Wpisy otagowane jako folklor

Brzydkie słowa u dzieci

7 marca 2015

Kto winien?

Nieraz słyszy się z ust dzieci klątwy i najwstrętniejsze wyrażenia, jakie używają w obcowaniu między sobą, a nieraz i wobec starszych. Skąd to pochodzi? Kto temu winien? Nie można, zaprzeczyć, że ulica pod tym względem jest bardzo skuteczną szkołą, ale głównem źródłem złego jest bezwątpienia także rodzina. Jakże to smutno, gdy się słyszy, jak własna matka lub ojciec rodzone dziecko swoje obsypują najsprośniejszemi wyzwiskami. To przywyknięcie w domu rodzicielskim do sprośnych wyrażeń jest silniejszem i trwalszem, aniżeli wpływ ulicy. Dzieci aż nazbyt szybko dojdą do wniosku, że skoro rodzice tak mówią, skoro oni klną i wyzywają, to i im także wolno. Jak błogim pod każdym względem jest dobry przykład rodziców, tak równie zgubnym jest zły przykład jaki dają dzieciom. A zatem rodzice, strzeżcie swego języka. Niech żadna klątwa, ani brzydkie słowo nie wyjdzie z ust waszych w obecności dzieci, bo pamiętajcie, że

Jakie słowa wołacie w lesie,
Takie też wiernie echo przyniesie.

„Rodzina. Pismo poświęcone wychowaniu i nauce domowej.” z 2 sierpnia 1914

Cyganie

6 listopada 2012

Cyganie.

Arcyksiążę Józef jest wielkim przyjacielem Cyganów i rok rocznie ogłasza rezultaty swoich badań etnograficznych nad tym ludem poetycznym a niezwykłym, dla którego cywilizacya zatrzymała się w jednym punkcie, jak słońce dla Jozuego. Od wieków cyganie nie cofnęli się ani na krok, ale też i nie postąpili naprzód ani o krok. Dziś, jak przed wiekami, żebrzą o chleb powszedni, jako plemię bez przeszłości, bez stałego zajęcia, jako lud koczowniczy i włóczęgoski wśród osiadłych, stałej oddanych pracy obywateli państw europejskich. Dla Europy pozostaje wciąż tajemnicą, co się dzieje w głębi tego plemienia.

Cyganie, noszący z sobą skarby fantazyi i niewyczerpane źródła poezyi, rzadko bywają, przedmiotem studyów specjalnych. Dopiero w ostatnich czasach „lud Faraonów”, jak ich nazywają na Węgrzech, znalazł uczonych, którzy mu poświęcają długie lata badań. Między innymi arcyksiążę Józef rok rocznie ogłasza drukiem rezultaty swoich badań. I obecnie w tomie VI. czasopisma specyalnego Am Urquell znajdujemy notatki arcyksięcia, dotyczące cyganów.

We Francyi nazywają ich bohémiens w przypuszczeniu, iż Czechy były ich kolebką; Hiszpania zowie cyganów gitanos, Anglia gypsies, Włochy zingari, Turcya tchingenes. Wszystkie te nazwy oznaczają „cygana pospolitego”, którego kolebką są prawdopodobnie Indye Wschodnie, sądząc z ich języka, który odznacza się uderzającem podobieństwem do niektórych narzeczy hinduskich. Deklinacya ma tu 8 przypadków, w tem podwójny przypadek 4 i 6. Przypadek 2 kończy się jak u hindusów na o lub i, język cygański nie zna trybu bezokolicznego ani czasu przyszłego. Jest to słowem narzecze hinduskie, pomieszane ze słowami najrozmaitszych krajów, w których przebywają. Oto próbka piosenki w języku cygańskim.  Czytaj dalej…

Wystawa zabawek

5 lipca 2011

Wystawa zabawek.

