Wpisy otagowane jako medycyna

Środek na wściekliznę

9 lutego 2012

„Korespondent Płocki” z dnia 12. Lutego b. r. donosi:

Jakkolwiek ogłoszenia tego rodzaju są po większej części zwodnicze, jednakowoż z powodu, że dotyczy choroby, na którą w medycynie nie ma dotąd stanowczych środków, a przeto zostawia szerokie pole doświadczeń, nie od rzeczy będzie dociec prawdziwości środka, o którym donosi dziennik „Agriculture” z bież. roku.

Pewien młody wieśniak, pokąsany przez psa wściekłego, a następnie zamknięty w izbie, zjadł wszystkie wiązki czosnku, zawieszone tam do suszenia. Nieszczęśliwy szarpany niewysłowionymi bólami gryzł, co mu pod oko podpadło, ilość też zjedzonego czosnku była bardzo znaczna, ale to go uleczyło zupełnie. Dr. Porto zastosował tę metodę do innych chorych i każdego wybawił od śmierci. Naprzód dobrze ranę wymywa odwarem czosnkowym, następnie wciera w nią jeszcze czosnek utarty, przez ośm dni chory pije tylko napar czosnkowy i zjada naczczo kilkanaście główek czosnku. Czosnek jest bardzo silnym narkotykiem, łatwym do nabycia, warto więc w danym razie zastosować go nietylko dla ludzi, ale i dla zwierząt. Jest to rzeczą pożądaną, aby ten, kto go jako lekarstwo zastosuje czy to u ludzi, czy zwierząt, zagrożonych wścieklizną, raczył szczegółowo o skutkach osiągniętych zawiadomić.

„Łowiec” z 1 czerwca 1884

Środek przeciw wściekliźnie

9 lutego 2012

Środek przeciw wściekliźnie.

Ojciec Haghenbeck, Jezuita, missyonarz, donosi do „Roczników szerzenia wiary” o szczególnym środku leczniczym, używanym przez dzikie plemiona w Bengalu, co następuje: „Przed kilku miesiącami, podróżując na północy, przybyłem z Dighia do Barambai, gdzie zamieszkałem u bogatego Bunyara, którego w styczniu r. b. (1889) ochrzciłem. Stało się, że wściekła suka pogryzła siedmiu ludzi, między którymi znajdowali się dwaj moi tragarze. Zarządziłem, aby natychmiast rozgrzano kawał żelaza dla wypalenia ran. Dzicy jednak spojrzeli na mnie śmiejąc się, a jeden z nich rzekł: „Ej sahibie, to drobnostka, my mamy znakomity środek przeciw wściekliźnie, zobaczysz.” W tem przybiegła znów wściekła suka; jeden rzucił się na nią z kijem i zabił ją na miejscu, a inny rozpruł jej brzuch i wyrwał jej wątrobę, pokrajał ją, w kawałki i podał każdemu ze zranionych, którzy zjedli ją surową z krwią. „Teraz już im nie grozi żadne niebezpieczeństwo” zapewniano mnie; gdy nie chciałem wierzyć i nalegałem na wypalenie, przyprowadzono mi człowieka, który miał wielkie blizny na nogach. Przed pięciu laty człowiek ten został pokąsany przez wściekłego psa, zjadł kawałek zakrwawionej wątroby zwierzęcia i rany nie pociągnęły za sobą żadnych skutków. Fakt opowiedziany zdarzył się w końcu marca, dziś mamy 3 października, rany pokąsanych zagoiły się, i są oni dotąd zupełnie zdrowi. Co właściwie myśleć o tym szczególnym środku, i co powiedziałby o nim Pasteur? Nasi krajowcy utrzymują nawet, że środek ów, dany człowiekowi, ulegającemu już napadom wścieklizny, uleczy go.”

„Gazeta Lwowska” z 25 lipca 1890

Łysych już nie będzie

9 lutego 2012

Łysych już nie będzie.

