Wpisy otagowane jako pieniądze

O skarbach

23 września 2011

KORESPONDENCYA.
Z powodu poszukiwań skarbów ukrytych, nowego typu antykwaryuszów, oraz legend o sekretach i narzędziach czarodziejskich, niezbędnych dla odszukiwania skarbów.

Kijów 30 Grudnia 1889 r.

Niektórzy publicyści miejscowi są tego przekonania, że badania dokonane w ciągu lat ostatnich w naszych okolicach przez archeologów i amatorów, dały ludowi prostemu pierwszy popęd do poszukiwania skarbów.

Mniemanie to jest mylnem.

Od niepamiętnych czasów lud tutejszy przechowywał podania o wypadkach historycznych, podczas których zakopywano do ziemi mienie, w celu ochronienia go od rabunku. Niemamy takiej miejscowości, gdzieby nie krążyły legendy, odnoszące się do dawnych wojen i skarbów wówczas zakopanych, przyczem zwykle jest mowa o napadach tatarskich i hajdamackich, niekiedy bez świadomości nawet o ich znaczeniu.

Podania te, przechodząc z pokolenia na pokolenie, w części zatraciły historyczny swój charakter i przeistoczyły się w legendy z domieszką rzeczy nadzwyczajnych; jednakże łatwo jest w nich dostrzedz początek osnuty na fakcie historycznym, prawdziwym. Rozmaite wersye tej samej legendy zdarza się słyszeć nieraz w różnych miejscowościach, ale, po odrzuceniu dodatków wtrąconych, łatwo jest poznać jednaki ich pierwiastek, wspólną genezę. Lud prosty zawsze mocno wierzył w te legendy i dawniej szukał też skarbów nie mniej chciwie. Będąc atoli w większej niż obecnie zależności, taił się z tem; tylko w nocy rozkopywał kurhany i horodyszcza, któremi tak bogate są Wołyń, Ukraina i Podole, a znalezione przedmioty sprzedawał pokryjomu, w najbliższych miasteczkach miejscowym złotnikom, żydkom. Obecnie, po emancypacyi, mniej trwożliwy poszukuje na swej ziemi, a czasami i na obywatelskiej, śmiało, we dnie, po skończonych robotach, a znalazłszy, nie zawsze się z tem chowa, lecz sprzedaje jawnie więcej ofiarującemu.   Czytaj dalej…

Luksus za 5 centów

23 września 2011

Luksus za 5 centów
Poznajemy sekrety tanich magazynów New-Yorku

Najmniejsza moneta obiegowa w Stanach Zjednoczonych – 1 cent nie posiada w praktyce znaczenia, jako środek płatniczy. Setna cześć dolara (tyle bowiem wynosi cent), równa się po przeliczeniu naszym pięciu groszom, ale gdy za pięć groszy można nabyć szereg przedmiotów, to za centa otrzymuje się najwyżej mikroskopijny kawałek czekolady w automacie dworcowym, bądź też pastylkę gumy do żucia.

Pewne, poważniejsze już możliwości, otwiera moneta pieciocentowa. Za „niklówkę” (tak brzmi jej popularna nazwa) możemy przejechać New Jork od końca do końca w kolejce podziemnej, wypić szklankę mleka lub doskonałej kawy „Express”, zjeść piękne jabłko kalifornijskie, a wreszcie oczyścić obuwie pastą „Shoe Shine”.

Dla przyjezdnych suma ta uprzystępnia jeszcze jedną, zupełnie specyficzną przyjemność, pozwala mianowicie pojechać windą na szczyt drapacza chmur.

W olbrzymich i słynnych z taniości magazynach Woolwortha można dostać poza tym za 5 centów ciekawe, ilustrowane magazyny i różne wyprzedażowe „okazje”, których cena koniunkturalna jest zazwyczaj wysoka, a wartość rzeczywista trudna do ustalenia.

Jeśli posiadanie 5 centów może dać właścicielowi dużo przyjemności, to 10-centówka jest poprostu czarodziejskim kluczem, którym można otworzyć mały skarbczyk. 10 centów – to tyle, co u nas 50 groszy, a nawet 53 grosze! Za takie pieniądze można i w Polsce nabyć to i owo. A w Nowym Jorku za 10 centów kupimy kanapki w ogromnym wyborze, parę dużych parówek, bocheneczek chleba, „szwedzkiego”, puszkę kompotu ananasowo – morelowego.

