Wpisy otagowane jako 1907

Na czworakach

6 lipca 2011

Na czworakach.

Piszą z Berlina:

W sali gimnastycznej obszernym wianuszkiem krąży szereg dzieci na czworakach. To najnowsza metoda prof. dr. Klappa leczenia skrzywień kręgosłupa, zastosowana przez niego przedewszystkiem we własnej klinice berlińskiej. Punktem wyjścia do tej nowej metody były następujące spostrzeżenia: Przedewszystkiem zauważono, że psy, którym sztucznie wytworzono skrzywienie kości pacierzowej, pozbywały się go z łatwością, skoro tylko pozwolono im dowolnie biegać. Człowiek pierwotny prawdopodobnie posługiwał się także czterema kończynami do chodzenia, a w każdym razie dziecko robić musi wiele wysiłków, zanim utrzyma swe ciało w pozycyi pionowej. Ztąd też u dzieci słabiej rozwiniętych, rachitycznych, w tej pozycyi najczęściej następują skrzywienia kręgosłupa. Dzieci takie, potrzebujące daleko więcej wysiłków, do zdobycia sztuki chodzenia, bardzo chętnie po pierwszych próbach powracają do czołgania się i wędrowania na czworakach. W tej pozycyi nabyte pod ciężarem ciała skrzywienia bardzo łatwo powracają do stanu normalnego. Dr. Klapp robił już szereg prób z dziećmi i jakkolwiek uprawia swoją metodę czołgania bardzo niedawno, osiągnął podobno bardzo pomyślne wyniki. Codziennie też około 40 dzieci w wieku od lat 5 do 10 odbywa w jego klinice pod dozorem samego profesora lub jego asystenta spacer po pokoju na czworakach.

„Goniec Polski” z 11 sierpnia 1907

Psy w Konstantynopolu

6 lipca 2011

Psy w Konstantynopolu.

Zamieszkały w Konstantynopolu lekarz badał przez lat wiele psy, którym to miasto daje gościnny przytułek. Liczy ono 40 do 50 tysięcy psów. Śmiertelność wśród nich znaczna – od 60 do 80 dziennie. Niesłychanie ciekawym jest zmysł organizacyjny, który wykazują psy konstantynopolskie. Ten zmysł musi być zapewne właściwy psom wogóle, jednak nigdzie nie mają tak obszernego pola do ujawnienia swych zdolności w tym kierunku, jak w mieście, będącem poniekąd ich stolicą. Psy podzieliły je, rzec można, na sfery i bardzo pilnie strzegą ich granic. Pies, który z jednego rewiru chce przejść do drugiego, przypłaca to nieraz życiem, gdyż psy każdego okręgu bronią swych praw obywatelskich i nie dopuszczą „intruzów”. Autor książki, zbadawszy granice tych stref, próbował zwabić psy jednego rewiru do drugiego, rzucając im chleb lub kości po za granicę ich strefy. Kręciły ogonem, warczały, dreptały na miejscu, oglądały się po za siebie, rozmaitymi sposobami starały się objawić, że im tego pożywienia tknąć nie wolno, gdyż leży na obcym gruncie. Czasem pies obejrzy się dokoła i podbiega, aby schwycić łakomy kąsek. W tejże chwili, rzekłbyś, z pod ziemi wyskakuje czworonożny strażnik pograniczny i szczekaniem alarmuje psy swego rewiru, donosząc im o zjawieniu się przemytnika.

Na każdem skrzyżowaniu się ulic stoi pies – jako szyldwach i broni dostępu nie należącym do danego okręgu towarzyszom. W każdej strefie jest pies przewodnik, umiejący nakazać dla siebie posłuch wśród podkomendnych. Kroczy zwykle na ich czele. Psy uliczne żywią nieubłaganą nienawiść dla pokojowych. Niebezpiecznie wyprowadzać je na spacer, bo ci arystokraci mogą się zapoznać z zębami psiego proletaryatu.

