Wpisy otagowane jako 1895

Połów wron

6 listopada 2012

Połów wron.

Szczególny ten połów wron, jako zwierzyny, odbywa się na mierzei kurońskiej (Kurische Nehrung) na Bałtyku. Przypada on na wczesną porę wiosenną. Jadąc wzdłuż mierzei kariolką pocztową na dwóch kołach – do czego, mówiąc nawiasem, wyborne trzeba mieć kości – spostrzega się zarówno na płaskich wybrzeżach morza jak i na stokach wyższych odpłuczysk morskich małe chatki w rodzaju koszów, pleciono z rogoziny. Są to t. z. wronie budki, w których ukrywają się łowcy i łowczynie wron, bo i płeć słaba z namiętnością łowom tym się oddaje. Łowiec siedzi ukryty w budce i śledzi przelot wron, które przy mglistem powietrzu nisko ponad ziemią ciągną. O 30 lub 10 kroków od budki leży na piasku rozpostarta siec, a sznur od niej trzyma łowiec w ręku. Budka osłonięta jest zresztą gałęziami sośniny, aby nie budziła podejrzenia u nadlatujących ptaków. Koło sieci porozrzucane są na przynętę drobne rybki; wiążą również oswojone wrony do palików. Przeciągające wrony, ujrzawszy na ziemi jedną i drugą towarzyszkę, rozkoszujące pozornie przy obfitej biesiadzie, zaczynają nad tem miejscem krążyć, spuszczając się coraz niżej i nareszcie zasiadają do wspólnej z niemi biesiady. Łowiec czeka, żeby się ich skupiło jak najwięcej i w stosownej chwili pociąga za sznur, a duża siec przykrywa ptaki. Wtedy rozpoczyna się barbarzyńska operacya, przypominająca chyba tryglodytów.

Łowiec przybiega do sieci, bierze wrony po kolei lewa ręką, prawą ściska silnie dziób, i przybliżywszy głowę wrony do swych ust… gniecie jej czaszkę zębami. Ptak ginie natymiast, a mózg występuje na wierzch… Nazywają też tych łowców „wrono-gryzami” Krähebieter. Szczególniej kobieta, zagryzająca w ten sposób żywe wrony, czyni okropne wrażenie.

Uboga ludność mierzei, żywiąca się tylko rybami i przywożonymi z Litwy kartoflami, znajduje ważny dla siebie artykuł żywności w chwytanych masami wronach. Bywają one albo gotowane i na świeżo jedzone, albo peklowane. Zupa z młodych wron ma być nawet wcale dobra. Ptactwo to dostaje się także do hotelów sąsiednich miast i udaje nieraz na półmisku kuropatwę lub gołąbka. Za wronę płacą od 5 do 15 feników.

Czasem razem z wronami dostaje się pod sieć ptactwo drapieżne, jak orły bieliki i rybołowy, albo mewy i idą razem z wronami do garnka lub na pieczyste.

„Łowiec” z 28 grudnia 1895

Cyganie

6 listopada 2012

Cyganie.

Arcyksiążę Józef jest wielkim przyjacielem Cyganów i rok rocznie ogłasza rezultaty swoich badań etnograficznych nad tym ludem poetycznym a niezwykłym, dla którego cywilizacya zatrzymała się w jednym punkcie, jak słońce dla Jozuego. Od wieków cyganie nie cofnęli się ani na krok, ale też i nie postąpili naprzód ani o krok. Dziś, jak przed wiekami, żebrzą o chleb powszedni, jako plemię bez przeszłości, bez stałego zajęcia, jako lud koczowniczy i włóczęgoski wśród osiadłych, stałej oddanych pracy obywateli państw europejskich. Dla Europy pozostaje wciąż tajemnicą, co się dzieje w głębi tego plemienia.

