Piwo z kukurudzy
Od pewnego czasu prowadzą się w browarach dolno austryackich próby wyrobu piwa z kukurudzy, wobec braku jęczmienia. W połowie stycznia ma zacząć się warzenie takiego piwa w browarze szwechackim.
„Kuryer Polski” z 27 stycznia 1916
„Kuryer Polski” z 27 stycznia 1916
„Gazeta Poranna” z 10 października 1919
Znany browar niemieckiej Szwajcaryi w Olten (pod Zurychem) wyrabia głośne „piwo koronowe” (Kronenbier). Flaszki znaczone były dotąd koroną. Obecnie jednak zamiast tego znaku nalepia się na nich, jako etykietę, autentyczną koronę austryacką. Przedsiębiorstwo wychodzi na tem bardzo dobrze, gdyż dawna złota etykieta kosztuje dziś z powodu ogólnej drożyzny 10 centimów, gdy autentycznych koron można w Szwajcaryi dostać, ile się zechce, po 7 i pół centyma za sztukę.
„Gazeta Poranna” z 8 października 1919
„Ziemia Przemyska” z 7 lutego 1919
„Głos Rzeszowski” z 8 sierpnia 1916
W sprawie chleba wyszło następujące rozporządzenie namiestnika w Galicyi z dnia 21 stycznia b, r. którem zmienia się dotychczasową przepisy regulujące wyrób i cenę maksymalną chleba. Na podstawie § 2 rozporządzenia Ministeryalnego zarządzono co następuje:
1) rozporządzenia z dnia 18 sierpnia 1915 i z 14 października 1915 tracą moc obowiązującą.
2) Wyrób i sprzedaż w sposób zarobkowy drobnego pieczywa wszelkiego rodzaju jest zakazany.
3) Chleb wolno wypiekać tylko w bochenkach okrągłych lub podłużnych, które po zupełnem ostygnięcia ważą przynajmniej 280 gr. i wolno go wogóle sprzedawać tylko po zupełnem ostudzeniu. Waga bochenków, które więcej ważą niż 280 gr. musi być podzieloną przez 140. Bochenki o wadze 280 gr. muszą być w ten sposób wyrobione, żeby je można z łatwością rozdzielić na 4 możliwie równe części. Piekarze, kupcy i inni sprzedawcy chleba są obowiązani sprzedawać chleb na żądanie także w kawałkach w zakrawanych kromkach po 70 gr.
4) Do wypiekania chleba wolno używać tyko mąki chlebowej pszennej, mąki pszennej jednolitej albo żytniej jednolitej jednak tylko z przymusowym dodatkiem miazgi kartoflanej w ilości 20 gr ogólnej wagi wyrabianej mąki. Ten dodatek surogatu nie może być ani zwiększony ani zmniejszony.
5) Cena chleba nie może przenosić 3-5 h. za 70 gr. tj. 7 h. za każde 140 gr. Wrazie kupna chleba tylko o wadze 70 gr. (§ 3) wynosi cena maksymalna za ten kawałek chleba 4 h.
6) Rozporządzenie to ma być umieszczone na widocznem miejscu we wszystkich piekarniach, sklepach sprzedaży chleba i w lokalach w których się chleb sprzedaje.
7) Przekroczenie tego rozporządzenia będą karane o ile nie ma zastosowania odpowiedzialność karno sądowa, przez polityczne władze i instancye grzywną 5.000 kor., albo aresztem do 6 miesięcy. Nadto można orzec także utratę uprawnienia przemysłowego.
8) Postanowienia niniejszego rozporządzenia nie odnoszą się do wytwarzania chleba i pieczywa przez Zarząd wojskowy.
9) Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.
„Głos Rzeszowski” z 26 marca 1915
Odkładając jednak żart na stronę, zapytać się godzi, skąd taki stan rzeczy ? Dlaczego tytoniu, tego artykułu tak pożądanego i niezbędnego dla większości obywateli, brak ustawiczny ?
„Głos Rzeszowski” z 13 lutego 1916
„Głos Rzeszowski” z 4 marca 1917
Hodowcy miejscy byli też narażeni na straty i przez to, iż próbowali hodować króliki w stajniach pustych lub na strychach, gdzie bardzo często młode króliki stawały się pastwą szczurów.
To wszystko sprawiło, iż hodowcy pozbywali się królików, przekonawszy się, że ich narażają na znaczne straty. Oto dlaczego niema w sprzedaży mięsa króliczego, a jeżeli się i znajdzie niekiedy, jest równie drogie, a często i droższe, jak wszelkie inne mięso.
W każdym razie nie należałoby porzucać hodowli królików na mięso, gdyż one w warunkach pomyślnych mogą oddawać znaczny pożytek i po wojnie przez czas dłuższy.