Czasopismo medyczne Berliner Klinische Wochenschrift umieszcza wiadomość, że pewien lekarz niemiecki, nazwiskiem Schmieltz, używając w swej praktyce często przy chorobach ócz, podskórnego wstrzykiwania pilokarpinu (pylocarpinum muriaticum), zauważył bardzo oryginalne działanie uboczne tego alkoidu. Jeden z jego pacjentów, starzec 60-letni, był zapełnię łysy, tak, że z tyłu głowy tylko pozostało mu nieco siwych włosów. Ale po trzykrotnem wstrzykiwaniu (w ciągu dwóch tygodni) cała głowa zaczęła porastać naprzód gęstym puszkiem, następnie zaś puszek ten zmienił się we włosy siwe, z przymieszką ciemnych i te już pozostały stale. U innego zaś mężczyzny, 34-letniego, mającego w środku głowy łysinę wielkości dłoni, puszek zaczął porastać na pozbawionej włosów skórze bardzo prędko, bo już w kilka dni po użyciu rzeczonego środka, a w parę tygodni łysina zapełnię się pokryła włosami gęstemi, cokolwiek tylko jaśniejszej barwy. – „Jeżeli dalsze próby stwierdzą spostrzeżenia dr. Schmieltza – powiada wspomnione czasopismo medyczne – to pilokarpina odegra niezmiernie ważną rolę w przemyśle i lekarze znajdą się w dość dziwnem położenia: ubiegania się o lepsze z perukarzami i mimowolnego im szkodzenia.

„Dziennik Polski” z 30 marca 1879

Konserwa mleka kobiecego

9 lutego 2012

Konserwa mleka kobiecego.

Profesor uniwersytetu kazańskiego, Danilewski, wynalazł i przywiózł do Petersburga na próbę ostatecznie przygotowane przezeń mleko kobiece, które podług słów naocznego świadka, doktora, ma zupełnie taki sam smak, kolor i zapach jak naturalne mleko kobiece. W stanie rozpuszczonym, nieprzygotowanym, konserwa ta ma pozór zupełnie suchej kaszy, którą stosownie do potrzeby kładą w gorącą wodę i mleko w jednej chwili jest gotowe. Pozostawiona na powietrzu i w miejscu ciepłem mieszanina ta nie kiśnie w ciągu dwóch dni; sucha zaś skorupa konserwy nie psuje się nigdy. Dzieci piją chętnie to mleko, a żołądek ich wybornie je trawi. Były wypadki, że dawano je i przy silnych rozstrojeniach żołądka, a zawsze skutkowało lepiej, aniżeli krowie lub jakiebądź inne sztucznie przygotowane mleko. Przeznaczone ono jest wyłącznie dla dzieci przy piersi i będzie prawdziwem dobrodziejstwem jeśli nadal próby się sprawdzą, gdyż wynajmowanie mamki, przy niemożności karmienia dziecięcia mlekiem macierzyńskiem, połączone jest z takiemi kosztami i wszelkiego rodzaju niedogodnościami, że w wielu rodzinach przymuszeni bywają karmić dzieci mlekiem krowiem. Podług składu chemicznego, to sztucznie przygotowane mleko dla dzieci, niczem się nie różni od mleka naturalnego kobiecego.

„Dziennik Polski” z 26 września 1871

Lwowskie piekło

9 lutego 2012

Lwowskie piekło.

Na wczorajszem posiedzeniu Rady pan Starzewski w następujący sposób opisał stosunki panujące w miejskim zakładzie dla nieuleczalnych im. Bilińskich:

Nie ma w tym zakładzie ani opieki lekarskiej, ani urządzeń sanitarnych.

Przerażające są: płacz dzieci, okropny krzyk epileptyków i jęki chorych.

W środku nieporządki, na jednem łóżku waryat i paralityk, umierający suchotnik obok młodego wieśniaka, w kącie nieszczęśliwiec jakiś obok trupa. Nigdzie niema umywalni ani krzesła – a obok pieca siedzi na stolcu uśmiechnięty idyota. W izdebce obok idyotów – dzieci, karmiące idyotki…, głuchoniema, której dano obce dzieci do karmienia. Na łóżeczkach po czworo dzieci. Z waryatami rady dać sobie nie można. Dzieci przeważnie chore na zapalenie egipskie. Mnóstwo też tam dzieci, wysłanych przez magistrat. Są to okropne obrazy niedoli sierocej.

