Ciekawostki

Klęska mrozów

18 listopada 2011

Klęska mrozów.

Mrozy ostatnich dni dziwnie przeobraziły ludzi i naturę całą. Wszyscy chodzą zwarzeni, z minami nieszczęśliwemi i pewną bojaźnią w oczach. Mróz!… Straszne słowo dla bezdomnych i dla tych, którym brak na kawałek drzewa.

Temperatura utrzymuje się od trzech przeszło dni stale na poziomie śmiertelnym dla wszelkiego życia na wolnem powietrzu. Ptactwo ginie. Nie spada podczas lotu nagle na ziemię, jak to opowiadają na rynku mleczarki ze Zniesienia, gdyż to bajka, ale w schroniskach, jakie wyszukują sobie na noc, dosięga biedne wygłodzone ptaszęta nielitościwy mróz i przecina pasmo ich życia. Na Łyczakowie n. p., wybrały wczoraj dzieci z dziupła spróchniałej wierzby ośm zmarzłych jak kość wróbli. Mróz i śnieg wypędza z lasu zwierzynę. Sarny biegają stadkami bezradne po skraju lasu, zające cisną się do ogrodów i niemiłosiernie ogryzają szczepy do żywego. W Krzywczycach jednemu z tamtejszych ogrodników objadły zające korę z 10.000 drzewek akacyowych, tak, że cała szkółka zniszczona. Na Jałowcu, obok karczmy Pordesa, pojawił się wczoraj wieczorem wypędzony głodem z lasu lis i pochwycił przebiegającego przez podwórze kota. Biedny kotek krzyknął rozpaczliwie raz tylko i legł rozszarpany, kiedy zaś lis uciec chciał ze swym łupem, zastąpili mu drogę odpoczywający przy karczmie furmani i rabusia drągami zabili. Lis był wychudzony do ostatnich granic.

Zresztą pocieszyć się możemy, że nam we Lwowie nie jest jeszcze najzimniej. Jak wczorajsze doniosły telegramy, petersburscy uczeni odkryli powód obecnych mrozów w tem, że na Oceanie Lodowatym panuje obecnie anticyklon. Jeśli więc skutki owego anticyklonu o tysiąc mil, we Lwowie, tak srodze dają się we znaki, to cóż dopiero dziać się musi na wybrzeżach tegoż oceanu i w Rosyi północnej!

Surowa zima teraźniejsza jest o tyle zjawiskiem niezwykłem, że zazwyczaj zbiegały się podobne zimy z latami wojen. Tak było przynajmniej w ubiegłem stuleciu, w którem upamiętniły się zwłaszcza zimy w roku 1812, 1870 i 1877.

Sięgając jeszcze dalej w przeszłość, wymienić należy jako jedną z najostrzejszych wogóle zimę r. 1709. Jeszcze w marcu panował wówczas taki mróz, że „ślina zamarzała, zanim dosięgła ziemi”, na początku zaś maja jeżdżono sankami po Morzu Bałtyckiem. Wszystkie zasiewy zimowe zmarzły doszczętnie, ziemia bowiem przemarzła do głębokości 9 stóp. Mróz zniszczył też doszczętnie winnice Francyi południowej, a Morze Adryatyckte zamarzło. Pamiętna ta zima stanowiła epokę, od której lud prosty rachował lata następne.

Podczas zimy 1693 r. wilki podchodziły gromadnie w Polsce i w Austryi do miast, porywając ludzi i zwierzęta.

W r. 1664 Tamizę pod Londynem pokrył lód, grubości 61 cali, a ptaki wyginęły w całej Anglii skutkiem mrozów prawie zupełnie.

W r. 1687 jeżdżono w marcu sankami przez zatokę Gdańską do półwyspu Heli.

Dnia 30. stycznia 1658 r. król szwedzki Karol X. przeszedł z armią i działami Mały Bełt po lodzie i zdobył wyspę Fühnen.

W r. 1651 spadły w Niemczech, jak opowiada kronikarz Stollberger, takie śniegi, że od miasta do miasta kopano przejazdy, aby umożliwić dostawę żywności. Nawet wozy próżne zaprzęgano w cztery konie, a w całym kraju modlono się o odwrócenie klęski. Gdy następnie śniegi stopniały, olbrzymia powódź zalała wszystkie drogi, przecinając komunikacyę od niedzieli Palmowej do Wielkiejnocy.

