Archiwum miesięcy: Lipiec 2012

Hygiena włosów

5 lipca 2012

Hygiena włosów.

Specyalista dr. Rudolf Lessner ogłosił niedawno broszurę o hygienie włosów. Streścimy ją pokrótce:

Klęska łysienia dotyka przeważnie sfery inteligentne, co zresztą zgadza się z brzmieniem trywialnego nieco przysłowia: „Głupia głowa nie łysieje.” Niestety, orzeczenie to, wymyślone prawdopodobnie przez łysego, niczego nie dowodzi. Jeżeli bowiem Szekspir był łysy, jak kolano, to Goethe za to do końca życia zachował lwią grzywę

Włościanie, używający dowoli powietrza i słońca, rzadko łysieją. Jak zapewnia Lessner, przyczyna tkwi głównie w różnicy traktowania włosów przez ludność miejską a wiejską. Wieśniak nie zna, co to żelazko do fryzowania, a z nożycami spotyka się rzadko. Zdaje się nawet, iż zbyteczne pieszczenie włosów nie wychodzi im na dobre. Najlepszym dowodem cyganie, którzy w wędrówkach swych nie wiele chyba mają czasu na trefienie się, a jednak piękne do późnej starości zachowują włosy. Kobiety również rzadziej, niż mężczyźni łysieją, długie bowiem włosy są trwalsze od krótkich. Swobodnie rosnące włosy mają daleko zdrowsze i silniejsze cebulki, podczas gdy krótkie i raz po raz strzyżone są niezmiernie łamliwe i do wyrwania łatwe. Powietrze zresztą, zbyt łatwo przy krótkich włosach dochodzące do cebulek, szkodliwie wpływa na ich trwałość. Artyści n. p. lubujący się w długich włosach, rzadko kiedy doświadczają klęski wczesnego łysienia.

Co najważniejsza, kobiety nie uczęszczają, a przynajmniej uczęszczają rzadko do razur i zakładów fryzjerskich, w których cały świat czesany bywa jednym i tym samym grzebieniem, cały świat gładzony jedną i tą samą szczotką, tak, iż zdrowe i chore włosy są nieustannie ze sobą w pośredniem dotknięciu.

Przypiekanie włosów jest jedną z najczęstszych przyczyn łysienia. Dotknięcie rozgrzanego żelaza sprawia, iż włosy stają się suchemi, łamliwemi, łatwo wypadającemi. Zresztą przyczyna łysienia jest często niewytłómaczoną. Ma tu wpływ ważny i dziedziczność.

Łysina zaś, prócz względów estetycznych, ma i hygieniczne znaczenie. Z niej to powstają bole głowy, migreny, newralgie i t. p. dolegliwości, które tak często trapią ludzi, pracujących umysłowo. Przy upowszechnionym zwyczaju zdejmowania czapki przed pierwszym lepszym znajomym, spotkanym na ulicy, łysi w czasie mrozów narażani bywają co chwila na zaziębienie.

„Gazeta Lwowska” z 12 stycznia 1892

Jak się uczynić odpornym i niewrażliwym na zaziębienie?

5 lipca 2012

Jak się uczynić odpornym i niewrażliwym na zaziębienie?

W Londynie żyje człowiek, który od 15 lat nie miał najlżejszego kataru. Jest nim mr. Marek Clement, zatrudniony w laboratorium fizjologicznem. Niedwrażliwość swoją na zaziębienia tłómaczy on tem, że nie nosi pod ubraniem bielizny. Aby stwierdzić bezwzględnie tą niewrażliwość wystawiał się on umyślnie niejednokrotnie na zaziębienia, ale bez skutku. Twierdzi on, że większa część ludzi opakowuje się ciepłemi oponami, sprowadzającemi zaziębienia z tego powodu, że nadają ciału ciepłotę ponad potrzebę. Zaledwie dziecko przyjdzie na świat, zawijają je w całe stosy wełny i bawełny. System ten rozpoczynający się od tego, że noworodka traktuje się jak zawiniętą mumię, przeciąga się przez dzieciństwo, wiek młodzieńczy, a nawet i później.

Wobec tego sztucznego stałego rozgrzewania ciała, wystarcza najmniejsza zmiana temperatury, aby sprowadzić chrypki, kaszle i gorsze jeszcze następstwa. Zdaniem Clementa powinno się przez całe lato, a nawet przez część zimy wystawiać ciało na działanie światła dziennego. Pozatem jednak ludzie zdrowi, normalni, nie powinni nosić bielizny. Kto tak postępuje, wzmacnia organizm i ożywia wszystkie funkcje fizjologiczne.

