Wpisy otagowane jako zwyczaje

Sadzenie drzew

20 maja 2017

Dobry przykład.

Ks. Sudymt, gorliwy przewodnik duchowny ludu, zaprowadził w parafii Kije zwyczaj, że każdy nowożeniec obowiązany jest zasadzić 20 sztuk drzewek, panna młoda zaś 15. Zwyczaj ten tak przypadł do upodobania młodzieży włościańskiej, szczególniej dziewcząt, że dziś każda, co rok, nie 15 ale 30 szczepi płonek, być może ożywiona, nadzieją, że gorliwość i praca około upiększenia rodzinnej siedziby, prędzej sprowadzi jej ulubieńca. Wobec tak mało zadrzewionych dróg i wiosek naszych przykład ks. Sudymta godzien jest rozpowszechnienia.

„Gazeta Lwowska” z 20 sierpnia 1877

Politurowane damy

23 grudnia 2016

Politurowane damy.

Jeżeli płeć piękna w Nowym Jorku wybiera się na bal, polituruje plecy, piersi i szyję. Najpierw umywa je wodą różaną, dalej wyciera złotym kremem, który przez kwadrans pozostawia na ciele. Potem krem ściera się delikatną flanelą, a skóra osypuje się dziecięcym pudrem i należycie wyciera. Po skończeniu tej procedury płeć ma pozór polerowanego marmuru.

„Kurjer Lwowski” z 11 marca 1897

Jak się ubierasz, taki masz charakter

26 lipca 2016

Jak się ubierasz, taki masz charakter.

(Tr. Pm.)

Wnioskujemy o charakterze ludzkim z pisma, z linij dłoni, ze sposobu chodzenia, z metody palenia. Dotychczas nie zastanawiano się nad tem, dlaczego ludzie mają indywidualne upodobania w sposobie ubierania się. A jednak indywidualność zaznacza się w tej dziedzinie tak silnie, że łatwo można wnioskować o charakterze ludzi właśnie z ich upodobań do pewnych barw, do zdobniczych rekwizytów i do fasonów.

Co pomyśli np. szef danej instytucji o właściwościach charakteru kandydata na urzędnika, jeżeli ten zjawi się z prośbą o posadę ubrany niedbale, w garniturze poplamionym i zmiętym, ale wpadającym w oko fantazyjnością barw i fasonu? Niewątpliwie nie łatwo zdecyduje się na przyjęcie takiego pana, chociażby posiadał najlepsze kwalifikacje. Niechlujność ubioru będzie świadczyła o jego niedbalstwie, papuzie kolory i pretensjonalność fasonu o przesadnem mniemaniu o sobie i rozpaczliwej chęci zwrócenia na siebie uwagi.

Trudno, prastare przysłowie mówi, że „Jak cię widzą, tak cię piszą”. Nie można dziwić się poszukującemu mieszkania, że nie zdecyduje się na wynajęcie pokoju – chociażby go jeszcze nie oglądał – u gospodyni, która otwiera mu drzwi brudna i zaniedbana. Z wyglądu właścicielki mieszkania będzie sądził o ewentualnem pomieszczeniu. To też jest rzeczą dowiedzioną, że ludzie walczący konsekwentnie i celowo o byt ubierają się na codzień bardzo starannie i zarazem skromnie, a dopiero w dniu wypoczynku dają upust swoim indywidualnym gustom. Czyli, że – maskują się, nie dają poznać swego prawdziwego oblicza wobec przełożonych i kolegów.   Czytaj dalej…

Okręt umarłych

20 maja 2016

Okręt umarłych.

Z Seattle, ze stanu Waszyngton, wyruszył niedawno w drogę do Azji wschodniej parowiec angielski, wiozący na pokładzie 8000 zwłok zmarłych w Ameryce Chińczyków, którzy za życia postarali się o to, by ich wedle narodowego zwyczaju pochowano na ziemi przodków. Transport taki wyrusza do Chin co kilka lat, gdyż inaczej byłaby to rzecz za kosztowna; w terminie oznaczonym dokonywa się ekshumacji zmarłych w tym czasie Chińczyków, pogrzebanych na cmentarzach amerykańskich i przewozi się ich do ojczyzny.

