Wpisy otagowane jako zające

Zając w łódce

24 października 2014

Z powodzi.

„Gazeta Toruńska” opisuje następujące ciekawe zdarzenie z powodzi. Dwaj włościanie płynęli małem czółenkiem po wezbranych falach, które zalały ich wioskę. Przepływając około jakiegoś drzewa, zatopionego po same konary, spostrzegli na nim zająca. Biedny szarak, zaskoczony zapewne niespodziewaną powodzią i uniesiony falą, przypadkowo dopłynął do drzewa i znalazł schronienie pomiędzy szeroko rozpostartemi gałęziami. Włościanie, zbliżywszy się do drzewa, chcieli dosięgnąć wylęknionego zająca, wychylili się więc obadwaj z czółna, trzymając się gałęzi. Przechyliwszy się jednak za bardzo, utracili równowagę; łódź odepchnięta ich ciężarem, usunęła się im z pod nóg i niefortunni myśliwi zawiśli na gałęzi, nurzając się w wodzie po szyję. Tymczasem czółno ruszyło powoli z biegiem fali, a spłoszony zając, szukając ratunku przed napaścią, jednym susem znalazł się w opróżnionej łodzi. Wiatr popędził łódź do brzegu i tym sposobem zając wyratował się szczęśliwie z toni, pozostawiając ratunek chciwych łupu włościan własnemu ich przemysłowi.

„Łowiec” z 1 maja 1888

Zastrzelił na ulicy zająca

6 lutego 2014

Zastrzelił na ulicy zająca myśląc, że to wściekły pies

Dziś o godz. 2 w nocy taksówka, wjeżdżająca do miasta ulicą Szczęśliwicką, spłoszyła w polach zająca, który wpadł w ulicę i gnał prosto do Grójeckiej, Tuż przy Grójeckiej zając wpadł na wracającego do domu urzędnika państwowego, p. Z. B.

Pan Z. B. wyjął rewolwer i zająca „upolował”. Zaalarmowany strzałem, posterunkowy 23 komisarjatu, zatrzymał p, Z. B. i wylegitymował, kwestjonując prawo polowania na ulicach. Pan Z. B. pozwolenie na broń posiadał. Tłumaczył się on, że myślał, iż biegnące do niego stworzenie jest wściekłym psem, zląkł się i dlatego strzelił.

Zaznaczyć należy, że termin polowania na zające minął z dn. 15 b. m.

„ABC” z 23 stycznia 1934

Zdarzenia myśliwskie

5 lipca 2012

Prawdziwe wydarzenia.

Myślistwo jest najprzyjemniejszą rozrywką, jest to zdrowy sport, wykonywany stale na świeżem powietrzu i w ciągłym ruchu, hartuje więc ciało, rozwesela człowieka, daje wiele wrażeń, uczy poznawać życie zwierza, jego zwyczaje i różne sposoby bytowania.

Krążą między ludźmi śmieszne anegdoty o myśliwskich kłamstwach i utarło się przekonanie, że każdy nemrod to wierutny łgarz, któremu nikt nie wierzy, gdy opowiada jaką przygodę myśliwską, lub jakiś nadzwyczajny wypadek. Lecz proszę mi wierzyć, że czasami dzieją się na polowaniach takie rzeczywiście niewiarogodne, a jednak prawdziwe wydarzenia, że tylko człowiek, nie mający pojęcia o myślistwie, nie może, czy też nie chce w to uwierzyć; przytoczę tu kilka wypadków, słyszanych od ludzi osobiście mi znanych, uczciwych i wiarogodnych.

Ś. p. Józef Ostrowski, brat mój, o którym było wspomnienie w Nr. 18 „Łowca Polskiego”, opowiadał takie zdarzenie:

W czasie polowania w lasach Kaukazu, pewnego dnia, żołnierz z komendy myśliwskiej zabił szakala i momentalnie zdjął z niego skórę; pod koniec tej operacji nadszedł mój brat i widzi, że krwawe ścierwo szakala, z wytrzeszczonemi na wierzchu ślepiami podnosi się i chwiejąc się na wszystkie strony, pełznie, chcąc się ukryć w krzakach – był to widok tak okropny, że brat mój nie mógł na to patrzeć i kazał żołnierzowi dobić nieszczęśliwe zwierzę.   Czytaj dalej…

Wilk i zając

23 września 2011

Oryginalne polowanie.

Z Büd – Szent-Mihaly donoszą:

Wieśniak pewien, mieszkający na kresach wsi o świcie wychodząc z chaty zobaczył, jak pędem strzały wpadło dwoje zwierząt do własnej jego kuchni. Wieśniak poskoczył i szybko zatrzasnął drzwi a rozkazawszy żonie przez okno, aby nie wychodziła do kuchni, zwołał sąsiadów na walną naradę. Dwaj najodważniejsi dowiedziawszy się, że wilk i zając zamknięci są w chacie, wleźli przez komin do wnętrza i zabili widłami wilka, a następnie zająca schwycili żywcem.

„Gazeta Narodowa” z 8 kwietnia 1877

Także kłusownik

26 lipca 2009

Także kłusownik.

W Wrocławiu zdarzył się następujący wypadek: 3. października ub. r. odbywał ćwiczenia oddział rezerwistów grenadjerów na polu, daleko za miastem.

Jeden z żołnierzy, setne chłopisko, wywalił się nagle z szeregu na ziemię, spostrzegłszy ku swemu zdziwieniu, że przyczyną jego upadku, był zając, który mu podbił nogi, przyczem sam się poturbował, żołnierz bowiem przygniótł go sobą.

Wojak rozwścieczony do całkiem „szewskiej” pasji z powodu, że taki marny „wróg zewnętrzny” ośmieszył go w oczach całego „glidu”, porwał kopyrę i gwałtownem „rechts schaut!” wykonanem na jego karku, żywota go pozbawił, poczem z piekłem w sercu, a goryczą w duszy zrównał się z szeregiem.

Na tem nie skończył się jednakże pech nieboraka. Pan „Zugsführer” zameldował go do „raportu” i grenadjer dostał trzy dni aresztu za wyłamanie się z szeregu… Wreszcie – gdy wyszedł z wojska, – zaskarżono go o kłusownictwo! Sąd uwzględnił „okoliczności łagodzące” i skazał go znowu na trzy dni aresztu, z zamianą na grzywnę w wysokości 9 marek…

Możnaby się zachwycać wzorowem funkcjonowaniem prawa w Niemczech – gdyby to wszystko nie było tak drobnostkowo-śmieszne!

„Łowiec” z 1 listopada 1910

Celny strzał

29 sierpnia 2008

Celnym strzałem poszczycić się może pewien oficer z Weimaru. Strzelił do zająca i chybił. Coś podobnego zdarza się często, oficer jednakże, chybiwszy zająca, ugodził wystrzałem orzącego chłopa, pług i dwa woły. Ów celny strzał kosztować będzie oficera najmniej kilka set marek.

„Dziennik Kujawski” 15 listopada 1893