Wpisy otagowane jako chuligani

Zwalczanie anarchii na drogach

4 października 2014

Okólnik p. premiera Składkowskiego w sprawie zwalczania anarchii na drogach.

Warszawa. 13. 5. (PAT.)

P. Prezes Rady Ministrów, jako minister spraw wewnętrznych, wydał do wszystkich wojewodów i starostów następujący okólnik w sprawie ruchu na drogach:

Pomimo mego zarządzenia z dnia 17 września r. ub., wykroczenia przeciwko przepisom o ruchu na drogach trwają w dalszym ciągu i nie są dość energicznie zwalczane. Oprócz wykroczeń, popełnianych przez używających drogi, którzy z reguły przepisów o ruchu nie przestrzegają, powodując tym ciągłe wypadki, szczególnie częste są wybryki nieletnich, którzy przejeżdżających, zwłaszcza samochodami obrzucają kamieniami, rozsypując szkło, gwoździe itp., powodując niebezpieczeństwo dla zdrowia jadących oraz uszkodzenia pojazdów.

Ten stan rzeczy bezwzględnie nadal tolerowany być nie może, polecam z całym naciskiem przystąpić do energicznej walki z anarchią na drogach publicznych. W stosunku do wykraczających należy z całą surowością stosować kary przewidziane w ustawie o przepisach porządkowych na drogach publicznych, szczególniej w tych przypadkach, gdy przepisy przekraczane są świadomie.

O ile chodzi o wybryki nieletnich, należy pociągnąć do odpowiedzialności za brak dozoru ich rodziców czy opiekunów. Przypominam również o przepisach porządkowych na drogach publicznych o odpowiedzialności majątkowej rodziców i służbodawców za nieletnie dzieci i służbę do lat 14, oraz o odpowiedzialności wsi, osad i miast, na których terenie dokonano szkody przez niewykrytych sprawców spośród ludności miejscowej.

W zakończeniu Minister poleca, aby szczególny nacisk położyć na szybkie załatwienie spraw karnych przy wykroczeniach przeciwko przepisom o ruchu. Sprawy takie winny być załatwiane bez żadnej zwłoki i traktowane jako bardzo pilne.

„Gazeta Lwowska” z 14 maja 1937

Wybryk żołnierza z Westerplatte

27 grudnia 2013

Niewyjaśniony wybryk żołnierza w Gdańsku.
(Telefonem od naszego korespondenta).

Gdańsk, 23 marca. (F.). Przed kilku dniami jeden z żołnierzy polskich oddziału na Westerplatte zerwał z pomnika poległych żołnierzy niemieckich w wojnie światowej, stojącego w nowym porcie, wieńce i porwał je. Władze polskie zarządziły natychmiast śledztwo, celem zbadania, czy żołnierz świadomie chciał sprofanować pomnik i sprawcę odesłały do kraju,

Gdańsk. (AW.) Ultranacjonalistyczna „Danziger Allgemeine Zeitung” domaga się w tasiemcowym artykule od senatu, aby kategorycznie zażądał wydania przez Polskę sierżanta Żakowskiego, którego oskarża o znieważenie pomnika poległych. Dziennik w wulgarnej formie atakuje postępowanie Polski, która swoim autorytetem pokrywa Żakowskiego!? (Co innego mówi poprzednia depesza. – Red.).

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 25 marca 1927

Karygodne wybryki w Złoczowie

12 października 2013

Karygodne wybryki młodzieży gimnazjalnej w Złoczowie.
(Telegram własny „Il. Kuryera Codziennego”)

Lwów, 20 lutego (C).

W związku z wynikiem klasyfikacji w gimnazjum w ZŁoczowie dopuścili się uczniowie gimnazjum szeregu karygodnych wybryków.

Oprócz wybicia szyb w gimnazjum, w mieszkaniu jednego z profesorów, znieważono czynnie nauczycielkę. Policja prowadzi dochodzenia celem ujęcia sprawców.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 22 lutego 1929

Karawaniarz

5 lipca 2012

Wiadomości policyjne.