My jednak z tem wszystkiem wolimy przestrzec Czytelników naszych przed zbyt gwałtownem hartowaniem się, ponieważ tego rodzaju odporność można uzyskać tylko przez systematyczne postępowanie i to jedynie pod okiem lekarza.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 7 stycznia 1928

Niezwykli goście

5 lipca 2012

Niezwykli goście

Zabawna przygoda zdarzyła się w Hiszpanji. Z pewnej menażeryi w nocy małpy otworzyły klatkę, przelazły przez mur i parkany i dostały się do kuchni miejscowego kasyna arystokratycznego. Tu przedewszystkiem zabrały się do posiłku. Splądrowały całą kuchnię i doszczętnie pożarły wszystkie zapasy, do jakich się dostać mogły, a nawet nie darowały płynom i wypróżniły sumiennie wszystkie znalezione butelki. Najedzone i podniecone trunkami rozpoczęły takie hałasy i harce, że zbudziły głęboko śpiącą służbę. Służący wpadł do kuchni z latarką, lecz uciekł natychmiast z krzykiem, że jakieś potwory piekielne opanowały kuchnię i dopiero z resztą służby odważył się powrócić. Spłoszone małpy uciekły do sąsiedniego ogrodu i z wielkim trudem udało się służbie menażeryjnej pochwytać zbiegów.

„Przyjaciel Ludu” z 20 września 1902

Obława na Don-Juanów

5 lipca 2012

Obława na Don-Juanów.

Warszawski Kuryer Codzienny donosi: W ostatnich czasach spostrzegła warszawska policya, że w ogrodzie Saskim wieczorami bardzo często zaczepiane bywały kobiety w sposób nieprzyzwoity, przez mężczyzn dorosłych, a nawet niepełnoletnich. Wskutek tego wysłano do ogrodu pewną liczbę przebranych rewirowych i policyantów, z poleceniem aresztowania napastników. W ciągu trzech dni od czwartku do niedzieli, napastników takich przytrzymano około 70, pomiędzy którymi było wielu wyrostków i wychowańców różnych zakładów naukowych. Dorosłych odprowadzono do cyrkułu, w celu spisania protokołu i pociągnięcia ich do odpowiedzialności sądowej, nieletnich zaś – do rodziców dla ukarania.

„Gazeta Narodowa” z 29 sierpnia 1895

Niebezpieczne atramenty szkolne

5 lipca 2012

Niebezpieczne atramenty szkolne.

Lipski bakteryolog Marpmann, zajmuje się od dłuższego czasu bakteryologicznem badaniem różnego rodzaju atramentów szkolnych. Według sprawozdania ogłoszonego wCentralblatt fur Bakteriologie, z 67 gatunków atramentu galasowego, wszystkie zawierały grzybki pleśniowe, bakterye i mikrokakki. Z 11 gatunków atramentów anilinowych (z nigrozyny), również wszystkie miały grzybki pleśniowe, nawet w chwili otwarcia nieużywanej jeszcze flaszki. Marpmann użył do badań także próbkę atramentu nigrozynowego. Kultura atramentowej bakteryi septycznej zaszczepiona myszom, spowodowała ich śmierć w przeciągu 4 dni. Łatwo zatem zrozumieć, jak niebezpiecznem jest zanieczyszczenie takim atramentem ranki, wywołanej zadraśnięciem palca lub ręki. Może ona spowodować zakażenie krwi i śmierć niechybną. Ostrożnie zatem z atramentami!

„Gazeta Lwowska” z 22 października 1897

Sól jako środek przeciwko potom

5 lipca 2012

Sól jako środek przeciwko potom.

W lekarskim tygodniku monachijskim ogłasza lekarz sztabowy, dr. Link, wyniki swych doświadczeń, które osiągnął zadawaniem zwyczajnej soli kuchennej przy nadmiernem wytwarzaniu się potu. Doświadczenia swe rozpoczął u suchotników, jak wiadomo, często trapionych silnymi potami nocnymi. Podawał takim chorym wieczorem 4-5 gramów soli i stwierdzał w wielu przypadkach bardzo znaczne zmniejszenie się potu. Następnie stosował podobne doświadczenie do osób zdrowych. Polecił używać stu żołnierzom jednego batalionu rezerwy, krótko przed wymarszem, po łyżeczce soli kuchennej. Wtedy spostrzeżono wśród drogi, że ludzie ci, nieomal wszyscy, mimo powietrza parnego, mniej się pocili, niż reszta żołnierzy. Sól kuchenna zatem jest bardzo prostym i zapewne nieszkodliwym środkiem ku zmniejszeniu lub zapobieżeniu potom.

