Wpisy otagowane jako 1889

Nowa epoka pokoju

23 grudnia 2016

Nowa epoka pokoju.

Telegramy doniosły, że uczony francuski, Paweł Giffard, twórca pneumatycznych rur w Paryżu, wynalazca aparatu, oziębiającego powietrze niżej punktu marznięcia, człowiek, który nauczył doprowadzać gazy do tego stopnia ścieśnienia, że stają się płynnemi – otóż telegramy doniosły, że ten „cudotwórca” urzeczywistnił w całej pełni ideę strzelania bez prochu. Skonstruował on karabin, rodzaj wiatrówki, wobec którego niczem są rozmaite manlichery, leblówki itp. Z nowej tej broni strzelać się bęzie płynnym gazem. Na oko karabin Giffarda wygląda jak zwykła strzelba, przypatrzywszy mu się jednak bliżej, zobaczymy, że kolba jest dłuższą i że poniżej lufy znajduje się druga rura, sięgająca do jej połowy. W tej rurze znajdują się naboje, wypełnione płynnym gazem. Naboje te dostają się jeden za drugim do lufy, jeżeli się strzela, zupełnie tak samo jak przy repetjerach.

Skoro gaz ten płynny uwolni się za spuszczeniem kurka ze swojej pokrywki, wtedy przemienia się znowu w gaz, tojest rozszerza się naraz w sposób niezwykły i działa jako siła wysadzająca na pocisk, który wydobywa się z nadzwyczajną potęgą z lufy.

Dotychczas istnieją trzy modele tego nowego gatunku broni. Do pierwszego modelu używa się pocisków 6-milimetrowych. Można z tej broni dać trzysta strzałów – jeden po drugim; poczem wyciąga się ową rurę, a umieszcza się inną, świeżo nabitą, ażeby znowu wystrzelić trzysta razy. Do drugiego modelu używa się pocisków 8-milimetrowych, strzałów dać można nie więcej jednak, jak „tylko” sto. Trzeci model nareszcie nabija się pociskami 12-milimetrowemi w ilości pięćdziesięciu.

Wszystko to odbywa się bez huku, bez dymu, z nadzwyczajną łatwością; sama broń i naboje są nader lekkie, amunicja nie zamoknie – oto „przymioty” tej nowej broni. A czyż karabin Giffarda może być użyty jako broń wojenna? Wynalazca jej twierdzi, że nadaje się bardzo dobrze do ryczałtowego mordowania ludzi; co więcej, zamierza on zreorganizować artylerję, zastosowując swój system i do armat.

Nadchodzi więc nowa epoka – pokoju, bo jakże nie ma być pokoju, jeżeli można prowadzić wojnę bronią, która daje od razu trzysta wystrzałów?!

„Kurjer Lwowski” z 14 listopada 1889

Wiek ptaków

26 marca 2015

Wiek ptaków, dochodzący czasem bardzo znacznej wysokości, jest zawsze jeszcze przedmiotem sporu między przyrodnikami. Najdłużej podobno żyć może łabędź; twierdzą, że do 300 lat. Przyrodnik Knauer opowiada, że widział kilka sokołów, z których jeden miał 162 lat. Także sępy i orły żyją bardzo długo. W r. 1819. zdechł orzeł bielik, który był w r. 1715., a zatem przed 104 laty schwytany, i oczywiście w porze schwytania kilka lub kilkanaście lat już liczył. Białogłowy sęp, którego w r. 1706. schwytano i który następnie w klatce ogrodu Schönbruńskiego był chowany, zdechł dopiero w r. 1824., przeżył zatem w niewoli 118 lat. Także papugi żyją po 100 lat i więcej. O ptakach błotnych twierdzą zaś, że życie ich równa się życiu kilku generacyj ludzkich. Kruki bywają także stuletnie, sroki natomiast, trzymane w niewoli, nie żyją dłużej nad 20-25 lat. Kura dochodzi 15-20 lat, jeśli ją przedtem nie upieką – gołąb do lat dziesięciu, małe ptaki śpiewające zaś od lat 8 do 18 najwyżej.