Na 1. piętrze na 40 łóżkach 100 kobiet. Nawet na jego przytępione nerwy był to widok okropny. Nie ma tam żadnego lekarza, tylko 2 razy tygodniowo przyjeżdża lekarz miejski, który ma zbadać 180 ciężko chorych… Czy ci nędzarze nie zasługują na jakąś opiekę? Do zakładu tego przyjmuje magistrat – nie lekarz – chorych wydalonych ze szpitala, dzieci porzucone przez rodziców, rekonwalescentów, starców… W drugiej instancyi przyjmują zakonnice chorych podług płci, stąd kombinacye chorych i nie chorych na jednem łóżku. Jest tam piekło dantejskie, kto nie wierzy, niech zobaczy – umieszczono tam nędzarzy – którym powiedziano: Skazani jesteście na śmierć.

Prezydent p. Michalski oświadczył, iż wszystkiemu winnien zarząd szpitala krajowego, który wyrzuca chorych. Brak pieniędzy nie pozwolił dotychczas na zaprowadzenie lepszych porządków. Zresztą w szpitalu krajowym, ani w szpitaliku im. św. Zofii nie dzieje się lepiej. Wreszcie zarzucił dr. Starzewskiemu, że zabawił się w przesadę – dzieci na jednem łóżku się także bawią…

R. Markiewicz narzekał na szpital krajowy i żądał, aby kraj wystawił zakład dla ozdrowienców i nieuleczalnych. Ze szpitala wyrzucają chorych na mróz 20-stopniowy. Wreszcie przyznał, że dr. Starzewski przedstawił obraz prawdziwy.

Dr. Löwenstein oświadczył, że żale dra Starzewskiego nie były mową opozycyjną, lecz krzykiem podeptanego uczucia ludzkości. Jest to jeden obrazek z całej nędzy sanitarnej Galicyi. Ci biedacy wśród utrapień okropnych skazani na poczucie tego, że umierają. Na taki ból i nędzę dusza ludzka patrzeć nie powinna. W szpitalu lwowskim stwierdził obraz nędzy fizycznej i moralnej – w Sejmie nie robiono mu zarzutów, że podniósł rozmaite okropności, lecz przeciwnie, Wydział krajowy poczynił inwestycye i w szpitaliku św. Zofii będzie lepiej. Kraj na nieuleczalnych niema pieniędzy – mnóstwo waryatów nieuleczalnych chodzi po ulicach. Jest to rzecz o pomstę do nieba wołająca. Polecił do przyjęcia wnioski dra Starzewskiego mające na celu usunąć te wszystkie okropności.

„Goniec Polski” z 9 marca 1907

Mężczyźni pracujący z natężeniem umysłowo powinni się żenić z głupiemi kobietami…

9 lutego 2012

Mężczyźni pracujący z natężeniem umysłowo powinni się żenić z głupiemi kobietami.

Kraków, 30 Kwietnia.

Znany psychjatra angielski Wernon Briggs zamieszcza artykuł, w którym stwierdzają zmniejszenie się ilości urodzin wśród uczonych i wogóle ludzi umysłowo wybitnie pracujących, wskazuje, że wytężona praca umysłowa za wiele krwi odprowadza do mózgu kosztem sił fizycznych całego organizmu. Jedynym środkiem na to jest kojarzenie się ludzi pracujących z natężeniem umysłowo z osobami o mózgu możliwie najbardziej leniwym i spokojnym za to o dobrze rozwiniętem ciele. Wykształcone kobiety pracujące umysłowo winny w interesie zachowania rasy poślubiać zdrowych, przystojnych chłopców, którzy prochu nigdy nie wymyślą, a uczeni mężczyźni niechaj się żenią z jaknajgłupszemi ale za to zdrowiem tryskającemi kobietami.

Dr. Briggs stwierdza, że najinteligentniejsze rodziny wymierają dlatego, że małżeństwa kojarzą się wśród osób o równym poziomie umysłowym.

„Ilustrowany Kurjer Codzienny” z 1 maja 1925

Rozwój fizyczny u obu płci

9 lutego 2012

Rozwój fizyczny u obu płci.

