Wpisy otagowane jako przestępstwa

Ekscesy wojskowe

5 lipca 2012

W Moguncji przyszło podczas obchodu urodzin cesarza do wielkich ekscesów wojskowych. W jednej części miasta toczyła się walka od 11 do 2 godziny. Kilka kompanii hesskiej piechoty wynajęli sobie obszerną salę, aby obchodzić wspólnie uroczystość urodzin cesarskich. Pruscy artylerzyści i huzary chcieli wejść także do sali, ale zostali wyrzuceni. Prusacy poszli po pomoc i wkrótce w znacznej liczbie powtórny przypuścili atak. Heska piechota broniła się jednak zajadle bombardując napastników kamieniami i szklankami, a w zapale walki w końcu jakiegoś oficera wyrzucono z okna głową na dół. W końcu przyszła patrol i przywróciła pokój. Hessi w ściśnionej kolumnie szli do swej kawiarni, ale w drodze zostali napadnięci znowu przez Prusaków i na Schlossplatz przyszło do walki na pięście, w której wzięło udział około 66 osób. Ponieważ krótkie pałasze piechoty nie mogły sprostać długim szablom huzarów, Hessi cofnęli się do kasarni, gdzie jeszcze prześladowali ich Prusacy. Piechota uderzyła wtedy na nich bagnetami, kilku Prusaków przebito, resztę odparto i bramę zamknięto. Do lazaretu przywieziono 15 rannych, jeden z huzarów już umarł, liczba uwięzionych jest tak znaczna, że część musiano pozamykać w cytadeli.

„Gazeta Narodowa” z 4 kwietnia 1877

Aresztowanie śmierci

5 lipca 2012

Nowy Sącz.

Aresztowanie śmierci.

Pewien emigrant, włościanin z powiatu nowotarskiego, przysłał swojej żonie kilkaset złotych na ręce miejscowego wójta, który z wielką niechęcią oddał te pieniądze. Kobieta udała się z niemi zaraz do miasta i ulokowała je w kasie na procent. Chciwy wójt, nie wiedząc o ulokowaniu już pieniędzy, udał się po północy przebrany za „śmierć” z kosą w ręku do kobiety, żądając oddania mu sumy otrzymanej od męża. Drżąca od przestrachu kobieta uprosiła „śmierć” o przedłużenie jej życia do drugiego dnia, aby oddane już do kasy pieniądze mogła odebrać. Nazajutrz udała się rzeczywiście biedna kobieta do kasy. Urzędnicy kasowi zdziwieni, z wielkim trudem wydobyli z niej cały sekret i odwiedli ją od zamiaru, przyrzekając wysłać do chałupy „anioła”, który wystraszy „śmierć”. Istotnie zawiadomili o wypadku komendanta żandarmerji i ten uspokoiwszy przestraszoną kobietę, udał się do jej mieszkania, gdzie pouczył ją, aby, gdy „śmierć” w nocy przyjdzie, powiedziała, że pieniądze odebrane napowrót z kasy, ma w szafie, a on sam się tymczasem tam ukryje. W nocy „śmierć” zagościła rzeczywiście o oznaczonej porze po pieniądze, a chcąc je wedle wskazówek kobiety wybrać ze szafy, dostała się w ręce ukrytego tam żandarma.

„Dziennik Polski” z 1 marca 1902

Karawaniarz

5 lipca 2012

Wiadomości policyjne.

Od kilku dni niepokoił spokojnych mieszkańców Lwowa karawaniarz J. K. dziwnemi wybrykami. W niedzielę późną nocą wniósł olbrzymią trumnę do kawiarni pana Sylwestra Turskiego i złożył ją na bilard oświadczając, że chce wziąć miarę na trumnę dla młodej kawiarki. Roztropnej interwencji gospodarza udało się zapobiedz większej burdzie i wydalić szczególnego gościa z kawiarni. – Przedwczoraj wpadł znowu K. do pewnego domu na Chorążczyznę, gdzie zmarły leżał na katafalku, a połamawszy świece palące się koło katafalka, porwał z sobą cztery lichtarze. Wczoraj nareszcie po południu począł dla osobliwszej rozrywki rzucać dużemi kamieniami przez otwarte okno do pomieszkania swojego sąsiada przy ulicy Zielonej. Na szczęście nie było wtedy nikogo w pomieszkania. Po tym wypadku aresztowano awanturnika, obawiając się dalszych jego wybryków.

