Archiwum miesięcy: Czerwiec 2010

Jankes z rewolwerem w Paryżu

24 czerwca 2010

Z całego świata.

Wielce charakterystyczną historyą o yankesie, cykliście i mleczarzu, opowiada „Echo de Paris”. Działo się to oczywiście w Paryżu. Mister James Wittson, obywatel wolnej Ameryki, lat 50 liczący, kupiec z Deventer, w Stanach Zjednoczonych Ameryki północnej, jechał sobie, o 8-mej zrana, na wierzchu omnibusu idącego z dworca kolei północnej na plac Alma. Sądził on, że stamtąd najlepiej będzie się mógł przypatrzeć Paryżowi i jego budowlom wspaniałym. Na rogu ulicy Królewskiej i placu Zgody zdarzyło się, że młody cyklista, subiekt handlowy Robert Cormont, przejeżdżał około omnibusu. Amerykanin podziwiał pewność i zręczność cyklisty, gdy wtem pojawił się jeden z tych ordynaryjnych wozów mleczarskich, które są postrachem paryżan. Wóz przewrócił cyklistę a koła jego przeszły mu przez piersi. Wszystko to stało się w mgnieniu oka, a kiedy przerażona publiczność poczęła krzyczeć, mleczarz zaciął konia i chciał umknąć. Ale mister James Wittson, który podzielał ogólne oburzenie, nie tracił czasu na daremne manifestacye, tylko wstał, dobył z kieszeni wyborny rewolwer, bez którego porządny amerykanin nigdzie się nie rusza, wymierzył w łeb konia i dwoma kulami położył go trupem na miejscu. Dzięki tej energicznej interwencyi, mleczarza zdołano przyaresztować a mister James Wittson, który dziwił się niezmiernie że jego postępek zwrócił na siebie uwagę powszechną, usiadł sobie najspokojniej i rzekł: „Ja za konia zapłacę”. Jakież było jednak jego zdumienie, gdy przystąpiło do niego dwóch policjantów i nie poprzestali nawet na jego bilecie wizytowym, który im wręczył, powtarzając zapewnienie, że za konia zapłaci. Musiał się udać z nimi na stacyę policyjną, gdzie ściągnięto z niego protokół, z powodu naruszenia prawa Grammonta i strzelania na drodze publicznej. Szczęście jeszcze, że nie zabrano mu rewolweru, gdyż pokazało się, że kaliber jego odpowiada prawnym przepisom. I to także pocieszyło, że mleczarza odprowadzono do więzienia; nie mógł jednak powstrzymać się od zrobienia głośnej uwagi, że we Francyi rzecz taka prosta tyle wywołuje ceregieli!…

„Głos Rzeszowski” z 10 czerwca 1906

Brak papieru

24 czerwca 2010

Dzienniki a brak papieru w Austro-Węgrzech i w Niemczech.

Jak donoszą z Budapesztu, węgierska Centrala papieru gazetowego wystosowała podanie do prezydenta ministrów i do ministra handlu, w którem uprasza o zaradzenie brakowi papieru. Austryacki Związek fabrykantów papieru, pomimo, że w ciągu wojny już trzy razy podniósł ceny papieru, nie dotrzymał zawartej umowy i nie dostarczył papieru. W Niemczech nie brak papieru, przeciwnie, jest go tam za wiele. W podaniu podniesiono, że rząd niemiecki natychmiast po wybuchu wojny oświadczył, że zwróci wydawcom pism różnicę ceny, która powstała z powodu zażądanej przez fabrykantów papieru podwyżki. Podług ostatnich wykazów, rząd niemiecki wydaje miesięcznie na to około 1,400.000 marek. Dalej zarządził rząd niemiecki, że fabrykanci papieru zobowiązani są przedewszystkiem wyrabiać papier rotacyjny dla dzienników. Wydano też w Niemczech rozporządzenie, według którego fabryki celulozy mają oddawać fabrykom papieru potrzebną do wyrobu papieru rotacyjnego celulozę po cenach pokojowych. Również pomiędzy cenami pokojowemi a wojennemi różnicę pokrywa rząd niemiecki. Cena papieru w Niemczech jest obecnie o 50 procent niższa, aniżeli w Austro-Węgrzech.

