Wpisy otagowane jako wynalazki

Próba steru balonowego

6 września 2010


Próba steru balonowego.

W Berlinie w poniedziałek odbyła się ponownie próba steru balonowego systemu lipskiego profesora dr. Wölferta, której przebieg tym razem był wcale pomyślny, a balon bez wypadku spuścił się na ziemię pod Grunewald. Nordd. Allg. Ztg. wyraża się o tej próbie: Można powiedzieć, że dr. Wölfert rozwiązał już problem sterowania balonowem przynajmniej w „pierwszej instancyi”. Powiodło mu się istotnie podczas wyprawy poniedziałkowej zwracać balon w dowolnym kierunku; z daleka wszakże trudno nam było ocenić, z jakim skutkiem i pewnością przebijał się przez rozmaite prądy powietrza, jakie napotykał, wzbijając się w górę. Natomiast wolnem nawet okiem widzieliśmy dokładnie ciągłe zwracania się bani balonowej, według pewnej reguły żeglarskiej.

„Gazeta Toruńska” z 15 czerwca 1883

Chodzenie po wodzie

24 czerwca 2010

Chodzenie po morzu.

Kapitan Walter, mieszkający od lat wielu w Anglii i poświęcający się sportowi wodnemu, wpadł niedawno na pomysł, który stanowić może epokę w sprawie chodzenia po wodzie.

Walter wdziewa na nogi dwa czółenka gumowe hermetycznie zamykające nogi, ale takich wymiarów, że wewnątrz zawierają sporą ilość powietrza. Otwory czółenek są tak urządzone, że czółenka hermetycznie przylegają, i to jedno jest dotąd tajemnicą wynalazcy, tajemnicą ważną, albowiem gdyby się woda przesączyła do wnętrza czółenek, człowiek chodzący w nich po wodzie poszedłby na dno.

Wymiary czółenek zastosowane być muszą do wzrostu i wagi idącego, aby ten ani się zanurzał zbytnio w wodzie, ani też po samej jej powierzchni nie stąpał, – przyprawiłoby go to bowiem o przewrócenie się i arcynieprzyjemne spłukanie, jeżeli nie gorzej.

Dla utrzymania równowagi używa Walter drążka balansowego, również zaopatrzonego po obu końcach w dęte wiosła gumowe, które w razie katastrofy także dopomogłyby mu do utrzymania się na powierzchni wody, i do płynięcia w dowolnym kierunku. Gdyby nawet burza morska go zaskoczyła, piechur wodny przy takiej obfitości dętych przyrządów, zawsze na powierzchni fali utrzymaćby się zdołał.

Niezależnie od tego wszystkiego przyodziany jest jeszcze w kostyum całkowicie gumowy, hermetycznie zamknięty i również miejscami wypełniony powietrzem

Z powyższym przyrządem odbył Walter niedawno próby publiczne pod Dower, w czasie dość burzliwym. Chodził po morzu całe dwie godziny, i ani razu się nie wywrócił. Nawet balansem robił niewiele, równowagę bowiem z całą łatwością był w stanie zachować.

Obecnie zamierza Walter przejść pieszo po morzu od Dower do Calais (z Anglii do Francyi), i gdy ta ostatnia próba się powiedzie, pomyśli o finansowej stronie wynalazku przez uzyskanie przywileju własności.

„Dziennik Kujawski” z 9 kwietnia 1895


Pewien Amerykanin, nazwiskiem Oldreivel uprawia obecnie nową zabawę, wynalezioną przez siebie, chodzenia po wodzie, naturalnie przy pomocy pewnego rodzaju czółen, a raczej obuwia. Parę tygodni temu szedł on po rzece Hudson z Albany do Nowego Jorku przeszło 150 mil angielskich, robiąc przecięciowo 24 mil na dzień.

Nadmienić tu wypada, że podróż odbyła się z wodą.

