Wpisy otagowane jako Kraków

Niebezpieczne lody

26 lipca 2016

Niebezpieczne lody.

Czas
dodonosi:

W tych dniach zdarzyło się w Krakowie ośm wypadków nagłego zachorowania po zjedzeniu lodów wanilowych, a to wśród wszelkich symptomatów zatrucia arszenikowegn. Lody te rozbierane chemicznie nie wykazały żadnego śladu metalicznego, a tem mniej arszeniku. Ponieważ podobne wypadki zdarzały się były już dawniej, przeto nasuwa się domysł, że strączki wanili ulegają jakiemuś przeistoczeniu a nadewszystko, że pasożytne grzybki osiadające na strączkach wanilii, wywołują przymieszane do potraw, symptomata podobne otruciu arszenikiem.

„Gazeta Lwowska” z 16 lipca 1879

Kraków – miastem alpejskiem

6 lutego 2014

Kinematograf.
Kraków – miastem alpejskiem.

Któż z nas mieszczuchów, przykutych obowiązkami i stosunkami do bruku krakowskiego nie zatęsknił w wyjątkowo pięknej tegorocznej porze zimowej do zwiedzenia Szwajcaryi lub Tyrolu, by tam poznać prawdziwy czar i potęgę dzikiej przyrody z jej lodowcami, lawinami i bystrymi strumieniami górskimi rzucającymi się z ścian skalistych?!…

Farsą jest Szwajcarya i Tyrol, prawdziwy Krakowiak, „niezdeflorowany” lokalny patryota, pomny słów wieszcza: „Cudze chwalicie – swego nie znacie”… – zostaje w rodzinnem swojem mieście, gdzie przy odrobinie dobrej woli i fantazyi – może sobie wyobrazić, że jest w Szwajcaryi lub Tyrolu…

Przejdźmy się po mieście. Z hukiem spada ci jakaś mokro-zimna masa na łeb. To lawina – z dachu. Strzepnąwszy ze siebie śnieg – idziesz dalej… Zimny strumień wody buchnął ci w twarz z boku… Czy potok górski? Coś w tym guście, bo mokre i zimne, tylko pochodzenie jego trochę odmienne. Wyjaśnię Wam to. Rynna opuszczająca się z dachu wzdłuż muru – posiada mały otwór, będący zupełnie na wysokości twej głowy.

Czy myślicie, że brak u nas zamarzniętych jezior o gładkiej lśniącej powierzchni? I to mamy!… Przejdź tylko na Zwierzyniec lub Dębniki – są tam w miejscach, gdzieby się ich najmniej spodziewano (i w tem cały ich urok) – a więc na środku gościńca, gdzieniegdzie i po chodnikach – duże zamarznięte kałuże, przypominające w miniaturze – piękne zamarznięte alpejskie jeziora.

Ucieszna rzecz widzieć jak ludzie i konie koziołkują na gładkiej a utajonej pod śniegiem ich powierzchni.

Więc pytam się na co jechać do Alp, dla czego zapoznawać cuda ojczystej przyrody do uwydatnienia których przyczynia się znakomicie świetny Magistrat swą abstynencyą w usuwaniu śniegu i oczyszczania z lodu chodników i ulic?

