadza nam w odbiorze. – Jeżeli okaże się, że jest to – powiedzmy – lampa kwarcowa lekarza, który mieszka o piętro niżej, wówczas trzeba będzie odizolować ów przyrząd i zabezpieczyć, aby zneutralizować jego zaburzające działanie.

Niesłuszne są głosy pesymistów, jakoby warunki odbiorów radjowych w wielkich miastach stale się pogarszały; technika i nauka z każdym dniem lepiej radzi sobie z przeszkodami odbiorczemi i stwierdzić należy, że czystość odbioru radjowego w miastach stale się poprawia.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 8 czerwca 1937

3 miliony obywateli w zasięgu rozgłośni lwowskiej

6 listopada 2012

3 miljony obywateli w zasięgu rozgłośni lwowskiej.

Lwów „semper fidelis” otrzymał nową 50 kw. stację radjową! Ta wieść radosna obiegła ziemie południowo-wschodnie Rzeczypospolitej. Słowo polskie, muzyka, wieści ze świata będą mogły być odbierane w dalekim promieniu od Lwowa nietylko, jak dotychczas na głośniki, ale także na zwykłe, tanie aparaty kryształkowe. Wobec powiększenia mocy stacji lwowskiej niezawodnie wzrośnie bardziej liczba detektorowiczów, zwłaszcza wśród ludności wiejskiej, która jak wiadomo korzystać może z dużych ulg tak przy opłacie abonamentu, jak przy nabyciu odbiornika na słuchawki.

Dotychczas 16 kw. stacja lwowska słyszana była w skromnym zaledwie promieniu od Lwowa. Sprawa ta ulegnie obecnie całkowitej poprawie.

Cała aparatura nowej stacji wykonana została we własnych warsztatach naszej radjofonji. Jest to już druga stacja Polskiego Radja, zaprojektowana przez polskiego konstruktora, wykonana rękami polskich robotników. Pierwszą stacją w kraju wykonaną, była aparatura Rozgłośni pomorskiej w Toruniu, która służbę swą pełni bez zarzutu.

Wzmocnienie stacji lwowskiej jest pierwszym etapem na drodze do stopniowego, ogólnego powiększenia mocy stacyj regjonalnych w Polsce.

Ponieważ w zasięgu nowej stacji znajdzie się obecnie zgórą 20 gęsto zaludnionych powiatów, można śmiało preliminować cyfrę 3 miljonów obywateli województw lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego, którzy znajdą się w zasięgu radjostacji lwowskiej.

„Gazeta Lwowska” z 26 sierpnia 1936

Niedyskrecje stacji nadawczej

6 listopada 2012

Niedyskrecje stacji nadawczej.

W Stanach Zjednoczonych radjofonja nie jest zmonopolizowana, jak w Europie; ogromna ilość firm przemysłowych, kościołów, dzienników, agencji prasowych, propagandowych i t. p. w rozmaitych stanach, w różnym czasie i na różnych falach, nadaje komunikaty lub koncerty najbardziej odpowiadające celom, stawianym przez nadawców. Ponieważ nikt w Ameryce nie wie, kto, co i o jakiej. porze będzie nadawał przez radjo, ta okoliczność nasunęła żartownisiom w małem mieście stanu Ohio pomysł połączenia domowej instalacji telefonicznej z głośnikiem pewnego wytwornego klubu.

Kiedy rzecz cała była gotowa, w godzinach, gdy w klubie zbierało się najliczniejsze towarzystwo, sprawcy „kawału” radjowego zaczęli nadawać sensacyjne wiadomości, ujawniające pewne, wymyślone lub istotne, wykroczenia, których mieli dopuścić się wybitni członkowie tego klubu. Podano więc sensacyjne wiadomości o uprawianiu przez owych członków klubu, szmuglu napojów alkoholowych, zdrad małżeńskich, zaciąganiu wielkich długów, nie wahając się przed rozgłoszeniem tą drogą wielu innych, intymnych szczegółów z życia prywatnego osób, cieszących się opinią ludzi bardzo zamożnych i solidnych. Zrozumiała była panika, która podawanie codzienne tego rodzaju wiadomości, nie nadających się do rozgłaszania publicznego, musiało wywołać w sferach towarzyskich. Skompromitowani obywatele postanowili wreszcie wnieść skargę do władz policyjnych, które ze swej strony zwróciły się przedewszystkiem do Waszyngtonu z zapytaniem, jak należy postąpić w tej sprawie?