„Głos Rzeszowski” z 7 stycznia 1917

Łowienie kun przez chłopów

24 czerwca 2010

Żużel 10. Grudnia 1885.

Łowienie kun przez chłopów.

Kuna jest zwierzęciem drapieżnem i robi często znaczne szkody gospodyniom w drobiu. Daje przyjemne, ładno i drogie futro – tumaki krajowe. Z ogonów żydzi robią czapki świąteczne. Te dwie okoliczności, szkody wyrządzane i drogie futro, są przyczyną, że chłopi łapią ją z namiętnością dla zysku. U nas są dwa rodzaje kun: lasowa, żółto-bronzowa i domowa fioletowo-bronzowa z czerwonym ogonem, czarniawą głową i łapkami, a zupełnie białem podgardlem. Pierwsza żyje w większych lasach, druga trzyma się na wsi. W nocy prowadzi swe rozbójnicze rzemiosło, W dzień przesiaduje w budynkach gospodarskich, najczęściej w szopach i stodołach pełnych zboża. Przez uleżenie się zboża powstaje pod płatwą próżne miejsce, rodzaj tunelu, którym, gdy kuna dojdzie do jakiego słupa w środku zboża stojącego, spuszcza się koło niego w dół. Tu robi sobie legowisko, w którem dzień przesypia. Gdy obok nieostrożna mysz się pojawi, sprawia miłe przebudzenie – podkurek dla zaspanej kuny.

W wyżej wymienionej wsi, w której mieszkam, są dwaj gospodarze Toporowski i Wolski, których całozimowem zajęciem jest łowienie kun. Do pomocy mają dwa psy. Jeden ciężki biały kundys Biłyk; drugi mieszaniec z legawcem, czarny Kruczek. Nietylko w swojej wsi, lecz w całej okolicy na milę i więcej w promieniu są oni znani. Gdy padnie ponowa, zaraz z brzaskiem dnia obchodzą wieś dokoła, szukając tropu kuny. Znalezionej już nie opuszczą, a jeśli nie ma, to idą po innych wsiach szukając, czy zdradziecki śnieg nie wyda im tajemnicy. Skoro się ukażą ci myśliwi w której z okolicznych wsi, zaraz nadobne gosposie zapraszają i traktują najlepszymi przysmakami obrońców kur i gęsi przed ich srogim nieprzyjacielem – kuną. Nic tym gościom nie odmówią, nie zapominając i o pieskach.   Czytaj dalej…

Naczynia ocynkowane

24 czerwca 2010

Przestroga dla naszych gospodyń przed naczyniami cynkowanemi.

W handlach naszych nie robią różnicy między cyną a cynkiem i często się wcale nie wyznają, polecając nieraz naczynia z blachy pocynkowanej. Od tych rozróżnić należy naczynia pocynkowane, t. zn. cyną powleczone, które celowi zupełnie odpowiadają i dla zdrowia domowników są korzystne. Natomiast cynk i powłoka cynkowa naczyń, wrażliwe są na wszelkie kwasy, np. owoce itp., te łączą się z cynkiem przy najmniejszem zetknięciu i tworzą silną truciznę nawet w stanie zimnym. Wogóle cynk w przeciwieństwie do cyny i nie tak łatwy od niej do odróżnienia, łatwo się rozpuszcza, a trucizna, z jakiegokolwiek kwasu powstała, wywołuje co najmniej ciężkie zaburzenia w naszym organizmie, dlatego w obecnym czasie dla bezpieczeństwa domowników należy raczej używać naczyń nie metalowych, np. glinianych albo kamiennych, aluminiowych, albo co lepiej emaliowanych.

