Strona główna » Z życia codziennego » Mrozy we Lwowie

Mrozy we Lwowie

Przy 24 stopniach mrozu.

Do takiej to wysokości doszła wczoraj i dziś temperatura we Lwowie. Któryś ze współpracowników Słowa Polskiego wylazł dla mierzenia mrozu aż na kopiec Unii, ale nim się dostał na czubek, zamarzło mu w czubku i podobno odesłany został do czubków. Termometr wykazywał tam 34°.

Skandalem nazwać trzeba, że przy takim mrozie nie zwolniono od nauki przynajmniej dzieci ze szkół ludowych. Biedactwo to, często źle ubrane, poodmrażało sobie nosy i uszy, a nierzadko i ręce. O ratunek zgłaszali się na stacyę ratunkową mali i wielcy. Okładano im odmrożone członki wodą borową i zawijano watą. Towarzystwo zaopatrzyło wczoraj ogółem przeszło sto osób.

W jednej szkole uczniowi, który odmroził ucho, skąpano je w gorącej wodzie. Rozumie się, że ucho po takiej kąpieli poczęło mu kawałkami odpadać. Czyż to podobne, aby szkoła niewiedziała, że odmrożone części ciała naciera się śniegiem albo kawałkiem lodu, aby w ten sposób obieg krwi im przywrócić?

Donoszą dalej z miasta, ie jednemu robotnikowi odmarzły obie nogi, a jeden żołnierz z 80 p. p. zamarzł na posterunku pod magazynem wojskowym na błoniach janowskich.

Niepotrzeba dodawać, że opał podskoczył natychmiast w cenie. Drobni handlarze, widząc, że na publiczność nadszedł przymus kupowania drzewa, niewiedzą już, co żądać za nie. Śniegu niema, roztopów niema, a drzewo mimo to droższe. Magistrat, gdyby swój skład drzewa rozszerzył i na wielką skalę zorganizował, stałby się dobroczyńcą ludności. Ale ten małoduch nie jest zdolny do tak szeroko zakreślonej akcyi.

W wielu szkołach dla braku opału było zimno jak w psiarni i nauka odbywała się w paletotach, w kaloszach i z czapkami na głowie. Rozrywania i kradzieże płotów i materyałów budowlanych są na porządku – nocnym. Nawet z ogrodzenia pomnika Mickiewicza jakiś desperat starał się parę desek wyrwać i tylko policyant przeszkodził mu w tem literackiem świętokradztwie.  

Stacye meteorologiczne zapowiadają, że mróz trwać będzie dalej.

„Goniec Polski” z 23 stycznia 1907



Historya o żołnierzu , który nie zamarzł

Tutejsza pukawka socyalistyczna przyniosła wiadomość, żałoby pełną, o żołnierzu, który zamarzł na posterunku koło baraków Janowskich. Wiadomość ta, jak nas informują, okazała się na szczęście fałszywą. A i w przyszłości coś podobnego nie łatwo stać się może. Przy każdym gmachu, barakach i t. d. znajduje się dzwonek elektryczny zewnątrz, gdzie żołnierz pełniący wartę, w razie niedyspozycyi, przez pociśnięcie guzika elektrycznego daje znać o tem do głównego odwachu, gdzie stamtąd natychmiast wysyłają zmianę warty i ewentualną pomoc lekarską. Dalej od pojawienia się mrozu, żołnierze nie pełnili służby warty przez 2 godz., tylko luzowano ich co pół godziny.

„Goniec Polski” z 27 stycznia 1907



Brak opału i jego możliwe skutki.

Z powodu braku opału i niebywałej jego drożyzny – donosi jedno z pism – panuje wśród ubogiej ludności naszego miasta ogromne rozgoryczenie, a organa socyalistyczne zapowiadają nawet wprost, że z tego powodu wybuchną wkrótce we Lwowie rozruchy robotnicze. Piszą one, że ludzie, którzy urządzą te rozruchy, nie będą się obawiali aresztu, bo będą woleli siedzieć w opalonem więzieniu, niż marznąć u siebie w domu, nie mając czem zapalić.

Nie przypuszczamy, żeby doszło do tego, czem pisma socyalistyczne grożą, jesteśmy jednak zdania, że władze, zarówno rządowe, jak miejskie, nie powinny nadal zachowywać się tak apatycznie, jak dotychczas, wobec braku opału, tej prawdziwej klęski dla wszystkich.

Opowiadano nam naprzykład, że państwo N., mający duże pomieszkanie, złożone z dziesięciu pokoi, zredukowani są do tego, że mieszkają w jednym tylko pokoju, bo obliczyli, że zapasy węgla i drzewa, jakie posiadają w piwnicy, wyczerpałyby się w ciągu kilku dni, gdyby opalali wszystkie pokoje, a wtedy, wobec zupełnego braku węgla i drzewa we Lwowie, musieliby chyba postąpić tak, jak to uczynili teraz państwo C., którzy z powodu, że nie mogli absolutnie nigdzie dostać opału, poradzili sobie w ten sposób, że panie położyły się do łóżek i nie wstawały z nich wcale, a panowie ogrzewali jeden pokój piecykami naftowymi, żeby módz wstać, ubrać się i pójść do biura.

Największą troską przejmuje jednak obywateli miasta Lwowa myśl, co będzie jeżeli się wyczerpią zapasy węgla w gazowni i w fabryce elektryczności. Bo wtedy oczywiście miasto pogrążone będzie w ciemności, gdyż nie będzie gazu, a przestaną kursować tramwaje i ustanie oświetlenie elektryczne, gdyż nie będzie z czego robić prądu elektrycznego. Przedstawmy więc sobie na chwilę wszystkie następstwa tego: Oto o godzinie 4-tej popołudniu będą musieli kupcy zamykać sklepy i magazyny, lubo płacą za nie kolosalne komorne właścicielom domów, a olbrzymie podatki rządowi. Przedstawień w teatrze, Filharmonii, Colosseum etc. oczywiście nie będzie, bo nie będzie światła elektrycznego; tramwaje elektryczne kursować nie będą; na ciemnych ulicach gospodarować będą rzezimieszki; ludzie, którzy mają elektryczne oświetlenie, a pozbyli się z tego powodu lamp i lichtarzy, będą musieli wtykać świece do butelek. Ci, co przyzwyczaili się jadać wieczorami w restauracyach, będą musieli iść spać z pustym żołądkiem, bo restauracye, kawiarnie i cukiernie będą od 4-tej wszystkie zamknięte. Słowem, wrócimy do czasów, w jakich żyli nasi przodkowie przed 200 lub 300 laty, z tą wszakże różnicą, że oni mieli doskonale ogrzane mieszkanie, a my będziemy marzli w naszych zimnych lodowniach.

„Goniec Polski” z 1 lutego 1907

Z życia codziennego , , , Czytano 1 156 razy

Brak komentarzy do wpisu “Mrozy we Lwowie”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*