„Gazeta Lwowska” z 18 czerwca 1918

Przewodniczący Rady szkolnej katuje nauczycielkę

5 lipca 2012

Przewodniczący Rady szkolnej katuje nauczycielkę
Prokuratorja zawiesiła wójta w urzędowaniu.

Donoszą z Limanowej:

Niebywały fakt bestjalstwa miał miejsce w Górze św. Jana ad Limanowa, w której to miejscowości tamtejszy wójt, a zarazem przewodniczący R.[ady] S.[zkolnej] Jan Kapera, wpadłszy do tamtejszej szkoły, skatował nauczycielkę, bijąc ją kułakiem i ciągnąc za włosy po ziemi.

Powodem napaści było ukaranie przez nauczycielkę krnąbrnej córki pana wójta.

Ofiara „kulturalnego zwierzchnika” dostała szoku nerwowego.

Prokuratoria poleciła zawiesić natychmiast wójta w urzędowaniu.

Tego samego dnia w nocy wybito kamieniami i drągami 18 szyb w budynku szkolnym. Śledztwo w toku.

Miarodajne władze powinny bezwzględnie ukrócić tego rodzaju meksykańskie stosunki, panujące w Górze św. Jana.

(ak)

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 7 stycznia 1928

Dziwactwa bogaczek

5 lipca 2012

Dziwactwa bogaczek.

Słyszeliśmy już, że bogaczki ubierały się w portki, że z małpami i niedźwiedziami spacerują po ulicach, sznurują się aż trzeszczy, malują twarze, ręce, paznokcie i licho wie co jeszcze. Obecnie nowe warjactwo czepia się bogate damulki. Malują włosy na czerwono, zielono, niebiesko i t p. Wyobrażamy sobie, jak taka pani może wyglądać w zielonych albo niebieskich włosach. Z nudów czepiają się je dziwy i cudactwa, a wolałyby żarna sobie sprawić, albo miotły się chwycić, toby przynajmniej miał ktoś pożytek z tego.

„Przyjaciel Ludu” z 1 stycznia 1914

Kawiarnia nocna 1885

5 lipca 2012

Kawiarnia nocna przy ulicy Grodzickiej, o której już tyle razy pisaliśmy, a na którą zwracano uwagę Magistratu i Dyrekcji policji na posiedzeniu Rady miejskiej, domagając się stanowczo zamknięcia tejże, ciągle jest jeszcze utrapieniem mieszkańców okolicznych domów. Krzyki i hałasy trwają do późnej nocy, pijane indywidua urządzają ciągłe awantury i bójki, przestraszeni mieszkańcy, co chwila budzą się, biegnąc do okna, aby się przekonać, co się na ulicy stało. Nie koniec na tem. Służba żeńska kawiarni zakłóca nadto spokój w samej kamienicy, a o hecach i wybrykach jakich się dopuszcza, wolimy raczej zamilczeć. Wszystko to jednak uchodzi bezkarnie. Kawiarnia bywa zamykaną pozornie o godz. 1. w nocy, do samego jednak rana dolatują z wewnątrz krzyki, które wskazują, że w środku bawią się doskonale rozmaite indywidua. Zwracamy się jeszcze raz do Dyrekcji policji i prosimy w imieniu niepokojonych mieszkańców ul. Grodzickiej, od których otrzymujemy codziennie kilka błagalnych listów, o zniesienie tej istnej nory, szerzącej tylko demoralizację i niepokój.

„Dziennik Polski” z 12 lipca 1885

Zdarzenia myśliwskie

5 lipca 2012

Prawdziwe wydarzenia.

Myślistwo jest najprzyjemniejszą rozrywką, jest to zdrowy sport, wykonywany stale na świeżem powietrzu i w ciągłym ruchu, hartuje więc ciało, rozwesela człowieka, daje wiele wrażeń, uczy poznawać życie zwierza, jego zwyczaje i różne sposoby bytowania.

Krążą między ludźmi śmieszne anegdoty o myśliwskich kłamstwach i utarło się przekonanie, że każdy nemrod to wierutny łgarz, któremu nikt nie wierzy, gdy opowiada jaką przygodę myśliwską, lub jakiś nadzwyczajny wypadek. Lecz proszę mi wierzyć, że czasami dzieją się na polowaniach takie rzeczywiście niewiarogodne, a jednak prawdziwe wydarzenia, że tylko człowiek, nie mający pojęcia o myślistwie, nie może, czy też nie chce w to uwierzyć; przytoczę tu kilka wypadków, słyszanych od ludzi osobiście mi znanych, uczciwych i wiarogodnych.