Jeszcze jeden rys ciekawy – psy konstantynopolitańskie mają pojęcie o czasie. Pewien kupiec z Pora pozyskał przyjaźń dużego czarnego kundla, a to dzięki temu, że co rano, idąc do sklepu, rzucał mu kawał mięsa. Gdy pewnego dnia, wyjątkowo, wyszedł do sklepu w niedzielę, nie ujrzał swego przyjaciela. Przemyślny pies wiedział, kiedy przypada niedziela i że w tym dniu nie może liczyć na mięso. Włóczęgostwo psów konstantynopolitańskich nie zatarło w nich wrodzonej tej rasie zwierząt uczciwości i lojalności. Gotowe całemi godzinami wygrzewać się na progach sklepów spożywczych i nie tknąć produktów, leżących obok. Różnią się pod tym względem tylko psy, tak zw. „mostowe”, chroniące się w pobliżu wody. Te całemi bandami wyruszają na żer i wczesnym rankiem oblegają sklepy z pieczywem. Niechże kto niebacznie spuści rękę z chlebem, wyrywają mu go natychmiast i uciekają ze zdobyczą.

„Goniec Polski” z 30 sierpnia 1907

Dlaczego kawalerowie się nie żenią?

6 lipca 2011

Dlaczego kawalerowie nie żenią się?

Taką ankietę ogłosiło jedno z pism sztokholmskich. Odpowiedzi nie są, ma się rozumieć, pochlebne dla kobiet: trzeba się przecież czemś usprawiedliwić. Jeden dowodzi, że się nie ożenił, bo „kobiety cały czas trawią na pisaniu listów i na rozmowach przez telefon”. Inny tłómaczy swe kawalerstwo tem, że „kobiety zanadto lubią się stroić”. Taka zwrotka powtarza się najczęściej. „Kobiety dzisiejsze są zbyt wymagające” – mówi wielu. Jeden tak pisze: „Gdyby można się ożenić bez paradnego wesela, to byłbym się może zdecydował – ale rozpoczynać nowe życie w tłumie ciekawych, rozbawionych gości, wśród toalet, gwaru, nie – tego nie chciałem”. Innemu znowu „nie chciało się urządzać mieszkania”. Przeciwko tym wszystkim zarzutom oburza się jedna z czytelniczek owego pisma. „Ileż to kobiet żyje tylko dla dobra męża i dzieci – przypomina – a gdyby ci panowie zechcieli przejrzeć rachunki domowe mnóstwa małżeństw, toby się przekonali, że najwięcej pieniędzy wychodzi na przyjemności, wygody i żołądek mężów. A ileż to kobiet, przez miłość dla tych mężów, obywa się bez służby, spełniając najgrubsze roboty!” Jak zwykle w zatargach, i jedna i druga strona ma słuszność – po części.

„Goniec Polski” z 3 kwietnia 1907

Pop – hajdamaka

5 lipca 2011

Hajdamaka nr. II.

Od 3 lat wnoszą parafianie z Kołokolina (p. Rohatyn) skargi na swego proboszcza, ks. Petryckiego, brata redaktora Hajdamaków. Twierdzą oni, że paroch dopuszcza się zdzierstw gorzej od żyda, prześladuje parafian, odmawia spowiedzi i ślubów, od roku nie odprawia należycie nabożeństw, prowadzi procesy i bójki z parafianami i wogóle nie postępuje jak ksiądz, lecz jak najcięższy wróg włościan. Wnoszone skargi nie pomagały; władze nie odpowiadały na nie. Ks. Petrycki rozzuchwalił się i doszło do tego, że parafianie postanowili przejść na prawosławie.

Ruskij Selanyn donosi, że kilku rozważniejszych włościan wstrzymało mieszkańców Kołokolina od przejścia na prawosławie, a 27. zm. udała się deputacya 6 włościan, pod przewodem Wasyla Kałyny do ks. metropolity, by prosić o stanowczą odpowiedź na swe skargi. Oświadczyli oni, że jeżeli konsystorz nie załatwi sprawiedliwie ich sprawy, parafianie przejdą na prawosławie. Ze łzami w oczach prosili ks. metropolitę, aby zabrał „toho łupija” z Kołokolina. Metropolita, ks. Szeptycki zapytał członków deputacyi:

- Czy złożycie przysięgę na to, że wszystko, co mówicie, jest prawdą?

- Złożymo! – odpowiedzieli włościanie.

