Skrzynki do listów.
Nie dla „dobrego tonu”, ale oczywiście dla wygody i właściciela mieszkania i tych, którzy z nim miewają interesa, umieszczane bywają skrzynki do listów, jakie widzieć można w Warszawie przy każdem prawie mieszkaniu. Gdzie jest jednak ta wygoda, trudno zrozumieć, boć jeżeli ktoś wdrapie się na drugie lub trzecie piętro, to już obojętną mu jest rzeczą, czy list lub gazetę wrzuci do skrzynki, czy też zadzwoni i odda służącej.
Prawdziwe udogodnienie nastąpiłoby dopiero wtedy, gdyby skrzyneczki te umieszczono lub też wprost zrobiono otwory na dole, w sieni każdego domu. W tym wypadku przede wszystkiem skorzystaliby listonosze, których dola w ogóle zasługuje na odrobinę bodaj więcej uwagi.
Przez rok długi pędzić w deszcz, mróz, słotę po mieście tak rozległem, jak Warszawa, za pensyę, która nie wystarcza na utrzymanie jednego człowieka, cóż dopiero mówić o rodzinie, nie wesołe to doprawdy zajęcie. Nieprzeliczone prawie ilości piętr przebiegają codziennie ci tak użyteczni pracownicy, witani często z drżeniem i radością, mówiąc językiem potocznym „zdzierają sobie nogi,” ale o ulżeniu im pracy nie pomyślano jeszcze dotąd.
Drobnostka to, takie umieszczenie skrzynek, a jednak ile oszczędziłoby czasu i zmęczenia źle wynagradzanym i źle odżywianym listonoszom.
Człowiek, który u drzwi mieszkania swojego przybija skrzynkę do listów i gazet, już tem samem składa dowód, że liczną odbierać musi korespondencyę; dla jakichś dwóch lub trzech posyłek miesięcznie szkodaby było przyrządu, im więcej zaś dochodzi listów, tem więcej nadużywa się nóg roznosicieli, czy to będą listonosze, czy posłańcy, czy wreszcie chłopcy od gazet. Ci wszyscy błogosławiliby zmianę i wdzięczni byliby za przybijanie skrzynek w sieniach, na dole, mieszkańcy zaś zyskiwaliby i pisma, które (dziś dochodzą o 8-ej wieczorem lub nawet o 9-ej), mogłyby się znaleść w ręku przedpłaciciela o dwie godziny wcześniej.
Szanujcie nogi i zdrowie biedaków!..
„Ziarno” z 22 stycznia 1904
Uwaga: Cały rocznik 1904 pisma „Ziarno”, z którego pochodzi niniejszy wycinek, mamy w postaci papierowej – oprawione razem oryginalne czasopisma, podarowane naszemu projektowi przez Pana Roberta Adamowicza ze Szczecina.