Za 15 centów – to już kompletne, dość sute śniadanie, za 30 centów dobry obiad w chińskich restauracjach!

Jeśli ceny amerykańskie nie przerażają nas w zestawieniu z europejskimi cenami artykułów spożywczych, czy drobiazgów przemysłowych – o tyle wydatki na kino czy inne rozrywki są za oceanem wyższe niż na starym kontynencie. Najtańsze miejsce na seans wieczorowy w gigantycznych kinach nowojorskich to wydatek conajmniej 1 dolara, na Broadway’u są jednak takie przytulne nie duże teatrzyki świetlne, w których 2 całe długie niezłe filmy zobaczyć można za 15 do 20 centów – ale po południu. – W teatrach popularnych, od których w Nowym Jorku tak rojno, kosztuje miejsce 25 centów. Nie drogo. Po angielsku można uczyć się bezpłatnie w szkołach publicznych (Public School) na specjalnych kursach wieczorowych dla cudzoziemców. ,

Triumf kalkulacji amerykańskiej widoczny jest dopiero przy artykułach droższych. Ceny przedmiotów dotychczas jeszcze uznanych w Europie za artykuły zbytku są rewelacyjnie niskie. Radioaparat nowiuteńki prosto z „igły” kosztuje 5 dolarów, samochodzik nowy drugiej klasy do nabycia już od 50 dol. Za to ładniejsze, choć skromne, dwupokojowe mieszkanko kosztuje przeciętnie 80 dolarów mies. (przeszło 420 zł.!). To minimum. Troszkę więcej komfortu kosztuje już o 20 dol. więcej. Malutki pokoik w starym domu bez windy i słońca nie do wynajęcia poniżej 25 dolarów. Kultura amerykańska mieszkaniowa – to cudownie złośliwa legenda, gdyż „przekrój” nowojorskiego mieszkania jest niesłychanie mizerny. Tylko rodziny bardzo zamożne mogą utrzymywać służbę domową.

„Czas” z 16 grudnia 1938

Skarb w chlewiku

12 maja 2011

Skarb w chlewiku.

W miejscowości Bavonne, w Stanie nowojorskim, stoi do dziś dnia zbudowany jeszcze za czasów rewolucyjnych przepyszny dom mieszkalny, stanowiący wówczas własność rodziny francuskiej La Bore. Posiadłość ta przechodziła z pradziada na dziada, dopóki nie nabył jej niejaki Henryk Spears, który sam w starym budynku nie mieszkał, lecz zezwolił na bezpłatne jego zajęcie przez niezamożnego wyrobnika, Henryka Nelsona, pod warunkiem, że będzie opiekował się posiadłością i nie dopuści jej do zupełnej ruiny. Nelson, nie mając już więcej drzewa na opał, postanowił zburzyć stojący w tylnem podwórku stary i zbutwiały chlewik, czego też zaraz dokonał. – Rydlem wykopywał belki, znajdujące się w ziemi, gdy nagle natrafił na coś twardego. Nelson kopał dalej i wkrótce wyjął z ziemi skrzynię, mającą rozmiaru 18 cali kwadratowych.

Uderzył rydlem w wieko, które się rozprysło i ciekawemu wyrobnikowi niemal nie wyskoczyły oczy na widok skarbu, który przypadkiem odkrył. Skrzynia bowiem zawierała pieniądze z różnych dat i krajów. Ucieszony chłopina wsypał pieniądze do worka i pobiegł z niemi do najbliższego handlarza staremi pieniądzmi i znaczkami pocztowemi. Znawca orzekł, że były tam pieniądze hiszpańskie, włoskie, angielskie, chińskie, portugalskie i amerykańskie. Niektóre z monet miedzianych amerykańskich nosiły datę 1781, a najpóźniejsze 1860 rok. Jedna z monet portugalskich nosiła datę 1761 rok. Ogólna wartość pieniędzy wynosiła przeszło 5000 dolarów.

„Goniec Polski” z 28 marca 1907

Skarb ze starego domu w Paryżu

12 maja 2011

Milionowy skarb w zrujnowanym domu paryskim

PARYŻ. – Przy rozbiórce domu na rue Mousstard za Panteonem znaleziono skarb, składający się z 5 tysięcy luidorów, przedstawiających obecnie wartość 1.600.000 franków. Robotnik, który znalazł monety złote, przypuszczał, że są to bezwartościowe medale i schował część znalezionych monet do kieszeni, by dać je swym dzieciom do zabawy, jednak inni robotnicy zwrócili mu uwagę, że ich zdaniem, są to prawdziwe monety złote. Udano się wówczas do jubilera na sąsiedniej ulicy, który natychmiast orzekł, że znalezione monety są istotnie złote. Wówczas znalazca natychmiast odniósł wszystkie monety na policję.

