Wpisy otagowane jako 1916

Piwo z kukurudzy

26 lipca 2016

Piwo z kukurudzy.

Od pewnego czasu prowadzą się w browarach dolno austryackich próby wyrobu piwa z kukurudzy, wobec braku jęczmienia. W połowie stycznia ma zacząć się warzenie takiego piwa w browarze szwechackim.

„Kuryer Polski” z 27 stycznia 1916

Nagranie głosu cesarza

6 lutego 2014

Zdjęcie fonograficzne głosu cesarza.

Prezydyum funduszu wojskowego dla wdów i sierót całej siły zbrojnej uprosiło cesarza o pozwolenie dokonania zdjęcia fonograficznego z jego głosu. Zdjęcie odbyło się 14. b. m. w zamku schönbruńskim. Zanim cesarz przemówił we fonograf, zapytał, czy istnieje już także zdjęcie fonograficzne głosu cesarza niemieckiego i dowiedział się z zadowoleniem, że ten sam fundusz wraz z niemieckim funduszem narodowym dla rodzin po poległych wystosował do cesarza niemieckiego taką samą prośbę. Następnie przemówił cesarz wyraźnym i dobitnym głosem w aparat, poczem zaraz porucznik Kronau, który kierował zdjęciem, puścił w ruch aparat do mówienia. Aparat ten oddał głos cesarza bardzo dobrze. Z początkiem stycznia fonograf głosu cesarza będzie już w handlu.

„Kuryer Polski” z 5 stycznia 1916


To nagranie głosu cesarza (z 14 grudnia 1915) zachowało się do naszych czasów i jest dostępne w internecie na stronach Österreichische Mediathek:
http://www.mediathek.at/atom/135BBE12-0AA-0009B-00000B84-135B28B9


 

Jak poznać nośne kury?

6 lutego 2014

Jak poznać nośne kury?

Żywność i ruchliwość każdego stworzenia wskazuje nam w największej ilości wypadków na dobrą użytowność danej sztuki. Im kura jest więcej czynna, im więcej szuka i grzebie, tem pewniej powiedzieć możemy, że to kura nośna. Fakt ten łatwo wytłumaczyć. Najpierw kura taka, im więcej wygrzebie, tem i więcej znajdzie, a znajduje przedewszystkiem najlepszy pokarm, bo robaki i ziarno; powtóre, nie zapasie się tak łatwo, jak kura leniwa. Kura tłusta, jak wiemy, nie jest nigdy nośną. Grzebanie zaś to naturalny sposób, działający przeciw osadzaniu się tłuszczu. Dlatego też, patrząc na kilka kur, już z góry, po chęci do grzebania, możemy osądzić o ich nośności.

„Kuryer Polski” z 8 stycznia 1916

Wojenny pasztet

24 czerwca 2010

Osobliwy pasztet.

Kupiec w Hamburgu, Jan Keller stanął przed sądem przysięgłych, oskarżony o fałszowanie produktów spożywczych. Kupiec sprzedawał po 2 m. 20 fen. funt pasztetu, który w rzeczywistości był mieszaniną drobno siekanej gumy, kleju szlamowanego, oraz mielonych włosów. Sąd skazał go na 2000 marek grzywny.

„Głos Rzeszowski” z 6 sierpnia 1916

Naczynia ocynkowane

24 czerwca 2010

Przestroga dla naszych gospodyń przed naczyniami cynkowanemi.

W handlach naszych nie robią różnicy między cyną a cynkiem i często się wcale nie wyznają, polecając nieraz naczynia z blachy pocynkowanej. Od tych rozróżnić należy naczynia pocynkowane, t. zn. cyną powleczone, które celowi zupełnie odpowiadają i dla zdrowia domowników są korzystne. Natomiast cynk i powłoka cynkowa naczyń, wrażliwe są na wszelkie kwasy, np. owoce itp., te łączą się z cynkiem przy najmniejszem zetknięciu i tworzą silną truciznę nawet w stanie zimnym. Wogóle cynk w przeciwieństwie do cyny i nie tak łatwy od niej do odróżnienia, łatwo się rozpuszcza, a trucizna, z jakiegokolwiek kwasu powstała, wywołuje co najmniej ciężkie zaburzenia w naszym organizmie, dlatego w obecnym czasie dla bezpieczeństwa domowników należy raczej używać naczyń nie metalowych, np. glinianych albo kamiennych, aluminiowych, albo co lepiej emaliowanych.

