Wpisy otagowane jako 1897

Niebezpieczne atramenty szkolne

5 lipca 2012

Niebezpieczne atramenty szkolne.

Lipski bakteryolog Marpmann, zajmuje się od dłuższego czasu bakteryologicznem badaniem różnego rodzaju atramentów szkolnych. Według sprawozdania ogłoszonego wCentralblatt fur Bakteriologie, z 67 gatunków atramentu galasowego, wszystkie zawierały grzybki pleśniowe, bakterye i mikrokakki. Z 11 gatunków atramentów anilinowych (z nigrozyny), również wszystkie miały grzybki pleśniowe, nawet w chwili otwarcia nieużywanej jeszcze flaszki. Marpmann użył do badań także próbkę atramentu nigrozynowego. Kultura atramentowej bakteryi septycznej zaszczepiona myszom, spowodowała ich śmierć w przeciągu 4 dni. Łatwo zatem zrozumieć, jak niebezpiecznem jest zanieczyszczenie takim atramentem ranki, wywołanej zadraśnięciem palca lub ręki. Może ona spowodować zakażenie krwi i śmierć niechybną. Ostrożnie zatem z atramentami!

„Gazeta Lwowska” z 22 października 1897

Egzekucja we Francji

9 lutego 2012

Stracenie mordercy.

Spokojna miejscowość Loos w pobliżu Lille, we Francyi, zawrzała w ubiegły poniedziałek niezwykłem ożywieniem. Z wielu stron okolicznych przybyli ciekawi na wieść, że w dniu tym skończy pod gilotyną zbrodniarz Thomas, który dnia 30 kwietnia r. b. w więzieniu zamordował swego towarzysza nazwiskiem Saelens. W ciągu procesu Thomas zachowywał się z oburzającym cynizmem, a wyroku śmierci wysłuchał z krwią najzimniejszą. W przeddzień jeszcze stracenia mówił do stróżów więziennych, jedząc obiad z największym apetytem, że spodziewa się stanowczo złagodzenia kary.

Deiblera, kata, który przyjechał tu z Paryża, oczekiwano z wielkiem zaciekawieniem. Ulice w Loos, w pobliżu dworca kolejowego i sam dworzec, były zapełnione ciekawymi; musiała wystąpić policya i wojsko dla utrzymania porządku. O godzinie 2 popołudniu ukazał się na placu stracenia wóz, wiozący rusztowanie, poczem Deibler z pomocnikami przystąpił do ustawiania gilotyny. Po wypróbowaniu noża, Deibler udał się do więzienia po zabranie więźnia. Do celi skazańca, aby objaśnić go o smutnej ostateczności, weszli prokurator, kilku sędziów i obrońca Thomasa. Zbrodniarz spał snem sprawiedliwych, lecz w tejże chwili obudził się, a prokurator oznajmił o tem, co go czeka. W pierwszej chwili stracił na odwadze, niebawem jednak przyszedł do siebie, mówiąc, że się śmierci nie obawia. Na zapytanie kapelana, czy zechce się wyspowiadać, odpowiedział przecząco. Natomiast prosił o wodę, mówiąc, że nie chce iść z ustami nieczystemi. Sędzia śledczy zapytał go, czy nie ma nic więcej do wyznania, na co odpowiedział przecząco. Wysłuchania Mszy św. również odmówił. Podczas ubierania się, Thomas zwrócił się do swego adwokata, dziękując mu za stawanie w jego obronie.

Przestrzeń dzieląca więzienie od miejsca stracenia liczy 1500 m. Plac szczelnie zapełniony ciekawymi.

Przybycie wozu ze skazańcem zrobiło wielkie wrażenie na obecnych. Thomas z rękoma związanemi, z cygarem w ustach i głową, podniesiona wysoko, spogląda na tłum i rusztowanie. Pomocnicy kata biorą go i kładą na deskę. Deibler naciska sprężynę, nóż spada. Wykrzyknik „ah!” wyrywa się ze wszystkich piersi. – Sprawiedliwości stało się zadość.

„Gazeta Lwowska” z 31 września 1897

Rzeź Polaków w Ameryce 1897

9 lutego 2012

Rzeź Polaków w Ameryce.