I tak się też stało; wśród uroczystej ciszy odbyło się zaprzysiężenie. Spodziewać się należy, że teraz skarga parafian będzie uwzględniona.

„I ten Petrycki – pisze Rus. Sel. - ten paroch w Kołokolinie jest uważanym za pierwszego patryotę ukraińskiego; on jest organizatorem partyi ukrainofilskiej, jego wysławiają ukr. gazety za jego „narodolubstwo” – a on „prostyj dureń, łupij i demoralizator”, jaki pan, taki kram; jaka partya, tacy też organizatorzy. I taki człowiek „haukaje wsiudy” na Polaków, że oni krzywdzą włościan, a sam jest dla nich najzaciętszym wrogiem. Gdzież Hajdamaky, gdzież Swoboda, dlaczego nie upomną się o krzywcie włościan?

W sprawie prowadzenia się ks. Petryckiego ma być wniesiona w parlamencie interpelacya. Czy posłowie ukraińscy zechcą się ująć za pokrzywdzonymi włościanami? Wątpimy, gdyż paroch Petrycki jest jednym z filarów partyi, a brat parocha jest członkiem klubu ukraińskiego.

Hajdamaka numer II. godny braciszek hajdamaki nr. I. długo budował Ukrainę w powiecie rohatyńskim, uosabiając w sobie wszystkie cnoty Gonty i Żelaźniaka.

Doprawdy, że cierpliwy i poczciwy nasz lud wiejski, skoro nie zrobił dotąd we właściwy i należyty sposób porządku z tym „ł u p i j e m”.

„Goniec Polski” z 11 grudnia 1907

Pomysłowe praczki

5 lipca 2011

Pomysłowe praczki.

Onegdaj zwiedzała komisya sanitarna z ramienia magistratu jedną z największych lwowskich pralni. Rewizya była bardzo szczegółowa i doprowadziła do bardzo ciekawego odkrycia. Oto spostrzegła komisya w wychodkach leżące na podłodze całe stosy bielizny, na której ślady nie pozostawiały wątpliwości co do celu, w jakiej jej tam używano. Oto cały personal pralni używa oddanej do prania bielizny zamiast „papier hygienique”, a następnie dopiero pierze się ją wraz z reszty bielizny. Jak się okazało z przeglądu składu, znalezionego w wychodkach, personal pralni jest bardzo wybredny i wybiera tylko najbardziej czyste i delikatne „kawałki”, więc batystowe koszule, batystowe chusteczki do nosa, ręczniki i t. p. Z pewnością pięknym paniom, gdy ucierają swój rzymski, grecki, lub też rozkosznie zadarty nosek batystową chusteczką, świeżo z pralni parowej przysłaną, nie przyjdzie na myśl do jakiego celu chusteczka ta niedawno była użyta.

„Goniec Polski” z 11 sierpnia 1907

Potęga ciemnoty

5 lipca 2011

Potęga ciemnoty.

We wsi Kamionka w gubernii Lubelskiej powstała w zeszłym tygodniu kłótnia pomiędzy dwoma chrześcijanami, skutkiem której jeden z nich udał się do policyi ze skargą na drugiego, że przed rokiem odkopał grób na cmentarzu żydowskim, gdzie uciął głowę trupa, którą przechowuje u siebie na strychu. Uczynić to miał dla przesądu, że głowa taka przyczynia się do skutecznego rozmnażania się owiec, których hoduje znaczną ilość. Policya dokonała rewizyi i znalazła rzeczywiście głowę trupa. Przechowujący ją został uwięziony.

„Goniec Polski” z 25 sierpnia 1907

Telegrafowanie obrazów

5 lipca 2011

Telegrafowanie obrazów.