Juliuszowa Albinowska, autorka. „Domu Oszczędnego”.

„Głos Rzeszowski” z 19 listopada 1916

Obuwie wojenne

24 czerwca 2010

„Drewniaki”.

W Kur. Warsz. czytamy:

Obawiam się, że zbliżająca się zima przyniesie sporo zawodów estetom, tym zwłaszcza, którym podziwianie modnie obutej, zgrabnej nóżki warszawianki tyle czystej rozkoszy sprawiało.

Buciki z wysokiemi cholewkami, o wdzięcznie kojarzonych barwach, buciki sportowe, t. zw. dlatego zapewne, że się ich do żadnego sportu nie używa, będą dużo droższe.

Drożeją wszystkie skóry, a najdotkliwiej podeszwianki, które dziś kosztują 20 razy więcej, niż przed wojną. Handlarze skór mają apetyty niezmierne i kiedy je stracą – niewiadomo. Daj Boże, jaknajprędzej.

Tymczasem należy myśleć o modzie, którą nazwałbym mądrzejszą.

Według mnie, piękna nóżka warszawianki nic nie straci, jeśli ją obujemy w buciki skromniejsze, o niższej cholewce i obcasach mniej zdradliwych i wogóle praktyczniejsze. Zyska na tem swoboda wdzięcznych ruchów, hygiena i bardzo poważnie względy z kieszenią związek mające. A która z nadobnych warszawianek zdecyduje się na bohaterski wysiłek wyrzeczenia się zbyt kosztownej mody, niechaj się nie czuje nieszczęśliwą.   Czytaj dalej…

Oszczędna karma zimowa dla drobiu

24 czerwca 2010

Oszczędna karma zimowa dla drobiu.

Najwyższy już teraz czas, aby przygotować dla drobiu sztuczną karmę trwałą. Do tej należy przedewszystkiem suszona koniczyna, nasienie pokrzywy i suszone jej liście, odpadki z grzybów i wszelkie odpadki jarzyn tak z ogrodu, jak i kuchni, dalej łupki z jaj, różne chwasty, dzikie kasztany, żołędź, buczyna, ziarnka z arbuza, słonecznika i nasiona różnych traw. Wszelkie odpadki zielone należy ususzyć w cieniu albo w piecu po chlebie.

Z tak ususzonej mieszaniny różnych odpadków w Styryi, w porze zimowej, pieką placki na karmę dla drobiu i świń, a to w następujący sposób:

Suszone odpadki (można dodać trochę grysu i drobnego ziarna) tnie się na drobną sieczkę i miesza z mielonemi łupinami surowych ziemniaków, licząc na 7 części takiej sieczki 1 część soli i 3 części zmielonych łupinek z ziemniaków. Wszystko urabia się jak ciasto, wyrabia placki 20 cm. długości, 15 cm. szerokości i 3 cm. grubości, nakłuwa je ćwieczkiem lub patyczkiem, aby się lepiej wypiekły, podsypuje przesianemi trocinami i wsadza do pieca po chlebie. Placki te suszy się w piecu kilka razy. Piekąc placki dla świń, dodaje się nieco kwaśnego ciasta. Dla kur tłucze się je grubo i miesza z pośladem. Dla świń moczy się w wodzie. Pozostałą mączkę z tłuczenia placków dodaje się do miękkiej karmy.

„Głos Rzeszowski” z 4 listopada 1917

Przeciwko wszom i pchłom

24 czerwca 2010

Przeciwko wszom i pchłom.