Przeszukano szczegółowo cały teren i znaleziono dalsze rulony dukatów oraz szczątki jakiegoś pisma – prawdopodobnie chodzi tu o spisaną ostatnią wolę. Treść pisma można było odczytać tylko częściowo.

Szczęśliwy znalazca otrzymuje połowę wartości skarbu, druga połowa, według obowiązujących przypisów przypada państwu.   Czytaj dalej…

Talary i dwutalarówki austriackie

6 września 2010

Talary i dwutalarówki austryackie.

W ostatnich dniach grudnia roku zeszłego wydał kanclerz niemiecki rozporządzenie zakazujące kasom rządowym stanowczo przyjmować monety duńskie i austryackie począwszy od 1 marca roku bieżącego. Rozporządzenie to dało pochop do mylnego mniemania, jakoby także talary i dwutalarówki austryackie temu zakazowi podlegały i traciły wartość z dniem l marca. Ze względu na wielką liczbę monet tych, znajdującą się dotąd w obiegu, uważamy za potrzebne objaśnić czytelników Gazety, jak się ma rzecz z temi monetami.

Ustawa z 9 lipca r. 1873 zaprowadza w granicach Rzeszy niemieckiej z podstawą waluty złotej obliczanie na marki i fenigi. Rachuba ta wprowadzona w życie już od 1 stycznia roku bieżącego.

Artykuł 13 tejże ustawy dozwala bundesratowi ustanawiać, po jakiej stałej cenie kasy rządowe mają przyjmować monety zagraniczne, lub też zupełnie zakazać przyjmowania tych monet. Na podstawie tegoż paragrafu wyszło powyższe rozporządzenie kanclerza niemieckiego z grudnia roku zeszłego zakazujące przyjmowania monet duńskich i austryackich. Do proskrybowanych monet austryackich wypadałoby także policzyć talary i dwutalarówki austryackie, gdyby one nie posiadały charakteru odrębnego, nadanego im położeniem rzeczy i nowszą ustawą, o której zaraz pomówimy.

Artykuł 15 ustawy z 9 lipca r. 1873 wylicza pewne kategorye monet rozmaitych państw niemieckich, które nawet po zaprowadzeniu obrachunku na marki zatrzymują kurs przymusowy, zredukowany na marki; i tak talary znaczą 3 marki, dwuzłotówki i złotówki pruskie markę resp. 1/2 marki, 1/12 talara (półzłotki czyli ósmaki; ostatnia nazwa w Prusiech Zachodnich tylko używana), 25 nowych fenigów, trojaki znaczą 10 nowych fenigów i tak dalej. Kasy rządowe jako i wszystkie osoby prywatne przy wszelkich wypłatach monety te przyjmować powinny. W liczbie monet tych pierwotnie talary i dwutalarówki austryackie nie były umieszczone. Skutkiem interpelacyi jednakże, jaką w marcu roku zeszłego wniesiono w rejchstagu niemieckim, przedłożył rząd ustawę obejmującą jeden paragraf tylko, który przepisuje, iż talary i dwutalarówki austryackie wybite przed r. 1867 należą do kategoryi monet objętych artykułem 15 ustawy z 9 lipca r. 1873. W rejchstagu żądano wykupienia tych monet na rachunek państwa, gdyż monety te bite na mocy konwencji, jaką w r. 1856 z Austryą zawarto, miały kurs przymusowy w całej Rzeszy niemieckiej.

W jaki sposób kwestya wycofania tych monet z kursu zostanie załatwioną, to dotąd nie jest rozstrzygnięte. Uchwalona przez rejchstag niemiecki ustawa z 20 kwietnia roku zeszłego nic o tem nie stanowi. W każdym razie wymienione monety austryackie dzisiaj mają wartość pełną a każda kasa przyjmować musi srebrne talary austryackie wybite przed r. 1867 za 3 marki, tak samo i dwutalarówki za 6 marek. Jeżeli zatem, jak się to podobno zdarza, niektóre kasy koleji żelaznych talarów i dwutalarówek austryackich przyjmować nię chcą, winna publiczność wnieść zażalenie do władz przełożonych.