Obuwie, na którem on się posuwa, jest z drzewa cedrowego, wewnątrz próżne i napełnione powietrzem, mając 5 stóp długości i 1 stopę szerokości.

„Światło” z 1 czerwca 1889

Dowody tożsamości osoby u Chińczyków

14 listopada 2009

Dowody tożsamości osoby u Chińczyków.

Rząd niebieskiego państwa poddaje oryginalnym formalnościom osoby, które życzą sobie paszportów na przejazd po za granice Chin. Podróżnik musi posmarować dłoń farbą olejną i przyłożyć ją następnie do kawałka mokrego papieru, który zachowuje odbicie linij. Ponieważ nie ma na świecie dwóch rąk podobnych do siebie zupełnie, z paszportu takiego użytkować może tylko ten, na czyje nazwisko został wydany. Przemyślni Chińczycy odkryli także, iż pierwszy palec prawej ręki jest inny niż u lewej, i że pod tym względem również każdy człowiek ma swoją charakterystykę. Korzystając z tego, policya chińska zachowuje odbicie obydwu dużych palców każdego przestępcy. Choćby zbrodniarz, umknąwszy z więzienia zmienił do niepoznania twarz i całą swą postać, tej poszlaki nie zdoła zatrzeć i w każdej chwili można mu dowieść tożsamości jego osoby, przykładając palce do papieru i porównywując tę odbitkę z drugą, złożoną w centralnem biurze policyi chińskiego państwa.

„Światło” z 1 lutego 1891

Maszyna, której się dyktuje

14 listopada 2009

Maszyna, której się dyktuje.

Ideałem wynalazców jest stworzenie maszyny do pisania, którą głosem możnaby w ruch wprawiać, której możnaby dyktować, jak się dzisiaj dyktuje żywemu pisarzowi. W teoryi pomysł ten nie jest niemożliwy. Wiadomo, że każda głoska wywołuje inne drgania i że można sztucznie wytworzyć błony, które będą nastrojone na pewną głoskę, tak, że wymawianie jej wprawi membranę w ruch drgający. Za pomocą, odpowiedniej kombinacyi elektromagnesów możnaby w ten sposób wprawić w ruch dźwignię, która uderzając o papier wydrukowałaby tę właśnie głoskę. Tak przedstawia się kwestya ta w teoryi. Praktycznem jej rozwiązaniem zajmuje się od długiego czasu Piotr Matwiejew z Petersburga.

Cel swój chce on osiągnąć za pomocą tak zwanych figur głosowych Chladniego, pogrubiając membrany w tych miejscach, gdzie pod wpływem danego dźwięku tworzą się węzły. Aparat jego ma się więc składać z całego szeregu membran, nastrojonych na rozmaite głoski. Do fabrykacyi tych membran z: figurami Chladniego używa się Matwiejew następującej metody:

Na pudełku resonansowem, połączonem z rurą do mówienia, umieszcza się cienką, przejrzystą błonę w ten sposób, że na wierzchu można ją pokryć jakąś cieczą, która podczas dźwięku drga razem z membraną. Aby uwidocznić tworzące się podczas drgania figury Chladniego, ciecz zabarwia się barwikiem, który skupia się silniej w węzłach, lub posypuje się delikatnym proszkiem, który w węzłach się zatrzymuje, a z miejsc większych wychyleń zsypuje,

Zamiast dna rezonatora umieszcza się soczewkę, pod nią silna lampkę elektryczną, naprzeciw zaś membrany aparat fotograficzny. W ten sposób można zdjąć momentalny obraz membrany w chwili drgania i wedle tego obrazu sporządzić membranę z figurą Chladniego, odpowiadającą danej literze.

Gdy ma się już do rozporządzenia membrany dla wszystkich liter alfabetu, można przystąpić do konstrukcyi maszyny, która jednak jest niezmiernie skomplikowana. Nad każdą poszczególna membraną jest umieszczona dźwignia, zakończona po obu stronach sztyfcikami, z których jeden opiera się o membranę, drugi zaś wznosi się nad naczyńkiem, zawierającem rtęć. Naczyńko to jest częścią przewodu elektrycznego, prąd zaczyna krążyć w chwili zetknięcia się rtęci ze sztyfcikiem.