Juliuszowa Albinowska, autorka. „Domu Oszczędnego”.

„Głos Rzeszowski” z 19 listopada 1916

Obuwie wojenne

24 czerwca 2010

„Drewniaki”.

W Kur. Warsz. czytamy:

Obawiam się, że zbliżająca się zima przyniesie sporo zawodów estetom, tym zwłaszcza, którym podziwianie modnie obutej, zgrabnej nóżki warszawianki tyle czystej rozkoszy sprawiało.

Buciki z wysokiemi cholewkami, o wdzięcznie kojarzonych barwach, buciki sportowe, t. zw. dlatego zapewne, że się ich do żadnego sportu nie używa, będą dużo droższe.

Drożeją wszystkie skóry, a najdotkliwiej podeszwianki, które dziś kosztują 20 razy więcej, niż przed wojną. Handlarze skór mają apetyty niezmierne i kiedy je stracą – niewiadomo. Daj Boże, jaknajprędzej.

Tymczasem należy myśleć o modzie, którą nazwałbym mądrzejszą.

Według mnie, piękna nóżka warszawianki nic nie straci, jeśli ją obujemy w buciki skromniejsze, o niższej cholewce i obcasach mniej zdradliwych i wogóle praktyczniejsze. Zyska na tem swoboda wdzięcznych ruchów, hygiena i bardzo poważnie względy z kieszenią związek mające. A która z nadobnych warszawianek zdecyduje się na bohaterski wysiłek wyrzeczenia się zbyt kosztownej mody, niechaj się nie czuje nieszczęśliwą.   Czytaj dalej…

Przeciwko wszom i pchłom

24 czerwca 2010

Przeciwko wszom i pchłom.

Prof. dr. Netolitzky poruszył w artykule umieszczonym w czasopiśmie „Pharmazeutische Post” z dnia 29 lipca br. sprawę walki z wszami i pchłami, która ze względu na rozszerzanie się rozlicznych chorób epidemicznych stała się kwestyą dużego znaczenia. Autor przeprowadził szereg badań doświadczalnych i zaleca moczyć bieliznę i pończochy – po zwyczajnem wypraniu – w 10 prc. odwarze drewna gorzcieli (Lignum Quassie); po wykręceniu i wysuszeniu oddaje się bieliznę do użytku. Odwarem tym należy często skrapiać ubrania za pomocą jekiegokolwiek rozpylacza. W braku drewna gorzcieli zastosować można także z doskonałym skutkiem ziele piołunu (Herba Absynthi), które wszakże zabarwia po pewnym czasie bieliznę na żółto. W mieszkaniach mających białą, miękką podłogę usuwa się doskonale plagę pcheł przez dodanie odwaru piołunu do wody służącej do szorowania. Odwar piołunu dodawać należy także do spluwaczek, zwłaszcza napełnionych trocinami. Ziele piołunu dodane do słomy w posłaniach chroni przed wszelkiem robactwem. Piołun jest rośliną bardzo pospolitą, rosnącą na polach, rumowiskach, przy drogach i płotach, sądzimy zatem, że wskazówki prof. Netolitzky’ego dadzą się łatwo zastosować i mogą oddać dobre usługi.

„Głos Rzeszowski” z 8 sierpnia 1916

Męczące sny

24 czerwca 2010

Męczące sny.

