Wpisy otagowane jako monety

Skarb z Rzymu

14 listopada 2009

Z Rzymu. Znalezienie wielkiego skarbu.

Dla Ojca św. niesie ofiarę cały świat, lecz nie tylko ludzie niesą ofiarę, lecz i ziemia. Przed niedawnem czasem znaleziono przy kopaniu dołu na fundamenta mostu mnóstwo marmuru i wyrobów marmurowych jako to: framug, posągów i t. d., które od kilku wieków w ziemi spoczywały, i dopiero teraz wychodzą na jawo, kiedy Ojciec św. w największéj znajduje się potrzebie. Kopią co raz dalej i co raz więcéj dostawają skarbów starożytnych. Lecz i same stare mury zamków papiezkich otwierają się dla Ojca św. Oto gdy odnawiano podłogę w warownym zamku, zwanym Engelsburg, odkryto ogromny skarb złota i srébra, o którym nikt nie wiedział. Domniewają się, że to sławny skarb Sykstusa V, o którym między ludem krążyły aż dotąd różne powieści. Niewierni powiedzą, że to przypadek, lecz wierni poznawają w tem palec Opatrzności Boskiéj.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 5 czerwca 1868

Skarb w Krakowie

14 listopada 2009

Wykopaliska.

W Krakowie odbywa się od paru miesięcy przebudowa Magistratu i zakładanie kaloryferów w dawnym pałacu Wielopolskich. Przy tej sposobności musiano przebijać sufity i sklepienia, przyczem okazało się, że między sufitem a podłogą następnego piętra jest przestrzeń wolna na pół metra blisko. Przy przebiciu w jednem miejscu wysypały się razem z gruzami i pieniądze tam widocznie umieszczone, spadły na niższe piętro i razem z rumowiskiem wyrzucone zostały na kupę gruzów i śmieci na dziedzińcu leżącą. Robotnicy tam zajęci pierwsi rzucili się na skarb odkryty, później przychodzili zupełnie obcy ludzie grzebać w rumowisku. Doszło nawet do tego. że ekspresi sitem przesiewali gruz i z pełnemi kieszeniami monet wracali do miasta. Dopiero po tygodniu takiej rabunkowej gospodarki doszła wieść o tem do uszu władz muzealnych i magistrackich, a dochodzenia w tej sprawie wydały bardzo mierny rezultat. Od służby i robotników zdołano wydostać zaledwie kilkadziesiąt monet, podczas gdy w przybliżeniu należy oceniać skarb na jakie 500 do 600 sztuk monet. Z tego, co ocalało, pokazało się przy bliższem zbadaniu, że są to szelągi Albrechta brandenburskiego ziem pruskich gdańskie i elbiągskie Zygmunta I z lat 1530-tych. Wśród monet, które do rąk muzealnych się nie dostały, miały być również szelągi Zygmunta III.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” kwiecień 1912

Skarb dukatów holenderskich

14 listopada 2009

Skarb dukatów holenderskich.

W lipcu 1910 dokonano odkrycia wielkiego skarbu złotych monet holenderskich we wsi Steniatynie w pow. Sokolskim. Rzecz miała się następująco: Majątek Steniatyn z dworkiem właścicieli przechodził rozmaite koleje i w ostatnich latach dostał się w ręce parcelanta żydowskiego. Ten rozsprzedał cała posiadłość, a dworek z częścią gruntów odsprzedał niedawno pewnemu włościaninowi. Nowy ten właściciel M. Radzimiński, postanowił zburzyć starożytny dworek i zbudować na tem miejscu nowy dom mieszkalny. Przy rozbieraniu dworku natrafił robotnik na kilka monet złotych, które zaniósł do Radzimińskiego. Ten odprawił go, a sam wziął się do skrupulatnych poszukiwań w fundamentach, w których dokopał się też skarbu, złożonego z monet złotych wagi 70 kg. Za poradą pewnych ludzi Radzimiński zawiózł wykopalisko całe do Wiednia i tam sprzedał je za dwadzieścia kilka tysięcy koron, nie zostawiając niczego w kraju. Niewiadome czy między monetami nie znajdowały się jakieś polskie lub inne, ponieważ nikt z powołanych nie miał sposobności przeglądnięcia wykopaliska. Po sprzedaniu zaś jego zgłosili rozmaici interesowani swoje pretensye do podziału kwoty uzyskanej z sprzedaży i udali się nawet na drogę sadową.

Na ziemi naszej, styczeń 1911.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” kwiecień 1911

Skarb w cerkwi

14 listopada 2009

Wykopalisko w Czyżykowie.