Cyganie, noszący z sobą skarby fantazyi i niewyczerpane źródła poezyi, rzadko bywają, przedmiotem studyów specjalnych. Dopiero w ostatnich czasach „lud Faraonów”, jak ich nazywają na Węgrzech, znalazł uczonych, którzy mu poświęcają długie lata badań. Między innymi arcyksiążę Józef rok rocznie ogłasza drukiem rezultaty swoich badań. I obecnie w tomie VI. czasopisma specyalnego Am Urquell znajdujemy notatki arcyksięcia, dotyczące cyganów.

We Francyi nazywają ich bohémiens w przypuszczeniu, iż Czechy były ich kolebką; Hiszpania zowie cyganów gitanos, Anglia gypsies, Włochy zingari, Turcya tchingenes. Wszystkie te nazwy oznaczają „cygana pospolitego”, którego kolebką są prawdopodobnie Indye Wschodnie, sądząc z ich języka, który odznacza się uderzającem podobieństwem do niektórych narzeczy hinduskich. Deklinacya ma tu 8 przypadków, w tem podwójny przypadek 4 i 6. Przypadek 2 kończy się jak u hindusów na o lub i, język cygański nie zna trybu bezokolicznego ani czasu przyszłego. Jest to słowem narzecze hinduskie, pomieszane ze słowami najrozmaitszych krajów, w których przebywają. Oto próbka piosenki w języku cygańskim.  Czytaj dalej…

Kąpiele japońskie

6 listopada 2012

Kąpiele japońskie.

Pod względem utrzymania ciała w czystości Japończycy przodują pośród wszystkich narodów. W każdym bogatszym domu w Japonii istnieje osobna część, przeznaczona na kąpiel, a ludzie ubożsi chodzą do publicznych zakładów kąpielowych, znajdujących się na każdej niemal ulicy. Kąpiele te są urządzone inaczej, niż nasze. W spodzie drewnianej wanny wpuszczona jest miedziana rura, od dołu zamknięta rusztem. Kilka żarzących węgli drzewnych, wrzuconych w tę rurę, wystarcza do ogrzania wody w godzinę. Japończyk kąpie się w wodzie mającej 36° R. (*), a mniemaniu, że częsta gorąca kąpiel osłabia, zaprzecza tu doświadczenie. Europejczyk przygląda się ze zdumieniem, jak wielkie ciężary może nosić kulis, jakie przestrzenie może przebyć biegnąc, w jak nędznem ubraniu, boso, w krótkich spodniach bawełnianych i kurtce pracuje zimą i latem. Na północy, gdzie śniegi bywają zimą niemałe, Japończyk w swoim drewnianym, niczym nieosłoniętym domku, niema innego opału prócz garści węgli drzewnych, a dzieci cały dzień spędzają boso na dworze. Stoją też Japończycy zimą całemi godzinami boso w śniegu, łowią ryby w zimnej jak lód wodzie, lub szukają w niej korzeni lotosu, śpią na wilgotnej ziemi itp. Ręce jedynie mają wrażliwe niesłychanie na zimno i muszę je, o ile możność, ciągle grzać nad garnkiem z węglami; Japończyk będzie marzł w dobrze ogrzanym pokoju europejskim, jeżeli przypiekać sobie rąk nad węglami nie może. Zresztą nie odczuwa zimna nigdy, a skłonność do przeziębienia się jest u Japończyków bardzo mała.

(*) 36° Reamura = 45° Celsjusza

„Gazeta Narodowa” z 29 sierpnia 1895

Skarb z czasów rzymskich

5 lipca 2012


Skarb z czasów rzymskich.

Wieśniak z Horeczy na Bukowinie, Michał Ostafijczuk, wyłowił w tych dniach z Prutu skrzyneczkę, zamkniętą hermetycznie. Po rozbiciu znalazł w niej mnóstwo monet z czasów rzymskich.

„Dziennik Kujawski” z 1 sierpnia 1895

Obława na Don-Juanów

5 lipca 2012

Obława na Don-Juanów.