O rzezi, którą zarządził szeryf Martin w pobliżu Harleton w stanie Pensylwania, której ofiara padli strejkujący górnicy Polacy i Słowacy, z Nowego Jorku nadchodzą, obecnie oburzające szczegóły; Dwudziestu jeden zabitych, 38 ciężko rannych, kilkudziesięciu lżej, – oto skutek haniebnego czynu szeryfa Martina, który kazał 102 ludziom bez powodu dać ognia do tłumu bezbronnych, uciekających robotmików. A ofiarami tej zbrodni są wyłącznie Polacy, Rusini i Słowacy, najwięcej zaś Palaków. Ohydna rzeź; – woła opinia w całych Stanach Zjednoczonych. It is a butchery - powiada najpoważniejsza gazeta amerykańska, nowojorski World. Reporterzy Worlda zaraz po otrzymaniu telegramu Hazleda, udali się na miejsce strasznego wypadku i sprawdzili, że 11 z zabitych górników odniosło rany z tyłu, a wiec w ucieczce. Szeryf Martin nie odniósł ani zadraśnięcia, ani też nikt z jego ludzi. Żaden ze strejkujących nie miał przy sobie broni. W obec tego World nazywa rzecz „morderstwem górników” i to morderstwem nie do wytłómaczenia,

Wykaz zamordowanych na miejscu przedstawia się, jak następuje: Andrzej Nieckowski, Jan Chobeński, Stefan Urich, Andrzej Jeschman, Jan Franko, Jan Ziarnowiak, Jak Zaszlak, Jan Szeko, Antoni Grefko, Jan Turnowicz, Andrzej Jurek, Andrzej Zimoński, Adam Zimoński, Jan Buski, Stanisław Zagórski, Sebastyan Brzostowski, Jan Futa, Wojciech Czata, Andrzej Kolik, Rafał Rakiewicz. Śmiertelne rany otrzymali: Klemens Płotek, Kasper Dulas, Jan Bańko, Andrzej Slabanic, Jakób Tomaszontas (Litwin). Ciężko ranni są Polacy i Rusini : Andrzej Hanusz, Jan Chryć, Andrzej Urban, Kazimierz Dulis (Litwin), Marcin Szafranek, Jan Kleszczak, Tomasz Borys, Jan Bąk, Antoni Mizata, Józef | Pawlaczek, Mateusz Czaja, K. Majewski, Klemens Piątek, Adolf Kincelewicz, Adam Łapiń-ski, Jan Kulik, Konstanty Monciński, Jan Darmeński, Józef Bobicki. Oburzenie, jakie wywołała ta sprawa, jest niesłychane. Szeryf został uwięziony, tak samo wielu ludzi z jego oddziału. Pomimo to opinia nie jest zaspokojona. Polacy w Nowym Jorku, Chicago i Milwaukee chcą  się upomnieć o swych braci – i zwołują zebrania dla zajęcia się ta sprawa.   Czytaj dalej…

Gorączka złota na Alasce

9 lutego 2012

Nowa Kalifornia.

W dziennikach znajdujemy ciągle nowe szczegóły o świeżo odkrytej „krainie złota” w Alasce. Całą, rzec można Amerykę ogarnęła „złota gorączka”. Jak niegdyś blisko przed 50 laty, na wiadomość o skarbach kalifornijskich poszły tłumy na daleki Zachód przez bezludne, dzikie stepy, tak i dziś nie odstraszają ich stokroć gorsze, śnieżne pustynie pasa podbiegunowego. Nowe Eldorado, znane pod nazwą „Złote Pola Klondike”, znajduje się na samej granicy Alaski i Kanady, wzdłuż sieci rzeczek i strumieni, zasilających rzekę Yukon. Nie ulega wątpliwości, że gdzieś w górach muszą się znajdować bogate żyły kwarcu złotodajnego, z których powstały obecnie odkryte pokłady napływowe, lecz dotąd jeszcze ich nie wyszukano. Żwir złotodajny ma tę zaletę, że do eksploatowania go nie jest konieczny wielki kapitał, – każdy, kto posiada rydel, oskard i sito do przemywania, może zostać samodzielnym przedsiębiorcą. Jadą też do Klondike aptekarze, subjekci, kobiety, wyrostki, cały tłum „delikatnych nóżek”, jak nazywają zawodowi górnicy tę klasę poszukiwaczy złota. Jadą bez zapasów, bez ciepłego ubrania, bez narzędzi, bez siły i hartu, potrzebnego do wytrwania w surowym klimacie, jadą po zawód, głód, zimno i chorobę. A wraz z nimi dąży po swoją cząstkę zdobyczy cały zastęp szulerów, awanturnic i złodziei. Stolica Klondyke: Dawson-City należy do kategoryi t. zw. szeroko otwartych miast, zwykłego typu obozowisk górniczych; gra w karty, pijatyka i pukanie z rewolwerów nigdy tam nie ustają. Jedyną władzą jest komitet, wybierany przez mieszkańców i on ustanawia prawa, regulujące podział ziemi złotodajnej, ustanawia kary na claim jumper’ów, t. j. specyalistów, odbierających przemocą i groźbami najlepsze działki prawym posiadaczom; pilnuje bezpieczeństwa publicznego, choć to ostatnie jest bardzo względne, i komitet nie troszczy się o drobnostki poniżej złodziejstwa i zabójstwa. Kary przezeń stosowane są bardzo proste: plagi i wygnanie z kraju lub śmierć. Rząd kanadyjski, na którego terytoryum znajduje się Dawson-City, stara się, o ile olbrzymia odległość na to pozwala, zaprowadzić jaki taki porządek, w czem korzystnie różni się od rządu Stanów Zjednoczonych, który w podobnych wypadkach pozwala swym obywatelom strzelać i wieszać ad libitumCzytaj dalej…

Ukazanie się nieboszczyka

17 listopada 2011

Ukazanie się nieboszczyka.