Obecnie muruje się w Czyżykowie nowa cerkiew na miejscu starej drewnianej, w roku 1707 budowanej. Kopiąc doły do zakopywania londyn t. z. słupów do rusztowań, wewnątrz cerkwi, wykopano garnuszek siwy mały, z którego rozsypały się dukaty, a były one skórką przykryte. Robotnicy i murarze sądzili, że były to blaszki mosiężne i rozchwycili je pomiędzy siebie, ale jeden z poważniejszych gospodarzy, Jan Tańków przyniósł do mnie trzy sztuk, były to holenderskie dukaty; udałem się zaraz na miejsce, gdzie wykopano i rozkazałem, by wzięte dukaty oddano. Wprawdzie złożono około 200 sztuk, jednakowoż sądząc po czystej przestrzeni garnuszka, musiano ich wiele zatrzymać, z tej przyczyny wpłynąłem na naczelnika gminy, by posłał po żandarma w celu poszukiwania dalszego. Na drugi dzień przy żandarmie przekopano całą przestrzeń, na której dawna drewniana cerkiew stała i znaleziono w zwykłej lampce kościelnej 80 dukatów, a później luźnie leżących 22, tak, że razem było 302 dukatów; w trzecim rogu cerkwi znaleziono garnuszek z 78 rublami, w czwartym rogu zaś około 400 sztuk złotówek i półzłotówek polskich. Dukaty były po największej części holenderskie, austryackie z czasów Maryi Teresy i inne literami początkowemi znaczone, ale dość niewyraźne. Ruble 70 szt. były z XVIII w., 8 sztuk z XVII w., zaś złotówki z bardzo niewyraźnemi znakami. Żandarmerya zawiadomiła Starostwo, które posłańca przysłało i kazało odwieść do Lwowa, co też uskuteczniono.

Czyżyków 4 sierpnia 1895.

Alex. Roloff.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” 1895 nr 2-3

Skarb w kościele

14 listopada 2009


Znalezione skarby.

W artykule pod tym samym tytułem omawia Miesięcznik kościelny (Poznań, rok 1910. styczeń) następujący wypadek. Rzecz dzieje się w Poznańskiem. Przy budowie kościoła znaleziono w puszce kilkanaście monet złotych i srebrnych, oraz inne drogocenne rzeczy. Gmina kościelna jest właścicielką gruntu, a rząd patronem kościoła. Puszkę znalazł robotnik K. Kto jest właścicielem znalezionego skarbu? Odpowiedź na to pytanie daje § 984 kodeksu cywilnego pruskiego, orzekający, że jeżeli się znajdzie i weźmie w posiadanie rzecz, która tak długo leżała ukryta, że jej właściciela odszukać już nie można, wtenczas nabywa własność w połowie ten, kto ją znalazł, w drugiej połowie zaś właściciel tej rzeczy, w której skarb był ukrytym. W tym wypadku zatem skarb przechodzi po połowie na własność gminy kościelnej i robotnika.

Przepis powyższy nie obowiązuje w całych Niemczech, ponieważ na mocy art. 109 ustawy, zaprowadzającej kodeks cywilny, zachowały siłę obowiązującą przepisy krajowe, według których w publicznym interesie za odszkodowaniem należy oddać władzy znalezione stare monety lub inne starożytne zabytki. W prawie krajowem pruskiem takich przepisów niema, w innych krajach, np. w Wirtembergii, istnieją.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” kwiecień 1910

Problemy z brakiem drobnej monety

14 listopada 2009

Brak drobnej monety jeszcze ciągle daje się dotkliwie odczuwać. Nawet w wielkich sklepach żądają z góry płacenia drobną monetą za towar, a jeśli kto nie ma drobnych, nie dostanie towaru.

Publiczność powinna poczuwać się do obywatelskiego obowiązku i zaniechać chowania drobnej monety. W ostatnich dniach bank austro-wegierski wydał olbrzymią ilość monet, które powinny być w obiegu, zwłaszcza, że żołnierze czynią ciągle zakupy i płacą drobną monetą.

Na jakie przykrości i straty materyalne narażony jest niejeden przez to, niech posłuży choćby tylko ten jeden fakt: p. S. chcąc kupić marki do ekspedycyi gazety, przez dwa dni posyłał po nie na pocztę z 20 kor., nie posiadając innej monety. Nie otrzymał jednak marek, gdyż na poczcie albo w rzeczywistości nie posiadają drobnej monety – lub też nie chcą wydawać. Chodząc więc bezskutecznie prawie po wszystkich sklepach z prośbą zamiany owych 20-tu kor. papierowych, stracił przeszło dwie godziny czasu.   Czytaj dalej…

Skarb aresztowanego żebraka

10 sierpnia 2009

Skarb aresztowanego żebraka

Aresztowany we Lwowie za natrętną żebraninę i skazany na 2 tygodnie aresztu Daniel Zając prosił władze więzienne o zezwolenie na zabranie oszczędności ze swego mnieszkania. Zając udał się w asyście posterunkowego do swego mieszkania, gdzie wydobył ze skrytki około 3 kg monet srebrnych, 400 dolarów w złocie i srebrze oraz książeczki oszczędnościowe na znaczne sumy. Skarb żebraka wartości kilku tysięcy złotych został zdeponowany w kasie aresztu, a jego właściciel powędrował z powrotem do więzienia.