Jeden z dziennikarzy zapytał sławnego dziś w Nowym Jorku d-ra Freude, dyrektora sanatoryum, gdzie leczą bezsenność i „męczące sny”, skąd takie sny powstają i jak bywają leczone w jego zakładzie. Dr. Freude odpowiedział: Sny takie, podług mego zdania, są wyrazem strachu i niepokoju duszy, tajemnych pragnień, a wreszcie gorączkowego życia. Człowiek, który dużo myśli o swojej śmierci, choćby go ta myśl absorbowała silnie za dnia, przecie śnić o tem nie będzie. Gdyby atoli myśl taką lub inną z kategoryi przykrych i bolesnych myśli, usiłował odegnać, powróci właśnie w sennem marzeniu jako okrutna wizya, przyobleczona w akcyę dramatyczną. Strach i przerażenie, czy też niepokój, powinny być duchowo „przetrawione”, w przeciwnym razie wyładować się muszą w dręczących snach. Oto przykład: Ktoś widzi w rowie przy gościńcu potwornie okaleczałego trupa. Odwraca ze wstrętem głowę i usiłuje nie myśleć o tem, ale to wrażenie, którego „nie przetrawił”, niepokoi umysł. W mózgu wrażenie odbiło się i musi tam być obrobione. Wraca więc jako senne widziadło i często w tak dramatycznej akcji, że przeżywać każe śpiącemu najstraszniejsze męki. Meczące sny leczone są w tem sanatoryum częścią przez sugestyę i hartowanie woli, a gdy pacyent w pierwszym czasie sam opanować się jeszcze nie może, asystenci zakładu siadają u nóg pacjenta na łóżku, gdy ten śpi, i w chwili, gdy widzą, że pacyent porusza się niespokojnie, wtedy łagodnymi ruchami rąk wzdłuż twarzy uspokajają chorego. Mówi się też doń cichutko, jakoby się dziecku nuciło kołysankę. Często w sąsiednim pokoju każą grać na skrzypcach pianissimo. Muzyka działa kojąco na takich pacyentów.

„Głos Rzeszowski” z 3 września 1916

Ulepszone kiszenie kapusty

14 listopada 2009

Ulepszone kiszenie kapusty.

Do kiszenia (kwaszenia) najlepiej nadaje się kapusta późna o twardych głowach i cienkich kaczanach. Przed statkowaniem należy pozostawić ją na kilka dni złożoną na kupę, by się „wypociła” i zbielała. Przy czyszczeniu odrzuca się liście zielone i nadpsute, poczem głowę przepołowia się i kaczan delikatnie skrawuje. Kapustę szatkuje się cienko, poczem układa się w beczkę, zdesynfekowaną mlekiem wapiennem, starannie wymytą i do sucha wytartą, przesypując warstwy kapusty solą – przyczem na 50 kg. uszatkowanej kapusty liczy się 2 1/2 kg. soli tartej – i upycha tj. ubija dobnią każdą warstwę. Po napełnieniu beczki przyciska się ją denkiem, przykłada ciężkim kamieniem i stawia beczkę w ciepłem miejscu. Po kilku dniach kapusta burzy się, czyli kiśnie; wtedy zdejmuje się kamień i krążek drewniany obmywa się je, aż do samego dna robi się kilka dziur w kapuście, by gorycz wyszła i zostawia się beczkę na parę dni odkrytą. Po kilku dniach kładzie się na kapustę czystą płócienną szmatkę, nalewa świeżej, zimnej wody na wysokość 5 palców, przykłada krążkiem i przyciska kamieniem. Biorąc kapustę, za każdym razem (najmniej co tydzień) należy ostrożnie wyczerpać wodę, obmyć w czystej wodzie kamień, krążek i płótno i nalać świeżej zimnej wody. O ile na wodzie utworzyłby się t. zw. „kożuszek, to byłoby to oznaką psucia się kapusty. Przeciwdziała temu właśnie owe tygodniowe zmienianie wody, ono bowiem powstrzymuje i przerywa rozwój pleśni tj. drobnoustrojów, które będąc wyczerpane wraz z wodą, nie mogą dostać się do zakiszonej kapusty. W ten sposób kapusta zachowuje miły kwasowaty smak, przyczem jarzyna ta nawet już pod wiosnę smakuje jako świeżo zakwaszona. Przeciwnie zaś, spożywanie kapusty z znanym jej niemiłym odorem, powoduje u nas w kraju częste, ciężkie wypadki niedomagania żołądkowego, a podczas gotowania nie wydziela tak nieraz wstrętnego odoru, jaki ma kapusta, nie tak starannie utrzymana.

Ten tu podany sposób nalewania zimną wodą, niestety dotąd u nas prawie nieznany, jest zagranicą w powszechnem użyciu. Beczkę z kapustą stawia się na 2 do 3 cegłach albo na drewnianych kostkach dla przewiewu powietrza.

Juliuszowa Albinowska.

„Głos Rzeszowski” z 15 października 1916

Fałszowanie zabytków

14 listopada 2009

O fałszowaniu zabytków i współczesnych dzieł sztuki.