Z Mińska donoszą o niezwykłym fakcie, który przytrafił się niedawno w majątku Kutyłowo. Właściciel tych dóbr, p. Wiktor Drociański, miał brata chorego już od lat kilku na suchoty. Przed kilku dniami p. D., otrzymuje list od bratowej, wzywający go do siebie ze względu na pogorszony stan zdrowia chorego. List ten przychodzi w chwili, gdy w Kutyłowie zebranych jest kilka osób z sąsiedztwa. Pan D. zaniepokojony, postanawia jechać nazajutrz i wychodzi do przedpokoju w celu wydania odpowiednich rozporządzeń. Tu, z wielkiem zdumieniem spostrzega brata swego, zdejmującego palto. Działo się to o godzinie 11 wieczorem.

Cóż to za mistyfikacya? woła pan D. i wbiega do sąsiedniego pokoju, aby oznajmić swej rodzinie o przybyciu brata i pokazać temu ostatniemu list, który przed chwilą otrzymał.

W minutę niespełna wraca tam, lecz już brata nie zastaje w przedpokoju; nie ma go też i w innych pokojach; znikł gdzieś bez śladu!… Pan D. nie może wyjść z podziwienia. Wypytuje służbę i sąsiadów; ci ostatni, widzieli go wyraźnie w przedpokoju, lecz gdzie się następnie podział, pojąć również nie mogą.

Nazajutrz rano pan D. otrzymał telegram donoszący, iż właśnie o godzinie 11 wieczór brat jego ducha wyzionął.

Wypadek ten wywarł ogromne wrażenie na otaczających pana D. Fakt ukazania się brata w chwili śmierci nie ulega wątpliwości, gdyż przez kilka osób stwierdzony został.

„Gazeta Lwowska” z 1 czerwca 1897

Katastrofa w Teheranie

17 listopada 2011

Katastrofa w Teheranie.

Pisma perskie donoszą o strasznym wypadku w Teheranie. Runął tam nagle budynek łaźni kobiecej i pod gruzami zginęło kilkaset kobiet. Dokładnej liczby ofiar oznaczyć niepodobna, gdyż podług ustaw proroka, zakazujących obcym mężczyznom patrzeć na obnażone ciało kobiet, dopiero po upływie lat 30, gdy ciało ulegnie rozkładowi i pozostaną tylko kości, wolno będzie odkopać zwaliska

„Gazeta Lwowska” z 13 maja 1897

Nerwowe dzieci

23 września 2011

Jak postępować z dziećmi nerwowemi i jak je pielęgnować?

Trafne rady zawiera broszurka dr. Neumanna „Wskazówki lekarskie dla matek chorych dzieci” o pielęgnowaniu i postępowaniu z dziećmi choremi na nerwy. Autor tak tam powiada: Jeśli dziecko pani jest nerwowe, należy je dobrze odżywiać, dając mu sporo nabiału, jaj, tłustych i mącznych potraw, jednak mięsa nie za wiele, a zgoła nic kawy, herbaty, piwa i wina. Każ mu pani iść wcześnie do łóżka i dozwalaj mu dobrze się wysypiać, czuwaj jednak aby istotnie zasypiało, zaraz po położeniu się do łóżka. Baczyć przy tem potrzeba, aby dzieci, spiąc, nie przykrywały rąk kołdrą, lecz miały je na wierzchu.

Rano należy dziecko zmyć chłodną wodą i ciało osuszyć, unikając zbytniego nacierania ciała. Niech dziecko przebywa wiele na świeżem powietrzu, niech gimnastykuje, pływa, ślizga się na łyżwach, lecz uważać potrzeba, aby się nie nużyło.

Odróżniaj pani dobrze objawy chorobowe w usposobieniu dziecka, jako to: drażliwość, roztargnienie, oporność od rzeczywistych i świadomych przewinień. Dla pierwszych trzeba być wyrozumiałym, drugich znosić nie należy.

„Gazeta Lwowska” z 25 listopada 1897

Niebezpieczeństwa maszyny do szycia

23 września 2011

Niebezpieczeństwa maszyny do szycia.