„Gazeta Toruńska” z 24 lutego 1875

Skarb z czasów napoleońskich

14 listopada 2009

Pod Elblągiem znaleźli robotnicy pod podłogą starego domu, gdy go rozbierali, skarb z czasów wojen napoleońskich czyli z początku bieżącego wieku. Pieniądze rozdzieli między siebie i zaczęli je puszczać w obieg, nic nie mówiąc o źródle, z którego takowe pochodzą Ale policya wpadła na trop i wytoczyła śledztwo. Dotychczas odzyskano 3000 sztuk znalezionej monety.

„Dziennik Kujawski” z 21 maja 1895

Skarb spod Brześcia

14 listopada 2009

Skarb.

Z okolic Brześcia Litewskiego odbiera „Słowo” od jednego z czytelników wiadomość o znalezieniu we wsi Dmitrowiczach skarbu w ziemi Kopano jamę dla ukrycia padliny i natrafiono na stary, nawpół już zbutwiały ul, w którym, po rozrąbaniu go, znaleziono bardzo dużo srebrnej i złotej monety. Znalezione monety rosyjskie i polskie pochodziły przeważnie z pierwszych lat bieżącego stulecia i ostatnich lat XVIII w.; były jednak i monety późniejsze, np. półimperyały z r. 1854 i dziesiątki polskie z r. 1840. Skarb zakopano do ziemi prawdopodobnie około r. 1863.

„Dziennik Kujawski” z 29 stycznia 1895

Skarb w zegarze

14 listopada 2009

Niezwykły nabytek, ale nie drogą kradzieży zrobił pewien kupiec w Riece. Kupił mianowicie stary zegar ścienny na tandecie i przyniósłszy go do domu począł koło niego majstrować próbując, czy go nie namówi do chodzenia. Aliści odśrubowawszy tylną deszczułkę, na wewnętrznej jej stronie ujrzał napis: „Ja, Mikołaj Jeraudich, kapitan firmy Fratelli Siveric, ukryłem w tym zegarze cały mój majątek, który przekazuje kuzynowi mojemu Antoniemu Jeraudichowi z Lublany. Skarb ukrywam tutaj dla tego, żeby go uchronić przed innymi krewnymi. D. 5 Czerwca 1854 r. Jakoż w werku zegara znalazła się garść drogich kamieni, wartająca parę kroć stotysięcy koron. Poczciwe kupczysko nią zawachał(*) się ani na chwilę, zapakował znaleziony skarb starannie i przesłał go władzom lublańskim, dla doręczenia go Antoniemu Jeraudichowi lub jego spadkobiercom. Niedługo jakoś potem otrzymał z Lublany urzędowe zawiadomienie że tam ani Antoniego Jeraudicha, ani jego spadkobierców niema, że zatem rząd zabiera skarb na swoją własność. Taka decyzya atoli nie spodobała się kupcowi i wytoczył rządowi proces o zwrot skarbu jako jego znalazca, Można być ciekawym rezultatu procesu!..

„Głos Rzeszowski” z 4 marca 1905

(*) tak w oryginale

Skarb z Rzymu

14 listopada 2009

Z Rzymu. Znalezienie wielkiego skarbu.

Dla Ojca św. niesie ofiarę cały świat, lecz nie tylko ludzie niesą ofiarę, lecz i ziemia. Przed niedawnem czasem znaleziono przy kopaniu dołu na fundamenta mostu mnóstwo marmuru i wyrobów marmurowych jako to: framug, posągów i t. d., które od kilku wieków w ziemi spoczywały, i dopiero teraz wychodzą na jawo, kiedy Ojciec św. w największéj znajduje się potrzebie. Kopią co raz dalej i co raz więcéj dostawają skarbów starożytnych. Lecz i same stare mury zamków papiezkich otwierają się dla Ojca św. Oto gdy odnawiano podłogę w warownym zamku, zwanym Engelsburg, odkryto ogromny skarb złota i srébra, o którym nikt nie wiedział. Domniewają się, że to sławny skarb Sykstusa V, o którym między ludem krążyły aż dotąd różne powieści. Niewierni powiedzą, że to przypadek, lecz wierni poznawają w tem palec Opatrzności Boskiéj.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 5 czerwca 1868

Skarb w Krakowie

14 listopada 2009

Wykopaliska.