Ś. p. Józef Ostrowski, brat mój, o którym było wspomnienie w Nr. 18 „Łowca Polskiego”, opowiadał takie zdarzenie:

W czasie polowania w lasach Kaukazu, pewnego dnia, żołnierz z komendy myśliwskiej zabił szakala i momentalnie zdjął z niego skórę; pod koniec tej operacji nadszedł mój brat i widzi, że krwawe ścierwo szakala, z wytrzeszczonemi na wierzchu ślepiami podnosi się i chwiejąc się na wszystkie strony, pełznie, chcąc się ukryć w krzakach – był to widok tak okropny, że brat mój nie mógł na to patrzeć i kazał żołnierzowi dobić nieszczęśliwe zwierzę.   Czytaj dalej…

Kataklizm w Śniatyniu

5 lipca 2012

Miasto Śniatyn nawidzone zostało d. 17. czerwca między godziną 1. a 2. popołudniu wielką klęską. Od południa po okropnym upale i duszącem powietrzu naciągnęły złowróżbne chmury, które pędził silny wiatr; nagle zrywa się straszna burza z deszczem i gradem wielkim – i w tej chwili wszystkie okna od strony południowej tłuką się – wylatują – wyrywają – grad i deszcz wpada do pokojów i izb – psuje wszystko – w domach przestrach, krzyk, płacz i lament – na dworze szum, łoskot – drzewa się łamią – dachy spadają – na kościele łacińskim dach z blachy żelaznej cały zerwany i o kilkanaście sążni rzucony, połamany, pogięty – pojedyncze blachy o kilkadziesiąt sążni były zaniesione – okna wszystkie potłuczone. I w samym kościele wewnątrz wielka szkoda zrządzona. W ogrodach i polach wszystko poniszczone, drzewa połamane po ogrodach, po ulicach i przy drogach – tak że w pierwszej chwili komunikacja drogami w Śniatynie została zatamowana; inne drzewa nie tylko z owoców ogołocone, ale bez liści zupełnie wyglądają jak w listopadzie. Na cmentarzu drzewa połamano, niektóre pomniki uszkodzone; kaplica obok cmentarza, w prawdziwem znaczeniu rozszarpana i rozerwana została na wszystkie strony. Słychać o poginieniu bydła, o utracie życia ludzkiego, – dotychczas nie wiem nic jeszcze, ale o wielu słabych z powodu przelęknienia. Szkoda zrządzona w tej chwili nie da się jeszcze obliczyć. Bóg nas zasmucił, oby tak ukorzonych pocieszyć raczył!

(Z)

„Gazeta Narodowa” z 21 czerwca 1864

Akuratność

5 lipca 2012

Co za akuratność!

Gazecie Wiedeńskiej czytamy następujące obwieszczenie:

„C. k. sąd powiatowy w P. czyni niniejszem wiadomo, że w depozycie tegoż sądu znajduje się już od lat 30 cały ruchomy majątek Leopolda R. wynoszący cztery centy w. a. Wzywa się przeto spadkobierców prawnych wymienionego spadkodawcy, ażeby się do roku i dni 45 tem pewniej u sądu zgłosili, gdyż w przeciwnym razie powyższa suma przypadnie na rzecz skarbu”.

„Dziennik Polski” z 28 października 1869

Kradzież u kanalarza

5 lipca 2012

Niesłychana kradzież.

Kanalarzowi (przedsiębiorcy czyszczenia kanałów) Józefowi Sperlingowi donieśli robotnicy, że jego parobek Antoni Kadyło, „ukradł” śrubę wartości aż 5 koron! Z powodu tej kradzieży niezawodnie p. Sperlingowi grozi bankructwo, przez śrubę niezawodnie utraci cały włożony kapitał w przedsiębiorstwo czyszczenia kloaków. Głupi Kadyło, nawąchał się tyle „kadzideł” u pana Sperlinga, a teraz przez jedną śrubę utracił łaski pana, u którego warto było przynajmniej służyć jako u zasłużonego fabrykanta perfumeryi…

„Goniec Polski” z 1 lutego 1907

Piorun w kościele

5 lipca 2012

Piorun dnia 28. czerwca po południu podczas gwałtownej burzy uderzył w wieżę kościoła w Głogoczowie, powiatu myślenickiego, kiedy właśnie ludzie gromadzili się na nieszpory, wyrwał kilka gontów i wzniecił pożar, który jednak szczęśliwie zdołano stłumić. Przebiwszy sklepienie, dostał się piorun do wnętrza kościoła i poraził dwóch ludzi pod chórem stojących na śmierć, dwóch innych uszkodził ciężko, a kilka lekko. Inny piorun jednocześnie spalił w tej gminie chatę włościańską i zabił krowę. Porażeni ludzie znajdują się w opiece lekarskiej.

„Dziennik Polski” z 9 lipca 1885

« Poprzednia strona