„Gazeta Narodowa” z 28 marca 1877

Obława na Don-Juanów

5 lipca 2012

Obława na Don-Juanów.

Warszawski Kuryer Codzienny donosi: W ostatnich czasach spostrzegła warszawska policya, że w ogrodzie Saskim wieczorami bardzo często zaczepiane bywały kobiety w sposób nieprzyzwoity, przez mężczyzn dorosłych, a nawet niepełnoletnich. Wskutek tego wysłano do ogrodu pewną liczbę przebranych rewirowych i policyantów, z poleceniem aresztowania napastników. W ciągu trzech dni od czwartku do niedzieli, napastników takich przytrzymano około 70, pomiędzy którymi było wielu wyrostków i wychowańców różnych zakładów naukowych. Dorosłych odprowadzono do cyrkułu, w celu spisania protokołu i pociągnięcia ich do odpowiedzialności sądowej, nieletnich zaś – do rodziców dla ukarania.

„Gazeta Narodowa” z 29 sierpnia 1895

Przewodniczący Rady szkolnej katuje nauczycielkę

5 lipca 2012

Przewodniczący Rady szkolnej katuje nauczycielkę
Prokuratorja zawiesiła wójta w urzędowaniu.

Donoszą z Limanowej:

Niebywały fakt bestjalstwa miał miejsce w Górze św. Jana ad Limanowa, w której to miejscowości tamtejszy wójt, a zarazem przewodniczący R.[ady] S.[zkolnej] Jan Kapera, wpadłszy do tamtejszej szkoły, skatował nauczycielkę, bijąc ją kułakiem i ciągnąc za włosy po ziemi.

Powodem napaści było ukaranie przez nauczycielkę krnąbrnej córki pana wójta.

Ofiara „kulturalnego zwierzchnika” dostała szoku nerwowego.

Prokuratoria poleciła zawiesić natychmiast wójta w urzędowaniu.

Tego samego dnia w nocy wybito kamieniami i drągami 18 szyb w budynku szkolnym. Śledztwo w toku.

Miarodajne władze powinny bezwzględnie ukrócić tego rodzaju meksykańskie stosunki, panujące w Górze św. Jana.

(ak)

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 7 stycznia 1928

Kradzież u kanalarza

5 lipca 2012

Niesłychana kradzież.

Kanalarzowi (przedsiębiorcy czyszczenia kanałów) Józefowi Sperlingowi donieśli robotnicy, że jego parobek Antoni Kadyło, „ukradł” śrubę wartości aż 5 koron! Z powodu tej kradzieży niezawodnie p. Sperlingowi grozi bankructwo, przez śrubę niezawodnie utraci cały włożony kapitał w przedsiębiorstwo czyszczenia kloaków. Głupi Kadyło, nawąchał się tyle „kadzideł” u pana Sperlinga, a teraz przez jedną śrubę utracił łaski pana, u którego warto było przynajmniej służyć jako u zasłużonego fabrykanta perfumeryi…

„Goniec Polski” z 1 lutego 1907

Ciemnota wśród ludu

9 lutego 2012

Jak potworna fantazmagorja - pisze urzędowa Gazeta Lwowska - wyda się czytelnikom opis zdarzenia, które poniżej podajemy. Sceny to prawdziwie, jakby wyjęte z fantastycznych powieści Hoffmanna lub ze straszliwych kompozycyj Callota i Breughela. A przecież działo się to wszystko między nami, w Galicji, wśród naszego ludu, który niestety na dnie swej duszy gdzieś w głębi ciemnej swej imaginacji kryje przesądną wiarę w najpotworniejsze cuda i czary…