„Przyjaciel Ludu” z 21 kwietnia 1912

Wystawa

18 lipca 2015

Brudną pościel można oglądać codziennie rano na balkonie kamienicy przy ul. Halickiej l. 20. Właścicielom tych „betów” zdaje się. widocznie, że mieszkają w Kulikowie. Wystawy podobne powinne być surowo wzbronione. Zwyczaj wywieszania bielizny w oknach i na balkonach, panuje także na ulicy Kaźmierzowskiej.

„Dziennik Polski” z 23 października 1886

Dziesięć praktycznych przykazań dla niewiast

26 marca 2015

Dziesięć praktycznych przykazań dla niewiast.

1. Gospodyni, żono, zważaj, aby twemu mężowi dom był przyjemny i miły! Gdy w domu będzie się czuł szczęśliwy, nie pójdzie do karczmy. Czyste mieszkanie i przyjemnie uśmiechnięta żona – czyż nie miałoby to zastąpić brudnej, zadymionej karczmy?

2. Bądź zawsze przyjemna i wesoła, bądź słońcem domowem.

3. Gdy mąż zmęczony wróci od pracy, nie dręcz go wyliczaniem błahych domowych trosk.

4. Przygotowuj wracającemu do domu punktualnie jedzenie!

5. Gotuj dobrze! Bo gdy mu w domu jedzenie smakować nie będzie, chętniej pić będzie w karczmie.

6. Obchodź się z solą, pieprzem i korzeniami bardzo oszczędnie! Bo one drażnią podniebienie i pobudzają chęć do picia.

7. Gotuj często jarzyny, potrawy z jaj, ale przedewszystkiem dużo mleka i owoców.

8. Okazuj zainteresowanie się wszystkiem, co twojego męża zajmuje! Słuchaj go chętnie, gdy o swoich interesach opowiada, omawiaj, jeśli to lubi, polityczne i zwykłe dzienne wydarzenia.

9. Gdyby mąż twój przyszedł kiedy podpiły do domu to – milcz, milcz, milcz! Rób mu wyrzuty dopiero, gdy będzie trzeźwy i to czyń z cierpliwością!

10. Czytaj wraz z mężem wieczorem lub przynajmniej w niedzielę dobrą gazetę lub dobrą książkę!

„Rodzina. Pismo poświęcone wychowaniu i nauce domowej.” z 2 sierpnia 1914

Jajka wielkanocne

31 marca 2014

Jajka wielkanocne.

Z najrozmaitszych tłumaczeń zwyczaju dawania jaj wielkanocnych, najprawdopodobniejszem jest tłumaczenie, że zwyczaj ten pochodzi ze Wschodu i sięga głębokiej starożytności. Jajko odgrywa ważna role w obrządkach religijnych Wschodu.

W najelementarniejszych wierzeniach Indyan jajko jest symbolem Chaosu, czyli pierwiastkowego stanu wszechświata. Na Wschodzie jest zwyczaj rozdawania jajek w dzień Nowego Roku. Obecnie jeszcze w Persyi, gdzie dzień ten jest jedynem świętem cywilnem, zwyczaj zamieniania i rozdawania jaj jest obchodzony ze szczególną uroczystością.

Pierwszy dzień roku przypada tam mniej więcej w czasie, kiedy my obchodzimy święto Zmartwychwstania. Persowie w dniu tym przesyłają sobie nawzajem jajka malowane i złocone. Niektóre z tych jajek są bardzo kosztowne, wykonane bywają z drogiego kruszcu, po większej części są to jednak jaja naturalne i maja z czterech stron malowane symboliczne figury, lub też miniaturowe wizerunki różnych osób.