„Łowiec” z 1 lipca 1889

Prowizoryczny pogrzeb

15 marca 2014

„Prowizoryczny” pogrzeb.

Z Burakówki (powiat Zaleszczyki) donoszą, że dnia 10. tm, zmarł tam Grzegorz Walków. Na ciele jego oglądacz zwłok znalazł dziurę w czasce, dwie takie same na krtani i zdarcie gwałtowne skóry na ręce. Dano znać urzędownie od zwierzchności gminnej do sądu powiatowego w Tłustem. Sąd polecił dopiero 13. bm. ciało pochować prowizorycznie, zanim zjedzie komisja sądowa i wypadek zbada. Oto już tydzień upływa od pochowania, a półtora od śmierci, a komisji nie widać. Zwłoki złożone na cmentarzu blisko wioski, przykryto w grobie tylko kukurydzianką, łatwo mogą być w złym zamiarze naruszone, bo straży nie ma koło niego żadnej. Psy odgrzebały już nawet ziemię z „prowizorycznego” grobu, a komisji jak nie widać tak nie widać.

„Kurjer Lwowski” z 24 października 1889

Gwałt publiczny

6 lutego 2014

Gwałt publiczny.

Niemiłej rumacji doznał leśniczy w Śniatynce pow. drohobyckiego nazwiskiem Loret, który zastrzelił psa dworskiego w lesie, mając instrukcję, że każdego psa, napotkanego w lesie, bez różnicy, chociażby był i dworskim, ma zastrzelić. Nieszczęście chciało, że tym razem zastrzelił psa, będącego własnością pana zarządcy a faworyta pani, za co też natychmiast otrzymał dymisję. Gdy p. L. jednak mając kontrakt z p. hrabią na lat trzy i zasianą oziminę w polu, wzbraniał się bez wynagrodzenia z leśniczówki wyprowadzić, nastąpiła doraźna egzekucja, mianowicie 18. bm. otoczyło czterdziestu chłopów pod dowództwem dwóch gajowych leśniczówkę, związali pana leśniczego, a na żonie tegoż, która męża bronić chciała, suknie podarli, poczem zburzyli leśniczówkę, zerwawszy dach i rozebrawszy ściany. W czasie tej operacji nadjechał drogą jakiś pan, podobno sędzia powiatowy z Łąki, który widząc takie bezprawie, przedstawiał chłopom, że w taki sposób postępować nie wolno, na co ci odpowiedzieli, że polecenie p. hrabiego wykonują. Loret wniósł skargę do ck. prokuratorji państwa. Tym czasem jednak drohobyckie starostwo w trzy dni później, to jest po wyrzuceniu leśniczego i zburzeniu leśniczówki, nakazało temuż ażeby się natychmiast z leśniczówki wyprowadził, albowiem budynek ten grozi zawaleniem.

„Kurjer Lwowski” z 26 października 1889

Karabin maszynowy Maxima

12 maja 2011

Mitraileza Maxima.

Jak już telegraficznie było doniesionem cesarz Franciszek Józef zarządził zaprowadzenie mitrailezy Maxima w uzbrojeniu fortec. Jak wiadomo, od dawniejszego już czasu nabyto dla Austryi wielką ilość armat Maxima. Działa te, z których w ciągu minuty dać można około 600 strzałów, urządzone są do zwykłych nabojów karabinowych. – Naboje przymocowane są do płóciennych lub papierowych skrawków i przez te wprowadzone zostają do lufy. Działo to o tyle samo się obsługuje, iż odskok wsteczny, który przy wystrzale następuje, służy jako siła do wypchnięcia próżnych tutek nabojowych, do wprowadzenia nowych nabojów i do strzału. Żołnierz, obsługujący działo, które przed nieprzyjacielskiemi pociskami osłonięte jest żelazną kurtyną, zajmuje się tylko celowaniem działa i wkładaniem nowych wiązek nabojów. Aby zapobiedz rozpalaniu się lufy, co wskutek szybkiego strzelania niezawodnieby nastąpiło, otoczona ona jest rurą napełnioną wodą. Woda ta musi jednak od czasu do czasu być zmienianą, gdyż po pewnej ilości strzałów staje się niemal wrzącą. Wynalazca tej armaty Amerykanin Hyram Maxim utworzył również samodzielny karabin dla piechoty, przy którym odskok w tył niemniej jako działająca siła jest zużytkowanym.