W XVI. wieku odznaczyły się ostremi zimami lata 1592, 1593, 1578, 1573, 1569, 1564, 1514 i 1513.

Jak kroniki wspominają, dnia 17. marca 1459 r. jeżdżono po lodzie z Lubeki do Danii sankami.

Podczas zimy 1442 roku, śnieg pokrył ziemię w niektórych miejscowościach Saksonii na 36 stóp, tak, że według słów kronikarza, ani konno, ani powozem, ani też piechotą nie można było podróżować.

„Goniec Polski” z 26 stycznia 1907

Półtora miliona łysych

23 września 2011

Półtora miliona łysych.

Z powodu śmierci ministra Nepala (Indje) Sir Junga Bahadur, zaszłej 25. lutego przy którego pogrzebie spalono trzy żony zmarłego, rząd wydal rozkaz, aby wszyscy mężczyźni od lat 7 na znak żałoby golili przez rok cały głowy. Ponieważ w Nepalu znajduje się 1,500.000 mieszkańców płci męzkiej, wielka radość z tego powodu panowała pomiędzy narodem golarzy, a jeszcze większa pomiędzy terminatorami, którzy pewni są, że przez cały rok majstrowie ich nie będą mogli wodzić za czuby.

„Gazeta Narodowa” z 19 kwietnia 1877

Ból jako barometr

23 września 2011

Ból barometrem

Jeżeli was nagle zaczyna boleć ząb, noga lub dawno zabliźniona rana, albo jeżeli bez żadnego powodu „odzywa” się wasz reumatyzm i dolegają odciski, nie martwcie się tem, proszę, szanowni czytelnicy, ale wiedzcie, że oto dobrotliwe nieba obdarzyły was nieomylnym barometrem, który w tej chwili właśnie funkcyonuje, przepowiadając wam zmianę pogody. Zjawisko, że ból jest zapowiedzią zmian atmosferycznych, znane i obserwowane od dawna wśród laików i domorosłych znachorów, zostało obecnie stwierdzone naukowo, jakkolwiek brak jeszcze objaśnienia jego istoty. Oto amerykański chirurg Mitschel, zatrudniony przy jednym z wielkich szpitali wojskowych, miał zwyczaj opiekować się swymi pacyentami i po wyjściu ich z leczenia i utrzymywać z nimi korespondencye. Pewnego dnia dostał on kilka listów z Kalifornii od żołnierzy z zawiadomieniem, że zagojone rany zaczęły im nagle dotkliwie, dolegać. Po upływie dwóch dni dostał kilka takich samych listów z Deuvern, a znowu po upływie dwu dni z Chicago. Z równoczesności objawu w pewnych okolicach wnosił Mitschel, że spowodowane one są wspólną przyczyną i porozumiawszy się ze stacyami meteorologicznymi, stwierdził, że „fali bólu” towarzyszyła postępująca od zachodu na wschód fala barometrycznego ciśnienia, wraz z deszczem lub śnieżycą. Zgodność była zawsze bardzo ścisła, „obszar bólu” jednak był o wiele większy od obszaru depresyi barometrycznej. Wszyscy zranieni już na kilka dni przed deszczem odczuwali wznowienie się bólu. Mitschel, stwierdził ponadto, że zmiany meteorologiczne wywierają też wpływ niekorzystny na osoby, dotknięte chorobą św. Wita, albo skłonne do apopleksyi. Istotnie ataki apoplektyczne i napady choroby św. Wita występują częściej, gdy barometr wykazuje zwiększone ciśnienie powietrza.

H. B.

„Głos Rzeszowski” z 28 czerwca 1914

Kapsuła czasu 1835

23 września 2011

Pewien mieszkaniec Southamptonu kazał 14,000 butelek napełnić 6000 egzemplarzami, zawierającymi rys historyi powszechnéj. Butelki te najszczelniéj zakorkowane i zapieczętowane kazał on wrzucić w najgłębsze rozpadliny lodów grenlandzkich, ażeby w przypadku, gdy ziemia zostanie zalaną, takowe po wierzchu wody pływały, i nowemu światu przechowały dzieje naszych czasów.

