Handlarz kotów
W jednym z dzienniczków lokalnych, wychodzącym dla miejscowości pod Londynem położonych, ukazał się dnia 23-go września anons następujący:
Tysiąc kotów zakupi pewien fermer w koloniach, aby położyć koniec pladze, jaka go nawiedzała w postaci szczurów i myszy. Jesteśmy gotowi zapłacić 29 szylingów za każdego zdrowego kota, który będzie przyniesiony naszemu reprezentantowi na stacyi w Redhill, we środę, między drugą a czwartą popołudniu.
Na długo przed oznaczonym terminem, o dziewiątej z rana, zapukał do drzwi naczelnika stacyi mały chłopak, niosąc w koszyku dwa koty:
- Czy to pan kupuje koty ? – spytał urzędnika.
- Koty?!
Zdziwienie jego wzrosło, gdy za chwilę przyniesiono siedm kotów w pudełkach i koszykach. O jedenastej zajechała powozem jakaś dama i przywiozła ze sobą trzynaście kotów; od południa koty zaczęły napływać tłumnie w koszykach, skrzyniach, pakietach, szmatach. Każdy pociąg przybywający z Londynu przywoził dziesiątki kotów, o drugiej było dwieście, o trzeciej z górą trzysta. Osoby, które je przywiozły, nie chciały ruszyć się z miejsca i zapełniały dworzec mimo upominań naczelnika. Przecież szło o znakomitą sprzedaż! Każdy, kto ukazał się na progu stacyi był przyjmowany okrzykami, jako kupiec, lecz najczęściej wydobywał z pod płaszcza… nową skrzynkę z kotem.
Gdy wreszcie około siódmej przekonano się, że anons był figlem nieznanego żartownisia, gniew tłumu wyładował się w przekleństwach, a co gorsza, za przykładem jednego, wszyscy wypuścili koty z koszów i skrzyń nie chcąc mieć kłopotu w jeździe powrotnej. Przerażone krzykiem zwierzęta rzuciły się ku wyjściu, na ulicy opadły je psy, włóczące się pod dworcem i zaczął się piekielny wyścig wśród szczekania, wycia i miauczenia. Koty pędziły jak szalone, wskakiwały do bram, drapały się po gzymsach, wpadały do okien parterowych, pod którymi psy urządzały ze swej strony energiczny koncert. W sklepach powstawała chwilami istna panika, gdyż koty drapały się po półkach i wpijały pazurami w każdego, kto był na ich drodze. Firma, wymieniona w inseracie, okazała się oczywiście fikcyjną.
„Goniec Polski” z 9 października 1907
Brak komentarzy do wpisu “Handlarz kotów”