Inżynier belgijski Henryk Carbonelle przedstawił w tych dniach małemu kółku uczonych i dziennikarzy nowy aparat, służący do przesyłania pism, autografów, rysunków i t. p. drogą telegraficzną. Aparat ten różni się zupełnie od aparatu profesora Kerna, o którym niedawno podaliśmy bliższe szczegóły Przewodnik przem. nr. 13 r. 1906. Kern posługuje się przy telefografii selenem, który stosownie do naświetlenia rozmaicie przewodzi prąd elektryczny; jest to system fotograficzny. Natomiast aparat Carbonelle’a jest oparty na zasadzie mechanicznej. Nadawca pisma pisze atramentem zmieszanym z gumy, i tuszu na papierze metalicznym, podobnym do staniolu. Papier ten zakłada się następnie na walec aparatu, podobny do walców, używanych w edisonowskich fonografach. Prąd elektryczny przechodzi przez membranę i sztyfcik na zapisany papier metaliczny, a stąd bieży dalej do stacyi odbierającej. Na stacyi tej znajduje się również przyrząd podobny do fonografu. Gdy sztyfcik dotyka liter, prąd się przerywa, na stacyi odbierającej zaś sztyfcik drugiej membrany kreśli analogiczne znaki na walcu. Fotografie, rysunki i t. p. muszą być przed przeniesieniem reprodukowane na papierze metalicznym; w tym celu stosuje się fotografię węglową.

„Goniec Polski” z 26 kwietnia 1907

Mściciel swego honoru

5 lipca 2011

Mściciel swego honoru.

Dmytro Dubyk, stangret p. Brandowskiej z Jałowca, czekając z wózkiem na Wałowej ulicy, poczuł niespodzianie uderzenie w kark kamieniem. Dubyk, jako pochodzi z Rozdołu i niezna reguł wielkomiejskich, zeskoczył z kozła i dopadłszy batiara, który w ten sposób igrał z jego karkiem, zamalował go we facyatę, ale tak siarczyście, że batiar nakrył się nogami i nie mógł ich przez parę minut zdjąć ze siebie. Powstało wskutek tego wielkie zbiegowisko, podczas którego zeszedł na horyzoncie ulicznym półksiężyc i zawiódł Dubyka i batiara blaskiem swej światłości na inspekcyę policyjną, gdzie po spisaniu protokółu wypuszczono obu z zapowiedzią, że sprawa pójdzie przed trybunał sprawiedliwości, gdzie ów kamienujący i ów w gębę bijący srogiej ulegną karze.

„Goniec Polski” z 20 października 1907

Niemoralne fotografie

5 lipca 2011

Niemoralne fotografie.

W Wiedniu senzacyę wywołało zarządzenie policyi, skierowane przeciw handlom artystycznym. Mianowicie wezwano na policyę właściciela takiego magazynu na Kärntnertrasse i kazano mu usunąć z wystawy kopie trzech dzieł Rubensa i Tycyana. Policya dodała, że niema nic przeciw sprzedaży tych kopij, jednakże nie pozwala ich trzymać na wystawie.

U nas we Lwowie w każdym niemal sklepiku papierowym, nagich niewiast na obrazkach i widokówkach i to bynajmniej nie klasycznych, pełno na każdej wystawie tam, gdzie widokówki sprzedają.

„Goniec Polski” z 30 lipca 1907     Czytaj dalej…

Statystyki

12 maja 2011

Statystyka ludności na kuli ziemskiej.

Francuskie pismo Science pour tous robi następujące uwagi co do ludności na kuli ziemskiej. Ogólna liczba ludzi na ziemi dosięga 1,200,000,000. Liczba mężczyzn równa się liczbie kobiet. Ludzie ci mówią 3 064 językami i wyznają 1,000 religij. Corocznie umiera osób 35,214,000, czyli 96,476 dziennie, 4,020 na godzinę i 67 na minutę. Przeciętnie wiek ludzki nie przekracza 38 lat. Prawie 25 prc. umiera przed końcem 17 roku życia. Ze 100 osób obojej płci jedna tylko dożywa 100 lat, a sześć lub siedm – 60. Liczba urodzin wynosi rocznie 36,792,000, to jest na dzień 100,800, na godzinę 4,200, na minutę 70. Liczba więc ludzi na ziemi powoli lecz stale się powiększa.