Donieśliśmy już dawniej pokrótce o odkopaniu w Tuchli i Sławsku, w starostwie Stryjskiem, trupów na cmentarzu. Żandarmi dowiedzieli się o tem i dali znać starostwu. Zarządzono zaraz dochodzenie i oto jak się miała rzecz cała: W Tuchli i Sławsku pojawiła się cholera, a występując ze straszliwą gwałtownością, porwała wiele ofiar. Zamiast korzystać z pomocy lekarskiej, która im ile możności przez władze zapewniona została, wieśniacy używali najrozmaitszych środków domowych, które oczywiście jeśli nie szkodziły, nic nie pomagały. Uradzono w końcu, że cholera grasuje z powoda ludzi chodzących po śmierci, czyli upiorów i wilkolaków. Oleksa Ilków z Libuchowy i Stefan Burak z Jelenkowatego zapewniali lud, że tak jest a nie inaczej, i że mają sposób na poskromienie tak okrutnych upiorów. Obaj udali się o północy z d. 10. na 11. lipca br. na cmentarz i odgrzebali grób zmarłego niedawno przedtem wójta, Mikołaja Macewki, który uchodził po swej śmierci za wilkołaka, który spoczynek swój nocami opuszcza, po wsi się błąka, chaty nawiedza i straszliwą zapowiedź moru między lud boży roznosi…

Z siekierami i z zapasem klinów osikowych, tego walnego środka na upiory, wybrali się sprawcy na tę okropną wyprawę. Oleksa poćwiertował trupa w trumnie i poprzebijał członki osikowemi kołkami. Potem wydusił krew gęstą i skrzepłą ze zwłok porąbanych do naczynia. Ta krew, to miało być lekarstwo niezawodne na cholerę… Jeden z towarzyszy, Jakim Bereżyniec, wziął krew z sobą, aby ją ludziom rozdawać. Michał Macewka dał ją spożyć zaraz swej chorej na cholerę żonie. Jakim zaś innej chorej włościance.

Podczas gdy się to w Tuchli działo, w Sławsku po swojemu odbyto wyprawę na upiory. Tu egzorcystą był Stefan Burak. Miał swój osobny ceremoniał i swoje formułki czarodziejskie. Opatrzył się on w cudowne ziele, a przyszedłszy na cmentarz z drugim „znachorem”, Mikołajem Puszkarem, okadzał groby, łowił wiatr i wonią kadzidła dochodził, czy w którym grobie nie zaczaił się jaki upiór… Tym sposobem znalazł trzech wilkołaków. Nie kazał ich wszakże rozkopywać, mówiąc, iż zna tak potężne zaklęcie, że skoro je użyje, upiór nie odwali wieka swej trumny i nie przekroczy granic poświęconej ziemi cmentarnej. Ale Puszkar nie zgodził się na to, a tak i tu odkopano na rozkaz wójta Geringa wskazane groby, poćwiertowano trupów i robiono z nimi to samo co w Sławsku. Gdy już zagrzebano trupów, Puszkar zawołał, że w tej chwili jeszcze jednego odkrył upiora, który nie ludzi ale bydło zabija. „Oto patrzcie! – zawołał – przerzucił się w psa czerwonego!” I wskazał w ciemności, a potem dawszy ognia ze strzelby, zapewnił, że go ubił na miejscu…

W kilka dni potem umarło sześciu włościan. Byli to sami uczestnicy owych scen okropnych. Główni przywódcy pozostali przy życiu i znajdują się w ręku sprawiedliwości.

„Dziennik Polski” z 17 sierpnia 1873

Lżył cara

9 lutego 2012

Kupiec Goryc z Poznania z Małych Garbard wyjechał 5. b. m. za interesami do Konina i tam, podpiwszy sobie, zaczął lżyć cara. Uwięziono go natychmiast; myślano już, że p. Goryca wywiezą na 2 lata do Sybiru, żona jego udała się natychmiast do Warszawy i po 2tygodniowem więzieniu powróciła z mężem do Poznania. Uwolniono go jedynie z względu na to, że nie był w trzeźwym stanie.