Od kilku dni niepokoił spokojnych mieszkańców Lwowa karawaniarz J. K. dziwnemi wybrykami. W niedzielę późną nocą wniósł olbrzymią trumnę do kawiarni pana Sylwestra Turskiego i złożył ją na bilard oświadczając, że chce wziąć miarę na trumnę dla młodej kawiarki. Roztropnej interwencji gospodarza udało się zapobiedz większej burdzie i wydalić szczególnego gościa z kawiarni. – Przedwczoraj wpadł znowu K. do pewnego domu na Chorążczyznę, gdzie zmarły leżał na katafalku, a połamawszy świece palące się koło katafalka, porwał z sobą cztery lichtarze. Wczoraj nareszcie po południu począł dla osobliwszej rozrywki rzucać dużemi kamieniami przez otwarte okno do pomieszkania swojego sąsiada przy ulicy Zielonej. Na szczęście nie było wtedy nikogo w pomieszkania. Po tym wypadku aresztowano awanturnika, obawiając się dalszych jego wybryków.

„Gazeta Narodowa” z 28 marca 1877

Obława na Don-Juanów

5 lipca 2012

Obława na Don-Juanów.

Warszawski Kuryer Codzienny donosi: W ostatnich czasach spostrzegła warszawska policya, że w ogrodzie Saskim wieczorami bardzo często zaczepiane bywały kobiety w sposób nieprzyzwoity, przez mężczyzn dorosłych, a nawet niepełnoletnich. Wskutek tego wysłano do ogrodu pewną liczbę przebranych rewirowych i policyantów, z poleceniem aresztowania napastników. W ciągu trzech dni od czwartku do niedzieli, napastników takich przytrzymano około 70, pomiędzy którymi było wielu wyrostków i wychowańców różnych zakładów naukowych. Dorosłych odprowadzono do cyrkułu, w celu spisania protokołu i pociągnięcia ich do odpowiedzialności sądowej, nieletnich zaś – do rodziców dla ukarania.

„Gazeta Narodowa” z 29 sierpnia 1895

Kawiarnia nocna 1885

5 lipca 2012

Kawiarnia nocna przy ulicy Grodzickiej, o której już tyle razy pisaliśmy, a na którą zwracano uwagę Magistratu i Dyrekcji policji na posiedzeniu Rady miejskiej, domagając się stanowczo zamknięcia tejże, ciągle jest jeszcze utrapieniem mieszkańców okolicznych domów. Krzyki i hałasy trwają do późnej nocy, pijane indywidua urządzają ciągłe awantury i bójki, przestraszeni mieszkańcy, co chwila budzą się, biegnąc do okna, aby się przekonać, co się na ulicy stało. Nie koniec na tem. Służba żeńska kawiarni zakłóca nadto spokój w samej kamienicy, a o hecach i wybrykach jakich się dopuszcza, wolimy raczej zamilczeć. Wszystko to jednak uchodzi bezkarnie. Kawiarnia bywa zamykaną pozornie o godz. 1. w nocy, do samego jednak rana dolatują z wewnątrz krzyki, które wskazują, że w środku bawią się doskonale rozmaite indywidua. Zwracamy się jeszcze raz do Dyrekcji policji i prosimy w imieniu niepokojonych mieszkańców ul. Grodzickiej, od których otrzymujemy codziennie kilka błagalnych listów, o zniesienie tej istnej nory, szerzącej tylko demoralizację i niepokój.

„Dziennik Polski” z 12 lipca 1885

Rzeszowscy apasze

17 listopada 2011

Syn stróżki w kamienicy pp. Alsów nabywszy skądś pistolet wykonuje w ogrodzie tamtejszym i przyległych prawo polowania, strzelania do ptactwa jakie się nawinie i tępiąc je bez miłosierdzia i to w porze gdy one szukają miejsca na gniazda.

Z ludzi dotychczas nikogo nie uszkodził. Wogóle w Rzeszowie zauważyć można, że dzieci rodziców ciężko za domem pracujących pozostawione same sobie, łączą się w hordy, grasujące po mieście bezkarnie.