„Czas” z 24 października 1889

Telefony w Krakowie

12 maja 2011

Budowa Sieci telefonów w Krakowie i okolicy, mająca się wkrótce rozpocząć, obejmuje na razie 23 stacyj telefonicznych z długością linii około 22 kilometrów. Prawdopodobnie zgłosi się później więcej abonentów, dlatego wzgląd ten pociąga za sobą obranie pewnych stałych szlaków, którędy większą ilość drutów prowadzić będzie potrzeba. O ile te szlaki pójdą przez samo miasto, zamierza dyrekcya poczt i telegrafów prowadzić druty ponad dachy domów; słupy zaś użyte będą tylko po za miastem lub w odleglejszych jego częściach, przy mniej zabudowanych ulicach. Przy prowadzeniu drutów w mieście użyte będą dżwigary, przymocowane do wiązań dachów i sterczące ponad takowe należycie wysoko. Stacya centralna telefonów umieszczoną będzie w nowym gmachu pocztowym i telegraficznym i tu koncentrować się będą wszystkie druty. Dyrekcya poczt i telegrafów przypuszcza, że prywatni właściciele domów, uwzględniając dobro ogółu, dadzą się nakłonić do zezwolenia na umieszczenie dżwigarów, gdyż wszelkie roboty wykonane zostaną kosztem zarządu poczt i telegrafów bez najmniejszej ujmy dla trwałości lub wytrzymałości murów wiązania lub dachu samego. Zauważyć także należy, że sieć telefonów, rozpięta ponad dachami, połączona w odpowiednich miejscach od dżwigarów górnych z ziemią drutami, posłuży do wyrównania zbytniego napięcia elektrycznego podczas burzy, więc podziała jako wielce skuteczny i szeroko rozgałęziony gromochron. Magistrat uchwalił zezwolić na wznoszenie dźwigarów na budynkach miejskich, a do komisyi mającej wyznaczyć trasę i traktować z właścicielami domów, wyznaczony został dyrektor budownictwa m. p. Niedziałkowski.

„Czas” z 2 maja 1889

Cyrk Buffalo Billa w Paryżu

6 września 2010

Buffalo Bill przyjeżdża do Paryża podczas wystawy.

Pod tem przezwiskiem pułkownik amerykańskich wojsk William F. Cody zasłynął w całych Stanach Zjednoczonych północnej Ameryki ze swojej siły i odwagi. W jedenastym roku życia z kompanią pionierów przebył po raz pierwszy stepy Ameryki północnej. W drodze mała karawana została napadniętą przez Indyan. Dziecię walczyło jak lew, zabiło jednego czerwonoskórego i raniło kilku innych. Odtąd „Billie” został przezwany pogromcą Indyan. Niebezpieczniejszym był jeszcze odwrót kompanii. Codzień musiała się ona ucierać z krajowcami. Pewnego dnia, gdy William Cody wysunął się o kilka godzin naprzód z dowódcą karawany Simpsonem i jeszcze jednym pionierem, zostali gwałtownie napadnięci. „Myślałem – opowiada przyszły bohater Far Westu – że wybiła ostatnia moja godzina. Wyratowaliśmy się jednak, dzięki przemyślności Simpsona, który widząc, że niepodobna było uciekać na mułach, zabił je i ustawił ciała ich w trójkąt, który posłużył nam za wał ochronny. Indyanie natarli w pełnym galopie, sądząc, że z łatwością przyjdzie im wziąść tę przeszkodę, lecz z po za owej improwizowanej fortyfikacyi daliśmy do nich ognia z karabinów i rewolwerów. Trzy razy Indyanie cofali się i wracali znowu – widząc, że nic nie wskórają wobec broni palnej, chcieli zgładzić nas w inny sposób: usiłowali, szczęściem napróżno, podpalić step. Z tego krytycznego położenia wybawiło nas nadejście reszty kompanii.” – Dopiero w r. 1867 pułkownik Cody został przezwany Buffalo Bill, a to za zabicie w ciągu tego roku niemniej jak 4800 bawołów (buffalo). Cyfra ta nie jest fikcyjną – stwierdzono ją urzędownie. Podczas wojny secesyjnej Cody otrzymał od jenerała Hazen niebezpieczne zlecenie przeniesienia depesz, czego dokonał szczęśliwie, zrobiwszy 356 mil ang. w 58 godzinach.

