Varia

Prawdziwa piękność kobiety

31 grudnia 2015

Prawdziwa piękność kobiety.

Pod takim tytułem zamieścił niedawno Kuryer codzienny artykulik, który tutaj powtarzamy:

Utrzymuje się powszechnie fałszywe mniemanie, że kobieta po skończeniu lat 26 zaczyna się , jeżeli nie starzeć, to przynajmniej wkracza w epokę, która już nie należy do interesujących. Tymczasem piękność kobiety powinna trwać do pięćdziesiątego roku życia i trwa w samej rzeczy, gdy jest skończoną i nie posiada rożnych przyrodzonych braków.

Zenitem piękności kobiecej są lata pomiędzy 35 a 40 rokiem życia.

Piękna Helena miała lat czterdzieści, kiedy ku niej płonęły jeszcze wszystkie serca; Aspazya liczyła lat 36, kiedy się w niej zakochał Perykles; Kleopatra przekroczyła trzydziestkę, gdy po raz pierwszy spotkała Antoniusza; Diana de Poitiers miała rok 36, kiedy zapałał ku niej miłością Henryk II; Anna austryacka dochodziła 39 roku życia, gdy ją uważano za najpiękniejszą w Europie; pani de Maintenon liczyła 43 lat, kiedy się z nią ożenił Ludwik XIV; pannę Mar miano za najpiękniejszą osobę w jej 45 roku życia; wreszcie pani Recamier była cudownej urody pomiędzy 36 – 55 rokiem swojego życia.  Czytaj dalej…

Perfumy fałszowane

5 kwietnia 2015

Perfumy fałszowane.

W Cannes jeden z właścicieli fabryki perfum spotrzebowywa rocznie 70,000 kilogr. kwiatu pomarańczowego, tyleż liści różanych, 16,000 kwiatu jaśminowego, 20,000 fiołków i 20 funtów innych kwiatów – oprócz mnóstwa kwiatów i liści pospolitych. Cyfry poważne, ale można mieć dopiero wówczas wyobrażenie o ich kolosalności, jeżeli zauważymy, że dla otrzymania jednego kilogr. liści różanych, trzeba oberwać 5,000 krzaków, że 30,000 krzaków jaśminowych daje tylko 1,000 kilogr. kwiatu; że trzeba zasadzić 5,000 metrów ziemi fiołkami, aby ich uzbierać tylko 1,000 kilogr. W żadnej też fabrykacyi nie dzieje się tyle nadużyć co w perfumeryi – bo materyał kosztowny i za fałszerstwo nie grozi żadna kara. Fabrykant oszukuje tylko elegantki i zbytnice, a nad temi aniołami nie czuwa kodeks handlowy. W Nicei i Cannes zbierają rocznie 25,000 kilogramów fiołków, z czego otrzymują tylko 6,000 kilogr. perfumów rzetelnych, reszta zaś sprzedawana pod temi samemi etykietami, t. j. drugie 6.000 kilogr., to perfumy fałszowane. To samo dzieje się z wodą pomarańczową: Cannes, Grasse i Nicea wyrabiają tej wody prawdziwej tylko 465.000 litrów, a wysyłają do stolic Europy, przeszło milion litrów; Niejedna elegantka nasza ani się domyśla, że myje swe lica wodą z marchwi lub szałwii a może jeszcze z czegoś gorszego.

„Gazeta Lwowska” z 10 września 1886

Zabawki

21 grudnia 2014

ZABAWKI.
(Przy sposobności wystawy w Muzeum przemysłowem).
(k)

Wyobraźnia jest fortecą, w której oszańcowujemy się od lat najmłodszych, znajdując w niej ucieczkę przed powszedniością życia. W wieku młodocianym, szańce, oddzielające rzeczywistość od ułudy są mniej warowne, a potrzeba wędrówki w zaczarowane krainy omamień nierównie silniejsze, niż w latach późniejszych. Ona to stwarza legendy, baśnie o wróżkach, chochlikach; ona też przewodniczy zabawom dziecięcym i pomocnym ich narzędziom, zwanym zabawkami.

W tak zwanych „dobrych” czasach, zabawki były bardzo proste pod względem budowy. Dziś zdumiewają nas tysiącem odmian, zastosowań, przemyślność, sztuka, wiedza współdziałają w zabawkowej produkcyi. Odwiedziny w sklepie „Wieszczki lalek” są jakby poglądową nauką historyi ludzkości, przyrody, mechaniki, dynamiki, fizyki i t. p.