Nic się przed nimi nie ostoi, a co nie mogą skraść to zniszczą.

Złośliwość rzeszowskich apaszów dochodzi do tego, że wyrywają z korzeniami krzewy i młode drzewka, a ze starych drzew, których nie mogą wyrwać obłupują korę dookoła nożami.

Spłoszeni odpowiadają kamieniami i ordynarnemi wyzwiskami.

Wołany do pomocy policyant z reguły odpowiada, że mu nie wolno zejść z posterunku.

Wśród kafrów lepsze obecnie panują stosunki.

„Głos Rzeszowski” z 24 kwietnia 1910

Jezuita w chałacie

23 września 2011

Jezuita w chałacie.

Konstanty Bełtys nieposiada ściśle określonego zajęcia. Jest on przygodnym działaczem na wszystkich polach pracy społecznej. W lecie kelner za drągiem, w jesieni rozdawacz kartek na ulicy, w zimie posługacz prywatny, na wiosnę znów inny dyabeł, a już cały rok dyrektor świeżego powietrza, nieraz rady sobie dać niemoże na świecie. Wczoraj, aby jakoś żyć, ofiarował się Schindlerowi na ul. Gródeckiej, że mu śnieg z dachu zrzucać będzie. Ale gdy Schindler oświadczył po namyśle, że to próżna fatyga, bo śnieg i bez tego raz kiedyś z dachu bezpłatnie zleci, Bełtys kopnął nogą; w dużą butlę, w której na spirytusie moczyły się wiśnie. Kosztowny płyn zniszczał, a Schindler posłał po policjanta, aby aresztował szkodnika. Gdy jednak Bełtys oświadczył, że to tylko miał na celu, aby się na tych parę ciężkich dni do kozy dostać i tam pogodniejszych czasów doczekać, Schindler oświadczył z jezuicką chytrością, że niema żadnej pretensyi do Bełtysa i policyant musiał odstąpić od aresztowania, a Bełtys z nosem spuszczonym na kwintę uprawia dalej głodówkę i bezrobocie.

„Goniec Polski” z 16 stycznia 1907

Rzeszowscy chuligani z 1918 r.

5 lipca 2011

Straszną plagą są niedorostki, którzy pędzą żywot przed dworcami, wyczekując na sposobność odniesienia pakunku. Są to szumowiny, wyrzucone na bruk, ostatniego gatunku. Na Podzamczu naliczyliśmy wczoraj 38 takich chłopców w wieku 12-16 lat, którzy uprzyjemniają sobie czas na przyjście pociągu nazwiskami z najordynarniejszej gwary tak, że nawet jakieś uczciwe słowo z ust ich nie wychodzi. Że to kandydaci na złodziei i innych lokatorów kryminału, nie trudno odgadnąć; już dziś niejeden z nich musi być obeznany z życiem, bo cynizm i wyrafinowanie przebija się u niego przez niemytą twarz jak u recydywisty, który nie nie mą do stracenia. Na dworcu głównym ta falanga jest jeszcze liczniejsza i jeszcze bardziej wyuzdana, a potęguje jej istnienie jakaś bierność władz bezpieczeństwa, która nie umie poskromić wyuzdania tych niedorostków, patrzy przez palce na ich często nieprzyzwoite zachowanie się i na bezczelność, z jaką żądają wysokich kwot za drobne przysługi. Poskromić tych kandydatów na włamywaczy trzeba koniecznie, jeśli bezkarność nie ma wychować ich na domorosłą plagę mieszkańców.

„Głos Rzeszowski” z 18 sierpnia 1918


Wielką plagą są niedorostki, które pędzą żywot przed dworcami wyczekując na sposobność odniesienia pakunku. Na dworcu jest kilkudziesięciu takich chłopaków, którzy jeśli ktoś nimi nie zaopiekuje się, łatwo stać się mogą kandydatami na lokatorów kryminału. Zachowanie się ich jest często bardzo nieprzyzwoite, pełne cynizmu, a za drobne przysługi żądają bezczelnie wysokich kwot, Niektórzy z nich są już rafinowanymi kieszonkowcami okradającymi podróżnych w zręczny sposób. Wobec braku fijakrów i drożyzny tychże, pewna liczba jest ich potrzebna, dla bezpieczeństwa publicznego, jednak należałoby ich zorganizować i jak posługaczy kolejowych opatrzyć numerami.