Prąd wpływa na mały elektromagnes, który znowu oddziałuje za pośrednictwem klucza (relais) na dźwignię, zakończoną czcionką. Na podstawie tych danych można sobie już poniekąd wyobrazić działanie maszyny.

Gdy wymówimy jaką głoskę, odnośna membrana zostaje wprawiona w ruch, odepchnięcie sztyfcika z jednej strony powoduje zanurzenie się przeciwnej w rtęci a prąd zaczyna krążyć, elektromagnes przyciąga. umieszczone nad niem miękkie żelazo, wprawiając w ruch dźwignię, zamykającą przeciwnym końcem prąd w kluczu. Relais zostaje wprawiony w ruch, a jego dźwignia uderza drugim końcem, zaopatrzonym w czcionkę, o zwój papieru.

„Głos Rzeszowski” z 12 lipca 1908

Automaty z wodą w wagonach

14 listopada 2009

Automaty z wodą w wagonach.

Od kilku dni funkcyonuje w jednym z wagonów III. kl. w pociągu lokalnym Rzeszów-Lwów automat z wodą do picia. Za wrzuceniem 2 hal. dostarcza on 1/5 litra czystej, zimnej wody do picia. Podróżny, który nie ma szklanki, otrzymać może za wrzuceniem 1 hal. papierowy kubek na wodę. Automat ten wynalazł O. Parnes, a wprowadzenie jego byłoby bardzo pożądane w interesie podróżujących trzecią klasą, którzy zwłaszcza w porze letniej nie znajdują kropli wody do ugaszenia pragnienia. Wprawdzie na niektórych stacyach podają wodę, lecz wodę tę donoszą systematycznie, a w porze nocnej brak jej zupełnie. Automat więc z wodą, szczególnie dla chorych i dla dzieci, stanowić może prawdziwe dobrodziejstwo.

„Głos Rzeszowski” z 24 sierpnia 1902

Automaty oświetlające

14 listopada 2009

Automaty oświetlające.

W wagonach podziemnej kolei w Londynie światło nie jest tak silne, aby przy niem czytać można. Utworzyło się więc towarzystwo, które w tych wagonach umieści automaty oświetlające. Za wrzuceniem do specyalnie urządzonej skrzynki jednego „penny” ukazuje się lampka elektryczna, która świeci jasno przez pół godziny. Lampki są tak urządzone, iż oświetlają tylko miejsce pasażera, płacącego penny do puszki, Ani jeden promień nie oświetla miejsc obok, lub naprzeciwko położonych.

„Dziennik Kujawski” z 30 stycznia 1894

Pierwsze automaty

14 listopada 2009

Już znowu nowy automat, tj. przyrząd samodziałający. Ameryka, ten kraj wynalazków praktycznych i na tem polu znów wymyśliła coś nadzwyczajnego. W Brooklinie istnieją obecnie takie automaty, z których dostać można wszystkich przyborów, potrzebnych do korespondencyi, jak ołówki, papier listowy, koperty, znaczki i karty pocztowe. Ponieważ przed tym automatem znajduje się zaraz i biurko, więc łatwo w każdej chwili, nawet i w nocy, na ulicy można pisać. – Najnowszym w tym rodzaju wynalazkiem jest automat, za pomocą którego można się perfumować, tj. polać pachnidłem. Jest on tak urządzony, że po wrzuceniu do odnośnego otworu 10 fenygów i po poruszeniu pedała na dole się znajdującego, jakby przyjemny deszczyk pachnący zrasza stojącą przed automatem osobę.