„Dziennik Ostrowski” z 13 kwietnia 1939

Brak monet niklowych

25 lipca 2009

Brak monety zdawkowej, zwłaszcza 10- i 5-ciofenygówek daje się coraz więcej odczuć wszędzie, a więc w handlach, bankach, na kolejach, tramwajach itd. Z powodu tego braku zachodzą bezustannie zajścia niemiłe. Znaczki pocztowe, któremi chciano sobie pomódz, okazały się niepraktycznemi, gdyż szybko niszczeją, mianowicie gdy znajdują się w rękach osób ciężko pracujących. Zdarza się bardzo często, że nie posiadający drobnej monety muszą wychodzić z tramwajów, jeśli urzędnicy lub urzędniczki nie mają jej również. Dużo osób odchodzi na dworcu bez biletów i zniewolone są co najmniej podróż odroczyć. Postanowiono kres położyć tym nieprzyjemnym stosunkom. Magistrat poznański wniósł u Banku Rzeszy o pozwolenie na bony miejskie, które mają zastąpić brak monety niklowej i miedzianej, utrudniający w wysokim stopniu handel i przemysł. Dyrekcya zaś kolejki elektrycznej postanowiła zaprowadzić bilety, które będzie można zakupywać od razu w większej ilości.

„Dziennik Poznański” z 31 października 1916


Automaty ze znaczkami pocztowemi.

Administracya pocztowa zwraca uwagę, aby do automatów ze znaczkami nie wrzucano dziesięciofenygówek żelaznych, ponieważ tylko przy wrzuceniu monet niklowych istnieje pewność otrzymania znaczków.

„Dziennik Poznański” z 8 sierpnia 1916

W stolicy drożyzny amerykańskiej

10 lipca 2009

W stolicy drożyzny amerykańskiej

Najmniejszą amerykańską monetą obiegową jest l cent miedziak, czyli 100-na część dolara, co przeliczone na polską walutę równa się wartości przeszło 5 groszy. Za 5 groszy można u nas kupić niejedno. Ale w Nowym Jorku (nawiasem mówiąc jednym z najdroższych miast na świecie) trudno ustalić, co można nabyć za 1 centa, chyba maleńki kawałek czekolady z automatu lub ząbeczek gumy do żucia. Nawet w słynnych z taniości magazynach Woolwortha minimum konsumcji kosztuje „niklówkę” czyli 5 centów am. Filiżanka kawy (Express) z pianką, szklanka mleka, świetne jabłko kalifornijskie, wyglansowanie obuwia Shoe-Shine – wszystko to do nabycia po 5 centów am.

Za taką cenę można też przejechać się kolejką przez cały Nowy Jork i wydostać się na płaski dach drapacza chmur. Rozmowy telefoniczne, wspaniałe przedmioty na wyprzedażach, ogromne, świetne i bogato ilustrowane czasopisma można nabyć również po 5 centów am. od „sztuki”. Natomiast 10 centów – to czarodziejski klucz, którym można otworzyć mały skarbczyk. 10 centów – to tyle co na nasze 50 groszy, a nawet 53 grosze! Za takie pieniądze można i u nas nabyć to, owo i tamto. A np. w Nowym Jorku za 10 centów też niezgorzej, bo kanapki w ogromnym wyborze, para dużych parówek, bocheneczek chleba „szwedzkiego” puszka kompotu ananasowo-morelowego.

15 centów – to już kompletne dość sute śniadanie, 30 centów obiad suty w chińskich restauracjach. Ale najtańsze miejsce na seans wieczorowy w gigantycznych kinach nowojorskich to wydatek co najmniej 1 dolara, na Broadway’u są jednak takie przytulne nie duże teatrzyki świetlne, w których 2 całe długie niezłe filmy zobaczyć można za 15 do 20 centów ale popołudniu. W teatrach popularnych, od których w Nowym Jorku tak rojno, kosztuje miejsce do siedzenia 25 centów. Nie drogo. Po amerykańsku można się uczyć bezpłatnie w szkołach publicznych (Public School) na specjalnych kursach wieczorowych dla cudzoziemców. A inne szlagiery! Radioaparat nowiuteńki prosto z „igły” 5 dolarów, samochodzik nowy drugiej klasy do nabycia już od 50 dol. Za to ładniejsze, choć skromne, dwupokojowe mieszkanko kosztuje przeciętnie 80 dolarów mies. (przeszło 420 zł!). To minimum. Troszkę więcej komfortu kosztuje już o 20 dol. więcej. Malutki pokoik w starym domu bez windy i powietrza nie do wynajęcia poniżej 25 dolarów. Kultura amerykańska mieszkaniowa – to cudownie złośliwa legenda, gdyż „przekrój” nowojorskiego mieszkanka jest niesłychanie brudny. Tylko rodziny bardzo zamożne mogą utrzymywać służbę domową.

„Dziennik Ostrowski” 22 grudnia 1938

« Poprzednia strona