„Muzeum Narodopisne” w Pradze czeskiej zamierza urządzić w miesiącu grudniu 1911 r. i w styczniu 1912 r. wystawę zabawek wszystkich słowiańskich narodów. Odniosło się ono do Muzeum etnograficznego w Krakowie z prośbą o urządzenie na tej wystawie polskiego działu zabawek. Przedmiotami wystawy będą: 1. zabawki ludowe (sporządzane z drzewa, z gliny, z papieru i t. p. i używane przez dzieci w różnych okolicach kraju); 2. zabawki wyrabiane przez lud, jako drobny przemysł domowy; 3. zabawki artystyczne, o ile opierają się na motywach ludowych lub wogóle polskich. Ażeby skompletować zbiór polskich zabawek i wziąć udział w wystawie praskiej, uprasza Muzeum etnograficzne wszystkich zajmujących się tym ciekawym i bogatym działem etnograficznym i przemysłowym o nadsyłanie do Muzeum etnograficznego w Krakowie (ul. Studencka l. 9) zabawek używanych lub wyrabianych w danej okolicy lub miejscowości. Przedmioty wystawowe muszą być nadesłane do Krakowa najpóźniej do dnia 31 października b. r.

Wszystkie pisma polskie uprasza się o powtórzenie tej odezwy.

„Gazeta Lwowska” z 15 października 1911

Zwyczaje i obyczaje ludowe w rzeszowskiem

14 listopada 2009

WAWRZYNIEC WILK.

Zwyczaje i obyczaje ludowe w rzeszowskiem.

IV.

Nadzwyczaj żywa jest wśród naszego ludu wiara w cuda i w cudowne objawienia, w duchy dobre i złe.

Często rozchodzi się nagle wieść, że tam a tam objawiła się Matka Boska – na drzewie, na roli, w studni – zaraz ciągną na to miejsce tłumy pobożnych i powstają najrozmaitsze opowiadania na temat „Cudownego Objawienia”; każdy opowiada, jak widział, co widział i gdzie widział, a każdy widział inaczej, ale widział na-pewne. Trwa to nieraz dość długo, dopóki nie uda się duchowieństwu przekonać ludzi, że to złudzenie, że tam nic nie widać i nic niema. Zdarzyło się to dość dawno pod Rzeszowem u źródła Mikośki i przed siedmiu laty w Krzątce, a w Rzeszowie jeszcze dziś widzą niektórzy na zewnętrznej ścianie presbiteryum dawnego kościoła Reformatów obraz Matki Boskiej, który się nie daje zamalować.

Trudno dalej wytłumaczyć tym, którzy byli n. p. na Kalwaryi, że Chrystusa nie ukrzyżowano pod Przemyślem, bo: „przeciez tam jest Cedron, Góra oliwna, przecie idzie procesya od Annasza do Kaifásza i Piłáta, przecież tam kładą Chrystusa do grobu” i t. d.

Niektórzy znowu widzieli, jak się niebo otwierało, a było to tak: „Spał w polu w nocy przy koniach, budzi się, słuchá, a tu coś skrzyp! Patrzy do góry, a tu łuna okrutná, a jasność taká, że się patrzyć ni możno. Słychać ci było takie granie i takie śpiéwanie, że ci się dusza pchała do gardła i zęby trza było zaciskać, żeby nie uciekła. Trwało to ze śtyry sekundy, a potem – klap, jak to wieko u skrzyni ci klapło i znów pomroka okrutná”.

Każdy ma swojego dyabła i swojego anioła, nabożeństwo do Anioła Stróża jest tak wielkie, jak nienawiść dyabła. Dyabły przesiadują na granicach, na moczarach, na bagnach i w zaroślach nadrzecznych. Często gonią po polu, jako „światełko” – błędny ognik! – „Są to dwie świécki na stolicku, co som leci, a jakby ci go chto złapie, to wali go w pysk, jaz sie przewráá i leci dali” – opowiadają. Niejednego już dyabeł wodził przez kilka godzin po wertepach, zwłaszcza gdy wracał skądś tamtędy „o punocku” i do tego trochę „zawrózony”.   Czytaj dalej…

O piosenkach żołnierskich

11 sierpnia 2009

Rozkazuję wszystkim podwładnym mi wojskom, aby w marszu, przedewszystkiem przez miasto, nie śpiewali piosenek treści swobodnej lub dwuznacznej.

Odpowiedzialność za piosenki, śpiewane przez oddziały wojskowe, przechodzące przez miasto, wkłada się na starszego prowadzącego oddział. Mundur żołnierski, mundur obrony Ojczyzny, nie można wystawiać na pośmiewisko przez śpiewanie publiczne piosnek o treści swobodnej. Żołnierz nie powinien być gorszycielem przysłuchujących się piosnkom swobodnym dzieci.

Wydział prasowy Dowództwa Głównego.

„Dziennik Poznański” z 31 maja 1919 (Poznań)