A jednak, niektóre cacka przetrwały próbę czasu. Dziewczynki pozostały wierne – lalkom, zwłaszcza takim, które można tulić do łona, huśtać, bujać, przewijać, które najwięcej potrzebują starań, opieki, i dlatego są najmilszemi dziećmi dla malutkich mateczek.

Lecz do budowy dzisiejszych lalek wezwano mechanikę, nadano im skomplikowane organizmy; lalki mogą nietylko otwierać i zamykać oczy, mówić: „mama”, chodzić, pozbyły się już nawet stereotypowego uśmiechu, pozostawiając go może lalkom żywym.    Czytaj dalej…

Papierosy polskie w Paryżu

19 listopada 2014

Papierosy polskie w Paryżu.

Nasz korespondent paryski (wz) pisze:

Kilka tygodni temu pojawiły się wreszcie w niektórych „bureaux de tabac” w Paryżu zapowiadane od paru miesięcy papierosy polskie „Egipskie”, „Maden” i „Złota Pani”. Po cenach bardzo przystępnych (np. „Egipskie” – 5 fr. 40 (1 zł 90 gr), „Złota pani” – 10 fr. (3 zł 50 gr), w ładnych, nawet bardzo ładnych pudełkach, zdobyły sobie zbyt bardzo szybko.

Przyznać trzeba, że są doskonałe. – „Egipski”, nabyty w Paryżu, smakuje jak doskonały papieros Laurens’a, czy Xantis’ów i dobitnie wykazuje różnicę, jaka zachodzi pomiędzy towarem na eksport, a towarem, przeznaczonym na zbyt w kraju. „Egipski” bowiem, zakupiony w Krakowie, smakuje jak… jak… no, jak „Egipski”!

Cóż, kiedy przysłowiowa już wadliwość funkcjonowania naszych czynników urzędowych zabija momentalnie to dobre, co zrobiła. Od przeszło tygodnia papierosów polskich w Paryżu – niema… Co się stało? Poprostu transport nie nadszedł… Takie nieregularne dostarczanie towaru, który zdołał sobie otworzyć rynek w bardzo krótkim czasie, jest lekkomyślnością naprawdę karygodną. Duży sklep tytoniowy na Montparnassie skarżył mi się (nie cały sklep, tylko jego miła właścicielka), że codziennie telefonuje do przedstawicielstwa polskiego monopolu, czy już papierosy nadeszły, gdyż ma nieprzyjemności od swych stałych klientów, którzy pragną palić te polskie papierosy. Tymczasem papierosy nie nadchodzą…

Natomiast nie zdarza się nigdy, by kiedykolwiek w sklepie tytoniowym zabrakło monopolów innych państw, które wprowadzone są na rynek paryski, jak monopolu niemieckiego, angielskiego, amerykańskiego, włoskiego, belgijskiego, austriackiego, egipskiego… Dlaczego tylko my wykazujemy zawsze złą organizację, co wcale nie jest rzeczą wskazaną na terenie zagranicznym?

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 14 stycznia 1931

Wymiana monet uszkodzonych

31 marca 2014

Wymiana monet uszkodzonych.

Ministerstwo skarbu w celu ujednostajnienia postępowania przy wymianie monet uszkodzonych, wydało dla podległych mu kas dokładne wskazówki. Monety, które w skutek zwykłego obiegu straciły na wadze, lub na wyrazistości stempla, maja być bezwarunkowo przyjmowane w nominalnej wartości przy zapłatach i wymianach. Jeżeli uszkodzenie nastąpiło w innej drodze, to – jeżeli jest drobne, niezwraca zwykłej uwagi, wreszcie, jeżeli dokonano go nie rozmyślnie, ma być zastosowana również ta sama reguła.

Jeżeli uszkodzenie jest znaczne, Ministerstwo przepisuje następujące postępowanie: Monet złotych nie ma się przyjmować przy uiszczaniu należytości, ale też nie ma się ich zwracać publiczności, lecz należy zatrzymywać je za pokwitowaniem, a następnie, bez względu, czy to moneta stempla austryackiego, czy węgierskiego, odsyłać do wiedeńskiej mennicy głównej, gdzie się ja podda ponownemu badaniu i jeżeli okaże się potrzeba wycofania z obiegu, oznaczy się w jakiej wysokości należy się stronie odszkodowanie, które będzie wypłacone za zwrotem poprzedniego pokwitowania.