„Rozmaitości”, dodatek do „Gazety Lwowskiej” z 24 października 1835

Luksus za 5 centów

23 września 2011

Luksus za 5 centów
Poznajemy sekrety tanich magazynów New-Yorku

Najmniejsza moneta obiegowa w Stanach Zjednoczonych – 1 cent nie posiada w praktyce znaczenia, jako środek płatniczy. Setna cześć dolara (tyle bowiem wynosi cent), równa się po przeliczeniu naszym pięciu groszom, ale gdy za pięć groszy można nabyć szereg przedmiotów, to za centa otrzymuje się najwyżej mikroskopijny kawałek czekolady w automacie dworcowym, bądź też pastylkę gumy do żucia.

Pewne, poważniejsze już możliwości, otwiera moneta pieciocentowa. Za „niklówkę” (tak brzmi jej popularna nazwa) możemy przejechać New Jork od końca do końca w kolejce podziemnej, wypić szklankę mleka lub doskonałej kawy „Express”, zjeść piękne jabłko kalifornijskie, a wreszcie oczyścić obuwie pastą „Shoe Shine”.

Dla przyjezdnych suma ta uprzystępnia jeszcze jedną, zupełnie specyficzną przyjemność, pozwala mianowicie pojechać windą na szczyt drapacza chmur.

W olbrzymich i słynnych z taniości magazynach Woolwortha można dostać poza tym za 5 centów ciekawe, ilustrowane magazyny i różne wyprzedażowe „okazje”, których cena koniunkturalna jest zazwyczaj wysoka, a wartość rzeczywista trudna do ustalenia.

Jeśli posiadanie 5 centów może dać właścicielowi dużo przyjemności, to 10-centówka jest poprostu czarodziejskim kluczem, którym można otworzyć mały skarbczyk. 10 centów – to tyle, co u nas 50 groszy, a nawet 53 grosze! Za takie pieniądze można i w Polsce nabyć to i owo. A w Nowym Jorku za 10 centów kupimy kanapki w ogromnym wyborze, parę dużych parówek, bocheneczek chleba, „szwedzkiego”, puszkę kompotu ananasowo – morelowego.

Za 15 centów – to już kompletne, dość sute śniadanie, za 30 centów dobry obiad w chińskich restauracjach!

Jeśli ceny amerykańskie nie przerażają nas w zestawieniu z europejskimi cenami artykułów spożywczych, czy drobiazgów przemysłowych – o tyle wydatki na kino czy inne rozrywki są za oceanem wyższe niż na starym kontynencie. Najtańsze miejsce na seans wieczorowy w gigantycznych kinach nowojorskich to wydatek conajmniej 1 dolara, na Broadway’u są jednak takie przytulne nie duże teatrzyki świetlne, w których 2 całe długie niezłe filmy zobaczyć można za 15 do 20 centów – ale po południu. – W teatrach popularnych, od których w Nowym Jorku tak rojno, kosztuje miejsce 25 centów. Nie drogo. Po angielsku można uczyć się bezpłatnie w szkołach publicznych (Public School) na specjalnych kursach wieczorowych dla cudzoziemców. ,

Triumf kalkulacji amerykańskiej widoczny jest dopiero przy artykułach droższych. Ceny przedmiotów dotychczas jeszcze uznanych w Europie za artykuły zbytku są rewelacyjnie niskie. Radioaparat nowiuteńki prosto z „igły” kosztuje 5 dolarów, samochodzik nowy drugiej klasy do nabycia już od 50 dol. Za to ładniejsze, choć skromne, dwupokojowe mieszkanko kosztuje przeciętnie 80 dolarów mies. (przeszło 420 zł.!). To minimum. Troszkę więcej komfortu kosztuje już o 20 dol. więcej. Malutki pokoik w starym domu bez windy i słońca nie do wynajęcia poniżej 25 dolarów. Kultura amerykańska mieszkaniowa – to cudownie złośliwa legenda, gdyż „przekrój” nowojorskiego mieszkania jest niesłychanie mizerny. Tylko rodziny bardzo zamożne mogą utrzymywać służbę domową.

„Czas” z 16 grudnia 1938

Miliony z dymem

23 września 2011

Miliony z dymem!