W Rzymie, z pewnym rodzajem zabobonnego przesądu, podawano jajko przy rozpoczęciu uczty. Ztąd też bierze początek swój przysłowie rzymskie: ab ovo usque ad mala, co miało dwojakie tłumaczenie, od jajka aż do jabłek i od początku aż do końca. Złym było prognostykiem, jeżeli jajko padało i tłukło się.   Czytaj dalej…

Śmigus czyli dyngus

31 marca 2014

Śmigus czyli dyngus.

Stary zwyczaj w całej Polsce wzajemnego oblewania się wodą w drugim dniu świąt Wielkiejnocy, powszechny był zarówno u ludu wiejskiego, jak mieszczan i szlachty. Niegdyś w poniedziałek Wielkanocny mężczyźni oblewali niewiasty, a we wtorek, nazajutrz, niewiasty mężczyzn, co dotąd w niektórych okolicach lud kujawski zachował. Francuz Beauplan w opisie Ukrainy za Władysława IV. o tym zwyczaju oblewania się woda wspomina na Rusi. Z Haura widzimy, że w XVII. wieku w Polsce kawaler damie po śmigusie różą przysłużyć się winien.

Początek tego zwyczaju sięgać musi czasów bardzo dawnych, skoro widzimy go zarówno w Azyi, u kolebki ludów aryjskich, jak i nad Wisła. Major angielski Symes, w relacyi z podróży odbytej r. 1795 z Bengalu do króla Birmanów w Pegu, powiada, że Budaizm tamtejszy około 10 kwietnia obchodzi trzydniowa pełna uciech uroczystością zakończenie starego roku. Drugiego dnia tych świat – pisze Symes – Birmanowie maja zwyczaj „obmywania się z grzechów starego roku”, przez oblewanie się wzajemne wodą. .Nikt się od tego wymówić nie może, nie wyłączając wice-króla, a wody leją się niespodziewanie z okien, dachów i wszędzie na głowy przechodniów.

Oczywiście zwyczaj ten u chrześcian musiał się przywiązać do jakiegoś wiosennego święta chrześciańskiego, wiec u Polaków do drugiego z świat Wielkanocnych. Lud wielkopolski w zwyczaju śmigusowym przechował jeszcze wyraźne ślady pierwotnego obmywania. Parobek bowiem wyłazi tam na dach karczmy wśród wioski z miednica w ręku i pobrzękując w nią, obwołuje dziewki wiejskie, które nazajutrz będą oblewane, przyczem zapowiada żartobliwie, ile dla której będzie potrzeba fur piasku do jej szurowania, perzu na wiechcie, grac do skrobania, ile kubłów wody i mydliska. Zarówno w Wielko- jak Małopolsce parobcy w dzień śmigusa łapią dziewoje wiejskie, ciągną pod żóraw do studni, gdzie kubłami wody oblewaja, a nieraz całe zanurzają w rzece lub sadzawce. Dziewczęta nawzajem, zmówiwszy się, napadają znienacka na parobka i odpłacają mu równie sowita kąpielą z wiader i dzbanów.

Co do nazwy „dyngus i śmigus”, to nie maja pochodzenia polskiego. Wyraz Dünn-guss jest czysto niemiecki, oznacza cienkusz, polewkę wodnistą, wreszcie chlust wody na kogoś wylany, a co do pochodzenia wyrazu „śmigus” uczeni nie są w zgodzie, lecz i w nim kryje się jakiś „guss”.

„Gazeta Lwowska” z 19 kwietnia 1908

Smutny skutek żartu

31 marca 2014

Smutny skutek żartu.