Warszawski Kuryer Codzienny donosi: W ostatnich czasach spostrzegła warszawska policya, że w ogrodzie Saskim wieczorami bardzo często zaczepiane bywały kobiety w sposób nieprzyzwoity, przez mężczyzn dorosłych, a nawet niepełnoletnich. Wskutek tego wysłano do ogrodu pewną liczbę przebranych rewirowych i policyantów, z poleceniem aresztowania napastników. W ciągu trzech dni od czwartku do niedzieli, napastników takich przytrzymano około 70, pomiędzy którymi było wielu wyrostków i wychowańców różnych zakładów naukowych. Dorosłych odprowadzono do cyrkułu, w celu spisania protokołu i pociągnięcia ich do odpowiedzialności sądowej, nieletnich zaś – do rodziców dla ukarania.

„Gazeta Narodowa” z 29 sierpnia 1895

Wykopaliska (1)

9 lutego 2012

Uzbrojenie z XIII lub XIV wieku.

We wrześniu w 1894 roku, w okolicy Tahańczy miasteczka w gub. Kijowskiej, pewien włościanin, kopiąc w swym ogrodzie, natrafił na dębową trumnę, po otworzeniu której znaleziono kościec jakiegoś rycerza w bogatym i kompletnym rynsztunku wojennym, sięgającym wieku XIII. Cały ten rynsztunek (według wiadomości podanych przez gazety miejscowe) składał się z 1) hełmu żelaznego ze złoconą miejscami srebrną blachą; 2) żelaznej kolczugi nadzwyczaj misternej roboty; 3) resztek tarczy i kołczanu; 4) cokolwiek uszkodzonego miecza w srebrnej pochwie; 5) złamanego na połowę drewnianego srebrną blachą obłożonego berła; 6) ryngrafu srebrnego pozłacanego z wizerunkiem Chrystusa i alfą i omegą; 7) srebrnego ze śladami pozłoty puhara z ładnemi ornamentacyami; 8) blach złotych i srebrnych od niewiadomych przedmiotów (pancerza?); 9) blach srebrnych z ozdobami na piersiach; 10) sprzączki srebrnej i 11) drutu srebrnego pozłacanego spiralnie zwiniętego. Całe to wykopalisko nabył znany amator archeolog i właściciel bogatego muzeum w Kijowie, pan Chojnowski.

Bardzo pożądanemi byłyby bliższe szczegóły tyczące się tego wykopaliska.

M. E. B.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” 1895 nr 1


Pod Warną w Turcyi, gdzie w r. 1444 zginął w bitwie z Bisurmanami król polski Władysław Warneńczyk, znalazł w ziemi dr. Gutowski, zmarły w r. 1849, zbroją w dobrym stanie, 2 hełmy, 2 miecze i 2 młoty. Zbroja jest cennym okazem uzbrojenia rycerza polskiego z 15-go wieku. Jest ona w posiadaniu ks. Łukasza Wronowskiego w Adryanopolu i można ją od niego nabyć.

„Dziennik Kujawski” z 18 maja 1895


Wykopalisko.

W Podolicach w powiecie średzkim wykopano w pobliżu zabudowań dominialnych pięć dobrze utrzymanych czaszek ludzkich; szczęki wykazywały jeszcze wszystkie zęby. Po zatem mieściły się w tym samym grobie inne jeszcze kości, szczęka konia, kawał drzewa w formie pala i resztki pierścienia, na którym widoczny był znak w postaci krzyża. Czaszki i kości ludzkie zebrano i pochowano na cmentarzu w Opatówku. Przed mniej więcej 20 laty w tem samem miejscu znaleziono około 15 szkieletów ludzkich.

„Dziennik Poznański” z 31 sierpnia 1915


Z Chorzowa. Wykopano tu kości ludzkie na polu siodłaka Dudka; z pieniędzy które się w worku przy nim znajdowały, dochodzić można, że ten człowiek już prawie 150 lat tam leży, bo jeszcze stare polskie pieniądze od króla Jana Kaźmierza z liczbą roku 1661 – 1664 – 1665 rozpoznano. Czy człowiek ten zabity został, albo innym sposobem nagle umarł i tam pochowany – kto wie? Dawniéj na tym miejscu był las.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 26 czerwca 1868

Rozwój fizyczny u obu płci

9 lutego 2012

Rozwój fizyczny u obu płci.