Pewien lekarz amerykański zajął się zbadaniem nader interesującej kwestyi, bo rozwoju fizycznego u chłopców i dziewcząt. Badania dokonał na 3000 osobnikach w wieku od 5 do 21 lat. Długość głowy znacznie mniejsza we wszystkich peryodach rozwoju u dziewcząt, a więc przez całe życie, lecz różnice długości głowy u obu płci znacznie zmniejszają się; gdy bowiem u chłopców największa długość głowy przypada na rok 21, u dziewcząt daje się to dostrzegać w latach 18. Głowa dziewcząt bywa znacznie węższą od głowy chłopców. Twarz dziewcząt dochodzi do największej szerokości w 17 roku, u chłopców zaś w 18 roku. Wzrostem chłopcy przewyższają dziewczynki, poczynając od 5 roku, lecz od 8 roku dziewczynki rosną, tak szybko, że przeganiają chłopców, którzy dopiero w roku 10 biorą nad niemi górę. W wieku od 12-15 lat dziewczynki bywają zawsze wyższe od chłopców, lecz po 15 latach chłopcy już ostateczną biorą przewagę. Od 17 roku wzrost dziewczyn posuwa się nader powoli, gdy tymczasem chłopcy w wieku tym rosną nadzwyczaj szybko. Te same zmiany zachodzą co do wagi i rozwoju korpusu. Na zasadzie badań swych, doktor doszedł do przekonania, że gdy dziewczęta dochodzą do pełnego rozwoju w 17 roku, chłopcy rozwijają się i mężnieją dopiero po 21 roku.

„Gazeta Lwowska” z 17 września 1895

Strawność niektórych pokarmów

9 lutego 2012

Strawność niektórych pokarmów.

Czas, jakiego pokarm potrzebuje na strawienie w organizmie zdrowego człowieka, jest ważną wskazówką, jakich potraw mogą się nie obawiać, a jakich unikać powinne osoby cierpiące na żołądek. Dlatego podajemy tu czas trawienia niektórych używańszych u nas pokarmów, a ponieważ cyfry podawane pod tym względem w rozmaitych dziełach przedstawiają pewne różnice, dodajemy, że cyfry, które tu podajemy, czerpaliśmy z dzieła francuskiego uczonego dr. Beaumont.

Najkrótszym czasem potrzebnym na strawienie jakiegoś pokarmu jest godzina. W tym przeciągu czasu trawią się nóżki wieprzowe, flaki i ryż gotowany. Półtorej godziny potrzebują jaja bite na pjanę i jabłka z gatunków słodszych i nie twardych. W ciągu siedmiu kwadransów trawi się móżdżek i sago; w ciągu dwóch godzin: wątroba wołowa, kasza jęczmienna, jabłka z gatunków kwaskowatych; w ciągu półtrzeciej godziny: indyk, gęś, prosię, bób, pasternak, ziemniaki. O kwadrans więcej potrzebują kurczęta i wołowina gotowana, a całych trzech godzin wymaga wołowina pieczona i baranina gotowana. Trudniejszemi do strawienia są: baranina pieczona, marchew, bo potrzebują 3 godz. 15 min.; ostrygi, ser, jaja gotowane na twardo lub smażone, chleb pszenny, wymagające 3 g. 30 m., buraki 3 g. 45 m., a wreszcie kaczka i kapusta, dla których potrzeba 4 godz. i pieczeń wieprzowa, wymagająca 5 g. 15 m.

„Dziennik Polski” z 18 października 1873

Jak trzymać głowę w czasie snu?

18 listopada 2011

Jak trzymać głowę w czasie snu?

Dawniejsi lekarze byli zdania, że w czasie snu należy głowę umieścić wyżej niż resztę ciała – nowsi – uwzględniając obieg krwi, który przy poziomem położeniu całego ciała ludzkiego wraz z głową – łatwiej odbywać się może, doradzają by nie podścielać zbyt wysoko pod głowę – zwłaszcza w czasie chorób gorączkowych. Czytamy w jednej z niemieckich gazet lekarskich, że Dr. Jan Menli-Histy w Buchs, około S. Galen w Szwajcaryi zrobił odkrycie, – które następnie doświadczeniami stwierdził – iż najkorzystniejsze dla organizmu położenie głowy w czasie snu jest to, gdy głowa znajduje się niżej niż całe ciało. Na sobie samym stwierdził on że po nocy przespanej z głową w położeniu niższem niż całe ciało budził się wcześnie a po przebudzeniu czuł się daleko rzeźwiejszym do pracy – nigdy też nie doznawał bólu głowy. Zaleca przeto niższe położenie głowy w czasie snu, zwłaszcza jako środek na bezsenność i cierpienia głowy.