Wiadomy jest zwyczaj sławiański, wzajemnego oblewania się wodą młodzieńców i dziewcząt w poniedziałek wielkanocny. Praktykują go u nas z wielką satysfakcją zaściankowi adonisy na swych bogdankach i odwrotnie. Młódź wiejska hołduje jednak temu zwyczajowi z trochę zbyt rubasznem zamiłowaniem, pławiąc w czambuł wszystkie krasawice w pierwszym lepszym potoku lub rzece. Żart taki, posuwany po za wszelkie granice godziwości, smutne nieraz sprowadza skutki. Kilka dni temu stawało przed sądem krajowym lwowskim trzech parobków z Derewni, oskarżonych o zabójstwo z nieostrożności, popełniane właśnie skutkiem owego miłego zwyczaju. W tegoroczny poniedziałek wielkanocny ruski wrzucili oni służącą z nimi razem we dworze dziewkę do stawu w miejsce, gdzie woda sięgała na sążeń wysokości. Na krzyk topiącej się pospieszono z ratunkiem i wyciągnięto ją z wody, ale dziewka umarła jeszcze dnia tego samego. Cierpiała ona bowiem na wodną puchlinę w sercu, a gdy wpadła do wody, nastąpiła przerwa w cyrkulacji krwi a później śmierć przez paraliż. Sąd skazał każdego z winowajców na 2 miesiące więzienia. Godziłoby się naprawdę obywatelstwu i duchowieństwu wpływać, jeżeli nie na zniesienie, to przynajmniej na uszlachetnienie podobnych barbarzyńskich zwyczajów ludowych.

„Gazeta Narodowa” z 6 października 1864

O nalewaniu wina

12 października 2013

Czemu i dla czego.

Zwyczaj nalewania wina przy częstowaniu innych sobie samemu naprzód, pochodzi ze starożytności. Starożytni mając wino w gąsiorkach o wązkiej szyji, aby się nie psuło, nalewali nań oliwę, która cieniuteńko po winie pływała. Przed nalewaniem wina oliwę ściagano za pomocą rurki. W trosce jednak, aby gościowi się wina nieczystego nie dostało, nalewał częstujący sobie samemu naprzód. Dziś czynimy to samo, aby z butelki o ile możności odrobiny korka lub laku poczęstowanemu się nie dostało.

Światło nr 8 (sierpień) 1888

Przykazania nauczyciela ludowego

6 września 2010

Dwanaście artykułów nauczyciela ludowego,

1. Bez przygotowania się do poszczególnych lekcyj, z dziećmi przeprowadzać się mających, nie chodź nigdy do szkoły. Naukę rozpoczynaj modlitwą z podniesieniem ducha do Boga.

2. Bądź zawsze pierwszy w szkole a wychodź z niej ostatni.

3. Witaj zawsze dzieci twoje uprzejmie i po przyjacielsku, ażeby pokochały ciebie i szkołę. Tylko życzliwość i miłość zdołają nauczycielowi utorować drogę do serc dzieci. Groza i zimna mina nie zbliża dzieci do nauczyciela.

4. Trzymaj się ściśle ułożonego rozkładu godzin i bez ważnych przyczyn nie odstępuj nigdy od niego. Porządek jest duszą czynności wszystkich, tembardziej zaś w szkole, gdzie dzieci mają się do niego przyzwyczaić pod każdym względem.

5. Co w twojej szkole mówisz lub czynisz, o czem pouczasz lub czego przestrzegasz, wszystko niechaj będzie wypływem dobrej woli i niechaj płynie z świadomości celu. Tu młode duchy mają się poić tem wszystkiem, co podnosi i uzacnia ludzi.   Czytaj dalej…

Rady praktyczne dla nauczycieli początkujących

24 czerwca 2010

Rady praktyczne dla nauczycieli początkujących
podał
Jan Nep. Wasung, kierownik szkoły w Błażowy.

(Fragmenty).

III. Z kim i w jaki sposób najlepiej nawiązać stosunki towarzyskie, i jak je utrzymywać?

W dekrecie na posadę znajduje kandydat wzmiankę, że ma się przedstawić przewodniczącemu Rady szkolnej miejscowej i nadzorcy miejscowemu (*). Interesowany nie może się od tego obowiązku uchylić, owszem powinien to uczynić bezzwłocznie; ma jednak we własnym interesie starać się, aby u obu tych ludzi zostawił po sobie jak najlepsze wrażenie.