„Światło” z 1 czerwca 1889


Berlin. Niejaki Sussmann z Berlina i Zahn ze Szpandawy wymyślili aparat do sprzedaży znaczków pocztowych. Automat ten ma być podobno praktyczny. Na podobieństwo automatu, z którego wychodzą bilety kolejowe, wrzuca się w nowo zbudowaną maszyną Sussmanna dziesięciofenygówkę, poczem wychodzi z niej pożądany znaczek listowy za 10 fenygów. – Jeżeli wynalazek ten wytrzyma próbę, to znajdzie niezawodnie praktyczne zastosowanie na pocztach i ulży w pracy urzędnikom, którzy obecnie wiele mają trudu przy sprzedaży znaczków listowych. Lecz niemniej pożądanym nabytkiem będzie on także i dla tych, którzy znaczki listowe kupują, gdyż uwolni ich od żmudnego wyczekiwania przy okienku pocztowem, aż urzędnik po znaczki sięgnie i je poda.

„Dziennik Kujawski” z 24 listopada 1895

Przyrząd do liczenia pieniędzy

14 listopada 2009

Przyrząd do liczenia pieniędzy wynalazł po dziesięcioletniej pracy Amerykanin Batdorf. Przy liczeniu pieniędzy postępuje się w ten sposób, że wysypuje się je na płytę, a stąd do mechanizmu, który je liczy automatycznie do wysokości 25 względnie 50 sztuk. Wskazówka pokazuje dokładnie ilość monet, jaka się w danej chwili w maszynie znajduje. Gdy ilość sztuk dosięgnie odpowiedniej cyfry, maszyna sama zawija pieniądze w rulony, otwarte na obu końcach, aby można było sprawdzić, jaka moneta w rulonie się znajduje. Maszyny takie wyrabia firma Löwe w Berlinie; przy ich pomocy można będzie w minucie przeliczyć i zwinąć w rulony 300 do 400 sztuk monet. Wiadomość powyższą zaczerpnęliśmy z miesięcznika Towarzystwa numizmatycznego we Wiedniu.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” listopad 1910

„Jajowidz”

11 sierpnia 2009

Handlarze jaj zobowiązani są mieć w swym handlu przyrząd, za pomocą którego kupujący może się przekonać, czy jaja są świeże. Na żądanie winien handlarz przyrząd ten podać kupującemu do użytku. Jest to wynalazek nowy; po niemiecku nazywają go „Eierspiegel”, po polsku „jajowidz”.

„Dziennik Kujawski” z 10 sierpnia 1895

Automat ratunkowy

11 sierpnia 2009

Automat ratunkowy.

W Wiedniu odbyła się próba z wynalezionym automatycznym aparatem ratunkowym przeciw utonięciu. Aparat ów składa się z worka nieprzemakalnego i połączonej z nim puszki blaszanej, wielkości papierośnicy, ważącej 150 gramów. Mężczyzna owinął się workiem, puszkę przymocował do głowy, skoczył do wody, z której, po chwilowem zanurzeniu, wypłynął na powierzchnię i utrzymał się na niej, nie czyniąc żadnych ruchów. Aparat ów działa w następujący sposób: gdy człowiek, zaopatrzony weń, wpadnie do wody, wówczas woda natychmiast napływa do puszki i wytwarza gaz, pokrewny z acetylenem, który wydyma worek i utrzymuje człowieka na powierzchni.

„Dziennik Poznański” z 7 lutego 1902

Fonograf Edissona

11 sierpnia 2009

Najnowszy fonograf Edissona przywieziono w ostatnim czasie z Rzymu do Londynu. Pisma angielskie zapewniają, że jest to najdoskonalsza, jaką pomyśleć można, maszyna do mówienia. Fonograf reprodukuje mowę z najdelikatniejszą modulacyą głosu, wyraźniejszą nawet, niż sam oryginał. Co więcej, fonograf urządzony jest tak, że w reprodukcyi może dowolnie wzmacniać głos, lub osłabiać. Tak n. p.: słowa powierzone jej całkiem po cichu cudowna ta maszyna umie powtórzyć tak głośno, żeby je było słychać na całej sali i na odwrót. Najnowsze to dzieło niezmordowanego Edissona zawieziono do Rzymu w tym celu, aby odebrać ustne pozdrowienie papieża dla prezydenta Stanów-zjednoczonych.