Pewien lekarz amerykański zajął się zbadaniem nader interesującej kwestyi, bo rozwoju fizycznego u chłopców i dziewcząt. Badania dokonał na 3000 osobnikach w wieku od 5 do 21 lat. Długość głowy znacznie mniejsza we wszystkich peryodach rozwoju u dziewcząt, a więc przez całe życie, lecz różnice długości głowy u obu płci znacznie zmniejszają się; gdy bowiem u chłopców największa długość głowy przypada na rok 21, u dziewcząt daje się to dostrzegać w latach 18. Głowa dziewcząt bywa znacznie węższą od głowy chłopców. Twarz dziewcząt dochodzi do największej szerokości w 17 roku, u chłopców zaś w 18 roku. Wzrostem chłopcy przewyższają dziewczynki, poczynając od 5 roku, lecz od 8 roku dziewczynki rosną, tak szybko, że przeganiają chłopców, którzy dopiero w roku 10 biorą nad niemi górę. W wieku od 12-15 lat dziewczynki bywają zawsze wyższe od chłopców, lecz po 15 latach chłopcy już ostateczną biorą przewagę. Od 17 roku wzrost dziewczyn posuwa się nader powoli, gdy tymczasem chłopcy w wieku tym rosną nadzwyczaj szybko. Te same zmiany zachodzą co do wagi i rozwoju korpusu. Na zasadzie badań swych, doktor doszedł do przekonania, że gdy dziewczęta dochodzą do pełnego rozwoju w 17 roku, chłopcy rozwijają się i mężnieją dopiero po 21 roku.

„Gazeta Lwowska” z 17 września 1895

Monety w rzece Dźwinie

17 listopada 2011

Numizmaty wynajdowane w rzece.

Niestrudzony zbieracz starożytności i numizmatów pan Fiedorowicz w Witebsku, powziął trafną myśl wyszukiwania monet na brzegu rzeki Wićby, wpadającej do Dźwiny; myśl tę podało mu przypadkowe znalezienie starej monetki na brzegu pomienionej rzeki. Poszukiwania te odbywają się w następujący sposób. Po opadnięciu wiosennej wody, kiedy Wićba płynie w swojem wązkiem łożysku i brzegowe dno jest suche, robotnicy, najczęściej kobiety, przecierają w ręku piasek i przesiewają przez rzeszota; tym sposobem w roku zeszłym wydobyto z piasku, między innemi kilka okazów numizmatów, przeważnie najdawniejszych litewskich. Na dołączonej odbitce pomieszczone są 5 rzadszych monet: 1) str. gł. Pogoń, str. odwr. w otoku napis nieczytelny. 2) str. gł. herb kolumny, str. odwr. włócznia z krzyżem (Tyszk. Skorowidz nr 3) denar Kiejstuta. 3) koronny Władysława Jagiełły (Bandtkie nr 42). 4) denar Zygmunta Augusta z r. 1547 (Tyszk. nr 18). 5) denar Elbląg. Zygmunta I, bez roku (Bandtkie nr 116). Oprócz monet, znaleziono kilku krzyżyków bronzowych, medalików, paciorek szklannych, zausznice srebrne itp. Takie poszukiwania z pewnością dałyby się stosować i w innych miastach, mających kilkowiekową przeszłość, jak naprzykład w Wilnie w rzece Wilence, w Mińsku w rzece Swisłoczy; praca ta niewątpliwie pomyślnym skutkiem uwieńczoną będzie.

M. Kusciński.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” 1895 nr 1

Przechowywanie owoców

6 lipca 2011

Jak zachować świeże śliwki aż do wiosny?