„Cudze chwalicie – swego nie znacie”!…

Kruk.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 9 lutego 1912

Telefony w Krakowie

12 maja 2011

Budowa Sieci telefonów w Krakowie i okolicy, mająca się wkrótce rozpocząć, obejmuje na razie 23 stacyj telefonicznych z długością linii około 22 kilometrów. Prawdopodobnie zgłosi się później więcej abonentów, dlatego wzgląd ten pociąga za sobą obranie pewnych stałych szlaków, którędy większą ilość drutów prowadzić będzie potrzeba. O ile te szlaki pójdą przez samo miasto, zamierza dyrekcya poczt i telegrafów prowadzić druty ponad dachy domów; słupy zaś użyte będą tylko po za miastem lub w odleglejszych jego częściach, przy mniej zabudowanych ulicach. Przy prowadzeniu drutów w mieście użyte będą dżwigary, przymocowane do wiązań dachów i sterczące ponad takowe należycie wysoko. Stacya centralna telefonów umieszczoną będzie w nowym gmachu pocztowym i telegraficznym i tu koncentrować się będą wszystkie druty. Dyrekcya poczt i telegrafów przypuszcza, że prywatni właściciele domów, uwzględniając dobro ogółu, dadzą się nakłonić do zezwolenia na umieszczenie dżwigarów, gdyż wszelkie roboty wykonane zostaną kosztem zarządu poczt i telegrafów bez najmniejszej ujmy dla trwałości lub wytrzymałości murów wiązania lub dachu samego. Zauważyć także należy, że sieć telefonów, rozpięta ponad dachami, połączona w odpowiednich miejscach od dżwigarów górnych z ziemią drutami, posłuży do wyrównania zbytniego napięcia elektrycznego podczas burzy, więc podziała jako wielce skuteczny i szeroko rozgałęziony gromochron. Magistrat uchwalił zezwolić na wznoszenie dźwigarów na budynkach miejskich, a do komisyi mającej wyznaczyć trasę i traktować z właścicielami domów, wyznaczony został dyrektor budownictwa m. p. Niedziałkowski.

„Czas” z 2 maja 1889

Niewierny mąż

6 września 2010

Niewierny mąż.

Na stacyę Pogotowia ratunkowego przybyła wczoraj trójka: mąż z żoną i …. przyjaciółka męża, wszyscy pokaleczeni. Rany odnieśli oni w bijatyce, wywołanej przez żonę Annę Porębską, która zszedłszy swego męża na schadzce z kochanką, wszczęła awanturę. Najgorzej jednak na tem sama wyszła, gdyż mąż i jego przyjaciółka niemiłosiernie ją pokaleczyli. Po opatrzeniu krwawych ran wszyscy troje, w towarzystwie stójkowego, powędrowali pod telegraf.

„Czas” z 16 kwietnia 1901

Dawne przepisy dla rowerzystów

6 września 2010

W sprawie jazdy na kołowcach wydał obecnie naczelny prezes, p. Willamowitz, rozporządzenie, ubowięzujące od dnia l stycznia 1896 roku. Rozporządzenie to pozwala jeździć na kołach tylko osobom przynajmniej lat 14 liczącym, a nadto wymaga, aby chcący używać tej przyjemności postarali się na policyi o kartę legitymacyjną. Przy kole winien wisieć numer. Wolno jeździć po drogach i tamach. Pod kara zaś grzywny 60 marek nie wolno jeżdżąc po niektórych ulicach, oraz dla zabawy okrążać ludzi, wozy i zwierzęta, a nadto kołownik winien zbaczać na prawo przed wozami, jeźdźcami i pieszo idącymi.

„Dziennik Kujawski” z 6 lipca 1895



Dla cyklistów.

Dyrekcya policyi w Krakowie, wydała regulamin jazdy na kole w obrębie miasta Krakowa, z którego podajemy ważniejsze przepisy. Nie wolno: a) jeździć po chodnikach i drogach przeznaczonych dla pieszych, po plantacjach miejskich, ogrodach publicznych, ścieżką po nad Rudawą, ulicami Lubicz i Rakowiecką w dzień Wszystkich Świętych i dzień Zaduszny, ulicą Sienną od Rynku głównego do Małego, drogą po nad Rudawą w czasie trwania wyścigów konnych, po placach targowych w czasie trwania targów, po placach dla ćwiczeń wojskowych, oraz po miejscach zamkniętych dla pojazdów z powodu jak np. procesyi, pochodów pogrzebowych, robót publicznych i t. d.; b ) prowadzić koła przez chodniki; c) jeździć po ulicach kilku osobom obok siebie; d) brać z sobą na koło małe dzieci; e) przywiązywać psów do koła; f) jeździć na kole nie trzymając w rękach kierownicy.

Kolarz winien wymijać w lewo, wyprzedzać w prawo, jechać na skrętach i krzyżowaniach się ulic powoli i w czas ostrzegać dzwonkiem.

Nie wolno jechać szybko t. j. w tempie przewyższającem chyżość raźnego kłusu koni.

Do kierownicy każdego koła mają być przymocowane: hamulec i donośny dzwonek, nocną zaś porą do przodu koła u góry zapalona latarka o szkle bezbarwnem.

Wojskowi w służbie czynnej i żandarmi podlegają temu regulaminowi wtedy, jeśli nie są w akcyi wojskowej, albo jadą na kole w cywilnem ubraniu. Jednak i w tych wypadkach należy się w razie przekroczenia regulaminu ograniczyć do doniesienia o tem, przynależnej władzy.