„Orędownik” z 22 grudnia 1877

Ukarana zabobonność

9 lutego 2012

Ukarana zabobonność.

Temi dniami stawał przed sądem w Brodnicy, w Prusiech Zachodnich, pewien mularz, który na publicznej drodze pobił pewną kobietę do krwi, aby właśnie tej krwi jej użyć jako lekarstwa. Twierdził on bowiem, że owa kobieta oczarowała go dotknięciem ręki, i że zły duch, który skutkiem oczarowania weń wszedł, pobudził go do wykonania owego czynu. Sąd skazał złego ducha na 4-miesięczne więzienie, które przecież odsiedzi ten, kto złego ducha w sobie nosi. – Podobna kara spotkała również w Brodnicy kobietę zabobonną, która miała pewną dziewczynę w podejrzeniu, iż córce jej „zadała” kołtuna. Zwabiwszy dziewczynę do swojego pomieszkania, pobiła ją do krwi, aby nią nasmarować kołtuniatą córkę.

„Dziennik Polski” z 22 kwietnia 1874

Niegodziwy grabarz

9 lutego 2012

Z Brzeżańskiego.

W Świrzu umarł dnia 12. bm. pisarz gminny, który sprawami w trzech gminach: Świrza, Hanaczowa i Hanaczówki, jak najsamowolniej się trudnił; nazwisko jego do rzeczy nie należy. Mimo swego samowładztwa umarł pożałowania godny pisarz, starzec, w nędzy; ksiądz pochował go poczciwie, bez wszelkiej pretensji i już cała sprawa z nim skończoną być się zdawała, a tylko panowie wójci i radni gminni może sobie suszyli głowy jak to dalej prowadzić przerwane a korzystne zapewne i dla nich rządy i administrowanie, które pod tak dzielnem przewodnictwem najzupełniej się udawały przez lat kilka. Pogrzebano go, noc zapadła; z młyna powracał pewien gospodarz świrski do domu i skierował swe kroki krótszą drogą przez cmentarz. Idąc tak, usłyszał ludzki głos i stąpanie, zwrócił się i natrafił na rozkopany grób wzmiankowanego pisarza, a w grobie ujrzał i poznał grabarza przy otwartej i o ścianę grobu opartej trumnie, obdzierającego trupa z ubrania. Przerażony tym widokiem krzyknął na grabarza: „Niegodziwy człowieku, i ty nie boisz się rabować grobu?! Porzuć tę robotę i wychodź zaraz!” Grabarz mu na to: „A co ci do tego? Obdzierał on za życia chłopów, wolno mi teraz jego po śmierci obedrzeć.” I wyskoczył z grobu, a mając przy sobie siekierę, wśród przekleństw rzucił się na poczciwego człowieka z groźbą, że go porąbie w kawałki. Odbyła się scena okropna i walka rozpaczliwa, w której przechodzień, człowiek silny, wyrwał grabarzowi z rąk siekierę, i takową daleko odrzucił. Oba nad grobem chwycili się za barki, grabarz chcąc przechodnia wciągnąć do otwartego grobu, przechodzień chcąc grabarza przemocą zaciągnąć do miasteczka; w tej strasznej walce zaczął wołać o pomoc. Kto wie jakby się walka była zakończyła, gdyby szczęśliwym trafem nie był wówczas przechodził jakiś izraelita, który usłyszawszy wołanie przybiegł, gospodarzowi pomógł zwalczyć łotra i przyprowadzić do miasteczka, gdzie go też zaraz przełożony gminy w kajdany okuł, księdza o całym wypadku uwiadomił i śledztwo sądowe wdrożył.

„Dziennik Polski” z 25 lutego 1877

Proces dzieciobójczyni 1874

9 lutego 2012

Z Izby sądowej.

Skład sądu podczas przedwczorajszej (27. b. m.) rozprawy, był następujący:

Prezesem trybunału: r. Ortyński, sędziami: pp. Nikisz i Schetzel, zastępcą dr. Poźniak; protokolistą auskultant Nowacki Michał.