Zrywa się śliwki w dniu jasnym i suchym starannie z drzewa, i to wtenczas, gdy są dojrzałe, ale nie miękkie, i pozostawia się je przez mniej więcej 36 godzin w miejscu suchem, aby wyparowały. Potem układa się je w nowy garnek kamienny, czysto wytarty, w którym nie było jeszcze nigdy wody, warstwami, przesypując je otrębami, i to tak, aby szypułkami odwrócone były do dołu i, aby jedna śliwka drugiej nie dotykała, a przestrzeń pomiędzy niemi wypełnia się otrębami. Napełniony garnek przykrywa się papierem pergaminowym, następnie mokrym pęcherzem hermetycznie się zawięzuje i chowa w miejscu zupełnie suchem i chłodnem. Przed użyciem ściera się otręby ze śliwek, wkłada się w sito włosienne i trzyma przez chwilę nad parą gotującej się czystej wody, przez co owoc nabiera świeżego wyglądu co dopiero zerwanych śliwek

„Dziennik Kujawski” z 18 września 1895


Łatwe przechowanie jabłek przez zimę.

Aby jabłka bez zepsucia przez całą zimę przetrwały, trzeba je zaraz po otrząśnieniu z drzew, w zamkniętém naczyniu, ile możności sucho i w chłodzie zachować; na powietrzu bowiem jak zwykle rozsypane, w kilka tygodni więdną, marszczą się i tracą zapach, Chcąc zatem jabłka do następnej wiosny przechować, należy je zaraz po zbiorze w beczułkach wysuszonym dokładnie piaskiem przesypać warstwami, tak je układając, aby się niedotykały; nareszcie wszystko warstwą suchego piasku pokryć. Tym sposobem postępując, uchroni się jabłka od zetknięcia z powietrzem, co właśnie głównym do przechowania ich jest warunkiem. Nadto piasek wstrzymuje pocenie się jabłek, i dlatego zapachu swego nie tracą, wilgoć zaś wydobywająca się z nich w suchy piasek wsiąka, przez co ciągle będąc osuszane, aż do miesiąca czerwca, w całéj swéj świeżości pozostać mogą.

„Kalendarz domowy i gospodarski na rok zwyczajny 1854.” 


Z pomiędzy licznych sposobów przechowywania owocu przez zimę, najlepszem zdaje się być użycie w tym celu mułu torfowego. Skrzynkę o zawartości pół metra kubicznego ustawia się w sklepie, zapewnionym od mrozu i posypuje dno jej miałkim, osianym mułem torfowym na grubość palca i na nim układa się owoc ogonkami na dół jak najbliżej siebie, jednakże tak, aby się nie dotykały. Następnie wypełnia się tak samo mułem istniejące pomiędzy owocem próżnie, daje ponad tem znowu taką sama, warstwę mułu, jaka daną była pod owoc na spód skrzynki i tak postępuje się aż do zupełnego jej zapełnienia. Owoc podobnie przechowany zatrzymuje smak, zapach i kolor swój aż do późnej wiosny.

„Dziennik Kujawski” z 20 listopada 1895

Zatopiony skarb

6 września 2010

Skarb zatopiony.