Artykułem, na który w dosłownem znaczeniu wyrzuca się pieniądze bo z dymem je puszcza, jest bezsprzecznie tytoń, bowiem bez niego ludzkość najzupełniej obejść by się mogła, a jeżeliby owe mnogie miliony, które na tytoń wydaje rokrocznie, na produktywniejsze wydała cele, stanęłaby ogromnie wyżej ekonomicznie, nie mówiąc już nawet o tem, ile zyskałaby na zdrowiu.

Wśród mocarstw Europy, Austrya niewątpliwie – mimo zapewnień ministeryalnych – jest najbiedniejszem, a mimoto ludność wydaje na tytoń przeszło ponad 200 milionów rocznie. Nie jest to fikcyą, ale cyfry wzięte na podstawie rządowego sprawozdania ministerstwa skarbu. Otóż w I. półroczu 1906 wyniósł przychód ogólny ze sprzedaży tytoniu w Austryi (bez Węgier) 117,084.438, a o 7,200.586 więcej niż w tym samym okresie 1905 roku.

W olbrzymiej tej milionowej sumie biedna Galicya partycypuje na trzecim miejscu z 16,431.621, Czechy i Austrya Dolna konsumują prawie 2 razy tyle, co Galicya. Palimy zatem mniej tytoniu. Bieda nasza okazuje się w cyfrze t. zw. „specyalitetów”. Otóż w Austryi Dolnej spalają ich za 2,915.286 Czechach za 1,184.931; w Galicyi tylko za 947.717 koron. A przecież Galicya ma więcej ludności. Ano bieda!

Pod względem wydatności trybutu tytoniowego to oczywiście płaci go najwięcej ta klasa, która ma najmniej pieniędzy i której tytoń szkodzi najwięcej i ekonomicznie i fizycznie. Z cygar bowiem spalono najwięcej t. zw. Gemischte Ausländer, po 5 halerzy, bo 240,210.515; z cygaret t zw. „Sport” po 2 h, 997,793.339 i „Drama” po 1 halerzu (596,268.300 sztuk).

Na klasy średnio-zamożne, a właściwie także biedne, wypada druga kategorya tanich cygar, a więc „Portorico” po 7 hal. (97,297.778); „Virginia” po 10 h (82,879.622) i „Kuba” po 10 hal. (81,212.557 sztuk). Z papierosów na te klasy przypadają „Damen” po 3 hal. (157,994.934), dalej „Memfis” po 4 hal. (57,798.825) i „Sultan” po 4 hal. (40,041.511).

Z cygar drogich jeszcze jako tako idą „Trabucos” po 16 hal. (15,502.385) i „Britannica” po 14 hal. (14,629.275); z papierosów: „Donau” po 2 hal. (12,577.914) i „Hercegowina” po 3 hal. (6,527.625).

Iście proletaryackich cygar i papierosów z najgorszej sorty tytoniu idzie stosunkowo najmniej; i tak cygar „Kleine Inlender” po 3 hal., 48,696.036, zaś papierosów „Ungararische”po 1 hal., 103,321.122 sztuk. Widać, że proletaryat austryacki ma podniebienie wybredne i nie dziwne to, że „burżujom” zazdrości choćby takich „Damen”, lub „Portorico”.

Nakoniec dodamy, że najmniejsza konsumcya ogranicza się na t. zw. „Regalitas” po 18 hal., bo sprzedano ich tylko 1,385.414, a w dziale papierosów na „Stambuł” po
5 hal., 2,646.111.

Specyalna taryfa nie jest tu wzięta w rachubę.

„Goniec Polski” z 6 kwietnia 1907

Minister roznosicielem gazet

23 września 2011

Minister roznosicielem gazet.

Nowy angielski minister poczt i telegrafów, Lee Smith, opowiada o zabawnem zdarzeniu, które mu się przytrafiło, gdy bawił niedawno na urlopie w pewnym zakątku Walji.

Minister wszedłszy do biura pocztowego, aby kupić znaczków pocztowych, zauważył, że jedyna urzędniczka, a zarazem telegrafistka tego biura jest wprost w rozpaczy. Zapytał więc o powód tego zdenerwowania i otrzymał odpowiedź, że nadeszła depesza terminowa, która ma być natychmiast odesłana adresatowi, tymczasem chłopiec biurowy roznosi właśnie listy.