W jednym z niemieckich dzienników wystawione są szkody, jakie natężona praca przy maszynach do szycia zrządza w zdrowiu robotnic, w sposób tak przekonywający, że pospieszamy przytoczyć pokrótce te obawy, spodziewając się, że złe nie pozostanie bez ratunku, zwłaszcza że obecnie tak liczną klasę pracujących dotyka. Na maszynie do szycia sprawdza się daleko wybitniej pewnik stosujący się do wszystkich maszyn w ogólności „co się zyskuje na prędkości, traci się na sile.” (Przy samojazdach pewnik ten winien być postawiony na pierwszym planie). Wiadomo, że maszyną do szycia, nie równie szybciej szyć można jak zwyczajną igłą, ale o tyle też znaczniejszy stopień siły rozwinąć należy dla wprawienia w ruch przyrządu. Nie bez przyczyny też konie jeżdżące po drodze żelaznej konnej zmieniane są co trzy godziny, omnibusowe zaś co dwie odpoczywają. Z ulgi tej, uznanej za konieczną dla zwierząt, nie korzystają jednak biedne dziewczęta, od których wymaga się, aby dziesięć, dwanaście lub więcej godzin poruszały nogą pedał, przyczem ciało w tem wytężonem położeniu peryodycznym i szkodliwym ulega wstrząśnieniom. Lekarz francuski Dr. Guibout pierwszy w sprawozdaniu swojem przed zebranymi medykami wykazał prawdziwe niebezpieczeństwo towarzyszące temu rodzajowi pracy. Spełniając obowiązki przy szpitalu Śgo Ludwika, Dr. Guibout miał ciągle w kuracyi robotnice, które od natężenia przy maszynie do szycia, doszły do godnego uwagi stanu osłabienia i wyniszczenia; blade i zapadnięte ich policzki, przygarbiony grzbiet, ból w piersiach, określały aż nadto dobrze rodzaj cierpienia, ażeby jeszcze można było powątpiewać o szkodliwym wpływie wywieranym na zdrowie robotnic przez maszynę do szycia. Wprawdzie można poczęści złemu zaradzić dając pracującym obfitsze i posilniejsze pożywienie, któreby choć cokolwiek wynagradzało ubytek sił przy pracy; – ale nierównie skuteczniejszem byłoby zastąpienie w przyrządzie do szycia siły ludzkiej, innym jakim mechanicznym motorem. Pierwszą próbę w tym kierunku uczynił już francuzki inżynier Cazal, zastosowawszy do szyjącej maszyny motor elektryczny, który zajmuje bardzo mało miejsca, i daje równie szybkie ruchy jak noga ludzka przyciskająca pedał. Podobne ulepszenie w maszynach do szycia, które już stały się niezbędnemi przyrządami, odpowiedziałoby pod każdym względem swemu celowi, nie narażając zdrowia tysięcy nieszczęśliwych robotnic.

„Gazeta Lwowska” z 19 grudnia 1897

Kradzież brody

5 lipca 2011

Kradzież…. brody.

Niejakiego G., czeladnika krawieckiego w Berlinie, obdarzyła natura niezwykle piękną, jedwabistą, wielką brodą. W tych dniach w jednej z restauracyj na Oranienbürgerstrasse, czeladnik ten zawarł znajomość z dwoma bardzo wesołymi towarzyszami kieliszka, którzy stawiali rozmaitego rodzaju napoje, dopóki krawczyk nie zasnął twardo, upojony alkoholem. Niezwykle smutne było obudzenie się G., który ocknął się pod wpływem chłodu, dokuczającego mu w podbródek. Jedno spojrzenie w lustro objaśniło go, iż miał do czynienia z rzezimieszkami, którzy obcięli i przywłaszczyli sobie jego piękną, jedwabistą brodę, bądź co bądź przedstawiającą wartość kilku marek.

„Gazeta Lwowska” z 8 czerwca 1897

Porwana przez cyganów

12 maja 2011

Porwana przez cyganów.

Dzienniki warszawskie donoszą: W dniu 21 lipca z przybyłej do wsi Młodozowy pod Radomskiem bandy cyganów zbiegła dziewczynka 7 lub 8-letnia, mówiąca dobrze po polsku. Opowiada, że cyganie ukradli ją ze wsi Góry w okolicach Krakowa (Górka Kościelnicka?), że imię jej Mańka, ojca Jan, matki Teofila, brata Władysław, siostry Kasia. Dziewczyna znajduje się dotychczas pod opieką naczelnika straży ziemskiej w Noworadomsku.

„Gazeta Lwowska” z 13 sierpnia 1897

« Poprzednia strona