Największą, bez przesady, plagą zbiorów publicznych i prywatnych są falsyfikaty, zalewające coraz liczniej wszelkie antykwarnie. wciskające się z ciągle większem natręctwem do gablot nawet wielkich muzeów, mimo ustawicznej i natężonej ostrożności uczonych kierowników. Można powiedzieć, że odkąd tylko poczęto na szerszą skalę tworzyć zbiory i od chwili rozprzestrzenienia się po świecie zorganizowanego handlu antykami, osobliwościami i tworami sztuk pięknych – odtąd pojawiają się obok autentycznych fałszywe okazy, a w miarę postępu techniki i udoskonaleń fabrycznych coraz lepsze, wierniejsze i złudniejsze naśladownictwa, coraz trudniejsze do gruntownego wykorzenienia.

Skoro mowa o fałszowaniu dzieł sztuki – nie bez słuszności możnaby wspomnieć o czasach starożytnych; ale ściśle rzecz biorąc, w odniesieniu do skoordynowanej akcyi oszukańczej, dopiero właściwie epoka Odrodzenia zapoczątkowuje planowy z świadomością niecnego celu poprostu przemysł fałszerski. Popyt podówczas na wykopaliska klasyczne, obrazy i rzeźby współczesne był wielki, całe tłumy najznakomitszych osobistości zjeżdżały się w różnych sprawach do Wenecyi, Rzymu i t. d. i wykupywały przy tej sposobności wszystko, co się jeno dało; kto zaś osobiście podążyć tam nie mógł, nabywał upragnione przedmioty za pośrednictwem specyalnych agentów, którzy utrzymywali zastępy wprawnych podrabiaczy. Zdarzało się bowiem nierzadko, iż jedno i to samo jakieś dzieło chciało posiąść kilku amatorów, trzeba więc było zadowolić wszystkich.   Czytaj dalej…

Brak tytoniu

14 listopada 2009

Brak tytoniu.

Od wielu już miesięcy rzeszowscy palacze tytoniu liczą swe żywobycie na dwoiste okresy: tłuste, w których jest tytoń w trafikach, i chude, w których tytoniu ani papierosów nawet na lekarstwo nigdzie nie dostanie. Okresy tłuste są krótkie, jak sekundy i mijają błyskawicznie; okresy chude trwają całemi tygodniami i wloką się leniwie, jak wojenne postępy czwórporozumienia, napełniając przeraźliwą pustką i nudą serca palaczy, którzy nie zdążyli się zaopatrzyć w większe zapasy onego artykułu, cenniejszego nad zdrowie… Nieszczęśnicy ci uganiają wtedy po mieście jak błędni i zaglądają do wszystkich możliwych, najbardziej oddalonych czy ustronnych trafik i kramików. Cóż, kiedy wszędzie, gdzie zwrócą chyże kroki, na każdych drzwiach widnieje złowrogi napis: „Tytuń i papirosy wysprzedane”… Napisy te wprawiają w rozpacz biednych palaczy, nawet jeśli nie są filologami, dbającymi o ortografię… I tak od handlu do handlu gonią jak błędni, pragnąc zbawczego dymku, jak kania deszczu! Niektórzy w przystępie rozpaczy wtykają w usta tanie, cuchnące cygaro, które w tej i owej trafice trafi się, jak rak na bezrybiu – i pociągają z trudem, całemi płucami, krztusząc się i zachłystując niemiłosiernie…

Odkładając jednak żart na stronę, zapytać się godzi, skąd taki stan rzeczy ? Dlaczego tytoniu, tego artykułu tak pożądanego i niezbędnego dla większości obywateli, brak ustawiczny ?

„Głos Rzeszowski” z 13 lutego 1916

Problemy z brakiem drobnej monety

14 listopada 2009

Brak drobnej monety jeszcze ciągle daje się dotkliwie odczuwać. Nawet w wielkich sklepach żądają z góry płacenia drobną monetą za towar, a jeśli kto nie ma drobnych, nie dostanie towaru.

Publiczność powinna poczuwać się do obywatelskiego obowiązku i zaniechać chowania drobnej monety. W ostatnich dniach bank austro-wegierski wydał olbrzymią ilość monet, które powinny być w obiegu, zwłaszcza, że żołnierze czynią ciągle zakupy i płacą drobną monetą.