Guldeny srebrne, pięcio i jednokoronówki, wreszcie inna moneta zdawkowa, w takim wypadku mogą być również wykluczone od przyjmowania w zapłacie lub wymianie, lecz zostaną uczynione niezdolnemi do obiegu przez przecięcie lub przebicie i w takim dopiero stanie zwróci się je stronom, jednakże te strony mogą do Ministerstwa skarbu lub do władzy skarbowej pierwszej instancyi wnieść podanie o wymianę tych monet z dokładnem podaniem powodu ich uszkodzenia. Ministerstwo zaś, bez względu, czy monety są stempla austryackiego, czy węgierskiego, jeżeli uzna, że uszkodzenie rozmyślne nie było, przyznawać będzie wynagrodzenie bez żadnych potrąceń. Jeżeli przypadkowo uszkodzone monety zakwestyonowane zostaną przy wypłacie lub wymianie w kasie rządowej, to podanie o wymianę ich można wnosić zaraz w tym samym urzędzie.

Monety rozmyślnie uszkodzone, n. p. przez opiłowanie, przewiercenie, przylutowanie haczyków lub uszek, nakrawywanie i t. d., mają być wykluczone od przyjęcia w zapłacie. Jednakże rozmyślnie uszkodzone guldeny srebrne mogą być przyjmowane w każdej ilości w głównym urzędzie menniczym, w urzędach cechowania złota i srebra, czynnych jako urzędy wymienne, wreszcie w kasach wymiennych, na żądanie stron wedle swej wagi brutto, a mianowicie w cenie po 120 koron za kilogram monet.

„Gazeta Lwowska” z 8 października 1905

Moskiewski żart karnawałowy

22 lutego 2014

Moskiewski żart karnawałowy.

Kilku bogatych kupców w Carycynie, zaprosiło dwanaście zamężnych kobiet na przejażdżkę sankami, poczem w pierwszorzędnej restauracji miejskiej utraktowano je przekąską. Co im do picia tam podano, niewiadomo, dość że potem wszystkie dwanaście kobiet zapadło w sen głęboki. W czasie snu, kupcy rozebrali je wszystkie doszczętnie z sukien i zabrawszy te suknie z sobą, uciekli i uwiadomili mężów, gdzie się ich żony znajdują. Można sobie wyobrazić gniew, jaki ogarnął mężów i wstyd owych rozebranych kobiet, skoro się obudziły.

„Dziennik Polski” z 23 lutego 1902

Kupujcie nalepki pomocy zimowej

6 lutego 2014

KUPUJCIE NALEPKI POMOCY ZIMOWEJ.

Miejski Komitet Pomocy Zimowej bezrobotnym urządza w dniach od 21-29 b. m. „Tydzień Nalepek” i wzywa wszystkich obywateli miasta, by w tym czasie ozdobili swe okna czerwonymi trójkątnymi kartkami z napisem „Pomoc Zimowa”, które są do nabycia w wielu sklepach, aptekach, trafikach i kioskach po 10 gr. za sztukę. Kupując nalepki zasilamy szczupłe fundusze Miejskiego Komitetu P. Z. B., który walczy z wielkimi trudnościami, by prowadzić w dalszym ciągu masową akcję pomocy bezrobotnym w postaci wydawania bezpłatnych obiadów, oraz rozdawnictwa chleba, węgla, ziemniaków i innych artykułów pierwszej potrzeby. Nędza ludzi pozbawionych pracy jest nieopisana. Wszyscy, którzy mają choćby skromne środki utrzymania powinni im przyjść z pomocą. Wydatek na nalepki Pomocy Zimowej jest bardzo nieznacznym procentem, jakim opodatkowujemy się na rzecz głodnych od świątecznych dostatków i przyjemności.

„Gazeta Lwowska” z 25 marca 1937

Austriackie guldeny

27 grudnia 2013

Austrjackie guldeny srebrne są w nowem cesarstwie niemieckiem jeszcze ciągle przyczyną rozmaitych trudności w handlu i obrotach pieniężnych, a bez rozsądnego powodu.