„Głos Rzeszowski” z 15 września 1918

Mściciel swego honoru

5 lipca 2011

Mściciel swego honoru.

Dmytro Dubyk, stangret p. Brandowskiej z Jałowca, czekając z wózkiem na Wałowej ulicy, poczuł niespodzianie uderzenie w kark kamieniem. Dubyk, jako pochodzi z Rozdołu i niezna reguł wielkomiejskich, zeskoczył z kozła i dopadłszy batiara, który w ten sposób igrał z jego karkiem, zamalował go we facyatę, ale tak siarczyście, że batiar nakrył się nogami i nie mógł ich przez parę minut zdjąć ze siebie. Powstało wskutek tego wielkie zbiegowisko, podczas którego zeszedł na horyzoncie ulicznym półksiężyc i zawiódł Dubyka i batiara blaskiem swej światłości na inspekcyę policyjną, gdzie po spisaniu protokółu wypuszczono obu z zapowiedzią, że sprawa pójdzie przed trybunał sprawiedliwości, gdzie ów kamienujący i ów w gębę bijący srogiej ulegną karze.

„Goniec Polski” z 20 października 1907

Zamach na pociąg ciężarowy

6 września 2010

Zamach na pociąg ciężarowy.

Z Tyrolu donoszą: Gdy 14go b. m. około godziny 10ej w nocy pociąg ciężarowy mijał Hopfgarten uderzyła lokomotywa na przeszkodę. Pociąg został natychmiast wstrzymany i po usunięciu przeszkody, którą był kamień ważący 40 kilo, ruszył dalej. Lecz zaledwo pociąg ujechał 100 kroków, uderzyła lokomotywa o większy jeszcze kamień, przez co została znacznie uszkodzoną, pociąg jednak wyszedł cało. Zwróciło to uwagę i nie ruszając z miejsca zrewidowano kolej, na której w odstępach 70 kroków od siebie znajdowały się jeszcze dwa wielkie kamienie na szynach. Że pociąg się nie wykoleił, zawdzięcza tylko temu, że z powodu silnego łuku, jaki tor w tem miejscu zakreśla, jechał bardzo powoli. Żandarmeryi udało się pochwycić sprawcę. Jest nim 19 letni Alojzy Zach, który zapytany: dlaczego to uczynił, odpowiedział, że chciał widzieć przewracający się pociąg.

„Czas” z 1 maja 1889

Przeciw łobuzom

24 czerwca 2010

Przeciw łobuzom.

Dzienniki lwowskie umieszczają następujący odezwę:

„Od kilka lat Lwów jest świadkiem bardzo gorszących i zasmucających objawów. Młode panienki zakładów naukowych bywają najbezczelniej napastowane przez całe zgraje młokosów lub rozbestwionych paniczów. Książka szkolna, która w ręku dziewczęcia winna być tarczą ochronną dla każdego uczciwego i sumiennego człowieka, dla tej zgangrenowanej przedwcześnie młodzieży staje się tylko podniecającym środkiem. Na jak szeroką zaś skalę odbywają się te napaści, dość zatrzymać się chwilkę w okolicy któregoniebądż zakładu żeńskiego, w czasie zbierania się lub rozchodzenia uczenie ze szkoły. Wszystkie drogi i zaułki sąsiednich ulic i placów literalnie są obsadzone, a panienki, które dla uniknięcia napaści schodzą na środek ulicy, ścigane są drwinkami lub przezwiskami. I wszystko to dzieje się w biały dzień, wobec tysiąca spokojnie przechodzących ojców rodzin i władz bezpieczeństwa. Zaiste, ojciec lub brat na widok napastowanej własnej córki lub siostry zawrzałby z oburzenia i nie obliczał się może ze środkami obrony. Bezkarność wszakże napaści ośmiela napastników. Co dziś cudze, jutro moje spotka dziecko. Komukolwiek więc dobro i honor własnych dzieci leży na sercu, obojętnym tu być nie może. Napastnicy, widząc, że wszyscy zacni i uczciwi ludzie stoją solidarnie w obronie swych dzieci, zaprzestaną swego nikczemnego rzemiosła. W moralnych i ucywilizowanych społeczeństwach każdy staje w obronie zwierzęcia, nad którem ciemnota znęcać się pozwala. A my mamyż być ślepi na moralne deptanie własnych sióstr i córek przez ludzi, pozbawionych czci i wiary? Czytaj dalej…