„Głos Rzeszowski” z 30 lipca 1905

Muchy w leczeniu ran

18 listopada 2011

Czy rehabilitacja much.

Ostatni numer poważnego wydawnictwa amerykańskiego „The Scientific Monthly” zawiera raport lekarza dr. Baer’a, który w czasie wojny zaobserwował znamienny fakt. Oto pośród rannych ci zdrowieli szybciej, których rany, nieopatrzone bezpośrednio po postrzale, zawierały jajka much. Larwy musze pochłaniały w danym wypadku martwą lub zgangrenowaną tkankę, nie naruszając przytem żywotnych i zdrowych komórek.

Po powrocie do kraju dr. Baer począł stosować na szeroką skalę larwy much, jako najlepszy środek na gojenie ran i wszelkiego rodzaju ropień, – nawet gruźliczych. „W chwili obecnej istnieje w Stanach Zjednoczonych specjalne laboratorium entomologiczne, które zajmuje się produkowaniem larw muszych w wielkiej ilości. „The June Scientific Monthly” zaznacza, iż wielu znakomitych lekarzy obu półkuli po zaznajomieniu się z nowym preparatem wyraziło przekonanie, iż larwy much stanowią najlepszy i niezastąpiony środek antyseptyczny do gojenia ran.

„Gazeta Lwowska” z 10 września 1932

Dziecko bez mózgu

17 listopada 2011

Dziecko bez mózgu.

Przy obdukcyi pewnego nagle zmarłego dziecka-noworodka w Londynie skonstatował lekarz, że dziecko urodziło się bez mózgu. Oczywiście, że żyć nie mogło z taką wadą.

Tak orzekli lekarze i opinia taka może być trafną na londyńskim bruku. U nas, w Galicyi, właśnie bezmózgowcy najlepiej żyją i najlepiej się im dzieje.

„Goniec Polski” z 24 marca 1907

Sposób na pijaństwo

17 listopada 2011

Niezawodny sposób odwyknienia od pijaństwa.

Pijacy gorzałczani, którym nieszczęsna skłonność do tego trunku, nie sprawiła jeszcze wewnętrznéj, do uleczenia niepodobnej dezorganizacyi, mogą z łatwością i w krótkim czasie odwyknąć od tego najszkaradniejszego nałogu, używając codzieńnie, w miejsce obiadu, kawy ze śmietanką i z bułkami; na śniadanie zaś lekka polewkę n. p. z piwa; a na wieczór nieco mięsnych potraw, byle nietłustych i jarzyn. Dla tego zaś koniecznie używać mają bułek do kawy nie zaś chleba kwaśnego żytnego, iż ostatni, tworząc w żołądka kwasy, zrządza wkrótce odrazę do kawy, a chęć do napojów rozpalających. – Smak słodki kawy, pewien rodzaj mechanicznego drażnienia nerwów, oraz i rozgrzewanie żołądka , jakie ten trunek sprawia, osłabia coraz bardziéj chęć do napojów alkolicznych, a przeciwnie, coraz więcéj przywiązuje do kawy. – Ten sam skutek sprawia on także na pijakach winianych; lecz podobno dłuższego trzeba tu czasu do uleczenia. – Jeżeli pijacy piwni mają być leczeni, nie należy im dawać rano polewki z piwa, ale n. p. herbatę ze śmietanką, lub też filiżankę kawy.

(Ziemianin.)

„Gazeta Lwowska” z 10 kwietnia 1841<.i>

Sposób uleczenia kanarków z zatycia

17 listopada 2011

Sposób uleczenia kanarków z zatycia.

Częstokroć strata rzeczy na pozór mało wartości maiącéy, do którey się iednak przez upodobanie z czasem mocno przywiązuiemy, bywa nieodżałowaną dla właściciela, który ją poniósł. Przyiemną więc zapewne będzie dla miłośników kanarków, wiadomość o sposobie leczenia tychże na zatycie, z którego one bardzo często zdychaia. Ta słabość poznaie się po tém, kiedy kanarek przestaie śpiewać, często zasypia, zupełnie iest osłabiony, i kiedy zdmuchnąwszy mu piórka z pod brzucha widzieć się daie żółty tłuszcz. W takowym razie trzeba go winem francuzkiém skropić, bawełną obwinąć i w cieple trzymać ażeby obsechł, potém mu z ogonka dwa lub trzy piórka wyrwać, a za kilka godzin do zupełnego zdrowia powróci.