Ludzie żonaci dłużej żyją od nieżonatych, pracujący dłużej od bezczynnych, a przeciętny wiek ludności w społeczeństwach oświeconych jest wyższy, aniżeli u narodów z niską cywilizacyą. Liczba mężczyzn żonatych i dzietnych tak się ma do nieżonatych i bezdzietnych, jak 73: 1000. Urodzeni na wiosnę są silniejsi od urodzonych w innych porach roku. Tylko czwarta część mężczyzn dochodzi do takiego wieku, że może nosić broń i pełnić służbę wojskową. Kobiety do lat 50 więcej mają widoków dożycia wieku sędziwego, aniżeli mężczyźni, ale powyżej lat 50 widoki przeważają na stronę mężczyzn.

„Czas” z 4 sierpnia 1898



Ciekawa statystyka.

3064 językami rozmawiają dziś ludzie na ziemi, a wyznają więcej niż 1000 religii. Liczba mężczyzn dorównywa liczbie kobiet. Wiek przeciętny dochodzi u człowieka do 33 lat. Czwarta część ludzi umiera przed skończonym 16 rokiem życia. Z pomiędzy 1000 osób zaledwie jedna dosięga 100 lat, a tylko 6 osób 65 rok życia. Ludności jest na ziemi nieco więcej od miliarda (1000 milionów). Z tych umiera rocznie 35 milionów 214 tysięcy osób i to codziennie 96 tysięcy 480, w każdej godzinie 4020, w każdej minucie 67 i l w każdej sekundzie. Za to rodzi się co rok 36 milionów, 792 tysiące osób i to codziennie 10 tysięcy 800, w każdej godzinie 4200, w każdej minucie 70. Dłużej żyją ludzie żonaci, aniżeli nieżonaci; umiarkowani i ruchliwsi żyją dłużej jak marnotrawcy i leniwi ; to samo powiedzieć można o ludziach narodów cywilizowanych. Ludzie wyższego wzrostu żyją dłużej niż ludzie będący wzrostu nizkiego.

„Goniec Polski” z 30 stycznia 1907

Wielkie ulewy z 1907 roku

12 maja 2011

Dlaczego były tak wielkie ulewy bieżącego roku?

Międzynarodowe biuro meteorologiczne wyjaśnia, że powodem ulewy, jaka ciągle nawiedzała Europę w b. roku, była zbyt wysoka temperatura w połowie maja trwająca. Wskutek tego pooddzielały się ogromne góry lodowe od północnych brzegów Islandyi i Grenlandyi, i popłynęły na morza Niemieckie i na Atlantyk ku brzegom Europy, a nie Ameryki. Już w połowie czerwca nadchodziły do statków kupieckich, łowiących ryby na północy, wiadomości, że ogromne góry lodowe ciągną z północy na południe.

Olbrzymie te góry lodu zużyły w miesiącu czerwcu na swe stajanie ogromne masy ciepła, które zabierały przeważnie z powietrza. Wskutek tego nastąpiło oziębienie powietrza.

To nagłe oziębienie powietrza w całej wschodniej Europie, pociągnęło za sobą znaczne opady, wiadomo bowiem, że powietrze, im cieplejsze, tem więcej jest wstanie pary wodnej udźwignąć, im zaś zimniejsze, tem mniej.

Mniemanie, że zbliżenie się Marsa do ziemi było powodem tych deszczów, jest niedorzecznością, bo przecież ziemia, obracając się około swej osi, przez dwanaście godzin, poddaje Europę działaniu Marsa, a przez drugie dwanaście Amerykę, tymczasem zaś w Europie było zimno i lały deszcze a w Ameryce panowały upały i posucha.

„Goniec Polski” z 7 września 1907

Pokąsany przez szczura

12 maja 2011

Pokąsany przez szczura.

Marek Hajko, uczeń piekarski, przesypywał mąkę do worka, gdy ku jego przerażeniu wypadł szczur. Hajko chciał go uśmiercić, i chwycił szczura, ale ten pokąsał go tak dotkliwie, że zajęło się nim (pokąsanym nie szczurem) pogotowie ratunkowe, opatrzywszy mu rany.

„Goniec Polski” z 11 września 1907

Fonograf w Afryce

12 maja 2011

Niezwykłe usługi fonografu.