Otrzymano odpowiedź, aby natychmiast zmontować automobil z przyrządami radjogonometrycznemi i wysłać na miasto, celem wykrycia tajnej stacji nadawczej. Jak podają dzienniki amerykańskie, sprawcy tego niesmacznego kawału zameldowali się sami w policji, dzięki czemu afera ich została wykryta i zdemaskowana.

„Gazeta Lwowska” z 23 marca 1929

Radio w lecie

6 listopada 2012

Audycje radjowe w lecie

Uważniejsi radjosłuchacze spostrzegli zapewne, że w lecie bardziej oddalone radjostacje nie są słyszane z taką samą siłą, jak zimą. Na szczęście nowoczesne odbiorniki są często zaopatrzone w urządzenie, które pozwalają na automatyczne wzmocnienie osłabionej siły odbioru, tak, że wielu radjosłuchaczy nie zdaje sobie sprawy z różnicy w natężeniu głosu. Kupno aparatu z automatyczną regulacją siły głosu kalkuluje się właśnie na okres letni.

Przy odbiorze bardzo oddalonych stacyj naogół uwydatnia się, że odbiór uzyskany dzięki wmontowaniu automatycznego regulatora, nie ulega osłabieniu, ale nie jest czysty. Szczególnie przed wieczorem nie zakłócają odbiór audycyj takich stacyj dokuczliwe szmery. Te przeszkody w odbiorze powstają taksamo, jak towarzyszące błyskawicom trzaski, naskutek wyładowań w zjonizowanych warstwach powietrza, są zatem w przeciwstawieniu do przeszkód innego rodzaju, nieusuwalne.

Dzięki wielu silnym stacjom nadawczym, które pokrywają już dziś gęstą siecią całą Europę, wpływ przeszkód atmosferycznych na siłę odbioru w okresie letnim nieco zmalał, szczególnie w ostatnich latach. Obecnie możemy już słuchać swobodnie audycyj radjowych z każdego kraju europejskiego, gdyż każde państwo posiada conajmniej jedną wielką stację nadawczą, o tak wielkiej mocy, że tylko wyjątkowo silne wyładowania elektryczne powodują zniekształcenie odbioru.

Naogół jesteśmy przyzwyczajeni do odbioru stacyj zagranicznych dopiero wieczorem, a w ciągu dnia zadawalamy się odbiorem stacyj bliższych oddalonych conajwyżej o 300 km.

Inaczej się to przedstawia, gdy mamy radjoaparat, przystosowany do odbioru fal krótkich. W takim wypadku, włączywszy aparat na zakres fal krótkich, przy obrocie gałki kondensatora znajdziemy jedynie zrzadka rozsiane stacje radjofoniczne. W większości wypadków będziemy mieli do czynienia ze stacjami radjotelegraficznemi, nadającemi szybciej lub wolniej krótkie i długie sygnały (t. zw. znaki Morse’a).

Stacje radjofoniczne nie są rozmieszczone równomiernie na całej przestrzeni skali tak, jak się to dzieje na innych zakresach, lecz występują grupami w pewnych miejscach, a mianowicie przy 19, 25, 31 i 49 metrach.

Wieczorem po godz. 20-tej można usłyszeć nawet amerykańskie stacje na przestrzeni od 19 do 25 metrów.

„Gazeta Lwowska” z 28 lipca 1936

Radio – wróg kanarków

17 listopada 2011

Radjo – wróg kanarków.

W Stanach Zjednoczonych, gdzie bardzo rozpowszechnione jest hodowanie kanarków w pokojach, zauważyli miłośnicy wdzięcznych tych ptaków, że stopniowo zatracają one swoje zdolności śpiewacze, nie wiedzieli wszelako czemu przypisać dziwny ten objaw. Obecnie zagadka została rozwiązana przez jednego z największych amerykańskich hodowców kanarków, F. Coopera z Baltimore, który od półwieku nieomal poświęca się rozwijaniu daru śpiewaczego skrzydlatych stworzeń. Otóż okazało się, że winowajcami zaniku głosu kanarków w mieszkaniach są głośniki radjowe. Kanarki. z natury posiadające dar naśladowania, usiłują śpiewać równie głośno jak głośnik radjowy a nawet przekrzyczeć go, wskutek czego w bardzo szybkim czasie zrywają swoje struny głosowe.

