Strona główna » Ciekawostki » Żołnierz rosyjski 1892

Żołnierz rosyjski 1892

Żołnierz rossyjski.

Korespondent jednego z pism zagranicznych podaje następującą ciekawą charakterystykę żołnierza rossyjskiego:

Żołnierz rossyjski jest cierpliwy, wytrzymały, znoszący wszelkie niewygody. Pochodzący z wielko-rossyjskich gubernij skłonny jest do grabieży, kradzieży i pijaństwa, z innych zaś gubernij zupełnie odmienny. Oryentuje się nieszczególnie, mianowicie w lesie, źle korzysta z zakrycia, a strzelać wcale nie umie. Podoficerowie i niżsi oficerowie obchodzą się z ludźmi niegodziwie, rekrutów zaś bija bez litości. Tak zwani „ratniki opołczenia”, wezwani w jesieni na 6-tygodniowe ćwiczenia, powracali do domu z opuchniętemi twarzami i sińcami na ciele. Naczelnik okręgu wojennego kijowskiego, generał Dragomirow, używający opinii wielce utalentowanego dowódcy i człowieka ludzkiego, był zmuszony w rozkazie dziennym zapowiedzieć, iż ostro poskramiać będzie wszelkie kułakowanie.

Żołnierz karmiony jest źle, a do tego jednostajnie. Dają mu zawsze na obiad kapuśniak z kawałkiem mięsa i kaszę hreczaną, polaną łojem, zebranym z kotła o godzinie 7 wieczorem cienki krupnik, i 3 funty chleba razowego na dzień. Kapusty, jak powiadają, jest dosyć, ale mięsa i kaszy dają dozy homeopatyczne. Od godziny 7 wieczorem do następnego południa żołnierze nic nie dostają, i na ćwiczenia idą naczczo. Żywią się więc z własnych zasobów. Każdy rekrut zabiera z domu najmniej kilkanaście rubli, przez cały czas służby dosyła mu rodzina pieniądze, co wszystko idzie na pożywienie.  

O moralne wykształcenie żołnierzy nikt się zgoła, nie troszczy. W szkołach pułkowych uczą ich czytać i pisać, ale dalej nauka nie sięga, a raczej ogranicza się na wyuczeniu napamięć imion i tytułów osób całego carskiego domu. U tych, którzy przesłużyli dłużej w wojsku, daje się bardzo często spostrzegać pewne ogłupienie, które zapewne pochodzi ztąd, że rekruci rozdzielani są w taki sposób, iż trudno znaleść kilku ludzi z jednej miejscowości lub powiatu w jednym pułku. W ciągu kilku lat ostatnich, z ośmiu np. wziętych do wojska rekrutów z tej samej wsi, posiano po jednym: na Kaukaz, na granicę Małej Azyi od strony Batumu, na wyspę Ezal, do Petersburga, do Wilna, do Orła, do Mińska i do Białegostoku. To rozwożenie zaciężnych trwa co rok najmniej kilka tygodni. Tym sposobem młodzieniec, który ze wsi prawie nigdzie się nie wychylał, wpada odrazu w świat i w gromadę zupełnie mu obcą, z którą często rozmówić się nawet nie może, a gdy rozmówić się potrafi, to go z nią zgoła nic nie wiąże. Przez cały czas swej służby jest zupełnie odosobniony, tem więcej, że nie pozwalają na żadne stosunki po za wojskiem i surowo zakazują używania języka ojczystego.

Ta straszna czczość, jaka formuje się w głowie żołnierzy, najlepiej daje się pojąć z listów do domu przez nich pisanych. Ogłupienie to ogarnia nawet Ukraińców i Polaków, z natury żywych i sprytnych – i po wyjściu z wojska potrzeba tym chorym, bo inaczej ich nazwać nie można, pewnego czasu, aby wrócili do stanu normalnego.

Po wprowadzeniu powszechnej służby wojskowej szlachta utraciła swe przywileje i oficerowie dzisiejsi pochodzą z rozmaitych klas. Z wielu powodów zamożniejsza i z lepszem wychowaniem szlachta niechętnie poświęca się zawodowi wojskowemu.

Niezmierna zatem większość obecnych niższych oficerów werbuje się z dzieci drobnych urzędników, przekupniów i najliczniej z popowiczów. Wykształcenie ich naukowe bardzo skąpe. Tylko nadzwyczaj ostra karność powstrzymuje ich w karbach przyzwoitości. Żołnierz czując dobrze, jako między nim a jego naczelnikiem przedział socyalny jest mały a duchowy żaden, nie poważa go, nie lubi, a często nienawidzi.

Należy przyznać, że specyalne bronie, jak artylerya, inżynierya i t. p., różnią się w tem od piechoty, że sztabom ich nic zarzucić nie można. Tak samo są pewne renomowane pułki, jak kaukazki niżegorodzkich dragonów, które mogą się poszczycić swymi oficerami. Tak zwani sztaboficerowie, t. j. od rangi majora i wyżej są ludźmi innego autoramentu, lecz właśnie dla tego między nimi a niższymi być nie może i nie ma wcale stosunków prócz służbowych. Po pułkach koleżeństwo prawie nie istnieje.

Gospodarska część lepiej i uczciwiej jest prowadzoną niż dawniej, wszakże nadużyć, kradzieży i bezładu jeszcze aż nadto. Powiadają , że na zeszłorocznych manewrach pod Równem, przez kilka dni żołnierzom jeść nie dano, tak, że ci formalnie po wsiach grabili. Sposób prowadzenia rachunków w intendenturze pozostawia wiele do życzenia, a ponieważ forma uzyskała sankcyę najwyższą, nie można tego poprawić, albowiem jest przepis, że tak zaaprobowanych prawideł nie można poddawać krytyce.

Co do położenia Polaków w wojsku, to jest w ogóle upośledzone. Żaden Polak nie może spodziewać się najmniejszej nagrody. Do niektórych broni Polaków przyjmują albo niewielki procent, albo wcale nie dają wstępu. Również mały procent zostawiają w kraju, najwięcej wysyłają na wschód. Z fortec wydalają nawet ożenionych z Rossyankami lub przechrzczonych. Nie pozwalają bywać po polskich domach, nawet u familii. Mówić po polsku wcale nie wolno, chyba za bardzo szczelnie zamkniętemi drzwiami. Ma się rozumieć, że mowa tu o Polakach oficerach, żołnierz szeregowiec daleko mniej bywa narażony na to prześladowanie.

„Gazeta Lwowska” z 9 stycznia 1892

Ciekawostki , , , Czytano 1 022 razy

Brak komentarzy do wpisu “Żołnierz rosyjski 1892”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*