W Krakowie odbywa się od paru miesięcy przebudowa Magistratu i zakładanie kaloryferów w dawnym pałacu Wielopolskich. Przy tej sposobności musiano przebijać sufity i sklepienia, przyczem okazało się, że między sufitem a podłogą następnego piętra jest przestrzeń wolna na pół metra blisko. Przy przebiciu w jednem miejscu wysypały się razem z gruzami i pieniądze tam widocznie umieszczone, spadły na niższe piętro i razem z rumowiskiem wyrzucone zostały na kupę gruzów i śmieci na dziedzińcu leżącą. Robotnicy tam zajęci pierwsi rzucili się na skarb odkryty, później przychodzili zupełnie obcy ludzie grzebać w rumowisku. Doszło nawet do tego. że ekspresi sitem przesiewali gruz i z pełnemi kieszeniami monet wracali do miasta. Dopiero po tygodniu takiej rabunkowej gospodarki doszła wieść o tem do uszu władz muzealnych i magistrackich, a dochodzenia w tej sprawie wydały bardzo mierny rezultat. Od służby i robotników zdołano wydostać zaledwie kilkadziesiąt monet, podczas gdy w przybliżeniu należy oceniać skarb na jakie 500 do 600 sztuk monet. Z tego, co ocalało, pokazało się przy bliższem zbadaniu, że są to szelągi Albrechta brandenburskiego ziem pruskich gdańskie i elbiągskie Zygmunta I z lat 1530-tych. Wśród monet, które do rąk muzealnych się nie dostały, miały być również szelągi Zygmunta III.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” kwiecień 1912

Skarb dukatów holenderskich

14 listopada 2009

Skarb dukatów holenderskich.

W lipcu 1910 dokonano odkrycia wielkiego skarbu złotych monet holenderskich we wsi Steniatynie w pow. Sokolskim. Rzecz miała się następująco: Majątek Steniatyn z dworkiem właścicieli przechodził rozmaite koleje i w ostatnich latach dostał się w ręce parcelanta żydowskiego. Ten rozsprzedał cała posiadłość, a dworek z częścią gruntów odsprzedał niedawno pewnemu włościaninowi. Nowy ten właściciel M. Radzimiński, postanowił zburzyć starożytny dworek i zbudować na tem miejscu nowy dom mieszkalny. Przy rozbieraniu dworku natrafił robotnik na kilka monet złotych, które zaniósł do Radzimińskiego. Ten odprawił go, a sam wziął się do skrupulatnych poszukiwań w fundamentach, w których dokopał się też skarbu, złożonego z monet złotych wagi 70 kg. Za poradą pewnych ludzi Radzimiński zawiózł wykopalisko całe do Wiednia i tam sprzedał je za dwadzieścia kilka tysięcy koron, nie zostawiając niczego w kraju. Niewiadome czy między monetami nie znajdowały się jakieś polskie lub inne, ponieważ nikt z powołanych nie miał sposobności przeglądnięcia wykopaliska. Po sprzedaniu zaś jego zgłosili rozmaici interesowani swoje pretensye do podziału kwoty uzyskanej z sprzedaży i udali się nawet na drogę sadową.

Na ziemi naszej, styczeń 1911.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” kwiecień 1911

Skarb w cerkwi

14 listopada 2009

Wykopalisko w Czyżykowie.

Obecnie muruje się w Czyżykowie nowa cerkiew na miejscu starej drewnianej, w roku 1707 budowanej. Kopiąc doły do zakopywania londyn t. z. słupów do rusztowań, wewnątrz cerkwi, wykopano garnuszek siwy mały, z którego rozsypały się dukaty, a były one skórką przykryte. Robotnicy i murarze sądzili, że były to blaszki mosiężne i rozchwycili je pomiędzy siebie, ale jeden z poważniejszych gospodarzy, Jan Tańków przyniósł do mnie trzy sztuk, były to holenderskie dukaty; udałem się zaraz na miejsce, gdzie wykopano i rozkazałem, by wzięte dukaty oddano. Wprawdzie złożono około 200 sztuk, jednakowoż sądząc po czystej przestrzeni garnuszka, musiano ich wiele zatrzymać, z tej przyczyny wpłynąłem na naczelnika gminy, by posłał po żandarma w celu poszukiwania dalszego. Na drugi dzień przy żandarmie przekopano całą przestrzeń, na której dawna drewniana cerkiew stała i znaleziono w zwykłej lampce kościelnej 80 dukatów, a później luźnie leżących 22, tak, że razem było 302 dukatów; w trzecim rogu cerkwi znaleziono garnuszek z 78 rublami, w czwartym rogu zaś około 400 sztuk złotówek i półzłotówek polskich. Dukaty były po największej części holenderskie, austryackie z czasów Maryi Teresy i inne literami początkowemi znaczone, ale dość niewyraźne. Ruble 70 szt. były z XVIII w., 8 sztuk z XVII w., zaś złotówki z bardzo niewyraźnemi znakami. Żandarmerya zawiadomiła Starostwo, które posłańca przysłało i kazało odwieść do Lwowa, co też uskuteczniono.