Angielski podróżnik, pułkownik Colin Harding, zdołał tylko przy pomocy fonografu zbadać dziką krainę Barotse i odkryć źródła rzeki Sambezi w Afryce. Kusili się o to liczni podróżnicy, ale bezskutecznie, gdyż mieszkańcy tamtejszych okolic są tak wrogo wobec białych usposobieni, że wszelkie wyprawy musiały wracać bez rezultatu. Wprawdzie obecny król krainy Barotse, nazwiskiem Lewanika, sprzyja Europejczykom, ale naczelnicy poszczególnych plemion w głębi kraju są, jak wspomnieliśmy, ich wrogami. Otóż Colin Harding do swoich celów zużytkował fonograf w ten sposób, że król Lewanika do fonografu wygłosił stanowczy rozkaz, żeby wszyscy krajowcy popierali Hardinga. Zabezpieczywszy się w taki dowcipny sposób, Harding wyruszył w podróż. W głębi kraju naczelnicy plemion, zgromadziwszy się w jego namiocie, przybrali wielce groźną postawą. Nagle odzywa się fonograf i oto przerażeni Murzyni usłyszeli głos króla swego z rozkazem, ażeby popierali Hardinga. Wpatrywali się osłupieni w „gadające żelazo” i wykonywali ślepo wszelkie rozkazy Anglika, który bez przeszkody odbył podróż na przestrzeni 8000 mil angielskich.

„Goniec Polski” z 7 grudnia 1907

Skarb w chlewiku

12 maja 2011

Skarb w chlewiku.

W miejscowości Bavonne, w Stanie nowojorskim, stoi do dziś dnia zbudowany jeszcze za czasów rewolucyjnych przepyszny dom mieszkalny, stanowiący wówczas własność rodziny francuskiej La Bore. Posiadłość ta przechodziła z pradziada na dziada, dopóki nie nabył jej niejaki Henryk Spears, który sam w starym budynku nie mieszkał, lecz zezwolił na bezpłatne jego zajęcie przez niezamożnego wyrobnika, Henryka Nelsona, pod warunkiem, że będzie opiekował się posiadłością i nie dopuści jej do zupełnej ruiny. Nelson, nie mając już więcej drzewa na opał, postanowił zburzyć stojący w tylnem podwórku stary i zbutwiały chlewik, czego też zaraz dokonał. – Rydlem wykopywał belki, znajdujące się w ziemi, gdy nagle natrafił na coś twardego. Nelson kopał dalej i wkrótce wyjął z ziemi skrzynię, mającą rozmiaru 18 cali kwadratowych.

Uderzył rydlem w wieko, które się rozprysło i ciekawemu wyrobnikowi niemal nie wyskoczyły oczy na widok skarbu, który przypadkiem odkrył. Skrzynia bowiem zawierała pieniądze z różnych dat i krajów. Ucieszony chłopina wsypał pieniądze do worka i pobiegł z niemi do najbliższego handlarza staremi pieniądzmi i znaczkami pocztowemi. Znawca orzekł, że były tam pieniądze hiszpańskie, włoskie, angielskie, chińskie, portugalskie i amerykańskie. Niektóre z monet miedzianych amerykańskich nosiły datę 1781, a najpóźniejsze 1860 rok. Jedna z monet portugalskich nosiła datę 1761 rok. Ogólna wartość pieniędzy wynosiła przeszło 5000 dolarów.

„Goniec Polski” z 28 marca 1907

Telefon bez drutu

12 maja 2011

Próby z telefonem bez drutu odbywały się niedawno pomiędzy głównym instytutem telegraficznym w Rzymie, a stacyą telegraficzną bez drutu na górze Mario. Próbowano przyrządów wynalezionych przez Majorama. Odległość pomiędzy stacyami wynosiła mniej więcej 4 kilometry. Przyrząd wysyłający składał się z generatora fal elektrycznych i z mikrofonu hydraulicznego, zbudowanego przez Majorama. Przyrząd, odbierający dźwięki, składał się z urządzenia Marconiego. Wypowiedziano kilka zdań przed wysyłaczem, które słyszano doskonale w odbieraczu. Charakter głosu odróżniano wyraźnie, potrafiono nawet rozpoznać, kto mówił. Powyższy system telefonu bez drutu, będzie wypróbowany na większych odległościach.

„Goniec Polski” z 14 sierpnia 1907

« Poprzednia stronaNastępna strona »