Pieniądz ten, bity w myśl konwencji monetarnej z 24 stycznia 1857, zawartej między ówczesnym związkiem celnym a Austrją. W konwencji tej postanowiono, aby bić z funta czystego srebra 30 talarów, albo 45 złr. austrjackich. Z tego wypływa, że co do wartości srebra ma złoty reński austrjacki dokładnie i rzetelnie wartość 2/3 talara, czyli 20 sgr. W tej wartości przy spłacie kontrybucji 1860 r. przyjmował rząd pruski złote austrjackie i po tej cenie wydawał je w własnym kraju. Twierdzić, że złoty austrjacki w srebrze nie ma wartości 2/3 talara, jest to zarzucać rządowi austrjackiemu fałszerstwo monety, a w gruncie rzeczy prawić nieprawdę. Rząd saski teraz właśnie jeszcze kazał probierzom w mennicy dochodzić wartości austrjackich reńskówek i moneta okazała się rzetelną. Rząd francuski skupuje więc austrjackie reńskówki, przetapia je i przekuwa na swoje 5-frankówki, aby resztę haraczu spłacić Niemcom, a tak Niemcy to samo srebro dostają z powrotem, tylko w podwójnych sztukach, bo 5-franków to dokładnie 2 złote reńskie austrjackie. Szkoda tedy roboty! Nadto, kiedy Austrja reńskówki bije w pełnej wartości. Wiadomo bowiem, że z funta czystego srebra będą bili w Niemczech 100 marek, lubo funt srebra daje rzeczywiście tylko 90 marek; zaczem austrjacki złoty reński ma 2 sgr. więcej niż przyszła moneta niemiecka równej ilości.

Wobec tego wszystkiego trudno się domyśleć racjonalnych powodów, dla czego tak rząd pruski postępuje. Bo w pierwszym rzędzie cierpią przez to właśni poddani Prus, gdyż na ich koszt wykonuje się zniżenie ceny austrjackich reńskówek. Mniemają, że rząd pruski usiłuje przez wywołanie austrjackiego srebra sprowadzić austrjackie złoto do swego kraju; ależ mennice niemieckie wykazują, że mają dość złota. Największa niekorzyść z tego, że się utrudniają stosunki handlowe przez postępek rządu pruskiego. Kredytu Austrji ten fortel pruski przecie nie zdoła podkopać.

„Dziennik Polski” z 3 października 1873

Polacy w Legii Cudzoziemskiej

17 lipca 2013

Polacy w legii zagranicznej.

Kuryer Warszawski ogłasza następujący list. otrzymany z Afryki :

„Niżej podpisani ośmielamy się prosić o łaskawe umieszczenie na łamach Kuryera odezwy Polaków-legionistów, w Afryce przebywających. Prosimy bardzo, aby czytelnicy raczyli i o nas pamiętać i gazety, oraz książki przeczytane, miast je palić lub niszczyć, pod niżej podanymi adresami co pewien czas odsyłać. Nie posiadając żadnych funduszów, nie możemy sami pism prenumerować, ani nawet ich przesyłki tutaj opłacić. Jest nas, Polaków, w legii zagranicznej około 43 w pierwszym pułku, a około 40 w drugim. Jesteśmy rozrzuceni między 14.000 żołnierzy po rozmaitych posterunkach. Miesiącami całymi nie mamy sposobności z nikim po polsku się rozmówić, chyba, gdy idziemy i władze gromadzą nas w kompanie w jednym punkcie, z rozmaitych zwołując posterunków; wtedy dopiero my, Polacy, widzieć się z sobą, podać sobie ręce i słyszeć język polski możemy.

Zmuszeni z konieczności do używania obcej mowy, przeważnie francuskiej lub niemieckiej, jakże łatwo swoją własną utracić możemy! Ktoś, kto na obczyźnie przebywał daleko od ukochanych, mowy ojczystej i wiadomości z kraju pozbawiony, ten pojmie naszą tęsknotę, zrozumie, czem jest dla nas książka lub gazeta polska i ten prośby naszej wysłucha. W celu ułatwienia komunikacyi między nami tu, w legionie, postanowiliśmy założyć Towarzystwo, którego celem będzie niesienie bratniej pomocy rozproszonym rodakom, a szczególnie ułatwienie poznania służby do legionu przybywającym i utrzymania ich w duchu narodowym. Pragniemy też zająć się dostarczaniem pracy tym Polakom, którzy legię opuszczają. Ponieważ już kilka zaszło takich faktów, że Polacy, uległszy jakiemuś nieszczęśliwemu wypadkowi, ze służby, jako niezdolni, bez żadnego wynagrodzenia byli uwolnieni, musimy na przyszłość i o tem pamiętać.   Czytaj dalej…

Legalne fałszerstwo pieniędzy

6 listopada 2012

Legalne fałszerstwo pieniędzy.