Według zaś przepisów pocztowych nie wolno urzędniczce opuścić pod żadnym pozorem biura pocztowego, ma jednak prawo powierzyć, w braku roznosiciela depesz, depeszę terminową osobie budzącej zaufanie, do odniesienia adresatowi za wynagrodzeniem 3 pensów.

Minister, widząc rozpacz urzędniczki, podjął się odniesienia depeszy.

Panna spojrzała wobec tego uważnie na usłużnego klienta i rzekła:

- Wygląda pan na człowieka, któremu można zaufać. W imię więc Boże powierzam panu depeszę.

Minister nietylko odniósł zaraz wręczony sobie telegram pod wskazanym adresem, ale także przyjął zarobione uczciwie trzy pensy.

Na pytanie jednak, co sobie za te trzy pensy kupił, odpowiada tylko uśmiechem.

„Gazeta Lwowska” z 19 września 1929

Kobieta w Chinach

6 lipca 2011


Kobieta w Chinach.

Osłabienie i wyczerpanie organizmu społecznego w Chinach wynikło w znacznej mierze ze stanowiska, jakie w niebieskiem państwie zajmuje kobieta. Los chinki od urodzenia aż do śmierci jest bardzo ciężkim. Gdy się rodzinie chińskiej urodzi syn, witany jest bardzo radośnie. Schodzą się ze wszystkich stron krewni i przyjaciele z cennemi i symbolicznemi podarkami.

Zupełnie inaczej witają córkę, zwłaszcza taką, która nie ma jeszcze braci. W rodzinie panuje nastrój pogrzebowy, krewni i przyjaciele przychodzą z wyrazami współczucia. Zdawało by się, że dziewczyny mają tylko wartość przez to, że mogą dać życie synom, których modlitwy i ofiary zapewniają szczęście ojca na tamtym świecie.

Dzieciobójstwo, stanowiące w Chinach zwyczaj uświęcony przez opinię publiczną i w niektórych prowincyach zabierające po 30% noworodków, stosowane bywa przeważnie do dziewczyn.

W Foo-Chow matki opowiadają z zupełnym spokojem, że zabiły po cztery lub pięć dziewczynek przez uduszenie lub utopienie. Niemal wszędzie w cesarstwie chińskiem widoczną jest przewaga liczbowa mężczyzn. Śmierć natychmiastowa lepszą jest jednak dla niewiniątek, niż śmierć powolna, niż męczarnia w chińskich domach podrzutków.  Czytaj dalej…

Owocowy pociąg pośpieszny w Czechosłowacji 1931

5 lipca 2011

„Owocowy pociąg pośpieszny” w Czechosłowacji.

Zarząd kolei czechosłowackich zaprowadził w letnim okresie szereg t. zw. „owocowych pociągów pośpiesznych”. W wschodnich krajach państwa, na Słowaczyźnie i Rusi Podkarpackiej spodziewany jest nadzwyczajny urodzaj owoców, zwłaszcza owoców miękkich i brzoskwiń, winogron itp. Nadmiar tych owoców nie może być zużytkowany w miejscu, wobec czego wywożone będą do zachodnich krajów Śląska, Moraw i Czech a zwłaszcza do wielkich miast. Aby jednakowoż owoce te nie uległy uszkodzeniu w czasie długiego, kilkunastogodzinnego przewozu, zarząd koleji ustanowił specjalne pociągi towarowe pośpieszne, które z głównej stacji owocowej ruszą wprost do Pragi, zatrzymując się tylko w kilku miejscowościach, by w przeciągu 24-40 godzin, owoce te mogły być dostawione na targ praski.

„Gazeta Lwowska” z 24 czerwca 1931

Statystyki

12 maja 2011

Statystyka ludności na kuli ziemskiej.

Francuskie pismo Science pour tous robi następujące uwagi co do ludności na kuli ziemskiej. Ogólna liczba ludzi na ziemi dosięga 1,200,000,000. Liczba mężczyzn równa się liczbie kobiet. Ludzie ci mówią 3 064 językami i wyznają 1,000 religij. Corocznie umiera osób 35,214,000, czyli 96,476 dziennie, 4,020 na godzinę i 67 na minutę. Przeciętnie wiek ludzki nie przekracza 38 lat. Prawie 25 prc. umiera przed końcem 17 roku życia. Ze 100 osób obojej płci jedna tylko dożywa 100 lat, a sześć lub siedm – 60. Liczba urodzin wynosi rocznie 36,792,000, to jest na dzień 100,800, na godzinę 4,200, na minutę 70. Liczba więc ludzi na ziemi powoli lecz stale się powiększa.