Prof. dr. Netolitzky poruszył w artykule umieszczonym w czasopiśmie „Pharmazeutische Post” z dnia 29 lipca br. sprawę walki z wszami i pchłami, która ze względu na rozszerzanie się rozlicznych chorób epidemicznych stała się kwestyą dużego znaczenia. Autor przeprowadził szereg badań doświadczalnych i zaleca moczyć bieliznę i pończochy – po zwyczajnem wypraniu – w 10 prc. odwarze drewna gorzcieli (Lignum Quassie); po wykręceniu i wysuszeniu oddaje się bieliznę do użytku. Odwarem tym należy często skrapiać ubrania za pomocą jekiegokolwiek rozpylacza. W braku drewna gorzcieli zastosować można także z doskonałym skutkiem ziele piołunu (Herba Absynthi), które wszakże zabarwia po pewnym czasie bieliznę na żółto. W mieszkaniach mających białą, miękką podłogę usuwa się doskonale plagę pcheł przez dodanie odwaru piołunu do wody służącej do szorowania. Odwar piołunu dodawać należy także do spluwaczek, zwłaszcza napełnionych trocinami. Ziele piołunu dodane do słomy w posłaniach chroni przed wszelkiem robactwem. Piołun jest rośliną bardzo pospolitą, rosnącą na polach, rumowiskach, przy drogach i płotach, sądzimy zatem, że wskazówki prof. Netolitzky’ego dadzą się łatwo zastosować i mogą oddać dobre usługi.

„Głos Rzeszowski” z 8 sierpnia 1916

W sprawie dzieci nieślubnych

24 czerwca 2010

W sprawie dzieci nieślubnych.

Cesarz postanowieniem z 18 maja polecił ministrowi sprawiedliwości przedkładać do najwyższego postanowienia prośby o uznanie za ślubne dzieci nieślubnych, pochodzących od wojowników, którzy albo padli na polu bitwy albo zginęli wskutek trudów wojennych, jeżeli ojciec dowodnie miał zamiar matkę dziecka poślubić albo przynajmniej dziecko traktować jak ślubne, przyczem mają być w dalekiej mierze uwzględniane wszystkie za tem przemawiające okoliczności. Wyjątek stanowią wypadki, w których chodzi o interesy dzieci ślubnych, żądających ochrony, lub gdzie zachodzą skrupuły ze stanowiska obyczajności publicznej. Równocześnie zastrzegł sobie cesarz prawo pozwalania matce takich dzieci, ogłoszonych za ślubne, przybierać nazwisko rodowe ojca swych dzieci w wypadkach, godnych uwzględnienia.

„Głos Rzeszowski” z 3 czerwca 1917

Wojenny chleb

24 czerwca 2010

W sprawie chleba wyszło następujące rozporządzenie namiestnika w Galicyi z dnia 21 stycznia b, r. którem zmienia się dotychczasową przepisy regulujące wyrób i cenę maksymalną chleba. Na podstawie § 2 rozporządzenia Ministeryalnego zarządzono co następuje:

1) rozporządzenia z dnia 18 sierpnia 1915 i z 14 października 1915 tracą moc obowiązującą.

2) Wyrób i sprzedaż w sposób zarobkowy drobnego pieczywa wszelkiego rodzaju jest zakazany.

3) Chleb wolno wypiekać tylko w bochenkach okrągłych lub podłużnych, które po zupełnem ostygnięcia ważą przynajmniej 280 gr. i wolno go wogóle sprzedawać tylko po zupełnem ostudzeniu. Waga bochenków, które więcej ważą niż 280 gr. musi być podzieloną przez 140. Bochenki o wadze 280 gr. muszą być w ten sposób wyrobione, żeby je można z łatwością rozdzielić na 4 możliwie równe części. Piekarze, kupcy i inni sprzedawcy chleba są obowiązani sprzedawać chleb na żądanie także w kawałkach w zakrawanych kromkach po 70 gr.

4) Do wypiekania chleba wolno używać tyko mąki chlebowej pszennej, mąki pszennej jednolitej albo żytniej jednolitej jednak tylko z przymusowym dodatkiem miazgi kartoflanej w ilości 20 gr ogólnej wagi wyrabianej mąki. Ten dodatek surogatu nie może być ani zwiększony ani zmniejszony.