Bukiet pokrzyw dla śpiewaczki

11 sierpnia 2009

Bukiet pokrzyw dla śpiewaczki.

Z Pragi donoszą: Śpiewaczka praska M. Kavanówna, występująca stale jako gość w czeskim teatrze, nie cieszy się wśród publiczności czeskiej szczególną sympatyą, ponieważ nie chce śpiewać po czesku, chociaż już dawno mieszka w Pradze i sama twierdzi, że umie po czesku. A przynajmniej tak oświadczyła w znanym procesie, który miała ze swą współzawodniczką panią Olivierową. Gdy panna Marya Kavanówna skończyła ostatni śpiew swój na końcu aktu, spadł na scenę spowity białym papierem bukiet kwiatów, zauważony przez jednego z grających, który go wręczył artystce. Ona przycisnęła bukiet z uśmiechem do piersi i chciała się ukłonić, gdy w tej chwili zakrzykła. W papierze były bowiem pokrzywy, które artystkę poparzyły ciężko po rękach i po piersi. Policya śledzi sprawcę.

„Dziennik Poznański” z 6 lipca 1917

Wandalski „sport” wiejskich wyrostków

26 lipca 2009

Wandalski „sport” wiejskich wyrostków

STANISŁAWÓW. – W powiecie horodeńskim od pewnego czasu niszczone były stale izolatory na słupach telefonicznych linii Horodeńka – Niezwiska. Nieznani sprawcy rozbijali je stale, powodując przeszkody, a nawet przerwy w połączeniu telefoniczno-telegraficznym.

Dochodzenia ustaliły, że niszczycielami była banda, złożona z 11 wyrostków wiejskich w wieku od 12 do 15 lat, którzy urządzili sobie „sport” z rozbijaniem izolatorów, ustanawiając rekordy, kto więcej ich rozbije.

Przeciwko ich rodzicom wystosowano doniesienia do władz za brak dozoru nad dziećmi.

„Dziennik Ostrowski” z 6 stycznia 1938

Zbrodniczy zamach na lux-torpedę

25 lipca 2009

Zbrodniczy zamach na lux-torpedę

W dniu wczorajszym zdarzyła się na trasie Kraków – Zakopane katastrofa lux-torpedy, która o mały włos nie przybrała straszliwych rozmiarów. Mianowicie koło wsi Skawa przed Chabówką, czyjeś zbrodnicze ręce ułożyły na torze wał z kamieni, na który musiał wpaść pociąg błyskawiczny t. zw. lux-torpeda, kursująca na trasie Kraków – Zakopane.

Pociąg ten przejeżdżał zagrożony odcinek z szybkością 75 km na godzinę. W ostatniej chwili kierowca lux-torpedy zauważył kamienie i począł z całych sił hamować pociąg. Wskutek gwałtownego hamowania pociąg wstrząsnął się tak silnie, że kierowca rzucony o ścianę doznał poważnego zranienia.

Brocząc krwią, do ostatniej chwili hamował rozpędzony pociąg, który przebiegł jeszcze 100 metrów i zawisł nad znajdującym się tam urwiskiem. Gdyby pociąg potoczył się jeszcze o kilka kilometrów dalej, spadł by w przepaść.

Na miejsce udały się władze śledcze i kolejowe z Krakowa.

„Dziennik Ostrowski” z 29 września 1939

Następna strona »