Ludzie żonaci dłużej żyją od nieżonatych, pracujący dłużej od bezczynnych, a przeciętny wiek ludności w społeczeństwach oświeconych jest wyższy, aniżeli u narodów z niską cywilizacyą. Liczba mężczyzn żonatych i dzietnych tak się ma do nieżonatych i bezdzietnych, jak 73: 1000. Urodzeni na wiosnę są silniejsi od urodzonych w innych porach roku. Tylko czwarta część mężczyzn dochodzi do takiego wieku, że może nosić broń i pełnić służbę wojskową. Kobiety do lat 50 więcej mają widoków dożycia wieku sędziwego, aniżeli mężczyźni, ale powyżej lat 50 widoki przeważają na stronę mężczyzn.

„Czas” z 4 sierpnia 1898



Ciekawa statystyka.

3064 językami rozmawiają dziś ludzie na ziemi, a wyznają więcej niż 1000 religii. Liczba mężczyzn dorównywa liczbie kobiet. Wiek przeciętny dochodzi u człowieka do 33 lat. Czwarta część ludzi umiera przed skończonym 16 rokiem życia. Z pomiędzy 1000 osób zaledwie jedna dosięga 100 lat, a tylko 6 osób 65 rok życia. Ludności jest na ziemi nieco więcej od miliarda (1000 milionów). Z tych umiera rocznie 35 milionów 214 tysięcy osób i to codziennie 96 tysięcy 480, w każdej godzinie 4020, w każdej minucie 67 i l w każdej sekundzie. Za to rodzi się co rok 36 milionów, 792 tysiące osób i to codziennie 10 tysięcy 800, w każdej godzinie 4200, w każdej minucie 70. Dłużej żyją ludzie żonaci, aniżeli nieżonaci; umiarkowani i ruchliwsi żyją dłużej jak marnotrawcy i leniwi ; to samo powiedzieć można o ludziach narodów cywilizowanych. Ludzie wyższego wzrostu żyją dłużej niż ludzie będący wzrostu nizkiego.

„Goniec Polski” z 30 stycznia 1907

Wielkie ulewy z 1907 roku

12 maja 2011

Dlaczego były tak wielkie ulewy bieżącego roku?

Międzynarodowe biuro meteorologiczne wyjaśnia, że powodem ulewy, jaka ciągle nawiedzała Europę w b. roku, była zbyt wysoka temperatura w połowie maja trwająca. Wskutek tego pooddzielały się ogromne góry lodowe od północnych brzegów Islandyi i Grenlandyi, i popłynęły na morza Niemieckie i na Atlantyk ku brzegom Europy, a nie Ameryki. Już w połowie czerwca nadchodziły do statków kupieckich, łowiących ryby na północy, wiadomości, że ogromne góry lodowe ciągną z północy na południe.

Olbrzymie te góry lodu zużyły w miesiącu czerwcu na swe stajanie ogromne masy ciepła, które zabierały przeważnie z powietrza. Wskutek tego nastąpiło oziębienie powietrza.

To nagłe oziębienie powietrza w całej wschodniej Europie, pociągnęło za sobą znaczne opady, wiadomo bowiem, że powietrze, im cieplejsze, tem więcej jest wstanie pary wodnej udźwignąć, im zaś zimniejsze, tem mniej.

Mniemanie, że zbliżenie się Marsa do ziemi było powodem tych deszczów, jest niedorzecznością, bo przecież ziemia, obracając się około swej osi, przez dwanaście godzin, poddaje Europę działaniu Marsa, a przez drugie dwanaście Amerykę, tymczasem zaś w Europie było zimno i lały deszcze a w Ameryce panowały upały i posucha.

„Goniec Polski” z 7 września 1907

Drapacz chmur w Warszawie

12 maja 2011

Drapacz chmur na placu Napoleona w Warszawie.
Szesnasto-piętrowy gmach, trzeci co do wysokości w Europie.