5) Cena chleba nie może przenosić 3-5 h. za 70 gr. tj. 7 h. za każde 140 gr. Wrazie kupna chleba tylko o wadze 70 gr. (§ 3) wynosi cena maksymalna za ten kawałek chleba 4 h.

6) Rozporządzenie to ma być umieszczone na widocznem miejscu we wszystkich piekarniach, sklepach sprzedaży chleba i w lokalach w których się chleb sprzedaje.

7) Przekroczenie tego rozporządzenia będą karane o ile nie ma zastosowania odpowiedzialność karno sądowa, przez polityczne władze i instancye grzywną 5.000 kor., albo aresztem do 6 miesięcy. Nadto można orzec także utratę uprawnienia przemysłowego.

8) Postanowienia niniejszego rozporządzenia nie odnoszą się do wytwarzania chleba i pieczywa przez Zarząd wojskowy.

9) Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

„Głos Rzeszowski” z 26 marca 1915

Czy kanonady armatnie sprowadzają deszcz?

24 czerwca 2010

Czy kanonady armatnie sprowadzają deszcz?

W Tygodniku wychodzącym w Cincinnatti znalazł się ktoś co napisał artykuł pod tytułem: Czy można deszcz sprowadzić, kiedy się zechce i gdzie się żąda? W tym artykule pisze między innemi, że w wojnie teraźniejszej kanonady nad Potomakiem, York River, James River, Mississipi, zawsze za sobą ciągnęły deszcze i burze. Później dopiero opatrzono się, że wstrząśnienia powietrza sztuczne, mogło być ich przyczyną. Gdyby wojna amerykańska fakt ten wyjaśniła, mogłyby z niego wyniknąć wielkie korzyści dla rolnictwa i nowa epoka w produkcyi zbóż, które niebo podlewałoby na żądanie człowieka. Należy więc wszędzie czynić nad tem pilne postrzeżenia. Po bitwie pod Bull Run w Wirginii, cały następny dzień deszcz padał, w Węgrzech w kampanii 1849 pod Budą każdy szturm i odstrzeliwanie sprowadzały deszcze.

„Nadwiślanin” z 4 lutego 1863

I po śmierci nie miała spokoju

24 czerwca 2010

I po śmierci nie miała spokoju.

Ciężkiem było życie Katarzyny Piętakowej przedmieszczanki z Lipowicy, bez żalu też pożegnała życie. W poniedziałek d. 8. bm. wyniesiono ją na cmentarz. Po odprawieniu modłów kościelnych, gdy trumnę spuszczano do grobu, ludzie dozorcy cmentarza widocznie podchmielini tak się wzięli do tego nieglaźnie, że trumna wysunęła się ze sznurów, ciężar ciała zmarłej wytłoczył wieko i do grobu wpadło naprzód wieko od trumny, na nie zwłoki, na zwłoki zaś dopiero trumna. Ksiądz i orszak pogrzebowy pierzchli przerażeni a pachołcy cmentarni spuścili się do mogiły, aby wydobyć zwłoki i włożyć je do trumny.

„Gazeta Przemyska” z 11 grudnia 1890

UFO z 1892 roku

24 czerwca 2010

W sprawie balonów pruskich, ukazujących się ponad fortecami i obozami rosyjskiemi, zabierają głos wszystkie dzienniki rosyjskie. Swiet p. Komarowa podaje projekt strzelania z karabinów do balonów pruskich. Środka tego już próbowano, ale okazał się bezskutecznym, ponieważ balony trzymają się na wysokości 2500-3000 metrów, dokąd kule karabinowe nie sięgają. Zresztą dla przebicia powłoki balonowej nie wystarcza kilka otworów od kul karabinowych, albowiem potrzeba przynajmniej od 100-120 takich otworów, aby balon nie był w stanie utrzymać sie w powietrzu. Gdyby zaczęto strzelać do aeronautów pruskich, reflektują niektóre dzienniki, to nie omieszkaliby i Prusacy odpłacić się wzajemnością, zwłaszcza że i Rosyanie posiadają oddziały aeronautów w Warszawie i Osowcu. W tejże sprawie zamieszcza Nowoje Wremia list oficera rosyjskiego, p. E. S. Według jego zdania, w razie ukazania się ponad fortami balonów pruskich, należy puszczać w górę t. zw. ballons captifs systemu Giffera, z których żołnierze, wzniósłszy się do pewnej wysokości, mogliby wystrzałami z karabinów wyrządzać znaczne szkody aeronautom niemieckim.