„Gazeta Lwowska” z 9 kwietnia 1931

Telefon bez drutu

12 maja 2011

Próby z telefonem bez drutu odbywały się niedawno pomiędzy głównym instytutem telegraficznym w Rzymie, a stacyą telegraficzną bez drutu na górze Mario. Próbowano przyrządów wynalezionych przez Majorama. Odległość pomiędzy stacyami wynosiła mniej więcej 4 kilometry. Przyrząd wysyłający składał się z generatora fal elektrycznych i z mikrofonu hydraulicznego, zbudowanego przez Majorama. Przyrząd, odbierający dźwięki, składał się z urządzenia Marconiego. Wypowiedziano kilka zdań przed wysyłaczem, które słyszano doskonale w odbieraczu. Charakter głosu odróżniano wyraźnie, potrafiono nawet rozpoznać, kto mówił. Powyższy system telefonu bez drutu, będzie wypróbowany na większych odległościach.

„Goniec Polski” z 14 sierpnia 1907

Telegraf bez drutu z Ameryki do Europy

12 maja 2011

Telegraf bez drutu z Ameryki do Europy.

Telegramy niedawno doniosły, że połączenie Europy z Ameryką za pomocą telegrafu bez drutu, stało się wreszcie rzeczą dokonaną. Marconi zajmował się tą sprawą od dłuższego czasu, a mianowicie od 23. września b. r. urządziwszy jedną stacyę w Galway, na zachodniem wybrzeżu Irlandyi, drugą zaś w miejscowości portowej Glace w Nowej Szkocyi, po drugiej stronie oceanu Atlantyckiego. Po zaprowadzeniu tego połączenia pomiędzy Ameryką i Europą, system Marconiego po raz pierwszy wszedł na tory praktycznego zastosowania na wielką skalę. Dotąd system ów służył głównie do łączenia punktów, których w inny sposób nie można było połączyć, n. p. okrętów na pełnem morzu pomiędzy sobą, albo okrętów i lądu stałego. Ale porozumiewanie się to zawodziło często, gdyż przyrządy, umieszczone na okrętach, posiadały zbyt mały promień działania. Jeżeli tedy oddalenie okrętu od lądu jest większe, niż promień działania przyrządu, to wysłanie depesz może odbywać się w następujący sposób.

Ażeby system telegrafowania bez drutu zastosować do regularnego ruchu, trzeba było przedewszystkiem znacznie powiększyć promień działania przyrządu na stacyi. Przedsięwzięto próby i już w styczniu r. b. można było wysłać z Paryża do Berlina depeszę. Później powiodło się nawet pokonać odległość 2000 kilometrów. Ale posyłanie depesz telegrafem bez drutu stało się prawdziwym tryumfem techniki.

Jak Marconi zapewnia, depesze wysłane telegrafem bez drutu, będą o wiele tańsze, niż depesze kablów nadmorskich. Ta okoliczność jest bardzo ważną. Towarzystwa kablowe będą musiały zniszczyć swe taryfy. A jeżeli system Marconiego odpowie wszelkim wymaganiom, w takim razie kable podmorskie staną się zbytecznemi.

Okręt wysyła depeszę na chybił trafił. W razie, gdy jaki inny okręt z przyrządem znajduje się w promieniu działania, naówczas ten drugi okręt podaje depeszą dalej, aż wreszcie, bądź za pośrednictwem trzeciego lub więcej okrętów, wiadomość dostaje się do stacyi lądowej. W przeciwnym razie depesza oczywiście ginie. Podanie depeszy w dalszą drogę przez następny okręt, poznaje okręt poprzedni w ten sposób, że własną depeszę sam otrzymuje napowrót.

„Goniec Polski” z 26 listopada 1907

Telegraf bez drutu jako przyrząd meteorologiczny

14 listopada 2009

Telegraf bez drutu, jako przyrząd meteorologiczny.

Młody uczony francuski F. Duroquier, ogłosił w czasopiśmie „Nature” rezultaty swych badań nad telegrafem bez drutu, jako aparatem meteorologicznym. Doświadczenia swe i obserwacye prowadził Duroquier przez cały rok na stacyi telegrafu bez drutu w miejscowości Danche, w departamencie Inre et Loire we Francyi; aparat telegraficzny połączył w swych doświadczeniach z telefonem otrzymał bardzo ciekawe wyniki.