Czyżyków 4 sierpnia 1895.

Alex. Roloff.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” 1895 nr 2-3

Skarb w kościele

14 listopada 2009


Znalezione skarby.

W artykule pod tym samym tytułem omawia Miesięcznik kościelny (Poznań, rok 1910. styczeń) następujący wypadek. Rzecz dzieje się w Poznańskiem. Przy budowie kościoła znaleziono w puszce kilkanaście monet złotych i srebrnych, oraz inne drogocenne rzeczy. Gmina kościelna jest właścicielką gruntu, a rząd patronem kościoła. Puszkę znalazł robotnik K. Kto jest właścicielem znalezionego skarbu? Odpowiedź na to pytanie daje § 984 kodeksu cywilnego pruskiego, orzekający, że jeżeli się znajdzie i weźmie w posiadanie rzecz, która tak długo leżała ukryta, że jej właściciela odszukać już nie można, wtenczas nabywa własność w połowie ten, kto ją znalazł, w drugiej połowie zaś właściciel tej rzeczy, w której skarb był ukrytym. W tym wypadku zatem skarb przechodzi po połowie na własność gminy kościelnej i robotnika.

Przepis powyższy nie obowiązuje w całych Niemczech, ponieważ na mocy art. 109 ustawy, zaprowadzającej kodeks cywilny, zachowały siłę obowiązującą przepisy krajowe, według których w publicznym interesie za odszkodowaniem należy oddać władzy znalezione stare monety lub inne starożytne zabytki. W prawie krajowem pruskiem takich przepisów niema, w innych krajach, np. w Wirtembergii, istnieją.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” kwiecień 1910

Problemy z brakiem drobnej monety

14 listopada 2009

Brak drobnej monety jeszcze ciągle daje się dotkliwie odczuwać. Nawet w wielkich sklepach żądają z góry płacenia drobną monetą za towar, a jeśli kto nie ma drobnych, nie dostanie towaru.

Publiczność powinna poczuwać się do obywatelskiego obowiązku i zaniechać chowania drobnej monety. W ostatnich dniach bank austro-wegierski wydał olbrzymią ilość monet, które powinny być w obiegu, zwłaszcza, że żołnierze czynią ciągle zakupy i płacą drobną monetą.

Na jakie przykrości i straty materyalne narażony jest niejeden przez to, niech posłuży choćby tylko ten jeden fakt: p. S. chcąc kupić marki do ekspedycyi gazety, przez dwa dni posyłał po nie na pocztę z 20 kor., nie posiadając innej monety. Nie otrzymał jednak marek, gdyż na poczcie albo w rzeczywistości nie posiadają drobnej monety – lub też nie chcą wydawać. Chodząc więc bezskutecznie prawie po wszystkich sklepach z prośbą zamiany owych 20-tu kor. papierowych, stracił przeszło dwie godziny czasu.   Czytaj dalej…

Przyrząd do liczenia pieniędzy

14 listopada 2009

Przyrząd do liczenia pieniędzy wynalazł po dziesięcioletniej pracy Amerykanin Batdorf. Przy liczeniu pieniędzy postępuje się w ten sposób, że wysypuje się je na płytę, a stąd do mechanizmu, który je liczy automatycznie do wysokości 25 względnie 50 sztuk. Wskazówka pokazuje dokładnie ilość monet, jaka się w danej chwili w maszynie znajduje. Gdy ilość sztuk dosięgnie odpowiedniej cyfry, maszyna sama zawija pieniądze w rulony, otwarte na obu końcach, aby można było sprawdzić, jaka moneta w rulonie się znajduje. Maszyny takie wyrabia firma Löwe w Berlinie; przy ich pomocy można będzie w minucie przeliczyć i zwinąć w rulony 300 do 400 sztuk monet. Wiadomość powyższą zaczerpnęliśmy z miesięcznika Towarzystwa numizmatycznego we Wiedniu.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” listopad 1910

« Poprzednia stronaNastępna strona »