W okolicy naszej, pisze ś. p. Morzycki, jest wieś Sadłużek (1), głośna podaniem o znakomitym skarbie, który ma znajdować się na dnie małego jeziora, przy niej położonego. Wieść niesie, że za panowania Władysława Łokietka w czasie rozterków z Krzyżakami, przed bitwą stoczoną na polach Płowiec (27 IX. 1331), które leżą stamtąd o milę, może w epoce, kiedy on był jeszcze książęciem na Brześciu, a brat jego Ziemomysł książęciem na Inowrocławiu, stąd położonym o mil trzy, i kiedy ten niecny w sprawie narodowej renegat, razem z przyjaciółmi swoimi, Krzyżakami, najeżdżał braterskie dzierżawy, wśród takich zawichrzeń powszechnych, wstrząsających całą krainę polską, na drobne księstwa podzieloną, a w szczególności tę tutaj okolicę, jeden z możnych panów, przodek familii Dąmbskich, późniejszych hrabiów na Lubrańcu, zebrawszy tak swoje własne, jako też sąsiedniej szlachty kosztowności, zamknął je w żelazną skrzynię i w tem jeziorze zatopił. Skrzynia ta miała być umieszczona na dwóch kołach. Gmin, dbały o zachowanie śladów, podanie utwierdzających, stara się dotąd o utrzymanie wyrazistości wyżłobienia kolei, którędy ze stromego brzegu skrzynia ta sprowadzoną być miała. Na prost takowej kolei, dotąd widocznej, o kilka łokci od brzegu, jest utkwioną w wodach jeziora tyka, w miejscu, jak mówią, zatopionej skrzyni. Woda jest tam głęboką łokci sześć. W dawnych tranzakcyach, przenoszących dziedzictwo wsi Sadłużka na inne rody, potomkowie Dąmbskiego stawali zawsze, jak mówią, do aktów, niby strona interesowana, zastrzegająca sobie wyłączne prawo własności do zatopionego skarbu. Za byłego zaś rządu pruskiego, właściciel dóbr sprowadził podobno z Gdańska majtka, który zanurzywszy się w jezioro, przekonał się, że na dnie jest rzeczywiście skrzynia żelazna dziewięć stóp długa na półwozie, w muł zagrzęźnięta. Wartoby zachęcić archeologów do jakiego stowarzyszenia się celem wydobycia tak ciekawego zbioru dawnych zabytków. Do takowego przedsięwzięcia znalazłoby się bezwątpienia wielu akcyonaryuszów, aby tylko stanął naczelnik, dający swojem usposobieniem rękojmię możności doprowadzenia do skutku zamierzonego dzieła.

M. M. M.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” 1895 nr 4

Dawne przepisy dla rowerzystów

6 września 2010

W sprawie jazdy na kołowcach wydał obecnie naczelny prezes, p. Willamowitz, rozporządzenie, ubowięzujące od dnia l stycznia 1896 roku. Rozporządzenie to pozwala jeździć na kołach tylko osobom przynajmniej lat 14 liczącym, a nadto wymaga, aby chcący używać tej przyjemności postarali się na policyi o kartę legitymacyjną. Przy kole winien wisieć numer. Wolno jeździć po drogach i tamach. Pod kara zaś grzywny 60 marek nie wolno jeżdżąc po niektórych ulicach, oraz dla zabawy okrążać ludzi, wozy i zwierzęta, a nadto kołownik winien zbaczać na prawo przed wozami, jeźdźcami i pieszo idącymi.

„Dziennik Kujawski” z 6 lipca 1895



Dla cyklistów.

Dyrekcya policyi w Krakowie, wydała regulamin jazdy na kole w obrębie miasta Krakowa, z którego podajemy ważniejsze przepisy. Nie wolno: a) jeździć po chodnikach i drogach przeznaczonych dla pieszych, po plantacjach miejskich, ogrodach publicznych, ścieżką po nad Rudawą, ulicami Lubicz i Rakowiecką w dzień Wszystkich Świętych i dzień Zaduszny, ulicą Sienną od Rynku głównego do Małego, drogą po nad Rudawą w czasie trwania wyścigów konnych, po placach targowych w czasie trwania targów, po placach dla ćwiczeń wojskowych, oraz po miejscach zamkniętych dla pojazdów z powodu jak np. procesyi, pochodów pogrzebowych, robót publicznych i t. d.; b ) prowadzić koła przez chodniki; c) jeździć po ulicach kilku osobom obok siebie; d) brać z sobą na koło małe dzieci; e) przywiązywać psów do koła; f) jeździć na kole nie trzymając w rękach kierownicy.

Kolarz winien wymijać w lewo, wyprzedzać w prawo, jechać na skrętach i krzyżowaniach się ulic powoli i w czas ostrzegać dzwonkiem.

Nie wolno jechać szybko t. j. w tempie przewyższającem chyżość raźnego kłusu koni.

Do kierownicy każdego koła mają być przymocowane: hamulec i donośny dzwonek, nocną zaś porą do przodu koła u góry zapalona latarka o szkle bezbarwnem.