„Jak cię widzą, tak cię piszą”. Odnosi się to nietylko do powierzchowności, lecz i do tego, jak się przybyły prezentuje w mowie, w ruchach itp.

Wynika z tego, że pierwszej tej wizyty nie trzeba robić, aby się tylko zbyć, owszem należy się do niej dobrze przygotować, jakoteż przez czas jej trwania mieć się na baczności, aby nas źle nie widziano.

Przewodniczącym Rady szkolnej miejscowej i nadzorcą bywa zwykle ktoś z inteligencyi, np. ksiądz, obywatel, jego zastępca, czasem lekarz, pocztmistrz lub ktoś tym podobny, nierzadko też włościanin czyli chłop, jak zwykle mówimy.

Ktokolwiek nim jest, zawsze na to zasługuje, aby nowy nauczyciel, idąc do niego, ubrał się w co ma najlepszego, a przynajmniej czysto, iżby widać było, że dba o każdą część swojej odzieży. Młody człowiek lekceważący to prawo, daje o sobie nader złe świadectwo.

Niemniej ważną jest rzeczą: co i jak mówić?   Czytaj dalej…

Niebezpieczne ukłony

14 listopada 2009

Ile reumatyzmów, bólów głowy, przeziębień, ba nawet zapaleń mamy do zawdzięczenia pozdrawianiu się w zimie przez zdejmowanie okrycia z głowy! Krótkie włosy, co gorsze rzadkie włosy, co najgorsze łysina są doskonałymi przewodnikami przeziębiań zawsze wtenczas, kiedy się głowę oddaje na pastwę mrozu i wichru. Jestto zwyczaj barbarzyński, uchylić go mogą tylko kobiety. Niech nie tylko nie wymagają chorobliwej szarmanteryi, ale niech same ujmą w swe ręce akcye pomocniczą. Pamiętać o tem powinny, że ich ojcowie, mężowie, bracia, ich przyszli mężowie, synowie nabawiają się przez nędzny system kłaniania się w zimie długotrwałych chorób, połączonych z tem strat materyalnych, zgryźliwości itp., a przecież głównie rozchodzi się o objawy grzeczności wobec kobiet. Mężczyźni sami sobie nawzajem bez różnicy wieku i stanowisk nietylko nowy obyczaj wybaczą, ale owszem zachęcają się do tego, by powszechnie unikać dzisiejszej sposobności do choroby. – Gdyby się znalazło sto kobiet w mieście, któreby zgodziły się powiedzmy „podpisać się” na plan akcyi, by w zimie mężczyźni kłaniali się według systemu wojskowego – rzecz byłaby załatwioną.

Niestety – kobiety dotąd milczą, inicyatywa mężczyzn rozbija się o to milczenie. Łatwo jednak milczeć, kiedy pukle włosów – mniejsza o to własnych czy sztucznych – chronią piękną główkę od choroby! Przypatrzmy się jednak uważnie temu dorywczemu ukłonowi zimowemu, temu udawaniu, nie spostrzeganiu się, lub spóźnionemu poznaniu, temu szybkiemu nakrywaniu głowy, podsłuchajmy narzekań i krótkich przekleństw – a zrzekniemy się owego zaszczytu, jaki nam musi wyrządzać zirytowany w duszy bliźni. Ukłon systemu wojskowego może być również elegancki – zresztą stosujmy go w zimie.

„Głos Rzeszowski” z 19 stycznia 1908

Żałoba i jej noszenie 1870

10 sierpnia 2009

Żałoba i jej noszenie.

Nie wszystkim jest znany zwyczaj co do noszenia żałoby. Udzielamy przeto skazówkę tyczącą się tego przedmiotu według zapisków ś. p. K. Nakwaskiej.