Wszelkim perturbacyom meteorologicznym towarzyszą, jak wiadomo, perturbacje elektryczne. Perturbacye zaś elektryczne mogą być zaraz przy ich powstaniu w bardzo rozległym okręgu odczuwane przez aparaty, czułe na elektryczne (Hertza), powstające w atmosferze przy różnych zmianach pogody. Okazuje się, że aparat telegrafu bez drutu, jako czuły na fale Hertza, daje zupełnie nieoczekiwaną możność badania elektryczności atmosferycznej, w praktycznem zaś wyzyskaniu tych studyów daje pożyteczne wskazania co do stanu atmosfery. Obecnie określenia naukowej meteorologii ograniczają się do określenia burz, przyczem w tym celu stosowane są albo dźwiękowe sygnały – dzwonki, albo aparaty piszące, połączone z elektrycznemi detektorami; wszelkie wyładowanie burzowe elektryczności na wielkiej odległości sygnalizuje dzwonek lub gwałtowna deformacya linii krzywej na zapisującym aparacie. Duroquier zastosował nowy, bardzo prosty sposób obserwacyi, którego dotąd nie używano, a mianowicie, telefon. Pioruny, deszcz, zimno burze, regestruje odbieracz telefoniczny przy aparacie radiotelegraficznym przez charakterystyczne „zjawiska dźwiękowe”, które Duroquier nazywa „pasożytami atmosferycznemu”, t j. „saletnikami” rozmaitych zmian pogody. Duroquier stwierdził i zanotował w telefonie następujące typowe dźwięki: silny, powtarzający się i rosnący trzask oznacza zbliżającą się burzę piorunową i naodwrót, przy oddalaniu się burzy trzask słabnie i rozlega się rzadziej; padający nawet bardzo daleko od stacyi grad powoduje lekki świst, pochodzący ze słabych wyładowań elektrycznych wśród stykających się kulek gradu; obniżenie się temperatury, przymrozkom jesiennym, towarzyszą słabe dźwięki, przypominające klaskanie w ręce; przybliżanie się deszczu, śniegu, mgły, robiącym powietrze lepszym przewodnikiem elektryczności, sprzyja większej dokładności radiotelegraficznych wskazań, a odwrotnie działa zimno i suchość atmosfery.

Wszyscy mający do czynienia nawet ze zwykłym aparatem telefonicznym, czynnym na większych przestrzeniach t. zw. „międzymiastowym”, n. p. urzędnicy przy telefonach, dziennikarze, mogli zaobserwować podobne zjawiska; teraz po doświadczeniach Duroquiera mogą systematyzować swoje spostrzeżenia i uzupełniać.

Po tem sprawozdaniu z rezultatów swoich obserwacyi, Duroquier daje wskazówki co do szczegółów z doświadczeń z przepowiadaniem pogody na stacyach telegrafu bez drutu i wskazuje na ważność i konieczność podobnych „aerologicznych” spostrzeżeń, które w połączeniu z innemi danemi, pozwolą meteorologii z większą niż dotychczas pewnością i dokładnością przepowiadać pogodę.

„Głos Rzeszowski” z 28 września 1913

Sygnał zaginął na Marsie

11 sierpnia 2009

Sygnał zaginął na Marsie
Próba nawiązania kontaktu z Marsem nie udała się

NOWY JORK, 28 VII.

Korzystając z faktu. iż Mars w ciągu ubiegłej nocy znajdował się bliżej ziemi, niż kiedykolwiek indziej w ciągu ostatnich lat 15-tu, eksperci radiowi usiłowali przesłać sygnał na tę planetę. Eksperyment taki dokonany został w obserwatorium Baldwina (Luisiana), w obecności licznie zebranych astronomów. Sygnał trwający 3 i jedna czwarta minuty, wysłany został z obserwatorium i według obliczeń w tym samym czasie powinien był powrócić z powrotem. Eksperci i astronomowie czekali 6 i pół minuty, lecz sygnał nie powrócił.

„Dziennik Ostrowski” z 29 lipca 1939

„Detefon” staniał

10 sierpnia 2009

„Detefon” staniał

Od 1 stycznia b. r. została obniżona cena odbiorników detektorowych „Detefon” sprzedawanych w abonamencie przez urzędy i agencje pocztowe. Po uwzględnieniu obniżki, cena „Detefonu” (z kompletem materiału instalacyjnego i słuchawkami) wynosi zł. 2,- przy odbiorze kompletu i tylko 10 rat miesięcznych po zł 3 gr. 85.