„Głos Rzeszowski” z 21 października 1917
Pod tym względem przypomina się, że młoda koniczyna w stanie kultywowanym przez nasze gospodarstwa rolne, stanowi znakomitą i bardzo pożywną jarzynę w rodzaju szpinaku, której spożycie absolutnie nie szkodzi zdrowiu i nie pociąga za sobą żadnych przykrych następstw. Koniczynę, która ma służyć na pokarm dla ludzi, należy zbierać w czasie pierwszego okresu wegetacyi około 10 do 15 cm. wysoką, możliwie świeżą i niezwiędłą. Na jarzynę przyrządza sieją podobnie jak szpinak. Nadają się do tego wszystkie rodzaje koniczyny, jednak wskazanem jest t. zw. lucernę parokrotnie przegotować i zmieniać wodę tak, aby utraciła smak pewnej goryczy.
„Głos Rzeszowski” z 10 czerwca 1917
W Austryi istnieje tylko jedna fabryka sacharyny, w Boguminie; tę się teraz właśnie rozszerza, aby mogła pokryć przyszłe wielkie zapotrzebowanie, ale to rozszerzenie potrwa podobno kilka miesięcy. Dotychczas surowiec, t. zw. „tolnol” sprowadza się z Niemiec; dopiero po stosownych adaptacyach wyrabiany będzie w Austryi.
Taryfa cen drobiazgowych, ustanowiona rozporządzeniem, jest następująca:
Rurka szklana z 25 tabletkami (siła słodząca sto razy większa od cukru), waga netto 1.75 grama 25 groszy.
Flaszeczka szklana z 300 tabletkami (100 krotna siła), waga netto 21 gramów, 2,20 kor.
Flaszeczka szklana, pudełko lub torebka z sacharyną krystaliczną (410-krotna siła), waga.netto 10 gramów, 4,50 kor.
Flaszeczka, pudełko lub torebka z sacharyną proszkowaną (550 krotna siła), waga netto 10 gramów, 6 kor.; to samo w ilości 25 gramów 15 kor.
„Głos Rzeszowski” z 1 kwietnia 1917
Brak drobnej monety jeszcze ciągle daje się dotkliwie odczuwać. Nawet w wielkich sklepach żądają z góry płacenia drobną monetą za towar, a jeśli kto nie ma drobnych, nie dostanie towaru.
Publiczność powinna poczuwać się do obywatelskiego obowiązku i zaniechać chowania drobnej monety. W ostatnich dniach bank austro-wegierski wydał olbrzymią ilość monet, które powinny być w obiegu, zwłaszcza, że żołnierze czynią ciągle zakupy i płacą drobną monetą.
Na jakie przykrości i straty materyalne narażony jest niejeden przez to, niech posłuży choćby tylko ten jeden fakt: p. S. chcąc kupić marki do ekspedycyi gazety, przez dwa dni posyłał po nie na pocztę z 20 kor., nie posiadając innej monety. Nie otrzymał jednak marek, gdyż na poczcie albo w rzeczywistości nie posiadają drobnej monety – lub też nie chcą wydawać. Chodząc więc bezskutecznie prawie po wszystkich sklepach z prośbą zamiany owych 20-tu kor. papierowych, stracił przeszło dwie godziny czasu. Czytaj dalej…
Podobny brak kawy jak obecnie, przeżywała Europa z początkiem 19 wieku, w czasie „zamknięcia kontynentalnego”. I wtedy bowiem Anglia w zaciętej walce z Napoleonem I odcięła Europę od dowozu kolonialnych towarów, do których, tak jak dziś, należała rozpowszechniona kawa. Jak wiadomo, brak cukru trzcinowego, z zamorskich krajów sprowadzanego, zastąpił wynaleziony wówczas cukier buraczany, a brak kawy starano się zastąpić innymi materyałami roślinnymi. Do tego przyczyniła się nie tylko nader wysoka cena kawy, ale rosnące przekonanie o jej szkodliwości. Dziś, gdy zdobycie z kartą w ręku poboru kawy wymaga straty znacznego czasu i formalnego wyścigu, zaciekawi nasze gospodynie, jak sobie od dawna już radzono, aby zastąpić kawę innym środkiem (surogatem) i jak można tańszym sposobem, a teraz wprost niezbędnym, zaoszczędzić drogi środek zamorski. Ponieważ w najbliższej przyszłości nie będzie nam z kawą lepiej, radzę zawczasu zapoznać się z wypróbowanymi, innymi artykułami zastępczymi.