Zastępcą prokuratorji dr. Leżański, obrońcą dr. Nurkowski Feliks; rzeczoznawcami medycznymi dr. Karcz i chir. Tangel.

Sędziowie przysięgli: pp. Goldberg Salomon, Szolc Michał, Reizes Nathan, Szubut Karol, Herman Ludwik, Langner Franciszek, Dembkowski Leon, Spuler Franciszek, Wisner Wojciech, Breier Jan, Szuman August i Horwart.

Publiczność silnie obsadziła miejsce dla niej wyznaczone. Szepty i ciche opowiadania krzyżują się w sali rozpraw; z gorączkową ciekawością obecni coraz częściej zwracają oczy ku drzwiom, któremi zwykle wprowadzają zbrodniarzy. Niecierpliwość się wzmaga. Nareszcie, gdy już panowie przysięgli zajęli ławę, na znak przewodniczącego woźny otwiera podwoje i cicho, z czołem pochylonem, wśród ogólnego milczenia wchodzi młoda kobieta.

Strój jej wieśniaczy; głowa związana białą chustką perkalową, a nad tą chustką jeszcze jedna chustka, duża, wełniana, w kraty różnobarwne tak okrywa jej lica, że rysów trudno jest dostrzedz. Gorący wstyd ciągle pochyla jej głowę; oczy łez pełne nie śmią spojrzeć na obecnych.   Czytaj dalej…

Rzeź Polaków w Ameryce 1897

9 lutego 2012

Rzeź Polaków w Ameryce.

O rzezi, którą zarządził szeryf Martin w pobliżu Harleton w stanie Pensylwania, której ofiara padli strejkujący górnicy Polacy i Słowacy, z Nowego Jorku nadchodzą, obecnie oburzające szczegóły; Dwudziestu jeden zabitych, 38 ciężko rannych, kilkudziesięciu lżej, – oto skutek haniebnego czynu szeryfa Martina, który kazał 102 ludziom bez powodu dać ognia do tłumu bezbronnych, uciekających robotmików. A ofiarami tej zbrodni są wyłącznie Polacy, Rusini i Słowacy, najwięcej zaś Palaków. Ohydna rzeź; – woła opinia w całych Stanach Zjednoczonych. It is a butchery - powiada najpoważniejsza gazeta amerykańska, nowojorski World. Reporterzy Worlda zaraz po otrzymaniu telegramu Hazleda, udali się na miejsce strasznego wypadku i sprawdzili, że 11 z zabitych górników odniosło rany z tyłu, a wiec w ucieczce. Szeryf Martin nie odniósł ani zadraśnięcia, ani też nikt z jego ludzi. Żaden ze strejkujących nie miał przy sobie broni. W obec tego World nazywa rzecz „morderstwem górników” i to morderstwem nie do wytłómaczenia,

Wykaz zamordowanych na miejscu przedstawia się, jak następuje: Andrzej Nieckowski, Jan Chobeński, Stefan Urich, Andrzej Jeschman, Jan Franko, Jan Ziarnowiak, Jak Zaszlak, Jan Szeko, Antoni Grefko, Jan Turnowicz, Andrzej Jurek, Andrzej Zimoński, Adam Zimoński, Jan Buski, Stanisław Zagórski, Sebastyan Brzostowski, Jan Futa, Wojciech Czata, Andrzej Kolik, Rafał Rakiewicz. Śmiertelne rany otrzymali: Klemens Płotek, Kasper Dulas, Jan Bańko, Andrzej Slabanic, Jakób Tomaszontas (Litwin). Ciężko ranni są Polacy i Rusini : Andrzej Hanusz, Jan Chryć, Andrzej Urban, Kazimierz Dulis (Litwin), Marcin Szafranek, Jan Kleszczak, Tomasz Borys, Jan Bąk, Antoni Mizata, Józef | Pawlaczek, Mateusz Czaja, K. Majewski, Klemens Piątek, Adolf Kincelewicz, Adam Łapiń-ski, Jan Kulik, Konstanty Monciński, Jan Darmeński, Józef Bobicki. Oburzenie, jakie wywołała ta sprawa, jest niesłychane. Szeryf został uwięziony, tak samo wielu ludzi z jego oddziału. Pomimo to opinia nie jest zaspokojona. Polacy w Nowym Jorku, Chicago i Milwaukee chcą  się upomnieć o swych braci – i zwołują zebrania dla zajęcia się ta sprawa.   Czytaj dalej…