Na jakie przykrości i straty materyalne narażony jest niejeden przez to, niech posłuży choćby tylko ten jeden fakt: p. S. chcąc kupić marki do ekspedycyi gazety, przez dwa dni posyłał po nie na pocztę z 20 kor., nie posiadając innej monety. Nie otrzymał jednak marek, gdyż na poczcie albo w rzeczywistości nie posiadają drobnej monety – lub też nie chcą wydawać. Chodząc więc bezskutecznie prawie po wszystkich sklepach z prośbą zamiany owych 20-tu kor. papierowych, stracił przeszło dwie godziny czasu.   Czytaj dalej…

Kawa i jej surogaty

12 sierpnia 2009

Kawa i jej surogaty.

Kwestya kawy, stanowiącej i u nas tak ulubiony napój, interesuje niewątpliwie cały ogół, dla tego streszczamy fachowy artykuł, ogłoszony w sprawie kawy przez znaną autorkę J. Albinowską w „Kuryerze Lwowskim”:

Podobny brak kawy jak obecnie, przeżywała Europa z początkiem 19 wieku, w czasie „zamknięcia kontynentalnego”. I wtedy bowiem Anglia w zaciętej walce z Napoleonem I odcięła Europę od dowozu kolonialnych towarów, do których, tak jak dziś, należała rozpowszechniona kawa. Jak wiadomo, brak cukru trzcinowego, z zamorskich krajów sprowadzanego, zastąpił wynaleziony wówczas cukier buraczany, a brak kawy starano się zastąpić innymi materyałami roślinnymi. Do tego przyczyniła się nie tylko nader wysoka cena kawy, ale rosnące przekonanie o jej szkodliwości. Dziś, gdy zdobycie z kartą w ręku poboru kawy wymaga straty znacznego czasu i formalnego wyścigu, zaciekawi nasze gospodynie, jak sobie od dawna już radzono, aby zastąpić kawę innym środkiem (surogatem) i jak można tańszym sposobem, a teraz wprost niezbędnym, zaoszczędzić drogi środek zamorski. Ponieważ w najbliższej przyszłości nie będzie nam z kawą lepiej, radzę zawczasu zapoznać się z wypróbowanymi, innymi artykułami zastępczymi.

Trudno jest jednak zastąpić skład chemiczny kawy; to też wszystkie jej surogaty różnią się od składu właściwej kawy. Najpierw zwrócono już u schyłku 18 wieku uwagę na cykoryę. Tę dawno już uważano za środek leczniczy, a dostarczała ona płynu bardzo zbliżonego, zwłaszcza kolorem, do kawy. Suszono liście cykoryi albo upalono, a nawet przepalano jej korzenie. Użycie cykoryi do kawy z powodu jej apetyt pobudzającego zabarwienia i przysmaku przyjemnego jest obok kawy bardzo rozpowszechnione, tak, że powstały bardzo liczne fabryki do tej zaprawy i obrót pieniężny tychże dochodzi do bardzo wysokich sum. Jest też ona dziś najważniejszym i najzwyklejszym surogatem kawy. Jednak zwykle miesza się ją z kawą, tem więc bardzo oszczędza się obecnie tak już cenny artykuł spożycia codziennego.

Drugim najważniejszym surogatem kawy jest marchew. Jej uprawa i rozpowszechnienie u nas są znane, zaś zastosowanie i postępowanie to samo, co u cykoryi. Daleko lepszym i szlachetniejszym surogatem kawy są figi. Te kraje się w cienkie paski, a te w kosteczki, pali się kawę w piecyku i po upaleniu tłucze się w moździeżu. Kawę figową dodaje się w połowie do zwykłej kawy. Znajduję, że lepszą jest kawa, gdy na 2 dekagramy jej daje się 1 dekagram figowego surogatu. Używając kawy figowej, należy zawsze najpierw na sitku maszynki nasypać prawdziwej kawy (2 dekagramy na 3 osoby), a na wierzch dopiero figową, bo proszek figowy zanadto zatyka drobne dziurki sitka maszynki. Do surogatów, które bez użycia kawy właściwej mogą ją w napoju zastąpić, należy jęczmień.