„Dziennik Kujawski” z 11 stycznia 1894

Fotografowanie na dnie morza

11 sierpnia 2009

Fotografowanie na dnie morza.

Dr. Bonton, uczony francuzki, jest pierwszym, który udowodnił, że można fotografować w wodzie na dnie morskiem. Użył on w tym celu bardzo zwyczajnych środków, gdyż oprócz fotograficznego aparatu spuścił na dno morskie beczkę napełnioną kwasorodem. Do beczki przytwierdzony jest dzwon szklany, w którym się pali spirytusowa lampa. Za pomocą łatwego środka rozrzuca się nad światłem proszek magnezynowy, który rozświeca żywo jasną barwą morskie głębiny. Śmiały fotograf w ubiorze nurka, trzymając rękoma na piersiach aparat fotograficzny, spuszcza się na dno morskie, a gdy ustawiony za nim dzwon szklany rozświeci morskie wody na wzór błyskawicy, wtedy chwyta na szkło krajobraz morski. Dr. Bonton w morzu Śródziemnem, na francuzkiem wybrzeżu Banyals niedaleko hiszpańskiej granicy, fotografował na dnie morskiem za pomocą wyżej podanych środków.

Beczka z kwasorodem opatrzona jest dziurami; woda morska, wchodząc w te otwory, wywiera potrzebny nacisk, aby kwasorod szedł w górę dla dostarczania światłu powietrza. Wiadomo, że światło potrzebuje koniecznie do palenia kwasorodu, gdyż w przeciwnym razie gaśnie.

Wkrótce zapewne posiadać będziemy albumy z widokami dna morskiego na wzór albumów z widokami gór, miast i okolic.

„Dziennik Kujawski” z 30 stycznia 1894

Czy aparat telewizyjny wykryje bliskość samolotu?

11 sierpnia 2009

Czy aparat telewizyjny wykryje bliskość samolotu?

Ciekawe odkrycie, które nie jest jeszcze w zupełności zbadane, zrobili amatorzy telewizji w Anglii. Zauważyli oni mianowicie, że samolot przelatujący w pobliżu aparatu telewizyjnego powoduje zakłócenie w odbiorze, które przejawia się w podwojeniu odbieranego obrazu. Jak przypuszczają powodem zakłócenia jest odbijanie się fal od metalowej masy samolotu. Ponieważ zakłócenie to jest proporcjonalne do odległości, znajdującego się w przelocie samolotu wysuwa się projekty skonstruowania aparatu, który wykrywałby odległość samolotu, a może nawet kierunek jego przelotu. Wynalazek ten miałby oczywiście niezmiernie duże zainteresowanie w obronie przeciwlotniczej.

„Dziennik Ostrowski” z 29 września 1938

List na płycie gramofonowej

11 sierpnia 2009

List na płycie gramofonowej

Poczta berlińska wprowadziła sensacyjną nowość: listy „nagrywane” na płytach patefonowych. Nadawca „nagrywa” płytę, w kabinie telefonicznej, w okienka podaje adres. Taki list – czterominutowe obustronne „nagranie” – wraz z doręczeniem kosztuje 3,75 marki.

Tylko – adresat musi mieć, oczywiście, patefon.

„Dziennik Ostrowski” z 9 sierpnia 1938

Krawaty z aluminium

11 sierpnia 2009

Krawaty z aluminium.

W Niemczech pojawiły się niedawno w handlu krawaty z aluminium, gładkie i w desenie, z pozoru nieróżniące się niczem od jedwabnych lub atłasowych. Krawaty te są lekkie, jak batyst, i z łatwością można je czyścić.

„Dziennik Kujawski” z 4 marca 1894

« Poprzednia stronaNastępna strona »