Przeciw naśladownictwom

18 listopada 2011

W Niemczech wydane zostały nowe przepisy policyjne, które mają zapobiegać, aby w obieg pieniężny nie dostawały się marki (n. p. marki do gry, rabatowe i t. p.) naśladujące monety. Na tego rodzaju fabrykatach nie będzie wolno umieszczać wizerunków cesarza lub książąt Rzeszy, w tej postaci, w jakiej znajdują się one na monetach, wogóle tego wszystkiego, co mogłoby kogoś w błąd wprowadzić (n. p. liczba wartości, herby, napisy otokowe i t. p.). Wolno natomiast umieszczać portrety panujących w innej formie niż na monetach, a także i zakaz co do napisów otokowych pozwala na pewne wyjątki, Zakazanym będzie wyrób liczmanów okrągłych z gorszych metali, o 20-22 mm. średnicy, a to w celu położenia kresu oszustwom przy automatach na monety 10-fenigowe. Zakaz co do wizerunków nie dotyczy medali wielkich, powyżej 41 mm. średnicy, a wyrób medali i liczmanów owalnych lub wielobocznych, jak również takich, które są przeznaczone do wywozu za granicę, nie podlega żadnym ograniczeniom. Nie wolno również naśladować monet wycofanych z obiegu, ani też ich sprzedawać, o ile nie są stale połączone z jakimś innym przedmiotem jako jego część składowa. Ażeby zakłady przemysłowe, trudniące się wyrobem takich fabrykatów, nie poniosły strat skutkiem nowych przepisów, wejdą one w życie dopiero l kwietnia 1912 r.

B. M. B.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” listopad 1910    Czytaj dalej…

Brutalny napad

17 listopada 2011

Brutalny napad.

Trzej dorożkarze nr. 176, 178 i trzeci łotr, który zdołał zbiedz, napadli wczoraj około 4-tej godziny rano w ul. Krzyżowej na dziewczynę z Rzęsny Polskiej Rozalię Laszkowską, idącą do miasta w celu zgłoszenia się do służby i zaciągnąwszy ją na trawnik, chcieli ją zhańbić. Rozpaczliwe wołania o pomoc biednej dziewczyny usłyszał policyant i pobiegł w stronę, skąd głos dochodził. Wtedy łotry, puściwszy swą ofiarę, pogasili latarki u dorożek i chcieli uciekać, policyant jednak zabiegł im drogę, schwycił konie za cugle i wynotował numery dorożek, jeden z nich jednak zdołał zbiedz. Dziewczę wzięto do policyi, gdzie przeczekała do godziny 8 rano i odeszła do swych nowych służbodawców.

„Goniec Polski” z 4 grudnia 1907

Fabrykantka aniołków

17 listopada 2011

Fabrykantka aniołków.

Policyi tutejszej doniesiono, że zamieszkała w realności przy ul. Kordeckiego l. 49 Parania Pinakowa zawodowo trudni się „fabrykacją aniołków”. Bierze mianowicie na wychowanie niemowlęta, a następnie je głodzi. Przed dwoma dniami zmarł u niej trzymiesięczny chłopczyk, dwoje zaś innych niemowląt, które Pinakowa ma jeszcze na wychowaniu, są tak wynędzniałe, iż w razie dalszego złego odżywiania czeka ich również śmierć. Policya wdrożyła w tej sprawie dochodzenia.

„Gazeta Lwowska” z 8 kwietnia 1910

« Poprzednia stronaNastępna strona »