Trudno jest jednak zastąpić skład chemiczny kawy; to też wszystkie jej surogaty różnią się od składu właściwej kawy. Najpierw zwrócono już u schyłku 18 wieku uwagę na cykoryę. Tę dawno już uważano za środek leczniczy, a dostarczała ona płynu bardzo zbliżonego, zwłaszcza kolorem, do kawy. Suszono liście cykoryi albo upalono, a nawet przepalano jej korzenie. Użycie cykoryi do kawy z powodu jej apetyt pobudzającego zabarwienia i przysmaku przyjemnego jest obok kawy bardzo rozpowszechnione, tak, że powstały bardzo liczne fabryki do tej zaprawy i obrót pieniężny tychże dochodzi do bardzo wysokich sum. Jest też ona dziś najważniejszym i najzwyklejszym surogatem kawy. Jednak zwykle miesza się ją z kawą, tem więc bardzo oszczędza się obecnie tak już cenny artykuł spożycia codziennego.
Drugim najważniejszym surogatem kawy jest marchew. Jej uprawa i rozpowszechnienie u nas są znane, zaś zastosowanie i postępowanie to samo, co u cykoryi. Daleko lepszym i szlachetniejszym surogatem kawy są figi. Te kraje się w cienkie paski, a te w kosteczki, pali się kawę w piecyku i po upaleniu tłucze się w moździeżu. Kawę figową dodaje się w połowie do zwykłej kawy. Znajduję, że lepszą jest kawa, gdy na 2 dekagramy jej daje się 1 dekagram figowego surogatu. Używając kawy figowej, należy zawsze najpierw na sitku maszynki nasypać prawdziwej kawy (2 dekagramy na 3 osoby), a na wierzch dopiero figową, bo proszek figowy zanadto zatyka drobne dziurki sitka maszynki. Do surogatów, które bez użycia kawy właściwej mogą ją w napoju zastąpić, należy jęczmień.
Kawa żołędziowa. Dojrzałe żołędzie po wyłuszczeniu przepoławia się, zwolna pali w piecyku, miele w młynku albo tłucze w moździerzu i stosownie, jak kto lubi, mocniejszą czy słabszą, dale 1-2-3 łyżeczki do ćwierć litra kipiącej wody i gotuje, poczem delikatnie zcedza, by osadu nie zmącić.
Jeszcze kilka luźnych uwag o sporządzaniu kawy. Używając zwykłej kawy tylko, da się wiele tego dziś tak cennego, a trudnego do nabycia artykułu zaoszczędzić, nie ujmując w niczem jej dobroci. Przedewszystkiem więc trzeba należycie upaloną kawę odpowiednio zemleć, a więc bardzo miałko na dobrym młynku. Młynek powinien być od czasu do czasu wymytym, i to wrzącą wodą, gdyż tłuszcz zawarty w kawie osadza się na kółkach młynka, a starzejąc się, psuje dobroć i smak kawy. Dobrze upalona kawa powinna mieć jasno-bronzowy kolor. Parzyć kawę należy tylko zupełnie kipiącą wodą, więc o + 100 C., każda inna temperatura marnuje wiele materyału. Dla tego dobre są maszynki t. zw. „non plus ultra”, na której tylko wrzątek przejść przez sitko może. Kto nie ma dobrej maszynki, niech lepiej ją gotuje po turecku, to jest w następujący sposób: 2 dekagramy zmielonej kawy i pół do 1 dekagrama cykoryi wsypuje się do 1 i pół szklanki wrzącej wody. Gdy raz kawa zakipi, zakrapia się ją jedną łyżką zimnej wody i na bok odstawia, by się ustała, szczelnie nakrytą, poczem zlewa się ją ostrożnie, by osadu nie zmącić.
„Dziennik Poznański” z 12 września 1916
Armia rosyjska jest absolutnie trzeźwa. Wódkę przypomina się często, ale obecnie myśli się o niej więcej lirycznie: „Ach, gdybyśmy tak mieli teraz flaszeczkę wódki!” Jest to rzeczą zrozumiałą, ponieważ armia w alkoholu chce szukać zapomnienia swoich trosk. Mimo to armia jest trzeźwa. Zupełnie inaczej dzieje się w głębi kraju.
Z frontu wyjechałem do Moskwy, skąd udałem się na Kaukaz, potem aż nad Wołgę, byłem we wsiach gubernii samarskiej i saratowskiej i… wszędzie widziałem mnóstwo pijaków. Poznałem tam napoje: „braszkę”, „gorłuczkę”, „gorzką”, „denaturat”, „odekolon”, „kałgankę”, „chanszę”, „miód”, „arak”, „samodelkę”, „śliwowicę” i t. d.
Od dwu lat istnieje zakaz picia wódki, a jednak ileż to istnieje gatunków napoi, by tylko zaspokoić pragnących. Czytaj dalej…
„Dziennik Poznański” z 9 marca 1917