W cenie tej mieści się już opłata za abonament radiofoniczny. Trudno nie przyznać, że jest to cena rzeczywiście bardzo przystępna. Obniżka ceny podyktowana była względami natury społecznej; celem obniżki było jak najdalej idące uprzystępnienie nabycia radia najmniej zamożnym warstwom społeczeństwa. Za gotówkę cena „Detefonu” wraz z kompletnym materiałem wynosi zł 25,-.

Dziś w dobie wydarzeń politycznych, jakich jesteśmy świadkami, kiedy burzliwe chmury kłębią się nad Europą – radio powinna mieć każda rodzina. Oczywiście odbiornik lampowy ma większy zasięg od detektorowego, ale ten ostatni ma jedną zasadniczą przewagę nad aparatem lampowym (sieciowym): w razie uszkodzenia czy wyłączenia sieci oświetleniowej odbiorniki detektorowe jako nie mające nic wspólnego z siecią elektryczną – pracują dalej, podczas gdy odbiorniki lampowe (sieciowe) milkną do czasu włączenia prądu.

(p)

„Dziennik Ostrowski” z 12 lutego 1939

Fantastyczne słuchowisko Wellsa „Wojna światów” powodem olbrzymiej paniki w Ameryce

10 sierpnia 2009

Fantastyczne słuchowisko Wellsa „Wojna światów” powodem olbrzymiej paniki w Ameryce

LONDYN, 31. X. Reuter donosi z Nowego Jorku o niezwykłym przejawie masowej paniki w Stanach Zjednoczonych, spowodowanej audycją radiową.

Radiostacje amerykańskie, należące do koncernu „Columbia” nadały w niedzielę wieczorem słuchowisko oparte na znanej powieści fantastycznej Wells’a p. t. „Wojna światów”. Powieść ta przedstawia inwazję istot żyjących na Marsie, które wystrzelone zostały w pociskach z Marsa na ziemię, gdzie szerzą mord i zniszczenie wśród mieszkańców naszej planety. Autor słuchowiska przeniósł walkę między mieszkańcami Marsa i ziemi na obszar Stanów Zjednoczonych, wymieniając rozmaite miasta amerykańskie, gdzie pojawili się „Marsjanie” i gdzie toczyły się walki miedzy potwornymi istotami z Marsa a wojskami St. Zjednoczonych. Armia amerykańska bombardowała przybyszów z obcej planety pociskami ciężkiej artylerii i wystawiła przeciw nim czołgi.

Słuchowisko było tak realistyczne, że, jak stwierdza Reuter, mnóstwo radiosłuchaczy w Stanach Zjednoczonych ogarnęła panika. Tysiące radiosłuchaczy zapytawało telefonicznie redakcje i radiostacje o szczegóły tych zajść, nie orientując się najwidoczniej w treści audycji. Komisariaty policji w Nowym Jorku w ciągu 10 minut odebrały 10 tysięcy zapytań telefonicznych. Speackerzy koncernu „Columbia” kilkakrotnie musieli wyjaśniać, że słuchowisko jest fikcyjne. Wyjaśnienia te jednak nie skutkowały. Panika szerzyła się nadal. Agencje telegraficzne i dzienniki w wydaniach nadzwyczajnych uspakajały ludność.  Czytaj dalej…

Odbiornik popularny w świetle nowoczesnej techniki

10 sierpnia 2009

Odbiornik popularny w świetle nowoczesnej techniki

Z roku na rok rosnące rozpowszechnienie radia (ilość odbiorników w świecie sięga 70 milionów) sprawia, że odbiornik radiowy stał się dzisiaj typowym produktem fabrykacji masowej Minęły czasy rewelacji w budowie odbiorników, gdy prawie każda firma mogła się pochwalić oryginalnymi układami elektrycznymi. Dziś zwłaszcza, o ile chodzi o odbiorniki prostsze, możliwości zasadniczych schematów elektrycznych są dość ograniczone i powszechnie znane.

Specjalnie ważne są te sprawy przy produkcji odbiornika popularnego, a więc odbiornika przeważnie jednoobwodowego, przeznaczonego dla najszerszych warstw społeczeństwa. Siłą rzeczy odbiornikowi tego rodzaju nie można stawiać zbyt dużych wymagań pod względem czułości i selektywności. Jako zasadę zarówno dla niemieckiego Volksempfängera, włoskiej Ballili, przyjęto dobry odbiór stacyj krajowych i kilku bliższych i silniejszych stacyj zagranicznych. Podobną myślą kierowano się przy układaniu Polskich Norm Elektrotechnicznych na odbiornik popularny.

