Wpisy otagowane jako bójki i pobicia

Walka z wariatem

12 sierpnia 2009

Walka z warjatem.
Do obezwładnienia zbiegłego ze szpitala Jana Bożego warjata trzeba było użyć kilku policjantów, w tej liczbie wyszkolonego boksera.

Ze szpitala Jana Bożego w Warszawie wyszedł i zmylił czujność odźwiernego na miasto paralityk i chory umysłowo 35-letni Zygfryd Krajowy. Przechodzącego ulicą Freta uciekiniera usiłował zatrzymać posterunkowy 2 komisarjatu Stanisław Dybkowski, lecz chory uderzył policjanta t. zw. „bykiem”, porwał czapkę i pelerynę. Policjantowi pośpieszył z pomocą Wacław Fedorczyk, gazeciarz, bez prawej nogi, mający koszyk z gazetami. Po chwili nadbiegł drugi posterunkowy Wincenty Kamiński. W czasie dalszej walki przybiegł pracownik szpitala, oświadczając, że awanturnikiem jest zbiegły ze szpitala warjat.

Wtedy to Krajowy, będąc w ubraniu cywilnem, wyrwał się i uciekł w ul. Franciszkańską. Tam wpadł do herbaciarni Moszka Rozenberga, usiadł przy stoliku i poprosił o piwo. Uprzedzony Rozenberg pochował natychmiast z bufetu widelce i noże. Tymczasem o zajściu zawiadomiono post. Antoniego Tabora, boksera, który wówczas pełnił służbę w Kasie Chorych przy ul. Mławskiei. Tabor wpadł nagle do piwiarni, schwytał z tyłu chorego, zastosował chwyty japońskie, pozostali zaś policjanci założyli kajdanki. W czasie szarpania się furjat wywrócił 2 stoliki i kilka krzeseł.

Zbiega przewieziono dorożką do szpitala.

„Gazeta Bydgoska” z 3 sierpnia 1930

Sprawiedliwość w Rosji

11 sierpnia 2009

Gwałty nad sędzią.

Sędzia pokoju specyalnie rozpatrujący sprawy między dorożkarzami i pasażerami stał się ofiarą oburzającego gwałtu. Podczas rozpatrywania jednej z takich spraw między dorożkarzem Domańskim i pasażerem, urzędnikiem związku ziemskiego, p. Rewenskim, dorożkarz, widząc, iż szala sprawiedliwości nie przechyla się na jego stronę, zaczął sędziego obrzucać obelgami, następnie podarł własnoręcznie protokół i wyrok i, postępując… konsekwentnie zaczął laską przekonywać sędziego, iż wydał wyrok niesłuszny. Niedość na tem. Po pewnym czasie, dorożkarz powrócił do sądu w towarzystwie żony i swoich stronników, aby raz jeszcze wypowiedzieć sędziemu, co o nim myśli. Wypowiedziawszy zaś, schwycił sędziego i zaczął go wlec przemocą pod sąd rady delegatów. Milicyanci obecni w sądzie nie uważali za stosowne wtrącać się do zatargu między „obywatelem dorożkarzem” i „obywatelem sędzią” i gdyby nie obrona osób postronnych, którzy wyrwali sędziego z rąk rozjuszonego dorożkarza, pytanie jeszcze, czy sędzia czy też jego dusza stanęłaby przed trybunałem rady delegatów.

„Dziennik Kijowski” z 23 czerwca (6 lipca) 1917



Sądy doraźne.

Wczoraj na dworcu kolejowym schwytano na gorącym uczynku złodzieja, usiłującego skraść portmonetkę inwalidzie, pozbawionemu rąk. Gdy schwytanego złodzieja pod konwojem odprowadzono do komisaryatu milicyi, tłum rzucił się na niego i zaczął bić. Bito laskami, kamieniami i wkrótce na bruku pozostał do tego stopnia zeszpecony trup, iż tylko na podstawie ekspertyzy daktyloskopijnej oddział śledczy stwierdził, że zabity został znany złodziej Burak.

Onegdaj wieczorem również na stacyi kolejowej, w pobliżu komory celnej tłum żołnierzy rozprawił się z nieznanym złodziejem, schwytanym na kradzieży.

„Dziennik Kijowski” z 24 czerwca (7 lipca) 1917

Krótka sprawa rozwodowa

10 lipca 2009

Krótka sprawa.

W Frankfurcie odbył się proces rozwodowy z następującą wstępną historyą. W trzy dni po ślubie mąż wybił żonę, ósmego dnia pobili się nawzajem tak, że aż policya się w to wdała, czternastego dnia mąż się obwiesił, a odcięty przez żonę wybił ją i podał o rozwód. Sąd łatwo uwierzył, że ta para nie może nadal mieszkać pod jednym dachem.

„Unia” 28 czerwca 1885

Groźni szaleńcy (1)

22 września 2008

Z Studzionki pod Pszczyną.

Wioska nasza jest przerażona wielkiem nieszczęściem. Oto zdrowy dotąd gospodarz Cimała napadł niespodzianie dziewczynę, odwiedzającą jego pomieszkanie, i uderzył jéj głowę kilka razy kamieniem bez wszelkiéj przyczyny. Potem uciekł z domu a w sąsiedniéj wiosce zwanéj Niemiecką Wisłą zranił zębami swemi chłopczyka, pokąsiwszy rękę i palce jego. Obił także starą babę a na reszcie chciał się utopić w kałuży dość głębokiéj, lecz skoro mu oddechu chybiało pod wodą, pokazał znowu głowę swoją na powietrze. Litościwi wieśniacy myśląc, że wpadł do dołu i wydobyć się nie może, podawali mu grabie, które szalony uchwyciwszy porzucił na ziemię a po nich deptając trzy kołki (zęby) grabi wbił sobie głęboko do nogi. Powiązali szalonego i oddali lekarzowi, który wyrzekł, że to nie wścieklizna lecz tylko pomieszanie zmysłów. (że oszalał.)

„Zwiastun Górnoszlązki” 26 czerwca 1868

« Poprzednia strona