Wojskowi w służbie czynnej i żandarmi podlegają temu regulaminowi wtedy, jeśli nie są w akcyi wojskowej, albo jadą na kole w cywilnem ubraniu. Jednak i w tych wypadkach należy się w razie przekroczenia regulaminu ograniczyć do doniesienia o tem, przynależnej władzy.

Na wezwanie organów policyi lub magistratu winien każdy kolarz zsiąść z koła i wylegitymować się. Jeśli nie może wylegitymować się, winien udać się ze strażą do najbliższego lokalu władzy bezpieczeństwa i tam na żądanie złożyć koło, dla zabezpieczenia grzywny.

Przekroczenia tegoż regulaminu – o ile nie podpadają pod postanowienia ustawy karnej – ulegną karze pieniężnej do 100 złr., albo aresztu do dni 14.

„Czas” z 13 kwietnia 1901

Przechowywanie medali ołowianych

24 czerwca 2010

Przechowywanie medali ołowianych.

Znane są w zbiorach numizmatycznych medale satyryczne, tak zwane Spottmedaillen. Znaczny zbiór tego rodzaju okazów pozostał po znanym numizmatyku berlińskim Fiewegerze, rozprzedany w roku 1885. Tego gatunku medale pojawiały się we wszystkich krajach, a powodem do tego zazwyczaj była chęć ośmieszania albo politycznych stosunków albo osobistości. U nas w Polsce znane są od XVI w.; liczniej jednak wystąpiły od początku XVIII w. za Augusta II-go, Stanisława Leszczyńskiego, Stanisława Augusta (roku 1772), za naszych czasów w Krakowie między 1820-1840 i później.

Bito, a najczęściej odlewano takowe z metali mniej szlachetnych (żelazo, cyna, ołów, cynk) i łatwo pod wpływem powietrza i wilgoci niszczących się. Wyczytawszy przeto w Przeglądzie numizmatycznym belgijskim artykulik w tym przed miocie, zamieszczamy takowy w całości, aby czytelnikom i zbieraczom naszym ułatwić przechowywanie i byt medali tego gatunku utrwalić.

„Medale ołowiane i cynkowe pokrywają się często szarawym proszkiem, czyli rdzą ołowianą. Oksydacya ta jest w stanie nawet całą sztukę zniszczyć; usunąć jej nie można bez uszkodzenia medalu, można go jednak łatwym sposobem uchronić następującym sposobem. Za pomocą najdelikatniejszej szczoteczki rozprowadzić bardzo subtelną powłoczkę tłuszczu (np. smalcu wieprzowego lub wazeliny?) po obydwóch stronach medalu i na krawędzi. Cieniutka ta warstewka tłuszczu ochroni medal od przystępu powietrza, a tym sposobem uniemożebni formowanie się rdzy.

Powyższy sposób jest wystarczający, najskuteczniejszy i to przy najkosztowniejszych i najrzadszych sztukach używaną metodą jest jeszcze następująca. Rozpuszcza się kopal biały w terpentynie i tym rozczynem powleka się lekko za pomocą miękkiego pędzelka całą powierzchnię medalu. Po wyschnięciu terpentyna ulotni się, a pozostanie na medalu delikatna powłoczka przezroczysta miłego koloru, nie pokrywająca najdelikatniejszego nawet rysunku. Chcąc tę sztuczną patynę usunąć, dosyć jest zanurzyć medal w terpentynie, benzynie lub nafcie, powłoczka rozpuści się i zniknie, a medal na długi jeszcze czas zachowa odporność przeciw rdzy”.

V. Lemaire.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” 1895 nr 2-3

Chodzenie po wodzie

24 czerwca 2010

Chodzenie po morzu.

Kapitan Walter, mieszkający od lat wielu w Anglii i poświęcający się sportowi wodnemu, wpadł niedawno na pomysł, który stanowić może epokę w sprawie chodzenia po wodzie.