Wiedeńska publiczność śmiała się zawsze w teatrze ile razy aktor podczas przedstawienia, wspominając o tysiącach, pokazywał zamiast pieniędzy zwitek prostych papierów. Dyrektor teatru chciał pod tym względem zadowolić publiczność i podał do intendentury prośbę, by mu dla użytku na scenie zrobić kazał kilka banknotów fałszywych. Prośbę tę przyjęto i aktorowie teatru nadwornego mają w zapasie podobne pieniądze, tak dobrze naśladowane, że nawet na dwa kroki wywołują illuzję. Oczywiście napis musiano zmienić. Na pięcioreńskowych banknotach stoi taki napis: „Pięć banknotów teatralnych c. k. nadwornego teatru, ważnych tylko podczas przedstawienia. Banknot ten nie ma jednakże żadnej wartości i żadna kasa nie wypłaci za niego ani krajcara.” Jestto smutna rzecz ale prawdziwa.

„Dziennik Polski” z 19 października 1869

Rasizm w Ameryce 1906

6 listopada 2012

Z CAŁEGO ŚWIATA
(fr.)

Amerykanie (oczywiście północni), którzy, jak wiadomo, są zdumiewającym organizmem, złożonym z najsprzeczniejszych wad i zalet, zbrodniczych popędów i szlachetnych porywów, teraz wzięli na czułość i zabierają się do odradzania, a właściwie do leczenia chorych – roślin! W pobliżu Waszyngtonu istnieje już, jedyny naturalnie na całym świecie, szpital roślinny. Ci dobrodzieje roślinności twierdzą, że drzewa, kwiaty, jarzyny i t. p. doznają tych samych chorób co ludzie, suchot, reumatyzmu, scyatyki, zaburzeń w narządach trawienia i t. d., i że je należy leczyć zapomocą tych samych środków co człowieka, a więc zapomocą morfiny, boraksu, antypiryny i t. d., i t. d. Tak np. goździk-suchotnik potrzebuje leczenia formolem, więc należy go podlewać mocno rozcieńczonym roztworem tej cieczy. Ta kuracya ma zabijać zarodki trapiących kwiat pasożytów.

Czy który goździk został w ten sposób ocalony od zgonu na suchoty nie wiem; tylko to wiem, że szpital roślinny waszyngtoński zostaje pod opieką i nadzorem ministeryum rolnictwa, i że lekarze roślinni naliczyli już 500 rozmaitych chorób, którym podlegać mają rośliny, nie licząc w to wypadków trapienia ich przez pasożyty. Spodziewam się, że jak na taki krótki czas badania, to chyba dosyć.

Niechby panowie amerykanie czuli się do roślin, niechby je leczyli morfiną, antipiryną a nawet olejem rycynowym; niechby zakładali nie tylko szpitale ale nawet kliniki chirurgiczne, naprzykład dla zbóż połamanych gradem, – ale niechby obok tego pamiętali zawsze o obowiązkach względem swoich bliźnich, o obowiązku poszanowania godności ludzkiej w każdym człowieku, choćby do rasy anglosaskiej nie należącym.  Czytaj dalej…

Pomiędzy dzikimi

23 września 2011

Pomiędzy dzikimi.

Zelman Geiringer z Arwy na Węgrzech opuścił przed 16 laty jako dwudziestoletni młodzieniec swoją ojczyznę i po rozmaitych przygodach wałęsając się po całej Europie przyjął służbę na statku pewnego żeglarza angielskiego, który wziął go z sobą udając się na połów pereł do wybrzeży najskrajniejszych wysp oceanu południowego. Geiringer dostał się szczęśliwie na wyspę Tahiti, osiedlił się tam i od roku 1871 żyje pomiędzy dzikimi krajowcami, a że życie to jego nie jest wcale robinsonowem, dowodzi następujący list, który niedawno odebrali krewni Geiringera:

„Wyspa Tahiti, 6 maja 1879. Ciągle jeszcze, jak już o tem donosiłem w dawniejszych listach, jestem gościem kacyka Czo-pula. Jest to bardzo dzielny, na wskroś szczery dziki, który codziennie obficie zaopatruje mnie w żywność i napoje, a nadto pamięta także należycie o bezpieczeństwie mojej osoby. Mieszkam pod jednym dachem z nim i sześcioma jego żonami, a tylko obiad jadamy każdy z osobna. Jest tu zwyczajem, że każdy nosi zawsze z sobą kosz z żywnością, i ilekroć poczuje głód zasiada do jedzenia. Dziwicie się pewnie, że mogę znieść taki tryb życia; wierzajcie mi jednak, że n. p. co do pokarmów ryby morskie należycie przyrządzone przez tutejszych dzikich są przysmakiem wcale nie do pogardzenia, a potrawa ze skorupiaków morskich zwłaszcza w dni skwarne i pod szałasem bambusowym, smakuje wybornie, rozumie się tylko wtedy, jeżeli jest przyrządzona podług sekretu krajowców. Odzieży w ciągu dnia całego nie nosi się tu wcale z powodu duszącego skwaru. Dla kacyka jeszcze w roku 1871 przywiozłem był sam kapelusz cylindrowy i pled w pasy; otóż ilekroć teraz mój dziki zwierzchnik i protektor przewodniczy rokom sądowym, albo w dni piątkowe, zawsze występuje z cylindrem na głowie i zdaje się być dumnym z tego stroju. Natomiast pled noszą jego żony, i to po kolei każda, a noszą w sposób nader oryginalny. Szal jest końcami spojony i złożony tak, że tylko mały otwór w środku służy do zarzucenia go przez głowę. Tutejsze plemiona zresztą bardzo lubią czystość, kąpią i myją się niestannie prawie, jakoż posiadają zdrowie prawdziwie niespożyte. Dużo teraz myślę nad tem, jakby zabrać się do wyrobu użytecznych tkanin z włókien tutejszego drzewa figowego i takzwanego „papiratu”, które to drzewa Anglicy ciągle ztąd wywożą, gdyż już od pewnego czasu umieją wyrabiać zeń bardzo piękne i trwałe plecionki, odznaczające się zwłaszcza nadzwyczajną elastycznością i trwałością. I tutejsi krajowcy umieją z nich wyrabiać wcale ładne tkaniny, jakkolwiek wyrób idzie nie sporo dla braku odpowiednich narzędzi. Zapytujecie, jak długo jeszcze myślę tu zabawić ? Tego nie wiem doprawdy. Co kilka miesięcy miewam zamiar wrócić do domu, a zwłaszcza od roku 1875, gdyż cztery razy do roku zawijają tu od tego czasu okręty, a nawet jak słyszałem, jest projekt założenia tu kolonii połowców pereł, gdyż znajdują się na Tahiti prześliczne muszle i różne drogie kamienie, tylko kruszców brak zupełny. Złota i żelaza nie znają tu wcale, chyba z przywożonych przedmiotów. Język krajowców znam już dokładnie. Namawiam teraz kacyka, ażeby odbył ze mną podróż do Europy, ale boi się takiej podróży”.

„Gazeta Lwowska” z 8 sierpnia 1879

Cyrk Henry’ego w Rzeszowie 1902

23 września 2011

Menażerya wcale okazała przybyła do Rzeszowa i rozbiła namiot przy ulicy Zielonej. Według zapowiedzi afiszowej posiada kilka bardzo pięknych okazów lwów, słonia tresowanego, tygrysów, a nadto kilkadziesiąt różnych innych okazów. Zwracamy uwagę Czytelników na umieszczony w dzisiejszym numerze anons.

Cyrk Henry’ego tegoczesny największy cyrk ruchomy w Austro-Węgrzech, składający się z 120 ludzi i 80 koni, posiada własną orkiestrę, balet, 25 młodych dam, olbrzyma słonia, przybywa ze swoim amerykańskim namiotem cyrkowym, posiadającym własne oświetlenie elektryczne, oddzielnym pociągiem złożonym z 54 osi z Tarnowa do Rzeszowa we czwartek 27 b. m. o godzinie 9 rano. W tym samym dniu o godz. 8 wieczorem odbędzie się pierwsze przedstawienie. Cyrk posiada bardzo ładny wybór rasowych koni, artystów pierwszorzędnych i nie jest czczą reklamą, jaką zrobił w swoim czasie cyrk Barnuma i Bailego.  Czytaj dalej…

Wystawa zabawek

5 lipca 2011

Wystawa zabawek.