Wpływ Ameryki na powojenną Europę dał się odczuć w wielu dziedzinach, stosunkowo zaś najpóźniej w budownictwie. Tak charakterystyczna dla większych miast Stanów Zjednoczonych konstrukcja, jak drapacz chmur, tylko powoli mogła sobie torować drogę w Europie z powodu braku odpowiednich warunków, powodujących tak olbrzymi rozwój tej gałęzi budownictwa za oceanem. Konserwatyzm, niezawsze uzasadniona troska o zewnętrzny wygląd miast, wkońcu obawa o nierentowność zbyt wysokich budynków wstrzymywały architektów i inżynierów europejskich od budowania drapaczy chmur.

Stosunki te jednak powoli ulegają zmianie. Coraz większa koncentracja życia w ośrodkach przemysłowych i handlowych, przy braku miejsca i wysokich cenach parcel, zmusza nas do stosowania metod amerykańskich, których logiczną konsekwencją jest właśnie budowa gmachów wysokich. Jak najlepiej wyzyskać każdy nieledwie cal kwadratowy powierzchni cennej parceli, jak najbardziej zwiększyć tę powierzchnię, by przynosiła odpowiednie zyski – oto względy, które dominują w obecnej technice budowlanej.

Budowa tak wysokich gmachów wymaga zupełnie odmiennych metod i nieco odmiennych materjałów od stosowanych w zwyczajnem budownictwie. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że zwykły dom mieszkalny, choćby o 4-ch lub 5-ciu piętrach, buduje się w ten sposób, że muruje się ściany, które mają za zadanie dźwigać stropy i inne ciężary, oraz ochraniać nas przed wpływami atmosferycznemi. – Po wyprowadzeniu ścian kryje się budynek dachem i dom w stanie surowym jest gotowy.   Czytaj dalej…

Japońskie anonsy

12 maja 2011

Japońskie anonsy.

Nic bardziej zabawnego i oryginalnego jak reklama u Japończyków.

Oto kilka przykładów anonsów japońskich, wyjętych z dziennika wychodzącego w Tokio:

- Nasze towary są dostarczane z szybkością kuli armatniej.

- Nasz znakomity papier jest tak silny i twardy jak skóra słonia.

- Nasze pakiety są zawijane z delikatną starannością, którą ma oblubieniec dla swej młodej i zachwycającej małżonki.

- Nasz ocet jest kwaśniejszy niż żółć najgorszej teściowy.

- Druki nasze są czyściejsze niż kryształ skalny, teksty, które wybieramy są tak miłe i zachwycające jak śpiew dwudziestoletniej dziewczyny.

- Wejdźcie do naszego sklepu a będziecie przyjęci z uprzejmością, którą ma ojciec starający się wydać za mąż jedną ze swoich nieposażnych córek.

To się nazywa przemawiać grzecznie do publiczności!

„Goniec Polski” z 7 grudnia 1907

Kawałek żelaza

6 września 2010

Kawałek zwykłego żelaza wartości talara wyrobiony na podkowy niesie dochodu 3 talary, takiż kawałek lanego żelaza wyrobionego na sprzęty i ozdoby ma wartość 45 talarów, na szpilki i igły 75 talarów, na ostrza do nożów stołowych 90 talarów, na ostrza do scyzoryków 700 talarów, na biżuterye 2000 talarów, na guziczki do koszul 6000 talarów a na sprężyny do zegarków 50.000 talarów.

„Szkoła. Tygodnik Pedagogiczny” z 1 maja 1875

Ekscentryczny bankiet

24 czerwca 2010

Lord Russel, admirał floty angielskiej, wydał niedawno wielki bankiet dla oficerów marynarki, który odznaczał się następującą ekscentrycznością: w ogrodzie pałacowym wykopano sadzawkę, wyłożoną płytami marmurowemi. Do tej sadzawki wlano 600 butelek koniaku, tyleż rumu i 1200 butelek malagi; wrzucono nadto 600 funtów cukru i 200 sztuk gałek muszkatołowych. Obok kipiało w kotle 40 beczek wody, do której wrzucono 2000 cytryn. Po sadzawce krążył w małej złoconej łódce karzełek, który czerpał do kubków i podawał otaczającym sadzawkę gościom trunek, po którym pływał. Szkoda, że nie podano przytem wiadomości, ile mianowicie osób osuszyło w ten sposób sadzawkę i czy prędko łódka usiadła na mieliźnie?

„Czas” z 29 września 1877

« Poprzednia stronaNastępna strona »