Kawa żołędziowa. Dojrzałe żołędzie po wyłuszczeniu przepoławia się, zwolna pali w piecyku, miele w młynku albo tłucze w moździerzu i stosownie, jak kto lubi, mocniejszą czy słabszą, dale 1-2-3 łyżeczki do ćwierć litra kipiącej wody i gotuje, poczem delikatnie zcedza, by osadu nie zmącić.

Jeszcze kilka luźnych uwag o sporządzaniu kawy. Używając zwykłej kawy tylko, da się wiele tego dziś tak cennego, a trudnego do nabycia artykułu zaoszczędzić, nie ujmując w niczem jej dobroci. Przedewszystkiem więc trzeba należycie upaloną kawę odpowiednio zemleć, a więc bardzo miałko na dobrym młynku. Młynek powinien być od czasu do czasu wymytym, i to wrzącą wodą, gdyż tłuszcz zawarty w kawie osadza się na kółkach młynka, a starzejąc się, psuje dobroć i smak kawy. Dobrze upalona kawa powinna mieć jasno-bronzowy kolor. Parzyć kawę należy tylko zupełnie kipiącą wodą, więc o + 100 C., każda inna temperatura marnuje wiele materyału. Dla tego dobre są maszynki t. zw. „non plus ultra”, na której tylko wrzątek przejść przez sitko może. Kto nie ma dobrej maszynki, niech lepiej ją gotuje po turecku, to jest w następujący sposób: 2 dekagramy zmielonej kawy i pół do 1 dekagrama cykoryi wsypuje się do 1 i pół szklanki wrzącej wody. Gdy raz kawa zakipi, zakrapia się ją jedną łyżką zimnej wody i na bok odstawia, by się ustała, szczelnie nakrytą, poczem zlewa się ją ostrożnie, by osadu nie zmącić.

„Dziennik Poznański” z 12 września 1916

Wódka w Rosji

12 sierpnia 2009

Wódka w Rosyi.

Znany rosyjski publicysta, Aleksander Jakowlew, pisze w moskiewskim dzienniku „Utro Rossii”.

Armia rosyjska jest absolutnie trzeźwa. Wódkę przypomina się często, ale obecnie myśli się o niej więcej lirycznie: „Ach, gdybyśmy tak mieli teraz flaszeczkę wódki!” Jest to rzeczą zrozumiałą, ponieważ armia w alkoholu chce szukać zapomnienia swoich trosk. Mimo to armia jest trzeźwa. Zupełnie inaczej dzieje się w głębi kraju.

Z frontu wyjechałem do Moskwy, skąd udałem się na Kaukaz, potem aż nad Wołgę, byłem we wsiach gubernii samarskiej i saratowskiej i… wszędzie widziałem mnóstwo pijaków. Poznałem tam napoje: „braszkę”, „gorłuczkę”, „gorzką”, „denaturat”, „odekolon”, „kałgankę”, „chanszę”, „miód”, „arak”, „samodelkę”, „śliwowicę” i t. d.

Od dwu lat istnieje zakaz picia wódki, a jednak ileż to istnieje gatunków napoi, by tylko zaspokoić pragnących.   Czytaj dalej…

Wścieklizna

11 sierpnia 2009

W Philadelfii w Ameryce ukąsił piesek pewną młodziuchną panienkę w palec. W trzy dni po ukąszeniu pokazały się symptomata wodowstrętu (wścieklizny.) Lekarze orzekli, że ratunku nie ma; w porozumieniu więc z rodzicami, krewnymi i przyjaciołmi postanowiono przez otrucie skrócić cierpienia nieszczęśliwéj – co też uskuteczniono.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 20 stycznia 1870



Wypadek w szpitalu.

Z Pittsburga donoszą, że w napadzie wścieklizny zbiegł jeden z pacyentów tamtejszego szpitala i pokąsał 14 osób. Jedenaście z nich przewieziono natychmiast do szpitala, gdzie przejdą kuracyę Pasteura. Pomiędzy pokąsanymi znajduje się jeden superintendent i 4 lekarzy szpitalnych. Zbiegłego pacyenta zdołano ubezwładnić, poczem niedługo zmarł w szpitalu.

„Dziennik Poznański” z 6 stycznia 1916

 

Następna strona »