Spełnienie tych stosunkowo niewielkich wymagań jest elektrycznie dość łatwe, nawet jeśli dodamy konieczność możliwie małego poboru mocy przez odbiornik bateryjny, co zresztą zależne jest nie tyle od konstruktora odbiornika, co od użytych lamp. Pole do pomysłowości konstruktora otwiera się dopiero gdy przyjdzie do zrealizowania mechanicznego schematu ideowego. Nie zapominajmy, że odbiornik dostanie się w ręce zupełnych laików, kręcących z satysfakcją wszystkimi jego ruchomymi częściami, a nie umiejących zreperować najprostszego uszkodzenia. To też odbiornik musi być prosty i pewny w konstrukcji, a operowanie nim powinno być jak najłatwiejsze.

Przy takiej ilości każda kilku groszowa śrubka stanowi poważną pozycję w bilansie ogólnym, oszczędność zatym w rozchodzie materiałowym jest sprawą samą przez się zrozumiałą, z którą liczy się nawet początkujący konstruktor. Jest jednak i inny moment, niemniej ważny, o którym często się zapomina: przy produkcji masowej cenny jest każdy ruch. Przesunięcie jakiejś śrubki o kilka milimetrów, może zmniejszyć ilość stanowisk roboczych przy pasie produkcyjnym, a co za tym idzie koszty montażu. Przy wykonywaniu modeli laboratoryjnych nie daje się to oczywiście odczuwać i trzeba dokładnej znajomości warsztatu produkcyjnego by uwzględnić wszystkie momenty o zasadniczym znaczeniu dla fabrykacji masowej.

Wszystkie wymienione tu momenty są istotne dla osób, które zamierzają stanąć do konkursu, rozpisanego ostatnio przez Polskie Radio wspólnie z Komitetem Do Spraw Kultury Wsi i Państwowym Instytutem Telekomunikacyjnym na model produkcyjny popularnego odbiornika bateryjnego. Jak widać z komunikatu o konkursie, główny nacisk został położony właśnie na przystosowanie odbiornika do produkcji masowej. Rzeczą konstruktorów – fachowców od fabrykacji seryjnej jest znalezienie takiego rozwiązania zadania, które dawałoby odbiornik o przepisanych w warunkach technicznych własnościach, przy możliwie niskiej cenie.

Z naszej strony pozostaje tylko życzyć im powodzenia przy opracowaniu modeli odbiornika, który trafi pod każdą polską strzechę.

„Tygodnik Illustrowany” z 15 stycznia 1939

Roztargniony speaker radiowy

10 sierpnia 2009

Roztargniony speaker radiowy.

Jeżeli nie uziemiony faktycznie, to w każdym razie symbolicznie. Proszę sobie wyobrazić speakera niewielkiej stacji nadawczej w Australii, który późnym wieczorem zapomina zamknąć mikrofon, szeroko ziewa i oświadcza z rozbrajającą szczerością:

- No, Bogu dzięki, uwolniłem się od tych niemiłych bałwanów aż do jutra!

Może gdzie indziej na speakera podano by liczne skargi, a jeszcze gdzie indziej przysłano by mu równie licznych sekundantów. Ale Anglicy mają humor. Więc zarząd radiostacji otrzymał mnóstwo listów gratulujących, stwierdzających, że szczerość speakera wszystkich ubawiła, i że przykro by było radiosłuchaczom, gdyby z tego powodu miał jakiekolwiek przykrości.

„Dziennik Ostrowski” z 21 maja 1939

Pies wpadł w szał przy głośniku

28 lipca 2009

Pies wpadł w szał przy głośniku

W tragiczny sposób zakończyła się dla państwa Biggdle w Londynie audycja radiowa, nadawana z Kapstadtu. Po obszernym referacie o racjonalnej hodowli psa rasowego, wygłoszonym z okazji otwarcia wystawy psów, audycję zakończono transmisją szczekania zgromadzonych na wystawie psów. Niesione na falach eteru skowyty i szczekania psów wprowadziły buldloga państwa Biggdle w taką wściekłość, że zaczął rzucać się do głośnika, naszczekując gwałtownie. Gdy przyjaciel pana domu usiłował go powstrzymać, pies rzucił się na niego i przegryzł mu szyję tak fatalnie, że rozdarł tętnicę. Mimo natychmiastowej pomocy lekarskiej, nieszczęśliwemu grozi utrata życia wskutek upływu krwi.

„Dziennik Ostrowski” z 20 października 1938