Buffalo Bill przyjeżdża do Paryża, aby przedstawić walkę dramatyczną cywilizacji przeciwko sile brutalnej Far Westu. Na przestrzeni 55,000 metrów roztasuj się 350 Indyan Siouxów i Komanchów. – Z dzikiemi okrzykami bojowemi wpadną oni na arenę w całym pędzie nieokiełznanych koni stepowych i walczyć będą ze sprowadzonemi umyślnie na ten cel bawołami; później na dany znak odbędzie się utarczka białych z czerwonoskórymi – przed oczyma 20,000 widzów roztoczy się obraz obyczajów tych dzikich plemion i niebezpieczeństw, na jakie się wystawiali pionierowie, zanim je poskromili. Buffalo Bill dawał już w Londynie podobne przedstawienia, na których obecna była nawet królowa, nieuczęszczająca nigdy na żadne widowiska.

„Czas” z 2 maja 1889

Zamach na pociąg ciężarowy

6 września 2010

Zamach na pociąg ciężarowy.

Z Tyrolu donoszą: Gdy 14go b. m. około godziny 10ej w nocy pociąg ciężarowy mijał Hopfgarten uderzyła lokomotywa na przeszkodę. Pociąg został natychmiast wstrzymany i po usunięciu przeszkody, którą był kamień ważący 40 kilo, ruszył dalej. Lecz zaledwo pociąg ujechał 100 kroków, uderzyła lokomotywa o większy jeszcze kamień, przez co została znacznie uszkodzoną, pociąg jednak wyszedł cało. Zwróciło to uwagę i nie ruszając z miejsca zrewidowano kolej, na której w odstępach 70 kroków od siebie znajdowały się jeszcze dwa wielkie kamienie na szynach. Że pociąg się nie wykoleił, zawdzięcza tylko temu, że z powodu silnego łuku, jaki tor w tem miejscu zakreśla, jechał bardzo powoli. Żandarmeryi udało się pochwycić sprawcę. Jest nim 19 letni Alojzy Zach, który zapytany: dlaczego to uczynił, odpowiedział, że chciał widzieć przewracający się pociąg.

„Czas” z 1 maja 1889

Chodzenie po wodzie

24 czerwca 2010

Chodzenie po morzu.

Kapitan Walter, mieszkający od lat wielu w Anglii i poświęcający się sportowi wodnemu, wpadł niedawno na pomysł, który stanowić może epokę w sprawie chodzenia po wodzie.

Walter wdziewa na nogi dwa czółenka gumowe hermetycznie zamykające nogi, ale takich wymiarów, że wewnątrz zawierają sporą ilość powietrza. Otwory czółenek są tak urządzone, że czółenka hermetycznie przylegają, i to jedno jest dotąd tajemnicą wynalazcy, tajemnicą ważną, albowiem gdyby się woda przesączyła do wnętrza czółenek, człowiek chodzący w nich po wodzie poszedłby na dno.

Wymiary czółenek zastosowane być muszą do wzrostu i wagi idącego, aby ten ani się zanurzał zbytnio w wodzie, ani też po samej jej powierzchni nie stąpał, – przyprawiłoby go to bowiem o przewrócenie się i arcynieprzyjemne spłukanie, jeżeli nie gorzej.

Dla utrzymania równowagi używa Walter drążka balansowego, również zaopatrzonego po obu końcach w dęte wiosła gumowe, które w razie katastrofy także dopomogłyby mu do utrzymania się na powierzchni wody, i do płynięcia w dowolnym kierunku. Gdyby nawet burza morska go zaskoczyła, piechur wodny przy takiej obfitości dętych przyrządów, zawsze na powierzchni fali utrzymaćby się zdołał.

