Pan Komitet Centralny
Czasami, ludzie niewielcy robią wielkie odkrycia. Otóż, jak powiadają, wiózł pewien mleczarz do Warszawy cały transport mleka, masła, sera itp. Czy marzył tak błogo, jak owa wieśniaczka w bajce francuzkiej, niosąca na głowie dzban mleka do miasta, nie wiadomo, – ale to pewna, że ani jemu ani nikomu nie śniło się, aby ten mleczarz zrobić miał odkrycie, ważniejsze i ponętniejsze dla Moskwy niż odkrycie nowej części świata, niż dla czynownika odkrycie nowego źródełka dochodów.
Przed Warszawą spotyka on oddział powstańców. Miłem dla stron obu było to spotkanie: powstańcy cieszyli się nabiałem, mleczarz, że dobry targ miał, bo za część swego towaru dostał 3 ruble – ale w kwicie, który mu w Warszawie miał wypłacić komitet centralny. Na rogatce było pierwszem pytaniem mleczarza, gdzie mieszka pan Komitet Centralny. Straż moskiewska osłupiała – „Po co ci to wiedzieć?” pytają ochłonąwszy – „Co komu do tego? odpiera mleczarz; mam interes do tego pana.”
Naturalną była odpowiedź mleczarza, ale jeszcze naturalniejszem było to, że go natychmiast uwięziono i dwa dni trzymano bez śledztwa. Na trzeci dzień został po krótkiem badaniu, ze śmiechem puszczony na wolność. Niezbity z toru mleczarz tak był jednak przeświadczony o uczciwości powstańców, że nie mógł wierzyć aby mu wydali byli kwit fałszywy. – Wypuszczony tedy snuje się po ulicach i wypytuje kogo może o pomieszkanie pana Komiteta, do którego ma kwit na pieniądze, aż natrafił wreszcie na pana, który kwit przyjął i 3 ruble wypłacił.
„Ot głupie moskale, krzyknął mleczarz; dwa lat szukają pana Komiteta po Warszawie, i znaleźć nie mogą, a ja go zaraz na ulicy znalazłem!”
„Gazeta Narodowa” z 4 kwietnia 1863