„Czas” z 14 kwietnia 1892


Balon czy gwiazda?

W Wilnie obserwowano w ciągu trzech dni ukazywanie się jakiegoś światła, które jedni brali za „balon pruski”, a inni za gwiazdę. Najwyraźniej można było obserwować to zjawisko dnia 5 marca. O wynikach dwugodzinnych nad niem badań zdaje sprawę współpracownik Wilenskaho Wiestnika. Trwało ono od godz. 9 wieczorem do godz. 11, a ruch kuli świetlanej odbywał się od zachodu w kierunku południowo – wschodnim. Kuli tej towarzyszył odblask elektryczny, wielkości i formy koła wozowego. Na pytanie: czy te, obserwowane w Królestwie i na Litwie zjawiska, są balonami czy gwiazdami, dawał wyjaśnienia znany astronom petersburski, p. Glasenap, sprawozdawcy Gazety Petersburskiej. Zdaniem p. Glasenapa, nie są to ani komety, ani gwiazdy. W chwili obecnej można obserwować tylko dwie komety: Wolfa i Deninga, ale ich gołem okiem dostrzedz nie można. Również nie przypuszcza p. Glasenap, aby to była planeta Wenus i aby balon, oświetlony elektrycznością, można było wziąć za nią. Natomiast gotów jest mniemać, iż mogą to być meteory.

„Czas” z 15 kwietnia 1892



Ciekawe zjawisko.

Gazeta przemyska pisze:

W Przemyślu obserwowano w ubiegłą sobotę o godz. 9 1/2 w nocy punkt świetlany, który się ukazał nad Jarosławiem, w stronie północno-wschodniej. Punkt ten świetlany miał kształt kuli, wyrzucającej ze siebie to ku górze, to ku dołowi snopy światła o blasku elektrycznym, formy stożkowatej. Za pomocą dalekowidza, nadzwyczaj ostrego i dokładnego, przekonano się, iż punkt świetlany nie był ani płanetą, ani kometą, ani meteorem, ponieważ zawieszony w przestworzu, w wysokości około 600 metrów nad ziemią, krążył ruchem miarowym w promieniu 4 do 5 kilometrowym. Wypada zatem z tych objawów wnioskować, że był to balon, z którego przy świetle elektrycznem czyniono próby nocnego badania.

„Czas” z 20 kwietnia 1892

Konfiskata cegły

24 czerwca 2010

Konfiskata cegły.

Budownictwo m.[iejskie] w dniu wczorajszym zarządziło konfiskatę około 3000 sztuk cegły nienależycie wyrobionej i niedostatecznie wypalonej, a do budowy domu p. Jakóba Horowitza przy ulicy Łobzowskiej używanej. Cegła po potłuczeniu wywiezioną zostanie na zasypanie łożyska starej Wisły. Cegła ta, jakkolwiek nieopatrzona wskazanym przez ustawę znakiem cegielni, pochodziła z fabryki p. Nathana Schönberga, który też odnośnie do istniejących przepisów wraz ze wspólnikami winy za powyższe przekroczenie grzywnami ukarany został.