Walter wdziewa na nogi dwa czółenka gumowe hermetycznie zamykające nogi, ale takich wymiarów, że wewnątrz zawierają sporą ilość powietrza. Otwory czółenek są tak urządzone, że czółenka hermetycznie przylegają, i to jedno jest dotąd tajemnicą wynalazcy, tajemnicą ważną, albowiem gdyby się woda przesączyła do wnętrza czółenek, człowiek chodzący w nich po wodzie poszedłby na dno.

Wymiary czółenek zastosowane być muszą do wzrostu i wagi idącego, aby ten ani się zanurzał zbytnio w wodzie, ani też po samej jej powierzchni nie stąpał, – przyprawiłoby go to bowiem o przewrócenie się i arcynieprzyjemne spłukanie, jeżeli nie gorzej.

Dla utrzymania równowagi używa Walter drążka balansowego, również zaopatrzonego po obu końcach w dęte wiosła gumowe, które w razie katastrofy także dopomogłyby mu do utrzymania się na powierzchni wody, i do płynięcia w dowolnym kierunku. Gdyby nawet burza morska go zaskoczyła, piechur wodny przy takiej obfitości dętych przyrządów, zawsze na powierzchni fali utrzymaćby się zdołał.

Niezależnie od tego wszystkiego przyodziany jest jeszcze w kostyum całkowicie gumowy, hermetycznie zamknięty i również miejscami wypełniony powietrzem

Z powyższym przyrządem odbył Walter niedawno próby publiczne pod Dower, w czasie dość burzliwym. Chodził po morzu całe dwie godziny, i ani razu się nie wywrócił. Nawet balansem robił niewiele, równowagę bowiem z całą łatwością był w stanie zachować.

Obecnie zamierza Walter przejść pieszo po morzu od Dower do Calais (z Anglii do Francyi), i gdy ta ostatnia próba się powiedzie, pomyśli o finansowej stronie wynalazku przez uzyskanie przywileju własności.

„Dziennik Kujawski” z 9 kwietnia 1895


Pewien Amerykanin, nazwiskiem Oldreivel uprawia obecnie nową zabawę, wynalezioną przez siebie, chodzenia po wodzie, naturalnie przy pomocy pewnego rodzaju czółen, a raczej obuwia. Parę tygodni temu szedł on po rzece Hudson z Albany do Nowego Jorku przeszło 150 mil angielskich, robiąc przecięciowo 24 mil na dzień.

Nadmienić tu wypada, że podróż odbyła się z wodą.

Obuwie, na którem on się posuwa, jest z drzewa cedrowego, wewnątrz próżne i napełnione powietrzem, mając 5 stóp długości i 1 stopę szerokości.

„Światło” z 1 czerwca 1889

Skarb z czasów napoleońskich

14 listopada 2009

Pod Elblągiem znaleźli robotnicy pod podłogą starego domu, gdy go rozbierali, skarb z czasów wojen napoleońskich czyli z początku bieżącego wieku. Pieniądze rozdzieli między siebie i zaczęli je puszczać w obieg, nic nie mówiąc o źródle, z którego takowe pochodzą Ale policya wpadła na trop i wytoczyła śledztwo. Dotychczas odzyskano 3000 sztuk znalezionej monety.

„Dziennik Kujawski” z 21 maja 1895

Skarb spod Brześcia

14 listopada 2009

Skarb.

Z okolic Brześcia Litewskiego odbiera „Słowo” od jednego z czytelników wiadomość o znalezieniu we wsi Dmitrowiczach skarbu w ziemi Kopano jamę dla ukrycia padliny i natrafiono na stary, nawpół już zbutwiały ul, w którym, po rozrąbaniu go, znaleziono bardzo dużo srebrnej i złotej monety. Znalezione monety rosyjskie i polskie pochodziły przeważnie z pierwszych lat bieżącego stulecia i ostatnich lat XVIII w.; były jednak i monety późniejsze, np. półimperyały z r. 1854 i dziesiątki polskie z r. 1840. Skarb zakopano do ziemi prawdopodobnie około r. 1863.

„Dziennik Kujawski” z 29 stycznia 1895

Następna strona »