„Muzeum Narodopisne” w Pradze czeskiej zamierza urządzić w miesiącu grudniu 1911 r. i w styczniu 1912 r. wystawę zabawek wszystkich słowiańskich narodów. Odniosło się ono do Muzeum etnograficznego w Krakowie z prośbą o urządzenie na tej wystawie polskiego działu zabawek. Przedmiotami wystawy będą: 1. zabawki ludowe (sporządzane z drzewa, z gliny, z papieru i t. p. i używane przez dzieci w różnych okolicach kraju); 2. zabawki wyrabiane przez lud, jako drobny przemysł domowy; 3. zabawki artystyczne, o ile opierają się na motywach ludowych lub wogóle polskich. Ażeby skompletować zbiór polskich zabawek i wziąć udział w wystawie praskiej, uprasza Muzeum etnograficzne wszystkich zajmujących się tym ciekawym i bogatym działem etnograficznym i przemysłowym o nadsyłanie do Muzeum etnograficznego w Krakowie (ul. Studencka l. 9) zabawek używanych lub wyrabianych w danej okolicy lub miejscowości. Przedmioty wystawowe muszą być nadesłane do Krakowa najpóźniej do dnia 31 października b. r.

Wszystkie pisma polskie uprasza się o powtórzenie tej odezwy.

„Gazeta Lwowska” z 15 października 1911

Cyrk Buffalo Billa w Paryżu

6 września 2010

Buffalo Bill przyjeżdża do Paryża podczas wystawy.

Pod tem przezwiskiem pułkownik amerykańskich wojsk William F. Cody zasłynął w całych Stanach Zjednoczonych północnej Ameryki ze swojej siły i odwagi. W jedenastym roku życia z kompanią pionierów przebył po raz pierwszy stepy Ameryki północnej. W drodze mała karawana została napadniętą przez Indyan. Dziecię walczyło jak lew, zabiło jednego czerwonoskórego i raniło kilku innych. Odtąd „Billie” został przezwany pogromcą Indyan. Niebezpieczniejszym był jeszcze odwrót kompanii. Codzień musiała się ona ucierać z krajowcami. Pewnego dnia, gdy William Cody wysunął się o kilka godzin naprzód z dowódcą karawany Simpsonem i jeszcze jednym pionierem, zostali gwałtownie napadnięci. „Myślałem – opowiada przyszły bohater Far Westu – że wybiła ostatnia moja godzina. Wyratowaliśmy się jednak, dzięki przemyślności Simpsona, który widząc, że niepodobna było uciekać na mułach, zabił je i ustawił ciała ich w trójkąt, który posłużył nam za wał ochronny. Indyanie natarli w pełnym galopie, sądząc, że z łatwością przyjdzie im wziąść tę przeszkodę, lecz z po za owej improwizowanej fortyfikacyi daliśmy do nich ognia z karabinów i rewolwerów. Trzy razy Indyanie cofali się i wracali znowu – widząc, że nic nie wskórają wobec broni palnej, chcieli zgładzić nas w inny sposób: usiłowali, szczęściem napróżno, podpalić step. Z tego krytycznego położenia wybawiło nas nadejście reszty kompanii.” – Dopiero w r. 1867 pułkownik Cody został przezwany Buffalo Bill, a to za zabicie w ciągu tego roku niemniej jak 4800 bawołów (buffalo). Cyfra ta nie jest fikcyjną – stwierdzono ją urzędownie. Podczas wojny secesyjnej Cody otrzymał od jenerała Hazen niebezpieczne zlecenie przeniesienia depesz, czego dokonał szczęśliwie, zrobiwszy 356 mil ang. w 58 godzinach.

Buffalo Bill przyjeżdża do Paryża, aby przedstawić walkę dramatyczną cywilizacji przeciwko sile brutalnej Far Westu. Na przestrzeni 55,000 metrów roztasuj się 350 Indyan Siouxów i Komanchów. – Z dzikiemi okrzykami bojowemi wpadną oni na arenę w całym pędzie nieokiełznanych koni stepowych i walczyć będą ze sprowadzonemi umyślnie na ten cel bawołami; później na dany znak odbędzie się utarczka białych z czerwonoskórymi – przed oczyma 20,000 widzów roztoczy się obraz obyczajów tych dzikich plemion i niebezpieczeństw, na jakie się wystawiali pionierowie, zanim je poskromili. Buffalo Bill dawał już w Londynie podobne przedstawienia, na których obecna była nawet królowa, nieuczęszczająca nigdy na żadne widowiska.

„Czas” z 2 maja 1889

Następna strona »