Na wezwanie organów policyi lub magistratu winien każdy kolarz zsiąść z koła i wylegitymować się. Jeśli nie może wylegitymować się, winien udać się ze strażą do najbliższego lokalu władzy bezpieczeństwa i tam na żądanie złożyć koło, dla zabezpieczenia grzywny.

Przekroczenia tegoż regulaminu – o ile nie podpadają pod postanowienia ustawy karnej – ulegną karze pieniężnej do 100 złr., albo aresztu do dni 14.

„Czas” z 13 kwietnia 1901

Konfiskata cegły

24 czerwca 2010

Konfiskata cegły.

Budownictwo m.[iejskie] w dniu wczorajszym zarządziło konfiskatę około 3000 sztuk cegły nienależycie wyrobionej i niedostatecznie wypalonej, a do budowy domu p. Jakóba Horowitza przy ulicy Łobzowskiej używanej. Cegła po potłuczeniu wywiezioną zostanie na zasypanie łożyska starej Wisły. Cegła ta, jakkolwiek nieopatrzona wskazanym przez ustawę znakiem cegielni, pochodziła z fabryki p. Nathana Schönberga, który też odnośnie do istniejących przepisów wraz ze wspólnikami winy za powyższe przekroczenie grzywnami ukarany został.

„Czas” z 2 maja 1889

Skarb w Krakowie

14 listopada 2009

Wykopaliska.

W Krakowie odbywa się od paru miesięcy przebudowa Magistratu i zakładanie kaloryferów w dawnym pałacu Wielopolskich. Przy tej sposobności musiano przebijać sufity i sklepienia, przyczem okazało się, że między sufitem a podłogą następnego piętra jest przestrzeń wolna na pół metra blisko. Przy przebiciu w jednem miejscu wysypały się razem z gruzami i pieniądze tam widocznie umieszczone, spadły na niższe piętro i razem z rumowiskiem wyrzucone zostały na kupę gruzów i śmieci na dziedzińcu leżącą. Robotnicy tam zajęci pierwsi rzucili się na skarb odkryty, później przychodzili zupełnie obcy ludzie grzebać w rumowisku. Doszło nawet do tego. że ekspresi sitem przesiewali gruz i z pełnemi kieszeniami monet wracali do miasta. Dopiero po tygodniu takiej rabunkowej gospodarki doszła wieść o tem do uszu władz muzealnych i magistrackich, a dochodzenia w tej sprawie wydały bardzo mierny rezultat. Od służby i robotników zdołano wydostać zaledwie kilkadziesiąt monet, podczas gdy w przybliżeniu należy oceniać skarb na jakie 500 do 600 sztuk monet. Z tego, co ocalało, pokazało się przy bliższem zbadaniu, że są to szelągi Albrechta brandenburskiego ziem pruskich gdańskie i elbiągskie Zygmunta I z lat 1530-tych. Wśród monet, które do rąk muzealnych się nie dostały, miały być również szelągi Zygmunta III.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” kwiecień 1912

Kozacy w Krakowie

11 sierpnia 2009

„Kozacy w Krakowie”.

Pod powyższym tytułem „Gazeta Krakowska” pisze pomiędzy innemi, co następuje:

„Byli także i w Krakowie w tych dniach kozacy – wystąpili jednak „gościnnie” w roli jeńców, ale jakże oryginalnych. Oto w ubiegłą sobotę konwój naszych żołnierzy prowadził ul. Grodzką pięciu pojmanych pod Krakowem kozaków. Typowe twarze „wzrok dziki, kręcone wąsiska, suknia plugawa…” budziły powszechną uwagę.

Szli rzucając spłoszone spojrzenia, w tem jeden z nich wyskoczył z konwoju i dopadłszy na chodniku gapiącego się, starszego Izraelitę, który z racyi święta był w stroju uroczystym, schwycił go za brodę i pięścią pobił po twarzy krzycząc: „ach ty jewrej sukinsyn”. Interwencya konwoju zapobiegła dalszej krzywdzie napadniętego, a oderwany od ofiary jeniec wygrażał się jeszcze idąc dalej”.

„Dziennik Poznański” z 15 grudnia 1914