Niezależnie od tego wszystkiego przyodziany jest jeszcze w kostyum całkowicie gumowy, hermetycznie zamknięty i również miejscami wypełniony powietrzem

Z powyższym przyrządem odbył Walter niedawno próby publiczne pod Dower, w czasie dość burzliwym. Chodził po morzu całe dwie godziny, i ani razu się nie wywrócił. Nawet balansem robił niewiele, równowagę bowiem z całą łatwością był w stanie zachować.

Obecnie zamierza Walter przejść pieszo po morzu od Dower do Calais (z Anglii do Francyi), i gdy ta ostatnia próba się powiedzie, pomyśli o finansowej stronie wynalazku przez uzyskanie przywileju własności.

„Dziennik Kujawski” z 9 kwietnia 1895


Pewien Amerykanin, nazwiskiem Oldreivel uprawia obecnie nową zabawę, wynalezioną przez siebie, chodzenia po wodzie, naturalnie przy pomocy pewnego rodzaju czółen, a raczej obuwia. Parę tygodni temu szedł on po rzece Hudson z Albany do Nowego Jorku przeszło 150 mil angielskich, robiąc przecięciowo 24 mil na dzień.

Nadmienić tu wypada, że podróż odbyła się z wodą.

Obuwie, na którem on się posuwa, jest z drzewa cedrowego, wewnątrz próżne i napełnione powietrzem, mając 5 stóp długości i 1 stopę szerokości.

„Światło” z 1 czerwca 1889

Konfiskata cegły

24 czerwca 2010

Konfiskata cegły.

Budownictwo m.[iejskie] w dniu wczorajszym zarządziło konfiskatę około 3000 sztuk cegły nienależycie wyrobionej i niedostatecznie wypalonej, a do budowy domu p. Jakóba Horowitza przy ulicy Łobzowskiej używanej. Cegła po potłuczeniu wywiezioną zostanie na zasypanie łożyska starej Wisły. Cegła ta, jakkolwiek nieopatrzona wskazanym przez ustawę znakiem cegielni, pochodziła z fabryki p. Nathana Schönberga, który też odnośnie do istniejących przepisów wraz ze wspólnikami winy za powyższe przekroczenie grzywnami ukarany został.

„Czas” z 2 maja 1889

Pierwsze automaty

14 listopada 2009

Już znowu nowy automat, tj. przyrząd samodziałający. Ameryka, ten kraj wynalazków praktycznych i na tem polu znów wymyśliła coś nadzwyczajnego. W Brooklinie istnieją obecnie takie automaty, z których dostać można wszystkich przyborów, potrzebnych do korespondencyi, jak ołówki, papier listowy, koperty, znaczki i karty pocztowe. Ponieważ przed tym automatem znajduje się zaraz i biurko, więc łatwo w każdej chwili, nawet i w nocy, na ulicy można pisać. – Najnowszym w tym rodzaju wynalazkiem jest automat, za pomocą którego można się perfumować, tj. polać pachnidłem. Jest on tak urządzony, że po wrzuceniu do odnośnego otworu 10 fenygów i po poruszeniu pedała na dole się znajdującego, jakby przyjemny deszczyk pachnący zrasza stojącą przed automatem osobę.

„Światło” z 1 czerwca 1889


Berlin. Niejaki Sussmann z Berlina i Zahn ze Szpandawy wymyślili aparat do sprzedaży znaczków pocztowych. Automat ten ma być podobno praktyczny. Na podobieństwo automatu, z którego wychodzą bilety kolejowe, wrzuca się w nowo zbudowaną maszyną Sussmanna dziesięciofenygówkę, poczem wychodzi z niej pożądany znaczek listowy za 10 fenygów. – Jeżeli wynalazek ten wytrzyma próbę, to znajdzie niezawodnie praktyczne zastosowanie na pocztach i ulży w pracy urzędnikom, którzy obecnie wiele mają trudu przy sprzedaży znaczków listowych. Lecz niemniej pożądanym nabytkiem będzie on także i dla tych, którzy znaczki listowe kupują, gdyż uwolni ich od żmudnego wyczekiwania przy okienku pocztowem, aż urzędnik po znaczki sięgnie i je poda.