Żałoba jako znak smutny nosi się: po mężu przez rok i sześć tygodni, ato sześć miesięcy grubą, czyli wełnianą, sześć miesięcy cienką, t. j. ubranie czarne jedwabne albo płócienkowe, a resztę sześć tygodni lekką w kolorze popielatym. Zwyczaj obszewek około sukień ustał już prawie powszechnie, jako też krepy, ubiór służących żałobny i inne przesadzone oznaki. Obszewki były wcale nieestetyczną modą: białe tasiemki obok czarnych sukień miały nie tylko coś nader posępnego, lecz brudząc się łatwo, przysparzały ciągle pracę w odprówaniu i przyszywaniu takowych. Kto koniecznie sądzi, iż smutek się maluje lepiej w tej mieszaninie dwóch sprzecznych kolorów, powinien niemniej zwracać uwagę na czystość żałoby.

Mężowie po żonach noszą jako znak żałoby krepę na kapeluszu.

Po rodzicach żałoba nosi się tak, jak po mężu i tyleż czasu.

Po dziadku i babce przez pół roku: trzy miesiące gruba, a trzy cienka.

Po stryjach, wujach i ciotkach kwartał cienka.

Po krewnych miesiąc jeden.

Po małych dzieciach żałoba się nie nosi, a to w przekonaniu, że one jako niewinne istoty są szczęśliwe w niebie; niedorzecznością byłoby przeto po nich żałobę przywdziewać.

Z resztą mówi sie tu w powszechności o zwyczaju; każdy ma dlatego wolność podług własnej woli i serca postępować. Przytaczam tu jednak uwagę, iż uczęszczać w żałobie do teatru lub na publiczne widowiska jest niedorzecznością i razi każdego obcego; przeciwnie oko przyćmione żalem i zalane łzą – choćby w różnobarwnej odzieży – większe wzbudza współczucie, jak żałobne zasłony i krepy przy wypogodzonej i uśmiechniętej twarzy.

„Gwiazda Czasopismo dla płci niewieściej” z 1 lipca 1870

Mniej całusów

25 lipca 2009

Mniej całusów.

Niewątpliwie stwierdzony we Lwowie przypadek zarażania się dyfteryą przez pocałunek, który zakończył się śmiercią, skłania nas do zrobienia kilka uwag ze stanowiska hygienicznego zupełnie usprawiedliwionych. Nie występujemy przeciwko zwyczajowi mającemu być szczególnym wyrazem przywiązania i życzliwości, sądzimy jednak, że należałoby mniej często dawać dowody tego rodzaju przywiązania i życzliwości, a przez to niejedno złe uniknąćby można. Dzisiaj, gdy wiemy, że wiele chorób udziela się przez bezpośrednie zetknięcie, należy bardzo zwracać uwagę, kogo całujemy. Oddawna wiemy, że groźna choroba znana pod nazwą syfilis często udziela się przez pocałunek, stwierdziwszy pasożytniczą naturę gruźlicy niejednokrotnie udowodniono, ze pocałunek stał się powodem gruźlicy u pocałowanego, że dyfterya w ten sposób się przenosi, świadczy powyżej przytoczony przypadek. Pocałunki i używanie niedokładnie oczyszczonych kubków i naczyń do picia jest powodem roz padlin w kątach ust u dzieci, szczégólnie w szkołach, rozpadlin wywołanych również obecnością pasożytu, a w ostatnich czasach w berlińskiem Towarzystwie lekarskiem omawiano niezawodnie stwierdzony przypadek udzielenia się tasiemca przez pocałowanie psa. Przytoczone fakta pouczają, że lepiej robią ci, którzy całusów unikają, a gdy już koniecznie ktoś pragnie powitać czy pożegnać całusem, niechaj unika zetknięcia się z ustami i całuje policzki i czoło.

„Unia” z 26 czerwca 1887

Następna strona »