„Czas” z 2 maja 1889

Jajka jako lekarstwo

24 czerwca 2010

Jajka jako lekarstwo

Jaja nie tylko w kuchni jako pokarm są przydatne, lecz można takowe jako lekarstwo używać. Dla chorych i słabych dają jajka surowe, albo na miękko gotowane. Żółtka z kilku jaj mięsza się ze świeżą śmietaną, dodaje się nieco cukru, gotuje ciągle mieszając. Dobry z tego pokarm dla chorych i słabych. Albo mięsza się kilka żółtek z cukrem, dodaje się pół litra wody, szklankę wina i nieco soku z cytryny. Albo weź 4 żółtka, 40 gram cukru, dobrze zamieszaj i wlej do szklanki wina i dawaj z tego choremu po łyżce. Kto cierpi na wątrobę albo na żółtaczkę niech kilka razy na dzień spożywa świeże surowe jaja pomieszane z wodą. Na żółtaczkę dobre trzy żółtka w szklance wina i za 10 fen. rumbarbarum dobrze pomieszane. Na kaszel pomocne żółtka ubite z cukrem. Żółtka mieszaj z oliwą i śmietaną świeżą, smaruj na szmatki, a będziesz miał maść dobrą na bóle skóry, sparzeliznę, którą też leczy żółtko pomieszane z łyżką świeżego masła, smarowane na szmatki i często odnawiane.

„Światło” nr 6 (czerwiec) 1888

Nie dla psa kanapa

24 czerwca 2010

Nie dla psa kanapa.

Mojemu Hektorowi – tak opowiada pewien myśliwy – zachciało się wygódek. Miał porządny siennik nie daleko drzwi, tymczasem zapachła mu kanapa. Nic dziwnego, była miękka i stała blisko pieca. Ale pies tak dobrze wychowany jak mój Hektor ani śmiał zamarzyć, ażeby kiedy w mojej obecności wyskoczyć na kanapo. Zanadto dobrze znał moje surowe zasady pedagogiczne. Tymczasem kilka razy znalazłem na kanapie ślady jakichś niedokładnie oczyszczonych nóg. Zkąd się one tam brały? Surowem okiem spoglądałem na Hektora, a ten oczy spuszczał, jak gdyby miał złe sumienie, lecz na gorącym uczynku nie schwytałem go nigdy. Kiedy pies mógł się puszczać na te wygódki? W tem sęk. Byliśmy bezustannie razem, chodził wciąż za nogą, spał w tym samym pokoju, a gdym świecę zgasił, widziałem go zawsze przyzwoicie śpiącego na sienniczku koło drzwi. Wtem samem położeniu widziałem go znów rano, ledwie się rozwidniło. A przecież mogło się to odbywać tylko w nocy. Postanowiłem Hektora wziąć na próbę.

Pewnego razu zganiłem świecę i udałem, że śpię. Pies się nie ruszał. Po chwili oczekiwania zacząłem chrapać. Tego sygnału głębokiego snu oczekiwał snać Hektor, gdyż wstał i zaczął się wynosić z siennika. Że zaś, chcąc się dostać na kanapę, musiał przechodzić tuż poprzed moje łóżko, przemykał się tak cichutko jak cień. Nareszcie dostał się do kanapy i rozłożył na niej jak najwygodniej.

Złapałem więc Hektora na gorącym uczynku. Nie chciałem jednak wymierzać natychmiastowej sprawiedliwości. Chytrość ta poczciwego na pozór przyjaciela bolała mnie jednak i postanowiłem ją zwalczyć chytrością.

Nazajutrz, wypędziwszy Hektora na dwór, wydobyłem z kredensu miałkiego pieprzu i kanapę nim jak należy obsypałem. Hektor miał węch bardzo delikatny, na tej jego delikatnej stronie postanowiłem się zemścić. I zemsta nie zawiodła. Zaledwiem świecę zgasił i znowu zaczął chrapać, odezwało się na kanapie wielkie kichanie. Hektor skoczył jak oparzony i kichał jeszcze długo na swoim sienniczku, ale od tego czasu nie widuję już nigdy śladu zabłoconych łap na kanapie.   Czytaj dalej…

« Poprzednia stronaNastępna strona »