„Dziennik Kujawski” z 24 listopada 1895

Ile kosztował Nowy Jork

14 listopada 2009

Niegdyś a teraz.

Półwysep, na którym stoi obecnie miasto Nowy Jork, w r. 1668 Indyanie sprzedali Europejczykom za 10 koszul, 30 par pończoch, 10 karabinów, 80 kul, 30 funtów prochu, 30 toporów, 30 kotłów i za jedną miedzianą brytwannę. Obie strony sądziły wówczas, że zrobiły bardzo dobry interes. Ileż koszul, pończoch, karabinów itd kupiłby obecnie za wartość Nowego Jorku?

„Światło” z 1 lutego 1889

Chłopska logika

12 sierpnia 2009

Chłopska logika.

Malarz Augustynowicz potrzebował do jednego z obrazów kilka typów włościańskich w ich charakterystycznych narodowych strojach. W tym celu zamówił sobie w pewnéj wiosce galicyjskiéj kilku włościan i włościanek, którzy mieli pozować w strojach odświętnych. Miejscowy sołtys jednak, dowiedziawszy się o tem, surowo zabronił modelom użycia odświętnego przyodziewku, mówiąc: „Pan Dunajewski jest teraz we Lwowie, a jakby was na obrazie takich wystrojonych zobaczył, zarazby nam podniósł podatki”. Argumentacya sołtysa trafiła do przekonania włościan, którzy następnie za żadne pieniądze namówić się do pozowania nie dali.

„Kurjer Poznański” z 1 listopada 1889

(*) Julian Dunajewski – ekonomista z Krakowa, ówczesny minister skarbu Austro-Wegier

Mówiąca lalka

10 sierpnia 2009

Mówiąca lalka, wynalazku Edissona ma być ofiarowaną arcyksiężniczce Elżbiecie, córce nieszczęśliwego arcyksięcia Rudolfa. Przedstawiciel Edisona, p. Wangemann, otrzymał już na podarunek ten przyzwolenie cesarza Franciszka Józefa, który kazał ofiarodawcy uprzejmie podziękować. Lalka wspomniana zbudowaną jest na téj saméj zasadzie, co i fonograf, może więc mówić to wszystko, co jéj się poprzednio włoży w usteczka, a właściwie to w mały otwór w okolicy żołądka. Tam bowiem znajduje się podobny jak w fonografie walec woskowy, który może zatrzymać 50 do 80 słów i powtórzyć je na żądanie za przyciśnięciem sprężyny, znajdującéj się we włosach lalki. Naturalnie walce mogą być dowolnie zmieniane, tak że lalka nie potrzebuje powtarzać zawsze jednych i tych samych wyrazów. W Ameryce, gdzie zawiązało się już Towarzystwo do wyrobu tych lalek, kosztuje nowość ta około 5 dolarów. Popyt jednak ma być tak wielki, iż przed Bożem Narodzeniem lalki te nie będą mogły ukazać się na targu w Europie. Właśnie jeden z pierwszych egzemplarzy otrzyma córeczka nieszczęśliwego arcyksięcia Rudolfa.

„Dziennik Poznański” z 26 listopada 1889

Najstarszy krzak róży w świecie

28 lipca 2009

Najstarszy krzak róży w świecie.

Przy starożytnym kościele w Hildesheim w Niemczech jest kwiat dzikiéj róży, mający przeszło tysiąc lat, a zasadzony tam, według podania, przez samego Karlomana. Krzak ten wyrasta z suteryny przy kościele, pniem swoim, grubym jak człowiek, przechodzi ukośnie przez mur suteryny i na kilka centymetrów nad poziomem ziemi rozdziela się na pięć nierównych gałęzi, osłaniających mur kościoła jak szpaler na 7 metrów wysoki a 8 długi. Już w trzynastym wieku krzak ten uważany był za największą osobliwość w całéj okolicy.

„Dziennik Poznański” z 16 listopada 1889

Następna strona »