„Nowy Kalendarz Domowy na rok zwyczajny 1830″

Jeden wariat na 179 mieszkańców Irlandii

23 września 2011

Jeden waryat na 179 mieszkańców Irlandyi.

Dr. Graham dyrektor szpitala waryatów w Dublini, złożył sprawozdanie z którego się okazuje, że w Irlandyi znajduje się teraz 25.070 waryatów, czyli że przypada jeden waryat na 179 mieszkańców. W ciągu może jednego stulecia liczba waryatów powiększyła się dziesięciokrotnie. Jakaż jest tego przyczyna? Niejedna ale mnóstwo, odpowiada dr. Graham. Przedewszystkiem rozwój życia politycznego. Tłumy nie mogą dyskutować ani o religii, ani o polityce, bo niewygimnastykowany ich umysł schodzi zaraz na bezdroża. Każ drwalowi i parobkowi tańczyć pas de deux na wywoskowanej posadzce salonów. Do pięciu minut powywracają się wszyscy. Aż tu każą ciężkim i ciasnym umysłom rozstrzygać najzawilsze sprawy społeczne i polityczne, zastanawiać się nad budową państwa. przerabiać ją etc. Następnie strejki i podniecenie wszystkich uczuć, jakie one wytwarzają. Dalej alkohol i odbieranie tłumom pociech religijnych, przez propagandę bezwyznaniowości.

Wszystko to razem stwarza to, co nazywamy „degeneracyą”. To co jest teraz w Irlandyi, czeka całą Europę, a szczególnie i najrychlej – Galicyę.

„Goniec Polski” z 1 listopada 1907

Ból jako barometr

23 września 2011

Ból barometrem

Jeżeli was nagle zaczyna boleć ząb, noga lub dawno zabliźniona rana, albo jeżeli bez żadnego powodu „odzywa” się wasz reumatyzm i dolegają odciski, nie martwcie się tem, proszę, szanowni czytelnicy, ale wiedzcie, że oto dobrotliwe nieba obdarzyły was nieomylnym barometrem, który w tej chwili właśnie funkcyonuje, przepowiadając wam zmianę pogody. Zjawisko, że ból jest zapowiedzią zmian atmosferycznych, znane i obserwowane od dawna wśród laików i domorosłych znachorów, zostało obecnie stwierdzone naukowo, jakkolwiek brak jeszcze objaśnienia jego istoty. Oto amerykański chirurg Mitschel, zatrudniony przy jednym z wielkich szpitali wojskowych, miał zwyczaj opiekować się swymi pacyentami i po wyjściu ich z leczenia i utrzymywać z nimi korespondencye. Pewnego dnia dostał on kilka listów z Kalifornii od żołnierzy z zawiadomieniem, że zagojone rany zaczęły im nagle dotkliwie, dolegać. Po upływie dwóch dni dostał kilka takich samych listów z Deuvern, a znowu po upływie dwu dni z Chicago. Z równoczesności objawu w pewnych okolicach wnosił Mitschel, że spowodowane one są wspólną przyczyną i porozumiawszy się ze stacyami meteorologicznymi, stwierdził, że „fali bólu” towarzyszyła postępująca od zachodu na wschód fala barometrycznego ciśnienia, wraz z deszczem lub śnieżycą. Zgodność była zawsze bardzo ścisła, „obszar bólu” jednak był o wiele większy od obszaru depresyi barometrycznej. Wszyscy zranieni już na kilka dni przed deszczem odczuwali wznowienie się bólu. Mitschel, stwierdził ponadto, że zmiany meteorologiczne wywierają też wpływ niekorzystny na osoby, dotknięte chorobą św. Wita, albo skłonne do apopleksyi. Istotnie ataki apoplektyczne i napady choroby św. Wita występują częściej, gdy barometr wykazuje zwiększone ciśnienie powietrza.

H. B.

„Głos Rzeszowski” z 28 czerwca 1914

« Poprzednia stronaNastępna strona »